Zaczynam już szczerze wątpić w to, że kiedykolwiek ogarnę swoje życie na tyle, aby móc mówić:"mam tylko małe zaległości" ;-). Składa się na to wiele przyczyn - ostatnio bez reszty pochłonęła mnie zmiana pracy i nowe obowiązki, wypadek mojego pechowego Czarnobyla - aktualnie trójnoga - oraz sprawy i sprawki natury prywatnej...
Dlatego z tradycyjnym już u mnie opóźnieniem, pokazuję Wam ciekawego klonika, bez wątpienia inspirowanego filigranowymi J-dolls Jun Planning.
Lalka ma dużo większą główkę i standardowe ciało skopiowane z artykułowanych Barbie (choć dolne kończyny są niestety sztywne jak kołki), ale z daleka umiejętnie naśladuje japońskie produkcje. Nie ma żadnych sygnatur, a włosy wszyto jej tak skąpo, że broni się tylko w tzw. kitce. Jak dożyję emerytury (może wtedy będę miała więcej czasu?...) zrobię jej przyzwoity reroot.
Dotarła do mnie w tanim secie wypatrzonym na Allegro i po podzieleniu kwoty, przez ilość lal, kosztowała chyba nawet mniej niż 10 zł ;-) Ubranko pochodzi z zestawu kupionego za śmieszne pieniądze u Chińczyka, choć przesyłka płynęła 3 miesiące, he, he... Tkaniny ładne, naklejki też, ale szwy to chyba dzieło pijanej maszyny do szycia. Najchętniej, poprawiłabym większość ręcznie - efekt byłby o niebo lepszy, nawet jakbym szyła mą uszkodzoną ręką!
Lalkę zabrałam ze sobą na Matsuri - doroczny Piknik z Kulturą Japońską, który odbył się 15 czerwca br. w Warszawie.
Relację, zamieściłam TUTAJ: https://simran2pl.blogspot.com/2019/07/matsuri-piknik-z-kultura-japonska-2019.html
Wydarzenie oszołomiło rozmachem, choć miejscówka kolejny raz okazała się kłopotliwa. Przeszło 35 st. Celsjusa w cieniu, pozwoliło nie tylko mnie i Przyjaciołom cieszyć się wyłącznie pokazami na otwartej przestrzeni. Żal, że tyle fajnych prezentacji, organizatorzy wcisnęli do dusznych sal i salek... W tym układzie wymuszonym pogodą i miejscem lalka, która wciąż nie ma imienia, wędrowała ze mną w płóciennej torbie, wystawiając wdzięcznie łebek tak, że niektórzy z niepokojem zaczepiali mnie i pytali, czy aby nie wypadnie.
Pewnie nie powinnam aż tak narzekać, ponieważ Matsuri w SDK, była jedyną azjatycką imprezą, na którą załapałam się w tym roku. Doroczne Hanami nie odbyło się w ogóle, a Piknik z Kulturą Koreańską zorganizowano wcześniej i opatrzono słabą reklamą - tak więc przeoczyłam to wydarzenie...
Tutaj, pozuje na tle palankinu. Żartowałyśmy z Shi że lalki w skali Pamelek, pasowały by jeszcze lepiej...
Widzowie i uczestnicy ceremonii, przeżyli chwile grozy, gdy podczas pochodu, palankin zaplątał się w konarach drzew. Na szczęście wszystko skończyło się pozytywnie - nie było ofiar ani zniszczeń.
A tu jeszcze jedna fotka pstryknięta roboczo... Juku :-D