To złożona opowieść. O zagadce, moim stosunku do piłki
nożnej i lalce, która trafiła w ręce prawdziwego sadysty. Tak, tak… ☹
Nie chodzi mi o małe dziecko, które jeszcze nie umie bawić się lalkami, ani o
dziecko z jakąś dysfunkcją, które nie wie, jak w zabawie używa się lalki…
Pamiętam siebie z podstawówki i liceum. Jako 9-10 latka, po
lekcjach z pasją grałam na szkolnym boisku w piłkę z chłopcami. Oczywiście
wtedy, kiedy nie pisałam w domowym zaciszu moich „powieści” i nie przemykałam
po dachach i piwnicach, karmiąc dzikie koty. Nie każda dziewczynka widziała mnie
jako swoją wymarzoną towarzyszkę zabaw. Tym bardziej, że miałam masę polskich
zabawek zdobytych przez Babcię po znajomości, ale tych zagranicznych – jak na
lekarstwo. A Fleur i Lego, stanowiły wtedy przepustkę na szkolne salony. O
Barbie – nie wspomnę. Chłopcy byli bardziej hałaśliwi, ale nie tak snobistyczni,
jak dziewczyny. Z czasem w TV nie odpuściłam żadnego meczu. Uwielbiałam drużynę
argentyńską, ale na dobrą sprawę, zachwycał mnie głównie D. Maradona. Za to
Włochów za ich styl, temperament, zaskakujące zwroty akcji – kochałam miłością
bezwzględną. Całościowo. Ale… przyznaję… Roberto Baggio, był moim absolutnym
idolem!
Dorastałam jako miłośniczka sportu: lekkoatletyki, jazdy figurowej na
lodzie, skoków narciarskich. Od kolejnych dyscyplin, odciągały mnie skandale
dopingowe. Piłka nożna zmierziła mnie dodatkowo tzw. „kupowaniem” zawodników.
Odkryłam, że sport, nie ma już nic wspólnego z patriotyzmem. Liczy się
wyłącznie kasa. Koniec uroczej różnorodności! Nie podziwiamy już stylów
kulturowych, nazwisk właściwych dla danego państwa, typów etnicznych. W zamian
mamy stawki. Ten i ten, kopie tu i tu, za kwotę, która mogłaby wyżywić spore
miasteczko. A po zakończeniu kontraktu, idzie kopać tam, gdzie mu zapłacą
jeszcze więcej. Dobry chirurg tyle nie zarabia mimo, że ratuje ludzkie życie!
Dziękuję. Nie będę temu kibicować… I tak, wyrosłam z piłki
nożnej.
To, co wypatrzyłam ok. 3 lat temu na Allegro, za zaledwie 10
zł, wołało o pomstę do nieba. A jednocześnie budziło litość. Strój był
ciemnobrązowy z brudu. Wyglądało to, jak zaschnięta krew. Wzbudziło we mnie
takie obrzydzenie, że dwoma palcami zdjęłam firmowe szmaty z lalki i wrzuciłam
do miski z wodą i trzema garściami proszku. Cóż, szczęśliwie nie krew, to była, a kawa 😉 Brud puścił szybciej niż myślałam. Wtedy
odkryłam logo ABN-AMRO i po nim mogłam zidentyfikować postać. (niestety, ciuch
krótko po wysuszeniu, gdzieś mi się zapodział)
Utytłany strój – to nic. Ani wytarta część czupryny.
Moje farby akrylowe, szybko naprawiły ten ubytek.
Lalka ma górną część prawej strony twarzy, zniszczoną na skutek wysokiej temperatury. Nie wiem, czy ktoś go trzymał nad ogniskiem, czy zgasił niedopałek. Z pewnością, nie są to ślady normalnego użytkowania. Mimo szczerych chęci, wobec tego rodzaju uszkodzenia, nie mogłam zrobić zbyt wiele.
Jeśli macie doświadczenia z takim rodzajem renowacji lalek, proszę – podzielcie się ze mną. Podmalowałam oczy, brwi, gdzieniegdzie wygładziłam nierówności lakierem. Ale to jak puder na rany oparzeniowe…
Tijjani (Tijani) Babangida, urodził się 25 września 1973r. w
Nigerii. Z informacji znalezionych w sieci dowiaduję się, że jest niemal mojego
wzrostu: 169 cm. Swoją działalność sportową rozpoczął w 1990 r. Baba znany był
ze swojej szybkości - większość kariery spędził w kultowym Ajaxie,
z którym zdobył mistrzostwo Holandii oraz krajowy puchar. Grał w
pięciu państwach na trzech różnych kontynentach. Rozegrał 37 meczów w narodowej reprezentacji, w
tym cztery na Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej 1998 we Francji. Wziął udział w dwóch turniejach o Puchar Narodów Afryki i zdobył złoto olimpijskie w 1996. Po dwóch latach rozbratu z reprezentacją, został powołany do przygotowania
nigeryjskiej drużyny w Portugalii w do Pucharu Narodów Afryki 2004.
Lalka jest wykonana bardzo starannie. Ma standardowe, gumowe
nogi, zginające się na porządne dwa kliknięcia. Lekko ugięte rączki, unosi na
wysokość łopatki. Dodatkowym atutem jest skrętna talia. Współczesne
Fashionistas Mattela, mogą mu tego tylko pozazdrościć.
Dodatkowym atutem jest bardzo starannie odwzorowana twarz.
Facet ze zmarszczkami na czole i małą, naturalną blizną przez jego środek, nie
gra przystojniaka, ale jest wzruszająco realistyczny.
Zdjęcie, zaczerpnęłam z tej strony:
Kiedy półtora roku temu, zidentyfikowałam mój pokiereszowany
nabytek, natknęłam się na tę lalkę w internecie. Niestety, zaufałam pamięci i
nie spisałam namiarów firmy. Dziś – jak kamień w wodę. Nie ma śladów ani po
postaci, ani po produkcji. Na karku ma wyraźne logo: Made in China. Na krzyżu,
już bardzo delikatne: M & C CHINA. I
to jedyne jego parametry. Wtedy zidentyfikowałam lalkę chyba po ABN-AMRO. Wiem,
że mieli jakiś konflikt. Może to stało się przyczyną wyczyszczenia sieci? Żadna
konfiguracja haseł, nic nie daje. Co ciekawe, lalka, jakby w ogóle rozpłynęła
się w czarnej dziurze. Nie znalazłam jej na Ebay, Etsy, blogach fanów sportu i
tematycznych gadżetów. Pomożecie mi w tym dochodzeniu? 😉
Sesję wykonałam w Choszczówce, pod koniec września,
pamiętnego 2018 r. kiedy lato niemal nieprzerwanie trwało ponad 6 ms-cy. Płot,
który na pewno ma ze 100 lat, stał się wspaniałym tłem.
Niestety, piękna, klimatyczna
willa, która jeszcze w kwietniu wyglądała bardzo przyzwoicie,
została podpalona
(częsta praktyka) i we wrześniu, niczym mój Tijani, wołała już tylko o pomstę do
Wyższych Sfer na ludzką niegodziwość.
(w praktyce, willa stoi po dziś dzień)
Tak klimatycznej, ziemnej piwniczki dawno nie widziałam.
(kwiecień)
(wrzesień)
Miejsce na długo zatrzymane w czasie, choć nieuchronnie osuwające się w niebyt…
A jeśli jesteście ciekawi, jak Warszawiacy bawili się z Kołami Gospodyń Wiejskich w Dniu Kobiet, zapraszam TUTAJ:
https://simran2pl.blogspot.com/2020/03/dzien-kobiet-na-ludowo-w-warszawie.html