niedziela, 2 lutego 2014

Prawdziwa Rosjanka. Rosja oczami dzieci komunizmu/A true Russian. Russia through the eyes of children communism.



Moje wczesne dzieciństwo wypadło na ten czas, w którym człowieka zewsząd otaczało ZSRR - tak dosłownie, jak i w przenośni. Rosyjskie rękodzieło królowało na kuchennych półkach, rosyjskie czekolady w barwnych opakowaniach i pluszowe zwierzaki dostawało się pod choinkę. Do mojego przedszkola przychodził nawet Dziadek Mróz, a tatusiowie i wujkowie, wprzężeni w układ, jeździli na placówki do Moskwy, z których przywozili ruskie zegarki i lalki z metkami zadrukowanymi cyrylicą. Tak, nie mówiło się wtedy "rosyjski", ale "ruski". Po latach, ucząc się tego języka zrozumiałam, że paradoksalnie owo pejoratywne, kpiące określenie, było bliższe źródłosłowu.
Nuciło się melodie z Festiwalu Piosenki Radzieckiej, a pani wychowawczyni czytała nam Baśnie Narodów Związku Radzieckiego.



Na święta w zakładach pracy, otrzymywało się albumy o Leninie. Pojąć nie mogłam, czemu takie ładne książki o lśniących stronach, natychmiast lądowały w koszu, poprzedzone ostrym, karcącym: "Dziecko, nie ruszaj! To nie dla ciebie". Jakby nie wiem jaką goliznę tam oferowano... A to przecież była tak przyzwoita lektura :-) Te wyprasowane koszule i czerwone sztandary, ach! Za dorosłymi z tamtych lat, nie dało się trafić...




Jako dziewczynka, miałam ambiwalentny stosunek do kultury rosyjskiej. Przypuszczam, że nie byłam wyjątkiem. Wszystkie dzieciaki uwielbiały przygody Wilka i Zająca, ale mówiło się: "Kaczor Donald jest lepszy!". Trudno powiedzieć, czy chodziło o fabułę, czy też o animację? A może po prostu zimnowojenny klimat sączył nam się do głowy już w domach i nie wypadało wyżej stawiać produkcji wschodnich sąsiadów? "Ruski" stanowił synonim tandety i głupoty, a jednocześnie rosyjskie słodycze miały piękniejsze opakowania (wiele przetrwało u mnie po dziś dzień) oraz o niebo lepszy smak! Czekoladowy cukierek był z prawdziwej czekolady, a nie z masy tłuszczowo - kakaowej, zwanej groteskowo "wyrobem czekoladopodobnym". Nomen, omen do dzisiejszego wpisu zainspirował mnie zakup w Tesco. 3 tabliczki czekolady z miałem orzechowym, po 39 groszy za sztukę. Nabyłam je eksperymentalnie dla Babci, bo sama toleruję tylko sernik i ciasto domowe, ale gdy mi się zrobiło słabo, jak po deskę ratunku, sięgnęłam po ów zakup. Cóż, stanął mi w gardle i za czorta nie chciał się rozpuścić. Już z samego tego, poczułam się lepiej. Kopnąć w kalendarz na skutek zadławienia się taką kluchą, to zdecydowanie nie jest bohaterska śmierć! Gdy zaś wczytałam się w opis z tyłu tabliczki, ujrzałam coś, jak ogon ducha: "Wyrób czekoladopodobny mleczny z orzeszkami ziemnymi". Swoją drogą, słowo o pojemności oceanu, czyli "wyrób", robi u nas oszałamiającą karierę: "wyrób medyczny", "wyrób spożywczy", "wyrób chemiczny"...
Ale wracając do Rosji... Baśnie Narodów ZSRR, uwielbiałam z ich całym magicznym folklorem i zaczarowanymi zwierzakami.






Poniższy egzemplarz, co już zapomniałam po latach, jest dla mnie dodatkowo, bardzo osobistą pamiątką :-). Dziś pewnie, dostałabym jakiś przedruk z Disneya.






Kochałam chochłomowe, drewniane naczynka, które przyjechały ze mną do nowego mieszkania. Ich azjatyckie bogactwo pojmowałam wtedy dosłownie. Myślałam, że są bardzo drogie, a przy tym - zaczarowane.




Wielbiłam także "ruskie" stroje:

   

No, i oczywiście Matrioszki! Choć i inne lalki przywiezione ze Wschodu budziły mój szczery podziw... tak, tylko podziw, bo przecież lalkami nie bawiłam się jako dziecko :-)
Kultura materialna z logo ZSRR, była tak spleciona z krajobrazem pierwszych lata mojego życia, jak dziś homogeniczność każdego artykułu z etykietą UE nadaje koloryt współczesnej przestrzeni. Trochę mi tęskno za tamtą bardzo barwną, folklorystyczną estetyką, ale może to po prostu naturalna tęsknota za dzieciństwem? Obecnie trudno się przyznać publicznie do oceny, że "ruskie" też mogło być atrakcyjne i wartościowe.
Tak, czy inaczej, cieszę się ze zdobycia tej pięknej pani, blisko 4 lata temu. Choć stanowi "wyrób współczesny" :-), bez wątpienia odnosi się do ponadczasowego folkloru Rosji. Jest też nie chińską masówką, ale autentycznym rękodziełem.




Na głowie ma oczywiście, tak uwielbiany przeze mnie kokosznik - element stroju zamężnej kobiety. Im nakrycie bardziej zdobione, tym naturalnie, bogatsza jego właścicielka.






Kolczyki przypominają confetti z cienkiej folii:




Rączki ma z ceramiki, albo gipsu. Na gipsową wygląda też twarz.




Włosy, jak widać, to cienkie nitki splecione w gruby warkocz.





Co ciekawe, właśnie ten kolor włosów wydawał mi się zawsze, typowo rosyjski. Szczegóły twarzy są oczywiście ręcznie malowane, na ustach ma od nowości (bo przyszła do mnie zupełnie nowa) mały odprysk farby.




Artysta nie zapomniał też o charakterystycznym, niebieskim cieniu na powiece. Pamiętam, przeprowadzałam kiedyś wywiad na temat różnic kulturowych pomiędzy Polkami, a Rosjankami z dziewczyną, która powiedziała mi, że żadna Rosjanka nie wyjdzie na ulicę bez makijażu. Dodać trzeba, że rosyjskie makijaże są z polskiego punktu widzenia bardzo mocne. Nasze wieczorowe przy nich wydają się... ciut blade.
Korpus to prawdopodobnie tektura oklejona dokładnie złotymi tasiemkami i materiałowymi kwiatkami. W środku stożek jest pusty, zaklejony tylko od spodu płótnem z napisami. Dla niecyrylicznych podaję, że nazwa firmy w tłumaczeniu na nasze, brzmi: "Zabawne rzemiosło".






Tymczasem wracam do mojej Padlinki, która po chorobie odzyskuje apetyt, co daje nadzieję, że wreszcie idzie ku lepszemu.





Na drugim blogu było ostatnio sentymentalnie, więc i tu wypadało zachować symetrię. Z sympatią przypomniałam sobie ten egzotyczny czas, w którym Barbie musiała zastąpić... Matrioszka :-)      




Wysokość: 16,5 cm.
Tworzywo: papier, różne tkaniny, gips.
Sygnatura: (pod spodem lalki) z nazwą firmy i adresem internetowym.
Cechy szczególne: autentyczna lalka folklorystyczna, rękodzieło.
Data produkcji: czasy współczesne.
Kraj produkcji: Rosja.

Height: 16.5 cm.
Material: paper, different fabrics, gypsum.
Signature: (underneath dolls) with the company name and web address.
Special Features: authentic doll folk handicraft.
Date of manufacture: contemporary times.
Country of production: Russia.



4 komentarze:

  1. O pamiętam te wzorzyste łyżki i te małe złote pucharki. Babcia miała identyko i często się u niej nimi bawiłam. A rosyjskie lalki potrafiły naprawdę być śliczne. Mama mi kiedyś przywiozła z Krymu taką typową lalkę w stylu naszych z Misia czy Karawala. Koleżanka sie tak nią zachwycała, że wymieniałyśmy się tymczasowo. Ja jej pożyczałam moją rosyjską ona mi oryginalną Barbie ;) Niestety po mojej lalce zostało mi tylko pamiątkowe zdjęcie ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. A ta Barbie zachowała się u Ciebie?
    Ciekawe, co koleżanka zrobiła z Twoją Rosjanką?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To były takie tymczasowe wymianki. Lalki na koniec wróciły do właścicielek. Co z jej Barbie się stało to nie wiem, u mnie zostało po niej ubranko do dziś.A Babie sobie po latach taką samą kupiłam z sentymentu. Na odkupienie mojej rosjanki raczej marne szanse

      Usuń
  3. Lalka jest urocza i uważam, że w każdym zakątku świata powstawały, powstają
    i bedą powstawać piękne rękodzieła, związane z kulturą tych ziem: zabytki, ozdoby oraz lalki, które swoim strojem i makijażem nawiązują do tradycji....i to jest super!

    OdpowiedzUsuń