Do tego posta, zainspirował mnie ostatni wpis Gabrieli z bloga, pt.: " Magiczne 11 cm. Laleczki Kelly - Shelly i ich kuzyni". Zajrzyjcie, bo warto!...
Nie każdy współczesny Kolekcjoner wie, że w latach 1966 - 1971, Barbie otrzymała od własnego producenta, młodsze rodzeństwo - dziewczynkę Tutti i chłopca Todda. Kilkuletnie dzieciaki, co zupełnie zrozumiałe, miały też znajomych. W realiach USA, była to oprócz brązowookiej brunetki Chris, także ciemnoskóra: Carla. Dla Polaka, całkiem abstrakcyjna postać ;-).
Cóż, dla mnie 13 - letniej, akurat w fazie słuchania Depeche Mode, Madonny i muzyki elektronicznej, katalogi firmowe Mattela, pokazujące mi po raz pierwszy czekoladową Christie, były objawieniem, poza sferą pragnień. Co dopiero jakaś tam Carla... W końcu nawet marzenia, muszą zawierać rys realizmu; szansę na spełnienie... ;-)
Zabawne, ale po przeniesieniu do nowej szkoły, poznałam dziewczynkę o tym samym, rzadkim u nas imieniu. Pani Wychowawczyni, którą serdecznie wspominam, usadziła nas w jednej ławce. Miałyśmy wtedy po 11 lat... Polubiłyśmy się dość szybko. Zaczęłyśmy odwiedzać się po lekcjach i wspólnie bawić. Karla miała psa, którego wyprowadzałyśmy do pobliskiego parku. Podobnie jak ja, mieszkała w 100 - letniej kamienicy, z tym, że wraz z mamą, zajmowały pół piętra! Administracja przydzieliła im 2 pokoje, spośród 5., zatem pozostałe, ogromne jak dzisiejsze mieszkania, stały puste. Wielkie okna, wygasły kominek, skrzypiący parkiet - wszystko to, niesamowicie działało na moją wyobraźnię. A już najbardziej, pomieszczenie dla służby, z kuchnią węglową w rogu i oddzielnym wyjściem na klatkę schodową - zamkniętym na grubą kłódkę. Wąskie okna z małymi szybkami i perlącą się w rogach pajęczyną, mam przed oczyma pamięci tak wyraźnie, jakbym stała tam w tej chwili. Na podłodze nie było parkietu, ale zwykłe, poszarzałe deski! Natomiast w hallu, mieściła się niezliczona ilość wnęk, komórek, szuflad - coś, czego nie widziałam nigdy wcześniej, ani nigdy później. Dziś każdy ma aparat fotograficzny, choćby w telefonie. Wtedy nie wchodziło w grę uwiecznienie tego mieszkania, w którym czas zatrzymał się grubo przed II Wojną Światową. Pod koniec podstawówki, Karla i jej mama wyprowadziły się do innej dzielnicy. Kamienicę za parę lat gruntownie wyremontowano i porobiono domofony. Nigdy nie udało mi się tam dostać... Karla była drugą przyjaciółką w moim życiu, do której szalenie się przywiązałam. Okazała się dziewczyną pełną fantazji, zbyt dużej, co wyszło w toku relacji ;-). Godzinami mogłam słuchać jej opowieści, podziwiałam też za pracowitość. Gdy odkryłam, że obmawia mnie do koleżanek z klasy, przeżyłam, pierwszy w życiu towarzyski szok... Ale to jedynie bułka z masłem ;-) Posunęła się do tego, że pewnego dnia po lekcjach, przyszyła do mojego domu i zaczęła wygadywać bzdury na mój temat do mej własnej Mamy, gdy ja w tym samym czasie robiłam zakupy! To był dopiero tupet! Trochę potrwało, nim zdementowałam wszystkie pomówienia i przeszłam nad tą szkołą życia do porządku dziennego...
Laleczki są gumowe, jednolite (z wyjątkiem głowy), a artykulację kończyn zawdzięczają wtopionym weń drucikom. Po latach druty pękały, zatem większość Tutti pozostała do dzisiejszego dnia w dość martwej pozie z rozłożonymi rękoma.
Ich uroda trąci myszką. W zestawieniu z późniejszym produktem Mattela (Stacie 1991, Todd 1990), reaktywującym ideę młodszego rodzeństwa Barbie, wyglądają jak stworzone przez zupełnie inną firmę...
Od lewej: Janet, Stacie, Whitney (wszystkie na jednym moldzie z 1991r.), Todd. Wysokość lalek: 20 cm.
Moja Carla nie jest bez skazy - ma z boku, na czole czerwonawą plamę, ale lalkom tak starym, wybaczam podobne znaki czasu ;-)
Zainteresowanych moimi wytworami, zapraszam także tutaj: simran2pl.blogspot.com
Tworzywo: guma
Sygnatura na tułowiu: 1965 MATTEL INC
Kraj produkcji: Hong Kong
Lata produkcji: 1966 - 1971.