poniedziałek, 30 września 2013

Zębowe wróżki i magia tęczy./Tooth fairies and magic of the rainbow.


Wróżki były kiedyś bardzo ważnym rozdziałem w mej kolekcji i szczególnie aktywnie uczestniczyły w moich sesjach na łonie natury. Kilka lat temu, wyprzedzały niemal wszystkie pozycje z listy zakupów, by móc zaistnieć jako zjawiskowe, magiczne modelki na mojej ukochanej, botanicznej działce. Nie udało mi się wykreować wedle swojej wizji wszystkich bajkowych istot, jakie wciągnęłam pod własny dach, gdy moje życie z dnia na dzień, zostało wepchnięte na inny tor, czego najłagodniejszym zwieńczeniem była utrata działki - straty dużo bardziej dramatyczne w tym rozdziale przemilczę.
Fakt faktem, wróżki, elfy i inne baśniowe cudeńka nie komponowały się już ani z moim nowym życiem, ani z nowym nastrojem, więc leżakowały sobie i leżakują nadal bidule, rozpięte pomiędzy wahaniem: trzymać w pudełkach na pamiątką pięknych chwil, czy sprzedać tym, którzy wykorzystają ich magiczny urok?
Tylko maleństwa miały więcej szczęścia. Licząca zaledwie 6,5 cm, bez pudełeczka - postumentu, Rainbow Tooth Fairy, czyli Zębowa Wróżka z cyklu bajek animowanych Barbie Fairytopia, wyprodukowana w 2006, przybyła do mnie trzy lata później.





Oczyma wyobraźni, już wtedy ujrzałam ją na czerwonym grzybku i zaraz też ochrzciłam Wróżką Muchomorową. No, ale gdzie w centrum Warszawy znaleźć muchomora??? Nawet moja działka, gdzie drzew iglastych było kilka, a pod nimi jesienią zawsze rosły grzyby, nie dostarczała aż takich rarytasów :-)


Musiałam wyprowadzić się ze stolicy pod las, by mieć takie bajery Natury na wyciągnięcie ręki. I dopiero w tym roku, wrożeczka doczekała się wreszcie godnej siebie scenografii :-) Poniżej pozuje z Petitką, o podobnych gabarytach:


W niedzielne popołudnie sprzed tygodnia, w które poszłam bawić się lalkami do lasu, spotkałam spacerowiczów: dwóch starszych panów i elegancko ubraną panią w średnim wieku. Zachwycił ich widok muchomorów i zostałam nawet zapytana, czy przypadkiem nie przyniosłam ich ze sobą, bo przecież w kraju, w którym króluje bezduszny wandalizm, te piękne grzyby, o których już przedszkolak wie, że są niejadalne, wyglądają zazwyczaj tak :-( Poniższe zdjęcia zrobiłam już 2 dni później, w tym samym miejscu:



Pan uwiecznił żywe wtedy jeszcze grzyby swoją komórką, razem z  moją Muchomorówką. No, miała dziewczynka tego dnia powodzenie! Nic, tylko jej pozazdrościć...

Pojawienie się drugiej Zębowej Wróżki, owiane jest, jak rzadko kiedy, mgłą niepamięci. Z pewnością było to już raczej, w tych czasach, kiedy Mama nie mogła zbierać ze mną elfów i innych, dziwnych stworzeń, albo na krótko przed nimi - w okresie, gdy kupowałam mechanicznie, bez należnej obiektom, refleksji.



Zębowych Wróżek z tej serii jest 7. Tak malutkie, Mattel wydał tylko raz, czego nie da się powiedzieć o samym wróżkowym temacie. Bajki o Elinie, zapoczątkowały prawdziwy wysyp skrzydlatych postaci, którym poświęcę niejeden rozdział. Replikowane w kolejnych latach, traciły już na świeżości i wykonaniu, co przystopowało mnie w kupowaniu, jeszcze nim los nie zmienił kierunku mojej kolekcji. Wysoki poziom trzyma za Disney Store i tam raczej odsyłałabym współczesnych zainteresowanych.



Zębowa Wróżka/Wróżka Zębuszka, ma krótki żywot na polskim gruncie, za to jej mit jest silnie zakorzeniony w kręgach kultury Zachodniej (głównie w Wielkiej Brytanii) i w Stanach Zjednoczonych. Jaką pełni rolę? Osobliwą. Daje dzieciom pieniądze w zamian za ich mleczne zęby, schowane pod poduszką, albo włożone pod szafę. Jeśli mam jakieś własne skojarzenie z tą postacią, to jest nim bez wątpienia scena z filmu "Transformers" (w reż. Michaela Bay'a), która zawsze bawi mnie do łez, nieważne, jak smutna jestem.

A tu już pudełeczko - podstawka na mleczny ząbek:



Pokrywa ma bolec, do którego można zamocować lalkę, dzięki dziurce u dołu skrzydełek. Sama wróżka rusza rękoma i stopami. Nieznacznie kręci też główką - tyle, na ile pozwalają jej skrzydła.


W tym samym roku (2006) pojawiła się seria 4. syrenek pod szyldem Barbie Fairytopia Mermaidia o bardzo podobnych moldach. Miałam tylko jedną, żółtą - bardziej kompatybilną do Bratz, ale bez podstawki, a taka mi się trafiła, nie mogła usiedzieć samodzielnie. Dopiero niedawno zdecydowałam się rozstać z tym niedorobionym, dysproporcjonalnym stworzeniem.



Z przykrością stwierdzam, że nie jest mi jej żal, choć kilka lat patrzyłam codziennie na to dziwne, cytrynowe w kształcie i kolorze oblicze... Cóż, nie każdy zachwyt trwa wiecznie.



Wysokość: 6,5 cm, bez pudełka.
Tworzywo: plastik.
Cechy szczególne: nowe ciałko i mold.
Sygnatura: Mattel INC.
Kraj produkcji: Indonezja
Data produkcji: 2006.

Height: 6.5 cm, without box.
Material: plastic.
Special features: new body and mold.
Signature: Mattel INC.
Country of production: Indonesia
Date of production: 2006.

czwartek, 26 września 2013

Madame Alexander projektuje dla McDonalda/Madame Alexander designs for McDonald's.


Jestem tak umordowana pracą właściwą, pracą, którą wykonuję przed pracą właściwą i tą, którą wykonuję po niej, że nie mam siły ni czasu czytać ulubionych blogów, a tym bardziej prowadzić własnego. Dodać należy jeszcze do tego długie podróże autobusami podmiejskimi, w których często panuje atmosfera jak na wycieczce, jeśli oczywiście przyjadą o czasie, a nie miną się o minutę, no i ma się rozumieć, jeżeli są ogrzane, co mimo aury przypominającej listopad, rzeczą oczywistą nie jest! Aura także nędznie wpływa na moje "szlachetne zdrowie", które coraz bardziej formę zombie przypomina... No, ale na wątki Halloween jeszcze mamy czas, zatem w tej przedsennej godzinie, biorę byka za rogi i lakonicznie przestawiam milutką laleczkę z kategorii: "Przypadek w mojej kolekcji":






Jedna z najbardziej znanych firm lalkowych na świecie, Madame Alexander licząca sobie dziś równe 90 lat (powstała w 1923 r.) nie zalicza się, co ciekawe, do moich kolekcjonerskich specjalizacji. Jest marką samą w sobie, słynącą ze starannego wykonania i silnego osadzenia w najlepszej lalkowej tradycji. Mam tylko jedną lalkę Madame Alexander zakupioną celowo pod wpływem odruchu serca i tę oto Kaczuszkę, która trafiła mi się jako gratis od przemiłej Sprzedającej, która zaspała z wysyłką innej lalki. Towarzyszyły jej w paczce - niespodziance dwie chłopięce postacie, ale one okazały się zbyt sztywne, jak na mój gust. Plastikowe ubranka stopione z kończynami zabiły delikatność klasycznej twarzyczki, zatem bez żalu posłałam je dalej w świat komuś, kogo być może nie zraziła bardziej figurkowa, niż lalkowa forma i umiał się z tego cieszyć.  


Ale takie właśnie są laleczki Madame Alexander, zaprojektowane dla McDonalda. Ich mocna strona, to prawdziwe włosy. Z artykulacją też u nich nie jest najgorzej, bo ruszają rękoma, nóżkami i kręcą główką. Lecz to co na niej, przylutowano na wieki wieków, a duża część stroju, też jest plastikowa. Kaczuszka ze swoim naturalnym płaszczykiem, kropla w kroplę niczym mój z przedszkola, kwiecistą spódniczką i kaloszami, wygląda ogromnie żywo, jak dziewczynka, która wybrała się po deszczu do lasu na grzyby.



To, co mnie podoba się w tych, mimo wszystko, bardzo starannie wykonanych laleczkach, to ich zamykane oczy z przezroczystego, granatowego plastiku, bliźniaczo przypominające lalki z Kiosku Ruchu. Tak one, jak i sam kiosk, stanowiły charakterystyczny, oczywisty krajobraz mojego wczesnego dzieciństwa. Długie lata tęskniłam za kioskami zaopatrzonymi jak sklepy, aż współczesną wersję odnalazłam na moim prowincjonalnym osiedlu. Są w nim nawet jakieś lalki, chińszczyzna, oczywiście i wszystko, czego tylko dusza zapragnie, albo indywidualnie sobie zamówi. Ja czekam na nową partię giętych igieł do rerootu - no, czyż to nie cudowne? :-)
Kaczuszka jest dokładnie wielkości mattelowskiej Shelly/Kelly (11 cm.), nie licząc nakrycia głowy i świetnie się z nimi komponuje. Moja pochodzi z edycji wydanej w 2003 r.


Z tego, co wiem, laleczki te wychodziły w latach 2001 - 2003, oraz w 2010 roku. Jaki jest ich dalszy los - nie śledzę, ale z pewnością przyjrzę się tym, które bywają na polskim Allegro :-) Są tego warte!


Wysokość: 11 cm, 13 cm - z nakryciem głowy.
Tworzywo: plastik
Cechy szczególne: projekt Madame Alexander dla McDonalds i duża staranność wykonania.
Sygnatura: brak (w widocznym miejscu)
Kraj produkcji: Chiny.
Data produkcji: 2003.

Height: 11 cm, 13 cm - with hat.
Material: plastic
Special features: design for McDonalds Madame Alexander and high accuracy performance.
Signature: none (in a visible place)
Country of production: China.
Date of production: 2003.




środa, 18 września 2013

Liddle Kiddle 1965 - 1970 od Mattel. MOJE BRZYDACTWA/Liddle Kiddle 1965 - 1970 by Mattel. MY UGLY.


Ponieważ dojazdy do pracy do Warszawy, a tym bardziej w powrotnym kierunku, przy tej dołującej, mokrej aurze (a gdzie "Złota Polska Jesień", u licha?!) ciut mnie eksploatują, posłużę się gotowym wątkiem, zamieszczonym niegdyś na Doll Plazie. Może i dobrze się złożyło, że idę konkretnie na tę łatwiznę, bo laleczki są niezwykłe i w Polsce zdecydowanie rzadkie. 
Sesja sprzed równo roku pasuje datą, choć ze świecą szukać by dziś suchego pleneru. 




  


Kiedy pierwszy raz zobaczyłam na żywo Liddle Kiddle (a było to w latach '90.) zdziwiłam się, że mam do czynienia z mattelowską lalką. Nie znałam wtedy, tym bardziej żyjących w tym samym czasie, co Liddle Kiddle - Todda i Tutti (1966 - 1971) młodszego, bliźniaczego rodzeństwa Barbie oraz Chris, przyjaciółki Tutti. .




Elfie buźki z nieco złośliwym wejrzeniem i uśmiechem, szerokie, zadarte noski, nie wpisały się w kolorową estetykę mojej późnej podstawówki, ale zaintrygowały mnie swoją brzydotą, zapadając w pamięć.



- WŁAŚNIE, ŻE TRZASNĘ SOBIE GRZYBKA, A CO MI ZROBICIE? 



Przyszedł też czas, że zatęskniłam za nimi bardzo mocno i krótko od wewnętrznej deklaracji i nieśmiałego marzenia by znów potrzymać w ręku, to co przywodzi na myśl bezpieczne wspomnienia, 3 laleczki pojawiły się na Allegro. Tam właśnie stoczyłam o nie w ostatniej chwili skuteczny bój. I jeśli przez głowę mi przeszło, że sprzedam jedną blondynkę, by zwróciła mi się choć część sumy, nie byłam w stanie tego uczynić, gdy moim oczom zaprezentowała się cała trójka, która pewnie spędziła ze sobą ostatnie kilkadziesiąt lat. Nie rozdziela się rodzeństwa! 



Liddle Kiddle, mają przeszło 8 cm i tę samą technologię produkcji co Todd/Tutti/Chris. Plastyczna guma z drucikiem w środku, który rzadko kiedy opiera się próbie czasu i pozwala na artykulację. 
Liddle Kiddle - kraj produkcji Japan/Hong Kong; Todd - Hong Kong. Aż się prosiły o wspólną sesję...





Wysokość: 8 cm
Tworzywo: guma
Cechy szczególne: lalki vintage z charakterem
Sygnatura (na głowie: Mattel INC. 1967 Hong Kong; na tułowiu: 1965 Mattel INC. Japan)
Kraj produkcji: Japonia/Hong Kong
Data produkcji: 1965 - 67.

Height: 8 cm
Material: Rubber
Special features: Vintage dolls with character
Signature: (on his head: Mattel INC. 1967 in Hong Kong, on the body: 1965 Mattel INC. Japan)
Country of production: Japan/Hong Kong
Date of manufacture: 1965 - 67. 



piątek, 13 września 2013

Monster High. Kolorowe upiorki. Część 2. Clawdeen Wolf. Część 2./ Monster High. Color ghosts part 2. Clawdeen Wolf Part 2


Zimny, deszczowy piątek 13. wydaje się najbardziej odpowiednim dniem do kontynuacji mojej upiornej opowieści. Upiornej z przymrużeniem oka, bo kto, tak naprawdę bałby się równie uroczej istoty jak Clawdeen Wolf?


Clawdeen to pewna siebie, energiczna i dzika wilkołaczyca. Według wpisu pamiętnika Ghoulii, staje się nieco "dziwna" w obecności księżyca w pełni (lub coś na podobieństwo tego, jak np. reflektorów), ale często wykorzystuje to na swoją korzyść. Jest też lojalna i szybko się złości, kiedy ktoś kwestionuje tę cechę. Okazuje się bardzo opiekuńcza dla przyjaciół, jak w jednym z odcinków kiedy grozi Clawdowi, aby nie zranił Draculaury i trzymał się z daleka od niej (w przeciwnym razie przerobi go na dywanik łazienkowy) 



Opis wyglądu zewnętrznego Clawdeen również wzbudza sympatię:
Clawdeen ma wysportowaną sylwetkę, brązową sierść i ciemne, kręcone brązowe włosy. Dziewczyna bardzo lubi eksperymentować ze swoimi włosami.Ponadto, rosną one bardzo szybko. Oczy wilkołaczycy są koloru żółtego. Znad warg Clawdeen wystaje kilka białych kłów .
To oczywiście opis pierwszej odsłony pełnej temperamentu wilczki i tego wzorca trzymał się Mattel tworząc lalkę Clawdeen Basic (2010), przedstawioną wczoraj (gdzieś jeszcze mam od niej czarną kurteczkę). Bo już w drugiej edycji, którą także opisałam wczoraj (Dawn of the Dance 2011), włosy wilkołaczki są jaskrawo zielone. I właśnie 3 kolory: odcienie brązu, fioletu oraz gryząca żarówiasta zieleń, którą z upodobaniem nosiłam w podstawówce, będą w różnych proporcjach i wariantach zdobiły głowę z kocimi uszami. 



Trzecią była Gloom Beach (lato 2011), plażowa wilczyca, skromna, acz ładna, ale już 2 kolejne wydane w tym samym sezonie, sprawiły, że nie chciałam jej zdobyć. Od tego momentu rozpoczął się wysyp, jak spam. I tu wejdę z dygresją, która stanie się kiedyś odrębnym postem. Bo jak wszystko, co się dobrze sprzedaje, a zwłaszcza w świecie zabawek, tak i seria Monster High zaraz doczekała się licznych, czasem bardzo bezczelnych klonów. Zazwyczaj piraci ograniczali się jedynie do skopiowania główki i nasadzenia jej na sztywne barbi - podobne ciałko, ale w tym roku pojawiły się kopie bardzo śmiałe, bo kradnące i twarz i ciało i ciuch. Totalny kryminał. Niektóre były mniej udane, ale kilka na pierwszy rzut oka mogło zmylić. Tak wygląda oryginał Gloom Beach, zaczerpnięty z Internetu:




A tak pirat:







Biedaczka nie ma kolczyków, a po rozebraniu z ubranka, już tak się nie broni, bo widać iż kolor ciałka różni się od barwy twarzy. Ten plastik wykorzystano do klonów Cleo i Nefery, które są jednolite i przez to do złudzenia (zwłaszcza Nefera) przypominają oryginały. Plastik jest jednak dużo gorszej jakości, choć odlew ten sam, jak widać:





Ich dłonie wyjmują się jednak, choć pierwotnie nie przypuszczałam, a stawy początkowo chodzą bardzo opornie. Ale cena egzemplarza wynosiła 20 zł, więc minimum 1/5 ceny oryginału.
Do wątku kopii Monster kiedyś powrócę, tymczasem kontynuuję chronologię bytów oryginalnych.
Także latem 2011, wypadły z taśmy produkcyjnej: Dead Tired i School's Out. Jedna w piżamie, druga w stroju sportowym, obie dość skromne i w kolorycie podobne do plażowej. Bardzo ugrzecznione względem zielonowłosej. 
Pod koniec roku 2011, pojawiła się Clawdeen Sweet 1600 i od niej zaczyna się emancypacja naszej wilkołaczki. Cała seria jest ogromnie efektowna i staranie wykonana. Włosy lalek mają kolorowe pasma i opalizujące, barwne nitki. Imprezowe ciuchy i brokatowy makijaż, dopełniają wizerunku. To jedna z moich ulubionych serii i każda lalka z tej edycji godna jest posiadania:







Nie podobają mi się tylko fioletowe dłonie Clawdeen. Nie znoszę takich pomysłów, ani u Barbie, ani u Fashion Royalty! Dziewczyna ma za to fajne buty :-)


Moim marzeniem, jeszcze niezrealizowanym jest dwupak Campus Stroll (wiosna 2012), gdzie po raz pierwszy pojawia się młodsza siostra Howleen, a Clawdeen ma fioletowo - zielone loki i złote usta. Poezja! 
Chwilę później wychodzi niepozorna Maul Session, chyba z jakimiś mebelkami :-)
I wreszcie kolejna super udana (lato 2012), najbardziej ekstrawagancka linia: Ghouls Rule, gdzie Clawdeen ma genialną, nieco punkową fryzurę i plemienny make - up:







Trafił mi się egzemplarz dość już mocno wybawiony i wyczesany, dodatkowo z małymi brakami w stroju. Musiałam na nowo ułożyć jej loki, choć i tak pozostały znacznie dłuższe niż w oryginale, ale pająka mimo to, oczarowała! :-) A i ja kiedyś spędziłam noc w minorowym nastroju, oglądając bardzo udaną, niemal 3 godzinną adaptację "Miasteczka Salem" S. Kinga i bawiąc się fioletową wilczycą, bo musiałam mieć czymś zajęte ręce :-). Poprawiła mi nędzny nastrój, więc drzemie w niej dobra, biała magia. Jest wyjątkową lalką i jak do tej pory najbardziej zwariowanym, odważnym wcieleniem Clawdeen Wolf! 
Latem 2012, pojawiła się druga odsłona "śmiertelnie zmęczonej" czyli Dead Tired.
I wreszcie pięciopak - Skull Shores (lato 2012), którego nie było w Polsce. Z niego pochodzi jedna z najbardziej wyraziście zgranych kolorystycznie Clawdeen. I ostatnia, jaką kupiłam. W stanie wołającym o przysłowiową pomstę do nieba! Stawy ma tak luźne, że nie chce siedzieć nawet podparta. Sprzedająca, która opisała lalkę jako "stan idealny", zlekceważyła moją reklamację. Na zasłużony negatywny komentarz, wystawiła mi represyjnego negatywa. Ot, przyjemność kupowania na Allegro. Wszak z uczciwości słyniemy! :-) Więc została mi rozklekotana jak kościotrup Clawdeen. Na fotkach, na szczęście, tego nie widać...




Jeśli dobrze obliczyłam, wyszło jeszcze 11 wilkołaczek do tej pory. Z nich chciałabym może dwie... 

A tu już tajniki ciałka:





Wysokość: 28 cm, wraz z uszami.
Tworzywo: plastik.
Sygnatura (na głowie): 2008 Mattel INC
Cechy szczególne: lalka wilkołak z bardzo różnorodnymi fryzurami.
Kraj produkcji: Indonezja.
Data produkcji: 2009 i dalsze.

Height: 28 cm with the ears.
Material: plastic.
Signature (of the head): 2008 Mattel INC.
Special Features: werewolf doll with a variety of hairstyles.
Country of production: Indonesia.
Date of manufacture: 2009 and more.