W dobie dominacji płytkich mediów społecznościowych, nawet w kręgu tak wysublimowanym, jak Kolekcjonerzy Lalek, prowadzenie bloga przestaje mieć sens...
Wiem, że nie ja jedna mam ostatnio takie refleksje i myślę o opuszczeniu blogosfery.
Dziś już nie chodzi o budowanie społeczności, czy gorące, hobbystyczne dyskusje. Era lalkowej edukacji, też już chyba minęła. Na moim blogu, "wychowała się" niemała grupa Kolekcjonerów, znakomicie bawiliśmy się razem i wzbogacaliśmy :-). Jeśli ktoś jeszcze czegoś nie wie o lalkach, zawsze może sięgnąć do stron archiwalnych. Bo sporo wartościowych blogów, zawisło w próżni. Choć nieaktualizowane, wciąż zachowują swoje treści. Za to coraz mniej powstaje nowych blogów, mimo, że Kolekcjonerów rokrocznie przybywa. To też pokazuje ogólną tendencję...
Wystarczy wrzucić fotkę i ją "polajkować". W kulturze "fast food", autorskie, wypracowane blogi, stały się retro... OK. Nie oceniam, ale w to nie wchodzę. Szkoda mi życia. Jest zbyt krótkie na powierzchowność.
Zanim podejmę decyzję, czy odejdę tylko na rok, czy w ogóle zajmę się wyłącznie tym, co robię dla siebie, bez potrzeby dzielenia się i interakcji - wrzucę moje zaległe wpisy.
Dziś konsekwentnie trzymam się opowieści o Teresie, która wśród kolekcjonerów ma wielu sympatyków i dość rozbudowaną historię. Twarz zaprojektowano w 1990 r. Pierwotnie imieniem Teresa, posługiwała się latynoska koleżanka Barbie, produkowana na moldzie Steffie.
"Sun Jewel Teresa" - 1992 i "Glitter Beach Teresa" - 1993. Tu w ubranku od Kiry/Mariny z tej samej serii; w org. miała żółto-pstrokaty kostium, taki jak jej opaska.
Na szczególną uwagę, zasługuje seria: "Sun Jewel", ponieważ wszystkie lalki mają nie tylko makijaż, ale i oczy wymalowane metaliczna farbą, co przy dobrym oświetleniu, daje lekki efekt trójwymiarowy. Nie przypominam sobie drugiej takiej serii. A Wy kojarzycie?
Nieco kwadratowa szczęka, prosty nos, duże oczy i południowy koloryt - to cechy, które złożyły się na niepowtarzalny charakter Teresy, choć z czasem, to co najbardziej "teresowe", zostało wyparte przez Mattela. I tak z biegiem lat '90 Teresy stawały się coraz mniej wyraziste, a w połowie nowej dekady, prawie w ogóle nie przypominały swojego pierwowzoru.
"Picture Pocket" z bardzo udanego dla Mattela końca wieku 1999/2000, ma jasną cerę, brązowe włosy i malutkie szafirowe oczy w charakterystycznym kształcie:
Ale z dawną Teresą, łączy ją tylko mold.
"Teresa & Mika" z 2006 r. - ma jasną, północną karnację, mysio-brązowe włosy i małe, zielone oczy:
Zmniejszanie oczu lalkom, to powszechna wtedy cecha, wykorzystywana względem starych moldów. Co ciekawe, te nowe nie dość, że miały większe oczy, to jeszcze szybko powiększono im główki - m.in. następczyni Teresy na moldzie Summer. Czy takie było oczekiwanie nowego pokolenia konsumentów?
Poniżej: "Glam'n Groom Teresa" - 1999 i "Hawaii Teresa", z tego samego roku.
Od kilku dni, nie mogę znaleźć pierścienia macro, więc nie zobaczycie ich drobiazgowo namalowanych oczu w zbliżeniu.
Kolejna sesja była oczywiście skutkiem ubocznym zbierania jadalnych grzybów i podziwiania tych niejadalnych :-)
Nie wiem, co jest takiego w grzybach, że fascynują mnie od dziecka...
Nic na to nie poradzę: uważam te twory Natury, za piękne :-)
I żeby było zabawnie - z różnych źródeł dowiedziałam się, że grzyby, kilka dni temu (UWAGA: mamy STYCZEŃ!!!) pojawiły się w mazowieckich lasach. Niestety, miałam masę pracy i nie dałam rady wypuścić się na spacer, tym bardziej, że od kilku dni, codziennie od 8 rano, ryczą mi piły za oknem. To bardzo zniechęcało i budziło lęk. Ile "moich" miejsc znowu zniszczono?
:-(((
....
Za to u mnie od tygodnia, na trawnikach pięknie bielą się dorodne stokrotki ;-)
A tak tydzień temu, bawiła się stolica podczas WOŚP.
Prawie nie było Światełka do Nieba (bo hałas - choć koncert było słychać i na pl. Krasińskich i na Dw. Gdańskim, wiele, wiele kilometrów od sceny) a reklamowany pokaz laserowy, okazał się fikcją.
Dopisali za to muzycy, zaś pozytywna atmosfera, solidarność pomiędzy Polakami, jak co roku - zasłużyła na szacunek.
Niestety, po wielu, wielu latach, koncerty zostały przeniesinone z ogromnego Pl. Defilad (pod Pałacem Kultury i Nauki - info. dla tych, którzy w stolicy nie byli) na dużo mniejszy Pl. Bankowy. Spowodowało to, m.in. gigantyczny zator na stacjach metra...
Ledwo wróciłam do domu!
I jeszcze trochę mojego rękodzieła. Bo choć dawno już niczego nie pokazywałam, nie znaczy, że nic nie robię. Wprost przeciwnie: