No i wreszcie narowisty komp, zezwolił łaskawie na publikację słonecznego posta, zachomikowanego w poczekalni od kilku dni. Jak znalazł na dzisiejszą, smutną deszczową sobotę...
Z ulgą wróciłam do codzienności, po krótkich, kurczakowych świętach. Jak na ironię, dopiero po nich, zrobiło się piękne lato. Nawet Padlince dogrzało do tego stopnia, że szukała ochłody na... futrze :-)
No i stało się - kontynuuję wątek z września ubiegłego roku. Od tamtej pory trafiły w moje ręce dwie nowe kruszyny Madame Alexander, wypatrzone za dosłownie kilka złotych na Allegro. Tym razem są to dwie ciemnoskóre dziewuszki - jedna w stroju, można rzec komunijnym, czyli jak znalazł jak na tę porę;
druga zaś w dyniowym kostiumie na Halloween (2003r.), nieco mija się z obecnym sezonem.
W kilku słowach przypomnę, jaki lalkowy gatunek przedstawiam dziś na blogu.
Firma Madame Alexander licząca sobie przeszło 90 lat (powstała w 1923 r.) słynie ze starannego wykonania i silnego osadzenia w najlepszej lalkowej tradycji. Także i tu, McDonald wtrącił swoje przysłowiowe 3 grosze: pod jego łaskawymi auspicjami wychodziły te urocze miniaturki jako gadżety do zestawów Happy Meal w latach 2001 - 2003, oraz w 2010r.
Laleczki mają prawdziwe włosy, ruszają rękoma, nóżkami i kręcą główką. Niestety, wszelkie jej nakrycia, czyli czapki, berety, wianki itp, przylutowano na stałe, podobnie, jak buty.
Często i fragment stroju, bywał też plastikowy. Mają za to zamykane oczy z przezroczystego tworzywa, przypominające, o czym już pisałam, lalki z Kiosku Ruchu. To uczciwa rekompensata za wymienione uproszczenia.
Nieco trącone myszką maluchy, są wielkości mattelowskiej Shelly/Kelly (11 cm.). I dobrze się z nimi komponują...
Idealnie w sesję wpasowały się także miniatury bratków polnych. Wyrosły jak na zamówienie :-)
Na zamówienie pojawiły się też inne przyrodnicze byty...
A także łatwa do pomylenia ze smardzem (dopiero po dokładnych oględzinach, odkryłam, że i mnie nabrała!), równie rzadka, co jej jadalny, chroniony odpowiednik - piestrzenica kasztanowata:
Las, pole, łąka - każda z nas, znalazła pasujący do siebie plener.
A także łatwa do pomylenia ze smardzem (dopiero po dokładnych oględzinach, odkryłam, że i mnie nabrała!), równie rzadka, co jej jadalny, chroniony odpowiednik - piestrzenica kasztanowata:
Las, pole, łąka - każda z nas, znalazła pasujący do siebie plener.
Wysokość: 11 cm.
Tworzywo: plastik
Cechy szczególne: projekt Madame Alexander dla McDonalds i duża staranność wykonania.
Sygnatura: brak (w widocznym miejscu)
Kraj produkcji: Chiny.
Data produkcji: 2001 - 2010.
Height: 11 cm.
Material: plastic
Special features: design for McDonalds Madame Alexander and high accuracy performance.
Signature: none (in a visible place)
Country of production: China.
Date of production: 2001 - 2010.
Tworzywo: plastik
Cechy szczególne: projekt Madame Alexander dla McDonalds i duża staranność wykonania.
Sygnatura: brak (w widocznym miejscu)
Kraj produkcji: Chiny.
Data produkcji: 2001 - 2010.
Height: 11 cm.
Material: plastic
Special features: design for McDonalds Madame Alexander and high accuracy performance.
Signature: none (in a visible place)
Country of production: China.
Date of production: 2001 - 2010.
Maleństwa są bardzo sympatyczne i tak fajnie ubrane! Nie zdawałam sobie sprawy, że w ogóle istnieją takie kruszyny! Zdjęcia plenerowe są kapitalne! Pozdrawiam obie Panie na fotografiach!
OdpowiedzUsuńLalki Madame Alexander zawsze kojarzą mi się z '' buzią w ciup '' :)
OdpowiedzUsuńUrokliwe maleństwa . Piestrzenica to naprawdę rarytas !
Pięknie wyglądacie, Dziewczyny! Pozdrawiam wiosennie! :)
OdpowiedzUsuńP.S. Czy to kotka seszelska ?? Nie jestem już na bieżąco z kocimi rasami :/
OdpowiedzUsuńmoja syjamka ma już 16 lat ...
To snow shoe, co ja nazywam po prostu - syjamem z przetrąconą symetrią :-) Moje kocice po syjamce żyły 19 lat i 18,5, ale rodzina Padlinki nie ma tyle szczęścia. Matkę diabli wzięli jak miała 16 lat, a brat umarł w zeszłym roku jako 12 latek. Lina jest chyba z 2001 i oby jak najdłużej "padliną" była tylko z nazwy i wyglądu :-)
OdpowiedzUsuńPogłaszcz swoją syjamkę ode mnie.
Pogłaskałam :) Syjamy to najwspanialsze koty na świecie ! :)
UsuńŻyczę dłuuuuugiego i zdrowego życia Twojej koteczce :)
Hello from Spain: beautiful pictures in the field. I really like these mini dolls. Keep in touch
OdpowiedzUsuńThank you! Photos in the outdoors is always a surprise, because you never know what you will encounter along the way and that gets you into the frame - insect, fungus, or UFOs. :-)))
Usuńoj też nie miałam pojęcia, że istnieją takie maleństwa m.Alexander :(
OdpowiedzUsuńsą jednak bardzo urokliwe :)
Pozdrowienia i całuski dla Padlinki :D
P.S. Nie tylko syjamy, są najwspanialsze hahaha...
Chyba bardziej "podobasz" /nie zrozum mnie źle/ mi się w warkoczykach /foto/ z poprzedniego postu ;-)
OdpowiedzUsuńNo, właśnie nie chciałam prowadzić syjamskiego lobby, choć syjamy to moje życie, bo by inne koty wytoczyły mi proces o zniesławienie ;-)
OdpowiedzUsuńA warkoczyki, to akademickie dzieje. Od tamtego razu zdążyłam już kilka razy się ostrzyc i odrosnąć. Po za tym - starość nie radość ;-)
....jasne! a co powiesz jak będziesz już stara ;)
UsuńPowinnam pewnie napisać: pogrzeb nie wesele ;-), ale ja istotnie, prawdopodobnie na skutek specyficznych splotów zdarzeń i sytuacji osobistej, od 16 roku życia, czuję bardzo mocno jego ciężar. A teraz... Cóż... Z każdym miesiącem rok mi chyba przybywa.
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię świetnie, co znaczy zostać samym w tak młodym wieku :(
OdpowiedzUsuńMiałam jedną siostrę, a umierając zostawiła mi w "spadku" swoją jedyną córkę
też 16-latkę, a życie trwa dalej, no to trzeba do przodu, uwierz nie było łatwo.
Pozdrawiam :)))