piątek, 20 maja 2016

Historia Kena - część 1/ The History of the Ken Doll. Part 1.


Zgodnie z obietnicą, prezentuję to, co kiedyś zadeklarowałam, co miesiącami tkwiło w plikach roboczych, na udostępnienie czego nie miałam chęci wiosną, a myślę, że warto tym się podzielić, póki mam kilka wolnych dni. Więc dziś padło na ...Kena.


Historia męskiej lalki fascynuje mnie bardziej niż niezliczone, powtarzalne odsłony Barbie - kokietki dominującej w tym mattelowskim związku. Do lat '90 XX wieku, oboje podążali za światowymi trendami, byli wpisani w modę i kulturę, ba - stanowili jej zminiaturyzowany, ikoniczny wyraz. Druga dekada lat '90, zapoczątkowała stopniowe oddalanie się od rzeczywistości tak Barbie, jak i Kena. Owszem, były serie realistyczne, są i dzisiaj, ale właśnie - to tylko sezonowe cykle, zazwyczaj poboczne. W głównym nurcie dzisiejszy Ken i jego ponoć piękniejsza połowa, bardziej przypominają karykaturę współczesnego świata. O ile on sam (świat, oczywiście) w skali 1/1 nie stał się już własnym pastiszem ;-). Coś o faktycznych trendach w modzie i urodzie XXI wieku, mówią nam serie uznane za kolekcjonerskie - Top Model, Basic, etc. "Pink Boxy", mają do zaoferowania głównie paletę barw skomponowanych przez daltonistę, fasony i tkaniny rodem z wysypiska za szpitalem psychiatrycznym oraz makijaże godne ulicy czerwonych latarni. O ile kobiecie jeszcze od biedy ujdzie taki upadek (cóż, wybaczmy kobietom upadłym), o tyle facet ubrany jak papużka, z moldowanymi włosami a la "wszystkie strzyżenia świata na raz", budzi tylko litość. Owszem, w ostatniej dekadzie, Ken bardzo zyskał pod każdym względem, ale dziś znowu widzimy regres w tej materii...
A przecież tak jak Barbie była niegdyś damą, tak on był gentlemanem. Choć wychowani w latach '80 i '90 XX wieku, kojarzą go tylko z jaskrawym, pozbawionym rootowanych włosów chłoptasiem, który nie pasował już do salonów, ale nie był także nowoczesnym mężczyzną - ani takim, którego mijamy na miejskiej ulicy, ani takim, który obsługuje nas w banku. Wiele pięknych, realistycznych odsłon Kena z lat '80 - '90, Mattel wypuścił jednorazowo... Może dlatego Ci z Was, którzy dostawali Barbie w tamtych czasach jako dzieci, a dziś je zbierają jako kolekcjonerzy, pomijają w swoich zbiorach Kena...
Czy słusznie?
Rozpoczynam serial rzekę. Nie obiecuję, że go skończę ;-)

Pierwszy Ken w 1961r. miał na głowie coś, co roboczo nazywamy "meszkiem". Mięciutki puszek w jasnym, lub ciemnym kolorze, imitujący bardzo krótkiego jeżyka. Współcześnie zabieg powtórzono m.in. z Suttonem z My Scene:


 Jego smukłe, ale umięśnione ciało przypomina to, co współcześnie "odkryto" dla Kena Basic. (jeśli dotrwałam do końca tego cyklu, obiecuję, że zrobię panom zdjęcia porównawcze).



Kolejne chłopaki dostały już świetnie nam znane włosy moldowane, czyli gumowe z formy, pomalowane farbą.
Poniżej porównanie oryginału z reprintem:




W 1968 r. Ken dostaje tzw.:"The Edwardian Face/Bend Legs Ken". A także nowe ciałka z lekko zginalnymi, gumowymi nogami. To bez odginanych do boku rąk, robiło wątpliwą furorę jeszcze w latach '90, (replikowane uparcie w seriach plażowych). Zabawa taką sztywną, niezgrabną lalką, z łapami jak cepy, nie była zbyt kreatywna. Szczęśliwi za to byli ci, których rodzice wykosztowali się na wersję luksusową!




Arystokratyczny, chłodny amant a la Gregory Peck:


czy Erick Braeden:


to jeden z moich ulubionych moldów Kena:


Good Lookin' Ken 1969, z lewej, Malibu Ken 1976 z prawej:




"Mod Hair Mold" z 1972 r. po raz pierwszy otrzymał długie włosy! w 1975 r. pojawia się na tym samym moldzie, równie bogato owłosiony The Now Look Ken. No, mój czeka cierpliwie na reroot, bo jego oryginalna fryzura raczej przypomina starą szczotkę...



W 1977r. Ken przechodzi kolejny facelifting. I tak rodzi się" Super Star Ken Mold".
 Od góry: Dream Date Ken (1982), The Heart Family, Dad & baby (1985r.), Sun Lovin' Malibu (1979).







Co warto dodać? Sport & Shave Ken (1980r.), jest jedynym na tym moldzie, któremu Mattel dał prawdziwe włosy, a także fantastyczne, ruchome nadgarstki!
W 1983r., Ken dogania współczesność i otrzymuje nową, bardziej aktualną twarz - "Crystal Head". Ale o tym napiszę w swoim czasie ;-)

środa, 18 maja 2016

Lily - ekologiczna wróżka/Lily - green fairy.


O wróżkach z cyklu bajek pt.: "Dzwoneczek" (pierwszy film wyprodukowano w 2008r.) pisałam już kilkakrotnie. Lalki to ogromny przemysł, kontynuowany przez kilka firm. Podobnie jak książki oraz gadżety. I tak elfy - ekolożki, niczym starsze o pokolenie przyjaciółki "Sailor Moon" władają różnymi talentami/mocami. Animacja jest kolorowa, a przesłanie produkcji jednoznacznie pozytywne, dlatego rodzice nastawieni nieufnie do modnego, mrocznego nurtu w kinematografii oraz literaturze dziecięcej, mogą spać spokojnie, gdy ich pociechy będą patrzyły w ekran. Tutaj nie ma uwodzicielskich wampirów i wymalowanych jak pisanki szkieletów. Świat to raj, który zawsze daje się ocalić mocą współpracy. Cóż - szkoda, że to tylko bajka, a nie wiadomości telewizyjne...  
Choć wróżki - elfy to już nie moja nisza w kolekcji lalek, nie mogłam jednak nie dokupić swego czasu tej unikalnej piękności o karmelowym kolorycie. Pewnie skusił mnie jej etniczny charakter, a może figlarny uśmiech, wcale nie tak przerysowany?
Ponadto nawet na fali zainteresowania komiksowymi postaciami, to urocze stworzenie nie wpadło mi wcześniej w oczy. Okazało się, że lalka została wyprodukowana tylko raz dla Disney Store i na Ebay, funkcjonuje jako rzadkość. Czemu z wyjątkiem jeszcze jednej figurki Lily, obdarzona w dzwoneczkowej mitologii wdzięcznym, ogrodniczym talentem, nie doczekała się innych wcieleń, nie mam pojęcia. Znalezienie informacji odnośnie roku produkcji zarówno prezentowanej lalki, jak i wspomnianej figurki, też jest nie lada sztuką, ale zapewne to rok debiutu w cyklu książkowo - filmowym. Pochodzi z serii 8 lalek. Poniższe zdjęcia pożyczyłam z internetu.



Dodam, że ogrodowa wróżka ma pięknie wyprofilowane stopy i mocno zgina nogi w kolanach na 2 x, dzięki czemu może naturalnie usiąść w przeciwieństwie do współczesnych Fashionistas, wyprężonych i sztywnych, jakby je wyniesiono z kostnicy .




Moją panienkę nazwałam "Bonnie" na cześć postaci z cyklu książek "Pamiętniki Wampirów", choć książkowa Bonnie McCullough, ma bardzo jasną cerę. Ale charakter lalki skojarzył mi się z dziewczyną - medium. Nadając jej imię, nie miałam jeszcze pojęcia, że w serialu pod tym samym tytułem istnieje inny odpowiednik Bonnie - Bennett o urodzie wypisz - wymaluj jak... Lily. (na fotografii odtwórczyni roli: Katerina Graham).




Wampirzego serialu nie widziałam, ale patrząc po obsadzie, w której główna bohaterka Elena wygląda jak jej antagonistka Caroline, nie żałuję nieznajomości tej produkcji, nawet jeśli miałabym przy oglądaniu szyć i zerkać w ekran tylko jednym okiem.



Pewne ważne dla mnie sprawy ułożyłam sobie wreszcie po własnej myśli, inne czekają na swoje szczęście, wobec pozostałych mogę tylko zachować zdrowy rozsądek i konserwować wewnętrzną siłę ;-). Dziękuję tej Trójce z Was, która odezwała się do mnie na prywatnym gruncie. Buziaczki, Kochane!
Będę tu wracać fazami w wolnych chwilach.  


Zainteresowanych, zapraszam też TUTAJ: simran2pl.blogspot.com



Wysokość: 25 cm.
Tworzywo: guma, plastik.
Sygnatura na głowie i tułowiu: Disney. China.
Cechy szczególne: jedyna lalka przedstawiająca wróżkę Lily.
Data produkcji: 2009?
Kraj produkcji: Chiny.

Height: 25 cm.
Material: rubber, plastic.
Signature for head and body Disney. China.
Special features: the only doll depicting fairy Lily.
Date of manufacture: 2009?
Country of production: China.