niedziela, 24 sierpnia 2014

Awangardowa i nowoczesna Japonka. Część 2. J - doll Josephplatz/Avant-garde and modern Japanese. Part 2. J - doll Josephplatz



Choć ja nie z tych, którzy uważają, że zawsze powinno być super (bo życie to nie reklama), muszę sobie zrobić przerwę. Mam nadzieję, że krótką. Czuję się mizernie, więc odpoczynek - niezbędny. Może uda się zaoszczędzić na konowałach ;-). Do tego chcę dociągnąć do końca kilka rzeczy, ot chociażby kwestię mojej książki, czy naprawę tego piekielnego kompa, któremu nadal daleko do pełnosprawnego funkcjonowania! Zajrzę, by zliczyć głosy i pogratulować zwycięzcom. I ustalić rodzaj nagród. No, właśnie, co się dzieje, że tak słabiutko idzie Wam głosowanie???
Wstrętna październikowa pogoda sprzyja już siedzeniu przy monitorze. Ja też dzisiejszą wyprawę na pchli targ, odbyłam tylko w wyobraźni. Myślę, że nawet samobójca nie zechciał się moczyć na placu targowym...  
Na osłodę, że chwilowo nie będę produkowała się ani na moich, ani na Waszych blogach, wracam dziś do wątku pięknych japońskich panien i obiecuję nieco tekstu oraz jeszcze więcej fotografii (co powinno ucieszyć zwłaszcza Inkę ;-)



Zielonooką J - doll o osobliwym imieniu "Josephsplatz", mam od 2011r. Przybyła w opisanych przy innej lalce firmy Jun Planning okolicznościach (zapraszam do wpisu z czerwca br.) Jak wszystkie dziewczyny tego producenta znanego u nas bardziej z Pullipów, ma 9 punktów artykulacji, fantastyczne, szklane oczy





i drobiazgowo dopracowany, odważny strój.




Z całości najmniej podobają mi się buty:


Za to torebka prezentuje się genialnie i jak widać poniżej, nie jest atrapą:




 Za ciosem dodam, acz nie udowodnię tym razem fotograficznie, że wszystkie lalki z tej serii, mają bardzo pomysłowe, teleskopowe stojaki, na podstawie z przezroczystego, kolorowego plastiku. Podstawa ma kształt trapezu o zaokrąglonych kantach, z odbitymi liniami imitującymi bruk. Dlaczego taka forma? Otóż imię bohaterki dzisiejszego wpisu, nawiązuje do nazwy ulicy w Niemczech. Podobnie, jak z innymi nazwami ulic, sprzężone są pozostałe lalki. W założeniu projektantów, mają oddawać charakter danego miejsca, symbolizującego ekskluzywną, wyszukaną modę.




Dwa zadania o historii producenta: J - doll, pierwszy raz pojawiły się w 2006 r. Ich ojczyzną jest oczywiście Japonia ;-), lecz w 2009 r. Jun Planning Co, przenosi produkcję do USA (Groove Inc). Powtórzę się, względem poprzedniego wpisu, że choć lalki mają dopracowane, mocne ubranka i dodatki, tworzywo z jakiego są zrobione, jest kruche i nietrwałe. Moja Josephine tak mnie powitała po wyjęciu z pudełka:




No, cóż, wiem, że trzeba obchodzić się z nimi, jak z przysłowiowym jajkiem, zatem owinąwszy je na grubo w folię bąbelkową, zabrałam obie panny + jeszcze jedną, bardziej siermiężną koleżankę na wyprawę do stolicy. Pogoda była mieszana, ale znając najbliższe, pesymistyczne prognozy, zaryzykowałam wzięcie aparatu i lalek. Samej wizyty w Warszawie nie mogłam odwlekać już dłużej, choć nie był to dla mnie łatwy krok. Od czasu nagłego rozstania z moim szefem, nie byłam w stanie zawitać do dawnego miejsca pracy. Lata wspomnień, jeszcze Mama tam pracowała, a ostatnio nawet fajne kontakty i obiecująca nowa relacja, która urwała się "jak nożem uciął". Moja noga by tam pewnie w ogóle nie miała ochoty stanąć, gdyby nie fakt, że w firmie jest skaner - cud techniki i tam chciałam darmowo zeskanować własne prace do książki. A, że trafiłam na fatalny humor szefa, (czego się nie spodziewałam, bo kilka dni wcześniej zapraszał mnie na przedpremierowy pokaz filmu, do którego dodałam swoją cegiełkę) musiałam wyjść z budynku na półtorej godziny. No, i lalki przydały się jak znalazł!
Sesję zaburzył tylko siąpiący deszczyk, ale i tak nie było najgorzej... Dziś u mnie leje od rana, słupek rtęci spadł do +11 stopni, choć w radiu mają ludzi za idiotów i przekonują, że jest o 9 stopni więcej, a to, co cieknie nieprzerwanie nazywają "możliwością burz".














A tu już wyszło radosne słoneczko, gdy przed wieczorem wracałam do domu. Oto owoce łażenia po rozkopanej odkąd pamiętam (3 lata) pętli tramwajowej Żerań. Tam bez krępacji na poboczu zabawiałam się w futurystyczne kadry. A że sama tego dnia wyglądałam jak moje lalki -  budziłam tylko łagodne zdziwienie przechodniów ;-)






A tu już w towarzystwie innej Japonki. Zgadniecie, kto to? ;-)



Wysokość: 27 cm.
Tworzywo: plastik.
Cechy szczególne: punk - rockowy styl.
Sygnatura na głowie: Ars Gratia Artis
Data produkcji: 2010/2011.
Kraj produkcji: Chiny.

Height: 27 cm.
Material: plastic.
Special Features: punk - rock style.
Signature (on the head): Ars Gratia Artis
Date of manufacture: 2010/2011.
Country of production: China.

sobota, 23 sierpnia 2014

Miniaturowe lalki z McDonalda. Część 1. Solo in the Spotlight./Miniature dolls from McDonald's. Part 1: Solo in the Spotlight.



Dziś naprawdę z wysiłkiem, ale treściwie. Przez ostatnie dni, myślałam, że i ja znajdę się za jakimś "tęczowym mostem". W sumie fajna sprawa, jeśli ktoś mnie przekona, że takie bajery istnieją ;-) Zawsze lato, obok wszyscy, którzy znikli mi na zawsze z oczu, łącznie z ukochaną zwierzyną, oraz dużo lalek :-)
Cóż, chyba niestety, kardiolog się kłania. Tylko skąd wziąć kasę na podobny luksus? Wolny zawód, to nie polityk... Ale pomarzyć - dobra rzecz.
OK, konkrety: Opowieść o historycznej opowieści.


To, co właśnie pokazuję, to nie sławetna replika z 1994 r. jednej z najbardziej rozpoznawalnych lalek Barbie z samego początku lat 60 XX w. - Solo in the Spotlight - ale urocza miniaturka w stylu vintage, wypuszczona przez McDonalda z zestawem hamburgerów w roku 1999. Nie pokręciliście się w tej ilości dam w czerni? ;-)

Z lewej strony: Kelly Solo in the Spotlight z zestawu "Kelly Nostalgic Favorites Giftset", wydanego w 2003r.




Jeszcze do niedawna nie miałam pojęcia o istnieniu owej nader drobiazgowo wykonanej laleczki. Niespełna 11 - centymetrowe maluchy, jakie narodziły się z romansu Mattela z McDonaldem, po raz pierwszy pojawiły się w Polsce w 1996r.


Za każdym razem zestaw liczył 4 sztuki. Zafoliowane lalki ze zdjęciem serii wykonanym na matowym papierze, wrzucano losowo, (jeśli klient grzecznie nie poprosił, by było inaczej), do kolorowego pudełka z zestawem Happy Meal. Wtedy jeszcze nikomu się nie śniło, że za lat naście, będzie można kupić zabawkę oddzielnie. O ile pamiętam w zestawie były frytki, napój i hamburger. Ponieważ już jako nastolatka rozstałam się na resztę życia z mięsem lądowym, wszystko pożerałam na miejscu, a klopsa pakowałam w serwetkę. Po przyjściu do domu, dzieliłam go na równe części, (w zależności od ilości posiadanych kotów) i dawałam wysmażoną padlinę czworonogom :-) Nie wiem, co było w tych hamburgerach, ale aż mi się łezka w oku zakręciła, gdy ujrzałam oczyma duszy, moje bijące się stadko...
Z pierwszej serii, tylko jedną lalkę uznałam za funkcjonalną i zdecydowałam się wydać na nią i kocio-ludzki zestaw żarcia, jakąś część kieszonkowego. Druga edycja, z 1997r., nawiązywała już do lalek świata i miała 4 znacznie lepsze figurki, ale znów poprzestałam na jednej, ze względu na żałosne finanse (wolałam zresztą odkładać na prawdziwe Barbie).


Poniżej fragment pudełka Barbie Kenijki z 1993r i 3 spośród 6. lalek tamtej edycji.:


Łatwo je rozpoznać w miniaturach...

Jeszcze fajniejsza była seria z 1998 (znowu kupiłam tylko 1 sztukę)


 i z 2000 roku (wreszcie szarpnęłam się na dwie!!).



Powód takiej wstrzemięźliwości był jeszcze inny. Dręczyła mnie koszmarna nieśmiałość, radykalnie zwężająca granice moich możliwości funkcjonowania w społeczeństwie. Zabawne, że ktoś, kto zaledwie parę lat później, pracował aktywnie przez kilka kolejnych, wśród obcych ludzi, stawał kiedyś przed ladą w McDonaldzie i dukał spocony jak mysz w połogu, że dziecko go prosi o dany rodzaj lalki i chce, aby ta lalka miała oczy równo nadrukowane ;-). Nie każdy sprzedawca zresztą, rozumiał podobne życzenia klienta, nie każdy, jak przystało na naszą rodzimą kulturę, miał dobrą wolę, by spełnić prośbę. To był koszmar, do którego zbierałam się przez wiele dni, a w tym czasie, często wykupywano mi z pobliskiego McDonalda upragniony rodzaj laleczki. Zatem trzeba było wsiąść w jakiś autobus i pojechać dalej. Nie zawsze mogłam wymknąć się z domu niepostrzeżenie, (McDonalda u mnie nie popierano) nie zawsze obowiązki szkolne pozwalały na takie marnotrawstwo czasu. Zatem skala trudności, podnosiła się jak poziom w Wiśle w maju...

Obiecuję, że do wątku z fotograficzną dokumentacją jeszcze powrócę, bowiem wyszperałam i laleczki i jak widać - skrupulatnie przechowywane reklamówki z McDonalda :-).



Za to dziś, "look" na leśną sesję małej Soli sprzed blisko roku. Samą laleczkę, kupiłam w zestawie wielu drobnych lalek za 9.99 na Allegro. Zasadniczo wszystkie pozostałe odsprzedałam, a z wybranki, cieszę się nawet w tej chwili. Ma ruchomą główkę i ręce, zaś sukienka jest w całości z tkaniny (co się często nie zdarza), choć tak mocno nadziana na figurkę, że raczej nie ma sensu jej zdejmować. Rękawiczki namalowane. Nie mam pojęcia i zastanawiam się uporczywie, czy dołączyli jej ową sławetną, blado-różową chusteczkę i mikrofon....


Ja do mrocznego wizerunku, dołączyłam jej za to szal z porostów :-)



5 lat dzieliło, wydanie miniaturowej Solo in the Spotlight, od wypuszczenia na rynek reprintu tej Barbie. Zazwyczaj McDonald podążał jak cień za nowinkami, z mniejszym poślizgiem czasowym i naśladował niczym xero, serie Mattela, ale naciąganiem faktów, byłoby szukanie tu jakichś niepodważalnych prawidłowości.






Ale cóż , w Polsce, jak zawsze - pozostajemy kilka kroków za głównym nurtem, cokolwiek nam nakazują myśleć sowicie opłacani trensdesterzy  ;-) W końcu większości McDonaldowych serii nie było w naszych jaskiniach obżarstwa... Pamiętam jeszcze nieco większe mini Barbie, w tym kopie My Scene. Ale wtedy w mniejszym stopniu zajmowałam się lalkami, a jeśli już, to szarpałam się na jakąś pozycję kolekcjonerską. Wystarczy jednak zajrzeć na Ebay i wpisać "Happy Meal Barbie", a wtedy pojawi się cała galeria uroczych miniaturek, o jakich polskim dzieciom i zbieraczom się nie śniło. Nasza norma.

Wysokość: ok. 11 cm.
Tworzywo: plastik.
Sygnatura: brak w widocznym miejscu.
Cechy szczególne: miniaturowa kopia lalki Barbie z lat'60.
Kraj produkcji: prawdopodobnie Chiny
Data produkcji: 1999.

Height: Almost 11 cm.
Material: plastic.
Signature: No prominently.
Special features: a miniature copy of lat'60 Barbie dolls.
Country of production: probably China
Date of manufacture: 1999.