środa, 31 lipca 2013

Harry Potter i żaba/Harry Potter and frog



Gdy okrzyczana seria książek o Harrym Potterze, zaczęła podbijać polski rynek, a wraz z nią pierwsze filmy przyciągały amatorów efektów specjalnych do sal kinowych, byłam już za duża na bajki. Z początkiem studiów okopałam się wyłącznie w dużo poważniejszej literaturze. I starałam się trzymać rzetelnie tego poziomu. Zresztą reagowałam alergicznie na każdy mocno reklamowany produkt. Dodatkowo z różnych względów, unikałam wtedy mrocznej rozrywki. Kościół Katolicki, z którym uwikłałam się w utopijny związek, też nie kochał Harry'ego. Tak więc młody czarodziej miał u mnie na "dzień dobry" straszne tyły.   


Antypatii do pop kultury nie przełożyłam na szczęście na świat lalek. Gdy do sklepów wraz z "pottero - manią" zawitały różne gadżety, moje serce podbił drobny, czarnowłosy chłopiec o twarzy nastoletniego aktora. Takiej okazji nie mogłam przepuścić! 


 A tu już Daniel Radcliffe:


Moja desperacja była tak wielka, że zdecydowałam się zrobić coś, czego zawsze w życiu unikałam: pożyczyłam pieniądze. A ponieważ nie miała ich moja lalkowa przyjaciółka (jak sądzę sama wtedy kupiła Harry'ego Pottera), zaciągnęłam dług u jej mamy :-) 
Chłopak był wart takiego grzechu, podobnie jak wiele innych mattelowskich lalek z tamtego okresu (r.2001).
Nie ja jedna doceniłam jego piękno, co gorsza, miałam znikome szanse na przechwycenie pozostałych postaci: Hermiony i Rona. 


Znikały ze sklepów jak gorące bułeczki - w końcu fanów wyobraźni J. K. Rowling, nie brakowało. Całe szczęście, że Hermiona pojawiła się w tym samym roku w drugiej edycji. Miała inny strój i twarz z uśmiechem, ale nadal zachowywała podobieństwo do aktorki. (nie jest nią dziewczynka w rogu fotografii)


Pudełka z pierwszej edycji, dużo lepiej wpisują się w atmosferę filmu: 



Dołączono też "kamień filozoficzny", podstawowy przedmiot wokół, którego krąży fabuła tak filmu, jak i pierwszej części książki:



Dopiero gdy swą filmową adaptację miał 4 tom, zainteresowałam się tą historią, która porwała nawet mych statecznych, akademickich kolegów. Decydujący głos miała zachęta mojej Nauczycielki, zresztą bardzo blisko związanej z K.K. O, dziwo, do TVP, przebiły się też pierwsze, efektownie zrobione filmy. Zabrakło mi argumentów na "nie". Z dystansem sięgnęłam po pożyczony mi stosik książek i... wsiąkłam.


Sama  lalka, choć ma bardzo dobrze zrobioną twarz i świetnie odszyte ubranko, nie zachwyca proporcjami. Doceniam za to jej artykulację. Rozebrana do rosołu, lekko śmieszy w porównaniu z klasycznym, mattelowskim Toddem, który jest tego samego wzrostu. Na tułowiu Harry'ego widnieje data: 1995.




Śmieszy jednakowoż to dziwaczne body, jakie nosi na sobie chłopiec. Osobliwość.


A tu już historia sprzed kilku dni o tym, jak pod wieczór, spotkałam na leśnej drodze... miniaturową ropuszkę.


Bez wątpienia miała szczęście, bo na tym szlaku niejedna jej koleżanka, została wprasowana w piach. Szczęście miałam również ja, że dźwigałam przy sobie adekwatne naczynko.


I tak, pożyczyłam sobie płaza, na bardzo pospieszną sesję, na stole w pracowni:






Harry, najwyraźniej bardzo ją polubił. Ona sama jednak, czmychała przy pierwszej lepszej okazji w suszone kwiatki i patyki, z których skomponowałam naprędce tło. Widać nie chciała, by czarodziej zamienił ją w księżniczkę!


Odniosłam ją do lasu, z dala od drogi. Będzie miała co wnukom opowiadać. A Harry z braku żaby, musi zadowolić się towarzystwem Hermiony, o której w następnym odcinku.


Wysokość: 19 cm.
Tworzywo: plastik
Sygnatura: Mattel INC.
Cechy szczególne: lalka o twarzy aktora
Kraj produkcji: Chiny
Data produkcji: 2001.

Height: 19 cm.
Material: Plastic
Signature: Mattel INC.
Special Features: doll-faced actor
Country of production: China
Date of manufacture: 2001.

niedziela, 28 lipca 2013

Beyond Pink - Dziewczyny o anielskich włosach/Beyond Pink - Girls with angel hair



Seria Beyond Pink (1998r.), pojawiła się w polskich sklepach pod koniec mojego liceum. W czasie nerwowym, gorączkowym i co tu wiele mówić: bardzo ciężkim dla mojego portfela. Wpływy miałam wtedy wyjątkowo mizerne, a na każdą lalkę odkładałam długo i z wielkim poświęceniem. Co gorsza - w tajemnicy. Ten dodatkowy element znacznie komplikował poszerzanie zbioru, ograniczając mi pole manewru.



Dziewczyny ze srebrnymi pasemkami we włosach, zachwyciły mnie od pierwszego wejrzenia na sklepową półkę. I co rzadko mi się wtedy zdarzało, wymiękłam na widok całej serii. Ale bez śladu wątpliwości, oczywistym stał się wybór ciemnoskórej Christie. Choć w tej wersji afroamerykańska koleżanka Barbie ma wyjątkowo jasną karnację, otrzymuje w rekompensacie nowy mold zwany Asha. Ta forma twarzy będzie towarzyszyła Christie przeszło dekadę.


Christie z tym moldem zobaczyłam po raz pierwszy. Po raz pierwszy też, od bardzo dawna ujrzałam znowu srebrne pasemka w lalkowych włosach. Nitki przypominające choinkowy "włos anielski", dobrze znałam z wczesnych lat '90. Kojarzyły mi się zatem, zarówno z najpiękniejszymi świętami, jak i luksusowymi Barbie z dzieciństwa. Te nowe włosy mają wprawdzie już inne tworzywo, są sztywniejsze i mniej delikatne, ale nadal efektowne. A do tego, co również wpisuje się w rewolucyjny charakter tej lalki: świecą w ciemności!




Christie ma jeszcze namalowaną na czole subtelną grzywkę. Tego także nie widziałam nigdy wcześniej.


Innowacyjne, bez obrotowej talii, okazało się również jej ciałko (tu w stroju Ewy pozuje Teresa :-)



I tak, kosztem drakońskich wyrzeczeń: odkładania resztek kieszonkowego, pierwszych skromnych wpływów ze sprzedaży rękodzieła, oraz części pieniędzy przeznaczonych na drugie śniadania (!), nabyłam wreszcie moją Christie, której nadałam imię Calipso.
Do lalki dołączono tandetną, plastikową gitarę i autentyczną kasetę audio, lub płytę CD (nie kojarzę już, który gadżet, do której) z utworami quazi muzycznymi. Z tego co pamiętam, to nawet disco polo brzmiało subtelniej....
Dopiero jakieś dwa lata później, gdy funduszy wciąż nie miałam wiele, a jednak więcej, udało mi się przechwycić z atrakcyjnej przeceny w supermarkecie Geant, ( zresztą na mojej dawnej szkolnej trasie) eteryczną Barbie Beyond Pink.


Nie pierwszy i nie ostatni raz, pomogła mi zaangażowana lalkowo przyjaciółka z dzieciństwa. Zadzwoniła wieczorem i używając naszego konspiracyjnego języka, poinformowała o promocji.

 
Istotnie, cena stanowiła jakiś mizerny procent poprzedniej. Była też Teresa, ale zakup obu, zrujnowałby mój akademicki budżet. I tak, co mi się wtedy nie zdarzało, wybrałam blondynkę, oczarowana jej elfią urodą. Była to moja pierwsza Barbie z moldem Mackie, czyli z zamkniętymi ustami w ledwo widocznym, nostalgicznym uśmiechu. Basię przechrzciłam na Luet.


Teresa, o dziwo, okazała się najtrudniejsza do zdobycia, a może to ja tropiłam tę lalkę już z mniejszą zajadłością? Dwa razy przepuściłam ją na Allegro - fakt, że ceny "promocyjną" nie dało się nazwać. I dopiero na początku ubiegłego roku, kupiłam rzeczywiście tanio, bez oryginalnego scenicznego ubranka, które i tak nie było w moim guście. Nie przewidziałam, że sprzedająca, będzie się migać przeszło miesiąc z wysyłką. Kiedy porzuciłam wszelką nadzieję, że ujrzę mój zakup, po bezowocnych reklamacjach w serwisie Allegro, przypominających rozmowę ze ścianą, niespodziewanie do drzwi zadzwonił listonosz.


 

W ten sposób, po kilkunastu latach, mogę podziwiać wreszcie całą serię dziewczyn o anielskich włosach w moim domu!


Wysokość: 29 cm.
Tworzywo: plastik.
Sygnatura: Mattel INC.
Cechy szczególne: włosy świecące w ciemności.
Kraj produkcji:
Data produkcji: 1998.

Height: 29 cm.
Material: plastic.
Call: Mattel INC.
Special features: hair glowing in the dark.
Country of production:
Date of manufacture: 1998.





wtorek, 23 lipca 2013

Porcelanowa Zuluska. Udany zakup w ciemno/Porcelain Zulu. Successful purchase in the dark.


Półtora tygodnia temu, w smętną niedzielę bez polotu, zadzwoniła do mnie koleżanka. Komórka z wyciszonym sygnałem zaświeciła niepozornie - całe szczęście, że przechodząc, przypadkowo rzuciłam na nią okiem. Wiadomość? Elektryzująca! W Warszawskim ciucholandzie trwa wyprzedaż. Na wagę można zdybać w okazyjnej cenie porcelanowe lalki z serii, jak tytuł mojego bloga. Wszystko super. Tylko które wybrać, jak się nie widzi towaru? Koleżanka odczytała dane z dołączonych do laleczek gazetek, opisała dość dokładnie, a ja przerwałam rozmowę, w celu ekspresowego wgooglowania danych. A teraz wyobraźmy sobie podobną akcję 20 lat temu. Ani komórki, ani Internetu. Ba, wtedy mało kto miał komputer! No, jaskinia. I to ciemna. 
Po chwili już wiedziałam, co chcę, a co mogę sobie darować. Zresztą musiałam wyrobić się uczciwie w kwocie za lalkę sprzedaną w tygodniu. Hmmm. Jedna poszła, trzy przyszły. To się nazywa redukcja pogłowia :-) 
Świadomie wybrałam mieszkanki Gwatemali i Palestyny. Ale Zuluski nie znalazłam w necie. Musiała wystarczyć mi rekomendacja koleżanki.   


Trzy dni później spotkałyśmy się w stolicy. Akurat miałam pretekst, by wychylić nosa z moich lasów, bo czekał na mnie do odbioru list polecony z U.S. Cóż, tę przyjemność mogłam sobie spokojnie darować. Pierwszy Urząd informował mnie w dwóch zdaniach, że przesłał moje zeznanie podatkowe do Trzeciego Urzędu. Jak, miło przejechać 40 kilometrów w jedną stronę, zatłoczonymi autobusami, by dowiedzieć się CZEGOŚ TAKIEGO! 


Ale wspólne krążenie po Empiku, skutecznie zniwelowało nadmiarem innych bodźców, antypaństwowe emocje. A azjatycka knajpka, przed którą rozłożyłyśmy się z klamotami na jednym ze stołów, wprowadziła dodatkowo w egzotyczny klimat. Tam dopiero obejrzałam moje nabytki i tak się w nie zapatrzyłam, że w ostatniej chwili udało mi się obronić sajgonki przed atakiem głodnej wróblicy. Dodatkowo (nie mogę się nie pochwalić) koleżanka sprawiła mi przemiłą niespodziankę takim oto upominkiem własnej produkcji :-)

    
Wracając do lalek...



Porcelanowa Zuluska liczy, jak wszystkie laleczki z tej serii 22 cm. Ma staranie i solidnie, przyklejone włosy, a na nich opaskę ze średnio dopasowanym nadrukiem, wzbogaconym na całe szczęście o koraliki. 





To, co stanowi siłę tej lalki, to właśnie wielość wspomnianych korali, włóczek (u góry)


nitek (u dołu)



i sztucznych futerek. Te ostatnie może nie mają z Afryką zbyt wiele wspólnego, ale patrząc na całość artystycznego wyrazu, lalka wpisuje się w charakter kontynentu, który reprezentuje. Na ile jednak swoim tęczowym ubiorem oddaje realia Południowej Afryki - oceńcie sami.





Jak dla mnie, to bardziej Papua Nowa Gwinea! 


Tak, czy inaczej do lalki, jak do wszystkich z tej serii, dołączony został kolejny odcinek brytyjskiego magazynu (Eaglemoss International Ltd) ilustrowanego (str. 715 - 727). Cztery pierwsze strony przedstawiają lalkę i jej region, dalsze natomiast - historię lalek porcelanowych. Jest na co popatrzeć.




Można też zaczerpnąć kilka podstawowych informacji:




Sama lalka, bez względu na charakterystyczne dla podobnych serii niedociągnięcia i tak okazała się bardzo trafionym zakupem.




Wysokość: 22 cm.
Tworzywo: porcelana.
Sygnatura: brak.
Cechy szczególne: ubranie z wielu różnych materiałów
Data produkcji: 2001 
Kraj produkcji: prawdopodobnie Wielka Brytania

Height: 22 cm. 
Material: porcelain. Signature: none. Special Features: clothing from a variety of materials Date of manufacture: 2001 Country of production: probably the United Kingdom