Wróżki były kiedyś bardzo ważnym rozdziałem w mej kolekcji i szczególnie aktywnie uczestniczyły w moich sesjach na łonie natury. Kilka lat temu, wyprzedzały niemal wszystkie pozycje z listy zakupów, by móc zaistnieć jako zjawiskowe, magiczne modelki na mojej ukochanej, botanicznej działce. Nie udało mi się wykreować wedle swojej wizji wszystkich bajkowych istot, jakie wciągnęłam pod własny dach, gdy moje życie z dnia na dzień, zostało wepchnięte na inny tor, czego najłagodniejszym zwieńczeniem była utrata działki - straty dużo bardziej dramatyczne w tym rozdziale przemilczę.
Fakt faktem, wróżki, elfy i inne baśniowe cudeńka nie komponowały się już ani z moim nowym życiem, ani z nowym nastrojem, więc leżakowały sobie i leżakują nadal bidule, rozpięte pomiędzy wahaniem: trzymać w pudełkach na pamiątką pięknych chwil, czy sprzedać tym, którzy wykorzystają ich magiczny urok?
Tylko maleństwa miały więcej szczęścia. Licząca zaledwie 6,5 cm, bez pudełeczka - postumentu, Rainbow Tooth Fairy, czyli Zębowa Wróżka z cyklu bajek animowanych Barbie Fairytopia, wyprodukowana w 2006, przybyła do mnie trzy lata później.
Oczyma wyobraźni, już wtedy ujrzałam ją na czerwonym grzybku i zaraz też ochrzciłam Wróżką Muchomorową. No, ale gdzie w centrum Warszawy znaleźć muchomora??? Nawet moja działka, gdzie drzew iglastych było kilka, a pod nimi jesienią zawsze rosły grzyby, nie dostarczała aż takich rarytasów :-)
Musiałam wyprowadzić się ze stolicy pod las, by mieć takie bajery Natury na wyciągnięcie ręki. I dopiero w tym roku, wrożeczka doczekała się wreszcie godnej siebie scenografii :-) Poniżej pozuje z Petitką, o podobnych gabarytach:
W niedzielne popołudnie sprzed tygodnia, w które poszłam bawić się lalkami do lasu, spotkałam spacerowiczów: dwóch starszych panów i elegancko ubraną panią w średnim wieku. Zachwycił ich widok muchomorów i zostałam nawet zapytana, czy przypadkiem nie przyniosłam ich ze sobą, bo przecież w kraju, w którym króluje bezduszny wandalizm, te piękne grzyby, o których już przedszkolak wie, że są niejadalne, wyglądają zazwyczaj tak :-( Poniższe zdjęcia zrobiłam już 2 dni później, w tym samym miejscu:
Pan uwiecznił żywe wtedy jeszcze grzyby swoją komórką, razem z moją Muchomorówką. No, miała dziewczynka tego dnia powodzenie! Nic, tylko jej pozazdrościć...
Pojawienie się drugiej Zębowej Wróżki, owiane jest, jak rzadko kiedy, mgłą niepamięci. Z pewnością było to już raczej, w tych czasach, kiedy Mama nie mogła zbierać ze mną elfów i innych, dziwnych stworzeń, albo na krótko przed nimi - w okresie, gdy kupowałam mechanicznie, bez należnej obiektom, refleksji.
Zębowych Wróżek z tej serii jest 7. Tak malutkie, Mattel wydał tylko raz, czego nie da się powiedzieć o samym wróżkowym temacie. Bajki o Elinie, zapoczątkowały prawdziwy wysyp skrzydlatych postaci, którym poświęcę niejeden rozdział. Replikowane w kolejnych latach, traciły już na świeżości i wykonaniu, co przystopowało mnie w kupowaniu, jeszcze nim los nie zmienił kierunku mojej kolekcji. Wysoki poziom trzyma za Disney Store i tam raczej odsyłałabym współczesnych zainteresowanych.
Zębowa Wróżka/Wróżka Zębuszka, ma krótki żywot na polskim gruncie, za to jej mit jest silnie zakorzeniony w kręgach kultury Zachodniej (głównie w Wielkiej Brytanii) i w Stanach Zjednoczonych. Jaką pełni rolę? Osobliwą. Daje dzieciom pieniądze w zamian za ich mleczne zęby, schowane pod poduszką, albo włożone pod szafę. Jeśli mam jakieś własne skojarzenie z tą postacią, to jest nim bez wątpienia scena z filmu "Transformers" (w reż. Michaela Bay'a), która zawsze bawi mnie do łez, nieważne, jak smutna jestem.
A tu już pudełeczko - podstawka na mleczny ząbek:
Pokrywa ma bolec, do którego można zamocować lalkę, dzięki dziurce u dołu skrzydełek. Sama wróżka rusza rękoma i stopami. Nieznacznie kręci też główką - tyle, na ile pozwalają jej skrzydła.
W tym samym roku (2006) pojawiła się seria 4. syrenek pod szyldem Barbie Fairytopia Mermaidia o bardzo podobnych moldach. Miałam tylko jedną, żółtą - bardziej kompatybilną do Bratz, ale bez podstawki, a taka mi się trafiła, nie mogła usiedzieć samodzielnie. Dopiero niedawno zdecydowałam się rozstać z tym niedorobionym, dysproporcjonalnym stworzeniem.
Z przykrością stwierdzam, że nie jest mi jej żal, choć kilka lat patrzyłam codziennie na to dziwne, cytrynowe w kształcie i kolorze oblicze... Cóż, nie każdy zachwyt trwa wiecznie.
Wysokość: 6,5 cm, bez pudełka.
Tworzywo: plastik.
Cechy szczególne: nowe ciałko i mold.
Sygnatura: Mattel INC.
Kraj produkcji: Indonezja
Data produkcji: 2006.
Height: 6.5 cm, without box.
Material: plastic.
Special features: new body and mold.
Signature: Mattel INC.
Country of production: Indonesia
Date of production: 2006.