O
ekspozycji: „SYRENA HERBEM TWYM ZWODNICZA”, prezentowanej w jakże świeżym w
przestrzeni stolicy, Muzeum nad Wisłą, dowiedziałam się od Inki. I dzięki Ci –
Duszo Pozytywna – za danie mi motywacyjnego kopa w czasie pomiędzy wyczerpaniem,
a urlopem, przepełnionym szarością katastrofy klimatycznej, zmieniającą początek
lata w środku Europy, w początek jesieni, gdzieś na północy…
Tak, czy inaczej,
postanowiłyśmy posmakować tego kulturalnego projektu, przedostatniego dnia
prezentacji (17 VI), w nasz prywatny, spontaniczno – artystyczny sposób.
Wystawa, poświęcona Bytom Magicznym – Syrenom, wyrażonym na wszelkie możliwe
sposoby, od dawnych grafik, po współczesne instalacje, rzeźby, a nawet luźno
związane z tematem kolaże, zainspirowała nas do wzięcia syrenich lalek – zarówno
tych zaprojektowanych przez znane manufaktury, jak i jedyne w swoim rodzaju,
własne autorskie projekty J
Rozległe i odważne potraktowanie tematu, powaliło nas na kolana, tym bardziej,
że bohaterkami prezentacji, wcale nie były grzeczne Arielki…
(więcej fotografii
na blogu: "ODKRYTE, UPOLOWANE, WYCZAROWANE"). Nic więc dziwnego, że dopiero pod koniec zwiedzania,
zdecydowałyśmy się na zachowanie w kilku kadrach w kontekście baśniowej
scenerii, naszych ogoniastych dziewcząt…
Żeby nie tracić czasu, a mieć pamiątkę
dnia, upatrzyłyśmy sobie obiekt, przy którym chciałyśmy zrobić naszym Syrenkom
fotkę w iście turystyczną w stylu: „Tu byłam - rodaków spotkałam”.
Niestety, ledwo Ineczka przykucnęła
przy rzeźbie, która po prostu leżała na podłodze (w końcu na nadwiślanej plaży
tłum i zimno) aktywowała się Pani pilnująca porządku i wyjaśniła, że …
ingerujemy w ekspozycję. Hmm, no niby fakt. Eksponat leży niewinnie, a my planujemy zrobić prawie happening. Dodałam od siebie, że w Muzeum Sztuki Nowoczesnej,
chciałam mieć do owej sztuki nowoczesne podejście. Cóż… Rozstałyśmy się w
atmosferze wzajemnego zrozumienia, a nasze zwodnice, co by nie czuły się
zwiedzione obietnicami sesji w Muzeum, zaprowadziłyśmy nad Wisłę i pstryknęłyśmy
im kilka ujęć w lodowatych podmuchach wiatru. Z propozycji kąpieli - nie
skorzystały…
Zainteresowanych rękodziełem - tym razem moim - zapraszam TUTAJ:
nie dziwię się morskim panienkom, że odmówiły kąpieli -
OdpowiedzUsuńja po tych podmuchach nadwiślańskiego sztormu dłuuugo
do siebie dochodziłam - korzonki uwięziły mnie w domku,
ale nie żałuję - wszak taka sposobność może się już nie
powtórzyć więcej - chyba, że same kiedyś uskutecznimy
wystawę Zwodnic Morskich, Podniebnych i Leśnych - co jak
się domyślasz - zaczęłam już powolutku realizować :DDD
Wow! Genialny pomysł :-D. Zainspirowałaś mnie wielce :-)Trzeba zebrać zespół syrenolubnych/lasolubnych, opracować z grubsza jakieś terminy na tworzenie projektów, a w tym czasie ja będę szukać życzliwej sali, która nie będzie się wstydziła pokazać naszej kreatywności.
UsuńOj, i ja wtedy zmarzłam dramatycznie, ale trzeba mi było jeszcze 3 x przemoknąć podczas nawałnic, abym doświadczyła zaziębienia. Na szczęście po przeszło dobie... przeszło ;-) Wciąż mnie to dziwi. Ile razy zamokłam, przemarzłam, a choróbska jeśli już - to na krótko napadają i bardziej te żołądkowe. Chyba jednak jestem pancerną niewiastą - zahartowaną w tych moich spartańskich warunkach życia i podróży ;-)
ja sobie daję rok na bezstresową realizację -
Usuńna przyszłe wakacje winnam dysponować godną
reprezentacją Trzech Sfer Oddziaływania tychże
ja dopiero pracuję nad swą pancernością :DDD
Świetna sposobność żeby zebrać wszystkie swoje lalkowe syreny razem. Sztuka sztuką, owszem intrygujące niektóre zdjęcia, ale najbardziej podobają mi się Wasze morskie stworki nad Wisłą :)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie :-) Żal,że jesienna aura nie pozwoliła nam na sesję z prawdziwym rozmachem, w dniu, w którym i Muzeum nad Wisłą, okazało się nader zdystansowane do... Syren.
UsuńSyrenki wymiatają :) zresztą wiesz jak na nie zareagowałam :)
OdpowiedzUsuńŻałuję,że nie mogłam Wam towarzyszyć :/
Masz rację, że żałujesz. Jest czego, he, he. Ja do tej pory z przyjemnością powracam myślami, tak do inspirującej ekspozycji, jak i samej sytuacji ;-)
UsuńWidze ze syrenki zawojowaly caly brzeg Wisly <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńO, ba! Jak zwykle ściągnęły zaciekawione Ludzkie Byty ;-)
UsuńCóż, dziwny jest ten świat. Ja tam kiedyś w muzeum zrobiłam lalce zwiedzanie makiety miasta i jakoś nie zaburzałam. Panie były życzliwie usposobione. Nie wiedziałam, ze też pałasz miłością do syren. Mam nadzieję, że na 13 zrobisz jakiś fajny post o lalkach fantasy. Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńEch... Tutaj Pani życzliwości nie jestem w stanie odmówić. Była naprawdę miła i skrępowana faktem, że nam blokuje artystyczną zabawę. Myślę, że to jakiś regulamin,lub przepisy ją zobligowały do negatywnej reakcji.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Kochana Sowo, że mnie informujesz o takim fajnym temacie, w którym mam dużo do pokazania i wyrażenia. Tego dnia prawdopodobnie komp będzie w serwisie na ponownym stawianiu systemu (w końcu przez ten światowy atak hakerski, na 6 tygodni wypadłam z obiegu), ale z przyjemnością zrobię coś ciut wcześniej, lub ciut później...
Moc serdeczności :-)
To kucanie obok rzeźby zaburza ??? :O
OdpowiedzUsuńA gdyby się tak obok niej położyć ...... ???
nie tyle kucanie, ile rozkładanie obok kolejnych
Usuńlalkowych syrenek, co było ingerencją w artystyczną
przestrzeń, podchodziło pod tzw. instalację czy jak
pisze Kida happenning - i miałyśmy zbadać, czy nam
wolno, ale się już nam odechciało, po prostu :)
Pani miała rację - to nasza niewiedza i brak GLEJTU
na artystyczne szaleństwa uniemożliwiła zwieńczenie!
... to się nazywa "podcinanie skrzydeł artystom" albo, w tym przypadku wyrywanie łusek z ogona... :/
UsuńPani, jak widać, podeszła do swojej pracy bardzo poważnie. Cóż, w obecnych czasach nikogo i niczego nie można być pewnym. Samo wyjście z syrenimi dziewczynami z domu i zrobienie zdjęć nad lodowatą Wisła było już miłe i sympatyczne, więc "dobra nasza"!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię, Kiduś serdecznie!