środa, 11 września 2019

American Stories: Indian Barbie 1996


Do tej niepozornej sesji, podchodziłam aż 3 razy! ;-)


Zaczęłam 30 lipca, korzystając z bodaj trzeciego, czy czwartego w tym miesiącu ciepłego dnia. Wsiadłam w autobus i za 20 minut "z hakiem" oglądałam ostatnie, niezabudowane jeszcze przestrzenie Jabłonny. Cóż... Temperatura adekwatna do miesiąca była, owszem...







Ale gdy wreszcie wybrałam miejsce na sesję - przyszła ciemna chmura i musiałam schronić się przed deszczem pod wielkim dębem, zanim komunikacja miejska wybawiła mnie z pogodowych tarapatów. 


Na drugie podejście zdobyłam się kilka dni później w przyosiedlowym lesie. Deszczu wprawdzie nie było, a i słupek rtęci nie pozwolił mi zamarznąć, ale jak na tegoroczny sierpień na Mazowszu przystało - niebo zasnuły szare chmury. Zrobiło się ciemno, ponuro i sesja wzięła w przysłowiowy łeb, zanim zaczęła się na dobre ;-)


Wytrwale postanowiłam kontynuować ;-), dlatego też za parę dni, planując długi spacer do Skrzeszewa na dzikie gruszki, wsunęłam do torby moją Indian - tym razem jednak oddzielnie spakowałam jej opaskę z piórkiem, bojąc się, że nie przetrzyma 3 już wyprawy.    



Lalka pochodzi z ogromnie ciekawej, historycznej serii wyprodukowanej przez Mattela w latach 1995-97: "American Stories", nawiązującej do początków Stanów Zjednoczonych. Liczy łącznie 8 postaci ubranych w codzienne stroje z epoki. 

Lalki mają klasyczny dla lat '90 mold SuperStar, będący ikoną Barbie, ale w niepowtarzalnych wariantach. Zarówno kolor włosów, jak i oczu odróżnia każdą z dziewczyn, co jest tym bardziej cenne w latach, w których Mattel drastycznie traci poziom wykonania. Pamiętacie zapewne jeśli nie z własnego dzieciństwa, to z katalogów tę epokę, w której niemal każda Barbie miała prawie białe włosy, wielkie bezmyślne błękitne oczy i kontrastowe, zbyt wulgarne usta. Niestety, wtedy już produkowano na tzw. "wschodnie rynki", więc często ta sama seria dla nas i dla np. Wielkiej Brytanii różniła się w sposób niekorzystny względem polskiego klienta. Podobno przeprowadzono badania rynku i wynikło z nich, że mamy tak odmienną estetykę i rozumienie kobiecego piękna ;-) więc oprócz spadku jakości dotykającego całą produkcję, doszedł jeszcze kontekst różnicujący odbiorcę. Dyskryminujący?

W zamyśle projektanta, to właśnie kultowa lalka amerykańska, opowiada trudną historię kontynentu. Znamienne, że oprócz m.in. "Pilgrim Barbie", przypominającej pierwsze Święto Dziękczynienia, czy eterycznej "Barbie Pioneer", aż 2 lalki z cyklu, przedstawiają rdzenne mieszkanki Ameryki. Druga z Indianek ma mold Teresy. Stanowi to ewenement w całej serii. Być może projektant miał zamysł, by bardziej zindywidualizować koncepcję, ale niestety, mimo wielkiego potencjału, "American Stories", została zawieszona. 




Nieoczekiwanie, sierpniowe popołudnie wynagrodziło mi mój upór godny lepszej sprawy - szafirowym niebem, pięknym światłem i żywą zielenią wrzosów tuż przed rozkwitem. 
A do tego, przy samej drodze odkryłam 7-osobową rodzinę/kolonię? takich oto...


... efektownych, kolorowych stworzeń, które z zapałem pożerały wilczomlecz.


Jeśli chcecie wiedzieć co to za byty, zaprszam TUTAJ:


A miłośników innych kultur i Barbie regionalnych, w ramach wyjątku, zapraszam TUTAJ: