Choć ja nie z tych, którzy uważają, że zawsze powinno być super (bo życie to nie reklama), muszę sobie zrobić przerwę. Mam nadzieję, że krótką. Czuję się mizernie, więc odpoczynek - niezbędny. Może uda się zaoszczędzić na konowałach ;-). Do tego chcę dociągnąć do końca kilka rzeczy, ot chociażby kwestię mojej książki, czy naprawę tego piekielnego kompa, któremu nadal daleko do pełnosprawnego funkcjonowania! Zajrzę, by zliczyć głosy i pogratulować zwycięzcom. I ustalić rodzaj nagród. No, właśnie, co się dzieje, że tak słabiutko idzie Wam głosowanie???
Wstrętna październikowa pogoda sprzyja już siedzeniu przy monitorze. Ja też dzisiejszą wyprawę na pchli targ, odbyłam tylko w wyobraźni. Myślę, że nawet samobójca nie zechciał się moczyć na placu targowym...
Na osłodę, że chwilowo nie będę produkowała się ani na moich, ani na Waszych blogach, wracam dziś do wątku pięknych japońskich panien i obiecuję nieco tekstu oraz jeszcze więcej fotografii (co powinno ucieszyć zwłaszcza Inkę ;-)
Zielonooką J - doll o osobliwym imieniu "Josephsplatz", mam od 2011r. Przybyła w opisanych przy innej lalce firmy Jun Planning okolicznościach (zapraszam do wpisu z czerwca br.) Jak wszystkie dziewczyny tego producenta znanego u nas bardziej z Pullipów, ma 9 punktów artykulacji, fantastyczne, szklane oczy
i drobiazgowo dopracowany, odważny strój.
Z całości najmniej podobają mi się buty:
Za to torebka prezentuje się genialnie i jak widać poniżej, nie jest atrapą:
Za ciosem dodam, acz nie udowodnię tym razem fotograficznie, że wszystkie lalki z tej serii, mają bardzo pomysłowe, teleskopowe stojaki, na podstawie z przezroczystego, kolorowego plastiku. Podstawa ma kształt trapezu o zaokrąglonych kantach, z odbitymi liniami imitującymi bruk. Dlaczego taka forma? Otóż imię bohaterki dzisiejszego wpisu, nawiązuje do nazwy ulicy w Niemczech. Podobnie, jak z innymi nazwami ulic, sprzężone są pozostałe lalki. W założeniu projektantów, mają oddawać charakter danego miejsca, symbolizującego ekskluzywną, wyszukaną modę.
Dwa zadania o historii producenta: J - doll, pierwszy raz pojawiły się w 2006 r. Ich ojczyzną jest oczywiście Japonia ;-), lecz w 2009 r. Jun Planning Co, przenosi produkcję do USA (Groove Inc). Powtórzę się, względem poprzedniego wpisu, że choć lalki mają dopracowane, mocne ubranka i dodatki, tworzywo z jakiego są zrobione, jest kruche i nietrwałe. Moja Josephine tak mnie powitała po wyjęciu z pudełka:
No, cóż, wiem, że trzeba obchodzić się z nimi, jak z przysłowiowym jajkiem, zatem owinąwszy je na grubo w folię bąbelkową, zabrałam obie panny + jeszcze jedną, bardziej siermiężną koleżankę na wyprawę do stolicy. Pogoda była mieszana, ale znając najbliższe, pesymistyczne prognozy, zaryzykowałam wzięcie aparatu i lalek. Samej wizyty w Warszawie nie mogłam odwlekać już dłużej, choć nie był to dla mnie łatwy krok. Od czasu nagłego rozstania z moim szefem, nie byłam w stanie zawitać do dawnego miejsca pracy. Lata wspomnień, jeszcze Mama tam pracowała, a ostatnio nawet fajne kontakty i obiecująca nowa relacja, która urwała się "jak nożem uciął". Moja noga by tam pewnie w ogóle nie miała ochoty stanąć, gdyby nie fakt, że w firmie jest skaner - cud techniki i tam chciałam darmowo zeskanować własne prace do książki. A, że trafiłam na fatalny humor szefa, (czego się nie spodziewałam, bo kilka dni wcześniej zapraszał mnie na przedpremierowy pokaz filmu, do którego dodałam swoją cegiełkę) musiałam wyjść z budynku na półtorej godziny. No, i lalki przydały się jak znalazł!
Sesję zaburzył tylko siąpiący deszczyk, ale i tak nie było najgorzej... Dziś u mnie leje od rana, słupek rtęci spadł do +11 stopni, choć w radiu mają ludzi za idiotów i przekonują, że jest o 9 stopni więcej, a to, co cieknie nieprzerwanie nazywają "możliwością burz".
A tu już wyszło radosne słoneczko, gdy przed wieczorem wracałam do domu. Oto owoce łażenia po rozkopanej odkąd pamiętam (3 lata) pętli tramwajowej Żerań. Tam bez krępacji na poboczu zabawiałam się w futurystyczne kadry. A że sama tego dnia wyglądałam jak moje lalki - budziłam tylko łagodne zdziwienie przechodniów ;-)
A tu już w towarzystwie innej Japonki. Zgadniecie, kto to? ;-)
Wysokość: 27 cm.
Tworzywo: plastik.
Cechy szczególne: punk - rockowy styl.
Sygnatura na głowie: Ars Gratia Artis
Data produkcji: 2010/2011.
Kraj produkcji: Chiny.
Height: 27 cm.
Material: plastic.
Special Features: punk - rock style.
Signature (on the head): Ars Gratia Artis
Date of manufacture: 2010/2011.
Country of production: China.