wtorek, 31 stycznia 2017

Porządki w witrynie/They go change.


I znowu epizodycznie wypłynęłam z odmętów obowiązków oraz zawirowań wszelakich. Styczeń dostarczył mi masę emocji - w większości wymagających ode mnie pancernych nerwów ;-( Nie miałam więc wiele czasu, ani siły na zabawę lalkami, choć od początku tego miesiąca obiecywałam sobie zmiany w ekspozycji kolekcji. W planie miałam więc likwidację zapakowanej do granic dobrego smaku witryny z lalkami afroamerykańskimi, które gromadziłam przynajmniej kilkanaście lat. Bo oprócz tych vintage i kolekcjonerskich, obok etnicznych i współczesnych MH, marzył mi się przede wszystkich "play line", ale w wydaniu mniej, lub bardziej ciemnoskórym. Moją pierwszą Afroamerykanką była Christie z serii "Barbie and the Beat" (1990). Wtedy też na sklepowych półkach w Polsce, pojawiała się już Christie promująca markę Benetton. Ale kto by w tamtych czasach myślał, ba - który zwykły śmiertelnik miałby na to fundusz - aby kupić drugą ciemnoskórą lalkę, nawet jeśli występowała w fantastycznych ciuchach firmy, święcącej na początku ostatniej dekady XXw. prawdziwe triumfy? Nie przeszkadzało mi wtedy wymarzyć sobie całą witrynę zapchaną od podłogi po wierzch lalkami w typie AA. Gwoli prawdy historycznej ;-) muszę dodać, że podobne marzenie w tamtych czasach było równie irracjonalne jak dziś kupno jeziora, czy zamku ;-). Ale ja niestety mam słabość do walki o niemożliwe ;-)
Gromadzenie tego co tu widzicie, polegało głównie na łapaniu okazji. Najwyżej 1/4 to lalki nowe. Resztę zdobywałam z drugiej, trzeciej ręki na Allegro. Rzadko udawało się z tego źródła nabyć którąś w oryginalnym ubranku - no, chyba, że odkupywałam pannę/pana od innego Kolekcjonera. I to jedyne drogie zakupy w prezentowanej dziś witrynie...


Nadszedł jednak czas, że zmęczył mnie ten tłok, ów zachłanny sposób ekspozycji. Korcą mnie kolejne dioramy, albo oddanie półek całkiem innym lalkom i tym samym rozrzedzenie pozostałej części kolekcji, równie skompresowanej. Na razie pewna ilość ciemnoskórych pań pójdzie po prostu do kartonów na urlop. Niektóre być może, o bardzo powtarzalnych moldach, nie związane z jakąś wyjątkowa sytuacją towarzyszącą zakupowi, lub nie będące realizacją konkretnego marzenia - znajdą nowe domy... Póki co, niecierpliwie czekam na wolną chwilę!





   

Zapraszam też TUTAJ: simran2pl.blogspot.com
na spotkanie w wyjątkowym Człowiekiem...


środa, 18 stycznia 2017

Inuitka. Niespodziewany prezent/Inuit - an unexpected gift


Czas leci tak szybko, że już go nie doganiam. Jakbym pod stopami miała bardzo śliski lód... I chyba zaczynam się z tym godzić. Zaległości rosną mi w niemal każdej dziedzinie życia, a ja chciał nie chciał ogarniam tylko to, co określa konkretny termin. Dopiero większość z nas obchodziła Święta, a już za moment będziemy mieli Dzień Babci... Tylko mnie ten styczeń tak umyka, czy Wam również?
Komp od dobrych paru dni skutecznie sabotuje zarówno moją pracę, jak i zwykłe, rozrywkowe korzystanie z netu. Kursor odskakuje co i raz jak nawiedzona pchła od punktu, w który go naprowadzę... Skanowałam gada, ale antywirus nie wykrył żadnych zagrożeń. Cud jakiś? No, nic. W tygodniu pewnie będę miała nowy sprzęt i mam nadzieję, że polubimy się z wzajemnością ;-)
Do rzeczy. Dziś lakonicznie przedstawię wdzięczną laleczkę, która mieszka u mnie już prawie 2 miesiące. Pamiętam, że noc przed moimi ostatnimi (no, może nie w ogóle, tylko dotychczas ;-)) imieninami, była dla mnie wybitnie ciężkostrawna. Coś się wydarzyło, coś innego się nie wydarzyło i trochę jak taki punkt graniczny minionej jesieni, wspominam owe godziny. A nazajutrz, taka ciepła niespodzianka! W paczce z lalką dla Zuri, znalazła się mini - paczka dla mnie od Porcelanowej Ewy. Zaś w niej - oryginalne ślicznotki!
Oto pierwsza z nich - uważam, że całkowicie rozbrajająca. I jakże wdzięczna z tym nieśmiałym spojrzeniem dziewczynki, która bez pytania rodziców o zgodę wymknęła się z domu.









Laleczka mierzy 15 cm. Ma nieruchome ręce, nogi i głowę, oraz ubranko przyklejone na stałe. Jedynym "żywym" elementem jej drobnego jestestwa, są oczy - lalka zamyka je, gdy ją położymy. Tworzywo i kolor ciałka, a także gatunek włosów ma identyczny jak ten spotykany u lalek Carlsona. Zachęcam tych, którzy jeszcze nie znają historii firmy do zapoznania się z wcześniejszymi postami...
Ewo, dziękuję Ci za śliczny prezent! :-D

A to już moja nowa fryzura na nowy rok, a przynajmniej jego początek ;-D



I kilka kadrów z minionej niedzieli w Warszawie, która o mały włos wymusiłaby na mnie całonocny chyba powrót do domu... na piechotę ;-S







Wysokość: 15 cm
Tworzywo: rodzaj plastiku.
Sygnatura: brak.
Data produkcji: prawdopodobnie lata '60 XX w.
Kraj produkcji: prawdopodobnie USA  

Height: 15 cm
Material: type of plastic.
Signature: none.
Date of manufacture: probably 60s twentieth century.
Country of production: probably USA

Zapraszam też na na drugiego bloga: simran2pl.blogspot.com





piątek, 6 stycznia 2017

Spirit of the Water


Obiecywałam, że wrócę w 2017 i oto jestem! :-) Nie będę pewnie wpadać tutaj zbyt często, te czasy już chyba za mną, ale postaram się bywać, ilekroć znajdę wolną chwilę i będę miała siłę przysiąść do kompa w celu rozrywkowym, a nie zawodowym. Przyznaję jednak, że jak mam jakieś luźne godziny, to odrabiam zaległości w lekturze i kinematografii. Ooo! Na ten temat mogłabym napisać naprawdę długiego posta. Słyszałam zresztą mało budujące rzeczy, że blogi podupadają, bo większość lalkolubów, zadowala się już FB - owym fast foodem... Niemniej postaram się zaglądać na Wasze strony, pewnie wszystkich zaległości nie odrobię, ale nadziei nie tracę, bo wielu lalkowych blogów bardzo mi brakowało w tym gorącym okresie życia... Jednakże nie będę szafować obietnicami - już pierwsze godziny nowego roku pokazały mi, że z planami trzeba ostrożnie jak z odbezpieczonym granatem ;-)))
Nie miałam w ostatnich miesiącach ani czasu, ani też siły na zajmowanie się moim ukochanym hobby, dlatego tylko jedna sesja zdjęciowa powstała na samym początku grudnia, gdy spadł pierwszy śnieg, ten niesamowity, gruby puch, pod którego zgubnym ciężarem połamało się tyle drzew...






Ale scenografia była jak znalazł do prezentacji mojego najnowszego, wymarzonego nabytku: "Spirit of The Water" (2002), z serii: "Spirit Collection", zapoczątkowanej w 2001 r. Prekursorkę cyklu prezentowałam na tym blogu 27 maja 2014r.
http://simran1pl.blogspot.com/2014_05_01_archive.html


Przypominam, że wszystkie lalki zostały wydane dla sieci TOYS RUS.
Bohaterka dzisiejszego wpisu, ma mało etniczny mold Lara/Ana, który zadebiutował w 1999 r. w kultowej serii" "Generation Girls" (proj.1998). Mold ten występował w wielu przeróżnych odsłonach zarówno lalek pinkboxowych, jak też kolekcjonerskich. Była więc Ana i Afroamerykanką i celebryką Angelicą ("Piraci z Karaibów").
Mimo tego delikatna, radosna Indianka ujęła mnie swym niespotykanym makijażem (kropeczkami pod dolną powieką), kojarzącym się nieco z "Inuit Legend" (prezentowałam 19 lutego 2013r.)
http://simran1pl.blogspot.com/2013/02/inuit-legend.html



Długie lata czekałam, by nabyć ją za 1/3 ceny. I wreszcie się doczekałam!



(tu nam nagle śnieg spadł na głowy...)





A co mnie podczas tego narnijskiego dnia najbardziej zaskoczyło? Żywy komar, który nie zrażony aurą, latał i przysiadał co chwilę na ośnieżonych gałązkach jak Duch... Lata.








Zapraszam też na drugiego bloga, na którym bywam znacznie częściej: simran2pl.blogspot.com



Wysokość: 29 cm.
Tworzywo: plasik, guma.
Sygnatura na głowie: Mattel Inc.
Data produkcji: 2002.

Height: 29 cm.
Material: plastic, rubber.
Signature on the head: Mattel Inc.
Date of manufacture: 2002.