Zgodnie z obietnicą, prezentuję to, co kiedyś zadeklarowałam, co miesiącami tkwiło w plikach roboczych, na udostępnienie czego nie miałam chęci wiosną, a myślę, że warto tym się podzielić, póki mam kilka wolnych dni. Więc dziś padło na ...Kena.
Historia męskiej lalki fascynuje mnie bardziej niż niezliczone, powtarzalne odsłony Barbie - kokietki dominującej w tym mattelowskim związku. Do lat '90 XX wieku, oboje podążali za światowymi trendami, byli wpisani w modę i kulturę, ba - stanowili jej zminiaturyzowany, ikoniczny wyraz. Druga dekada lat '90, zapoczątkowała stopniowe oddalanie się od rzeczywistości tak Barbie, jak i Kena. Owszem, były serie realistyczne, są i dzisiaj, ale właśnie - to tylko sezonowe cykle, zazwyczaj poboczne. W głównym nurcie dzisiejszy Ken i jego ponoć piękniejsza połowa, bardziej przypominają karykaturę współczesnego świata. O ile on sam (świat, oczywiście) w skali 1/1 nie stał się już własnym pastiszem ;-). Coś o faktycznych trendach w modzie i urodzie XXI wieku, mówią nam serie uznane za kolekcjonerskie - Top Model, Basic, etc. "Pink Boxy", mają do zaoferowania głównie paletę barw skomponowanych przez daltonistę, fasony i tkaniny rodem z wysypiska za szpitalem psychiatrycznym oraz makijaże godne ulicy czerwonych latarni. O ile kobiecie jeszcze od biedy ujdzie taki upadek (cóż, wybaczmy kobietom upadłym), o tyle facet ubrany jak papużka, z moldowanymi włosami a la "wszystkie strzyżenia świata na raz", budzi tylko litość. Owszem, w ostatniej dekadzie, Ken bardzo zyskał pod każdym względem, ale dziś znowu widzimy regres w tej materii...
A przecież tak jak Barbie była niegdyś damą, tak on był gentlemanem. Choć wychowani w latach '80 i '90 XX wieku, kojarzą go tylko z jaskrawym, pozbawionym rootowanych włosów chłoptasiem, który nie pasował już do salonów, ale nie był także nowoczesnym mężczyzną - ani takim, którego mijamy na miejskiej ulicy, ani takim, który obsługuje nas w banku. Wiele pięknych, realistycznych odsłon Kena z lat '80 - '90, Mattel wypuścił jednorazowo... Może dlatego Ci z Was, którzy dostawali Barbie w tamtych czasach jako dzieci, a dziś je zbierają jako kolekcjonerzy, pomijają w swoich zbiorach Kena...
Czy słusznie?
Rozpoczynam serial rzekę. Nie obiecuję, że go skończę ;-)
Pierwszy Ken w 1961r. miał na głowie coś, co roboczo nazywamy "meszkiem". Mięciutki puszek w jasnym, lub ciemnym kolorze, imitujący bardzo krótkiego jeżyka. Współcześnie zabieg powtórzono m.in. z Suttonem z My Scene:
Jego smukłe, ale umięśnione ciało przypomina to, co współcześnie "odkryto" dla Kena Basic. (jeśli dotrwałam do końca tego cyklu, obiecuję, że zrobię panom zdjęcia porównawcze).
Kolejne chłopaki dostały już świetnie nam znane włosy moldowane, czyli gumowe z formy, pomalowane farbą.
Poniżej porównanie oryginału z reprintem:
W 1968 r. Ken dostaje tzw.:"The Edwardian Face/Bend Legs Ken". A także nowe ciałka z lekko zginalnymi, gumowymi nogami. To bez odginanych do boku rąk, robiło wątpliwą furorę jeszcze w latach '90, (replikowane uparcie w seriach plażowych). Zabawa taką sztywną, niezgrabną lalką, z łapami jak cepy, nie była zbyt kreatywna. Szczęśliwi za to byli ci, których rodzice wykosztowali się na wersję luksusową!
Arystokratyczny, chłodny amant a la Gregory Peck:
czy Erick Braeden:
to jeden z moich ulubionych moldów Kena:
Good Lookin' Ken 1969, z lewej, Malibu Ken 1976 z prawej:
W 1977r. Ken przechodzi kolejny facelifting. I tak rodzi się" Super Star Ken Mold".
Od góry: Dream Date Ken (1982), The Heart Family, Dad & baby (1985r.), Sun Lovin' Malibu (1979).
Co warto dodać? Sport & Shave Ken (1980r.), jest jedynym na tym moldzie, któremu Mattel dał prawdziwe włosy, a także fantastyczne, ruchome nadgarstki!
W 1983r., Ken dogania współczesność i otrzymuje nową, bardziej aktualną twarz - "Crystal Head". Ale o tym napiszę w swoim czasie ;-)