piątek, 24 lutego 2017

Dzień Integritek


Zgodnie z propozycją Szarej Sowy, dzisiejszy piątek, został obwołany Dniem "Integritek". Co się kryje pod tym tajemniczym hasłem? Odszyfrowuję: wszystkie lalkowe produkty kultowej dla Kolekcjonerów firmy Integrity Toys! Jest to bardzo pojemny termin, bo łączy różne jakości i różne wielkości, a co za tym idzie -  różne pułapy cenowe dedykowane konkretnym adresatom ;-). Ale fakt faktem - to nie są lalki produkowane z myślą o dzieciach.


O paniach i panach, zrzeszonych pod szyldem Integrity Toys i mistrzowskim projektancie Jasonie Wu, pisałam nie raz, dlatego dziś wszystkich zainteresowanych większą ilością konkretów i nieco twardszymi danymi, odsyłam do poprzednich wpisów, opatrzonych stosownymi etykietami. Temat będę oczywiście jeszcze drążyć i poszerzać, bo choć kieszeń aktualnie szczupła, to dziedzina elektryzująca nieodmiennie takiego zbieracza jak ja ;-). Zaliczyłam tydzień nasycony różnorodnymi emocjami: wieściami tragicznymi i nowinami obiecującymi, spotkaniami po latach i... rozstaniami. Nie mam więc wiele energii, by cytować siebie od nowa. Los, a może bardziej ludzkie cechy/słabości/decyzje ? zrządziły, że dzisiejszy wieczór zamiast spędzać w pracowni ceramicznej z grupą artystycznych duszyczek, spędzam z... lalkami. One przynajmniej nie fundują mi towarzyskiego ostracyzmu ze względu na inne poglądy polityczne. Na dobrą sprawę nie robiłam referendum wśród moich Integritek, więc nie wiem, jakie preferencje mają te śliczne bestyjki ;-). Wierzę, że dobrze im w moich witrynach i ciuszkach, jakie im szyję. Że lubią mnie za kreatywność, spacery w plener i smutno by im było, gdybym zamiast nich, postanowiła zbierać... broń myśliwską ;-D        
Hasło Sowy, skłoniło mnie do przekopania wszystkich dysków  w celu wywleczenia zdjęć moich panienek Integrity Toys. Od kilku dni, światło za oknem nędzne, więc z wyjątkiem tytułowego, nie dałam rady stworzyć nowych fotografii. Poszukiwania owe, uświadomiły mi, że w kolekcjonerskim życiu, zebrałam sporo tych piękności ! (kropla w morzu moich pragnień). To nie wszystkie ślicznotki, ale spora większość. 7 - 10 lat temu, mogłam o nich tylko śnić... FR -ki:



  









Dynamite Girls , tzw.;" Dynamitki":







Monsieur Z, "Cool It" z 2006, limitowana do 1300 egz. na cały świat. Rzadka również przez to, że Jason Wu, zajmował się tym stylizowanym na lata 50 - 60 XX w. projektem tylko 3 lata. Szkoda, bo lalki miały niezwykły potencjał według mnie. Ale pewnie, jak zawsze zadecydowała sprzedawalność...
Moją damę nabyłam bez oryginalnego ubranka. Uszyłam jej dwie kreacje z butami. Obie szczęśliwie sprzedałam na amerykańskim Ebay kilka lat temu. Ale później weny twórczej zabrakło i dziewczyna do tej pory siedzi golutka w pudełku (jak mniemam - ze wstydu i bezradności; lalki nie potrafią szyć!). Czeka biedna aż skopiuję dotychczasowe zestawy, albo wymyślę coś nowego...  



Janay x 2, projekt podstawowy, bez zaawansowanej artykulacji:


Janay i Nyasha Color Infusion I.D (na wiosnę doczeka się indywidualnego, dokładnego wpisu):


Zainteresowanych kulturą i muzyką, zapraszam na drugiego bloga, gdzie przedstawiam niezwykłą Osobę: 


sobota, 18 lutego 2017

Dzień Lalki Męskiej. Cem Yilmaz. Wielkie śledztwo/Day Dolls Men. Cem Yilmaz A great quest.


Nawiązując do dzisiejszego Dnia Lalki Męskiej, postanowiłam przedstawić naprawdę rzadkiego osobnika. Bo choć panowie to silnie rozbudowana gałąź mojej kolekcji (niestety zbyt słabo prezentowana na tym blogu, sama na nie wiem dlaczego), ten charakterny przystojniak wyróżnia się nawet na licznym tle mych testosteronowych celebrities. Przy okazji odsyłam wszystkich do etykiety: "Ken", jeśli chcecie sobie przypomnieć moich niektórych lalusiów.




Co ma wspólnego THY OPET, producent paliw lotniczych i olei mineralnych z naturalnie uśmiechającym się panem?



Jak się okazuje - nawet więcej niż sporo!


THY OPET założona w 1992r., produkuje paliwo dla tureckich i światowych linii lotniczych, posiada m.in. 1200 stacji beznzynowych. Zasługuje na uwagę nawet niezainteresowanych tematem, ponieważ postawiła sobie za cel, aby być przyjazną dla środowiska i szerzyć świadomość ekologiczną w społeczeństwie - zdobyła certyfikat Green Airport. Ale OPET nie stroni też od produkcji zabawek, o których przypuszczam większość z nas w Polsce ma w najlepszym razie blade pojęcie.
W 2006 r. wyszły 3 niesamowite postacie męskie: Mike Usta, Mike i Peluś, sygnowane przez OPET. Mój lalek to właśnie Peluś! Kiedy kupiłam go na polskim Allegro, nie miałam żadnej świadomości, odnośnie nowego nabytku. Zaczęłam od wysłuchania pięciu zdań, które wygłasza po naciśnięciu guziczka na plecach. Bez problemu zidentyfikowałam język jako turecki, dosyć się go obsłuchałam, gdy jako nastolatka pomieszkiwałam w... Holandii.    
Sygnatury na plecach okazały się bardzo trudne do identyfikacji, bowiem na dobrą sprawę nie byłam nawet pewna, czy promieniste "o", to w istocie "o". Poszukiwania odesłały mnie do wspomnianych paliw, ale za groma nie znalazłam tam informacji, że firma ma coś wspólnego z produkcją zabawek. Numer produktu też zaprowadził mnie donikąd. Próbowałam także wpisywać słowo "pelus", odpuszczając sobie oczywiście dolną kreseczkę przy s. Ale przekierowało mnie tylko do jakiejś archaicznej gry komputerowej. Więc znowu pudło. Niestety, nie umiem rezygnować ;-) Gdy niezrażona w drugim dniu poszukiwań, przypadkiem wpisałam po raz kolejny "pelus", lecz zaczynając wielką literą, zaraz odesłało mnie do filmiku reklamowego z branży motoryzacyjnej. Facet, wypisz wymaluj kopia mojego przystojniaka, wygłasza w nim również nagrane w mechanizmie lalki kwestie. Poszperałam na tureckich stronach stronach internetowych i okazało się, że kampania reklamująca zabawki okazała się dla niektórych zainteresowanych kontrowersyjna, ponieważ firma rdzennie turecka, zaczęła produkcję swoich wyrobów w... Chinach. Ech, jak widać Chińczyk i Turka wygryzie z własnego terenu ;-S
Ogólnie rzecz biorąc, materiałów było niewiele, nigdzie nie znalazłam informacji na temat aktora/statysty, a może kierowcy, który wziął udział  w reklamie i doczekał się własnej lalki. Dlatego czekam na te informacje od osób mieszkających w Turcji - może są takowe odwiedzające tego bloga?...

Aya w Świecie Lalek, odpowiedziała na moje pytanie! :-) Dziś już wiem, że pierwowzór mojego plastikowego faceta to turecki aktor komediowy: CEM YILMAZ.



Ayu, bardzo Ci dziękuję! :-)

Lalka oprócz tego, że została w skromnym stopniu obdarzona darem mowy ;-), zgina nogi w kolanach i kostkach. Strój oraz biżuterię ma oryginalną i idealnie odwzorowaną względem ubioru aktora.





W mojej sesji partneruje mu pierwsza i jedyna Ana z serii "Generation Girls" (1998). Inne wykorzystanie tego moldu, możecie obejrzeć w poście otwierającym ten rok: "Spirit of the Water". W kolejnych 2. odsłonach projektu, Anę zastąpiła Azjatka Mari.







Wysokość: prawie 31 cm.
Tworzywo: plastik, guma
Sygnatura na tułowiu: opet, PRODUCT NAME: Pelus, PRODUCT CODE: 100206-3, MADE IN P.R.C. Cechy szczególne: twarz kampanii reklamowej
Data produkcji: 2006.
Kraj produkcji: Chiny

Height: almost 31 cm.
Material: plastic, rubber
Signature: opet, PRODUCT NAME: Pelus, PRODUCT CODE: 100206-3, MADE IN P.R.C.
Special features: face advertising campaign
Date of manufacture: 2006.
Country of production: China

czwartek, 16 lutego 2017

Avon Splendor Rose AA 2010 - szuka nowego domu


Rozstanie z lalką jest dla mnie zawsze dużym przeżyciem, ponieważ niemal każdą kupowałam z celowym zamysłem, uzupełnienia kolekcji o jakieś konkretne parametry. Te przypadkowe nabytki, lub niedoskonałe, zmieniły domy już dawno. Nie ukrywam, że prawie każdej sprzedanej później żałuję, choć natężenie tego żalu jest różne, na szczęście. Niemniej, tak jak pisałam ostatnio, jeśli coś nowego ma przyjść do mojego domu, coś innego musi z niego odejść. A nie umiem i nie mam takiej potrzeby, żeby kategorycznie zamknąć kolekcję na tym etapie życia. Nie potrafię zaimpregnować się na nowości. Posiadana ilość i tak mnie niekiedy przeraża ;-) Czasem zwyczajnie męczy, bo myślę sobie, jak fajnie byłoby mieć w miejscu witryn ścianę pełną obrazów, albo duże akwarium ;-)
Cóż, padło zatem na dość rzadką lalkę, której nie było w Polsce: Avon Splendor Rose w wersji African American, wydaną w 2010 r. Była to moja pierwsza ciemnoskóra panienka na moldzie "Goddess" z 1998r. Na dobrą sprawę mam jeszcze tylko jedną czarnulkę, ale sam mold w innych wariantach, rozmnożył się u mnie nieco... I chyba jestem usatysfakcjonowana ilością. Lalka miała w oryginale biało-różowe, przesłodzone ubranko, które sprzedałam natychmiastowo, bo szybko uszyłam jej strój podkreślający delikatną, egzotyczną urodę. Nie będę płakała jeśli nie znajdzie nowego domu, bo lalka nadal mi się podoba. Była i jest piękna. Ale u mnie to jedna z wielu. A ona powinna być księżniczką.
Z drugiej strony sprzedawać lalkę, która tak pięknie pozuje nawet na roboczych zdjęciach... Cholera, czy to mądre??? ;-)





Zainteresowanych fotografią i "dekupażem", zapraszam na drugiego bloga:  simran2pl.blogspot.com



A miłośników ekologii - TUTAJ: simran4.blogspot.com