W pierwszej połowie lat ’90 XX w. na fali animowanego dzieła
Disneya „Pocahontas” z 1994r., wiele firm lalkowych, wzięło na warsztat
rdzennie amerykańską tematykę. Nie inaczej było w przypadku bardzo mało znanej
w Polsce – Kid Kore, która chętnie prezentowała lalki w typie tzw. ”etnicznym”
– ciemnoskórym i azjatyckim. Dziś postacie z tym logo, pojawiają się w sklepach
z używaną odzieżą, albo na Allegro, ciesząc oczy Kolekcjonerów. Jednak
wiadomości o historii firmy, czy blogów dedykowanych lalkom, jest jak na
lekarstwo. Nie znalazłam żadnej, specjalistycznej strony…
Mama i córka – obie wdzięczne, zakupione na Allegro w odstępie
dwóch lat. Mała golusieńka, ze skołtunionymi włosami. Praca nad nimi kosztowała
mnie przeszło godzinę czasu, kompilacja pasujących na nią ubranek, też zajęła
więcej niż chwilę. Na szczęście już nie przypomina tego zapuszczonego,
żałosnego kocmołucha.
Wtedy jeszcze nic nie wiedziałam o tej serii, choć jakieś
lalki firmy Kid Kore, przewinęły się przez moje ręce, jednak żadna nie została
w kolekcji dożywotnio.
Moja dziewczynka niemal na pewno pochodzi z zestawu , „Family of The Heartland Native American
Dolls” (1994r.) liczącego 4
lalki: Dancing Brook, jej starszą siostrę, zapewne w rozmiarze zbliżonym do
Skipper, mamę Princess Running Deer, oraz tatę Chief White Eagle.
Druga seria do jakiej dotarłam w sieci to „Native American
Family” (acz nie jestem w stanie ustalić precyzyjnej chronologii) – a w niej znowu
4 lalki: Dancing Brook, Princess Running Deer, niemowlę i mały chłopiec w rozmiarze
zbliżonym do mattelowskich Shelly/Kelly – niestety nigdzie nie znalazłam
danych. Wyobraźnia działa. Niemowlę, to może młodsza siostra, a lalka
wyglądająca jak Brook, jest w istocie tą w rozmiarze mattelowskiej Skipper. Ale
co u licha stało się z chłopcem??? Chętnie ujrzałabym go w starszej wersji…
Część z tych lalek wyszła także w oddzielnym pudełku, solo, choć
w nieco innym stroju – Deer miała 2 indywidualne odsłony: jako mama z uroczym
bobaskiem, oraz jako Shenandoah Kelsey Ridding Club, wraz z pięknym mustangiem –
właśnie z tego zestawu, pochodzi bohaterka mojego posta. Dotarła do mnie w
fabrycznym stanie. Widać ktoś chciał zdobyć tylko koninę ;-)
Oddzielnie wyszedł także White Eagle w czerwono-kakaowym
odzieniu i buraczkowo-niebieskim, oraz słodka Dancing Brook – 2 warianty: żółty
oraz niebieski strój. Do tego punktu doprowadziły mnie moje internetowe
poszukiwania. Prawdziwą zagadką, jest to, co ujrzałam, na tyle jednego z
pudełek: z rysunku i podanego pod nim numeru katalogowego wynika, że także
Brook, miała swoją wersję z konikiem. Na drugiej fotografii widać już tylko
lalki i konie. Wszystko było tak nieczytelne, że nie odgadłam nawet, jakiej
płci są jeźdźcy ;-) Nie znalazłam też tych lalek w sieci, a więc nie wiem, czy
zostały faktycznie wyprodukowane i trafiły na sklepowe półki, czy zaistniały
jedynie w planach producenta?
Sesja powstała we wrześniu 2017r., dzień po Zjeździe Kolekcjonerów
Lalek, kiedy naładowana pozytywną energią, szybko załatwiłam służbowe telefony i
zafundowałam sobie lalkowo-fotograficzną zabawę (miałam przy sobie kilka
panien), połączoną z grzybobraniem.
Jedynym zgrzytem tego cudownego dnia, jak
ze snu, było zgubienie beżowego bucika od Fashionistas, który pożyczyłam dla
Petry. Równie beżowe liście dębów, przykryły go na amen. Może kiedyś znajdą go
archeolodzy. Godziny uwiecznione na barwnych kadrach, wspominam z rozrzewnieniem,
bowiem później przyplątało się wiele trudnych chwil…
Dancing Brook - wyskość: 19 cm.
Sygnatury: KID KORE 1990 - na głowie; 1992 Kid Kore China (na ciele)
Data produkcji: prawdopodobnie 1994.
Dancing Brook - height: 19 cm.
Signatures: KID KORE 1990 - on the head; 1992 Kid Kore China (on the body)
Date of production: probably 1994.
These are lovely dolls and the photos you took are great! Sorry about the loss of the shoe!
OdpowiedzUsuńThank you very much. I hope I can buy a shoe someday :-)
UsuńPrześliczne. I znowu odkryłam dzięki Tobie nowe lalki. Indiańska rodzinka będzie mi się śniła , bo w odpowiednim czasie byłam zagorzałą miłośniczką "Czerwonoskórych" i bardzo żałowałam, że ze mnie taka "Blada twarz". ;)
OdpowiedzUsuńO, ja miłość do Rdzennych Amerykanów, odziedziczyłam po kądzieli! ;-) Powieści przygodowe o Indianach i "Poznaj Świat", to chyba moje pierwsze "poważne fascynacje kulturoznawcze", jeszcze z ery zerówki. Poźniej dołączyłam do nich Japonię ;-)
UsuńMoja dziwna uroda z braku prawdziwych Native American, zawsze się sprawdzała w zabawach w Indian, czy Niewolnicę Isaurę ;-) ale z tego samego powodu zdarzało mi się być obiektem szkolnych zaczepek :-(
Cudne te Twoje fotki :D
OdpowiedzUsuńa i tak koty najlepsze :)))
Dziękuję, Ewuniu.
UsuńCzy Twoje koty też są grzybożerne? ;-)
Mała ładna, ale Łania podoba mi się o wiele bardziej! Super zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńWklepałam na szybko w internety i sama bym się na taką koninę połasiła. ;)
Dziękuję Ci :-) Taki koń bardzo by mi się przydał do moich indiańskich sesji... Może go kiedyś zwizualizuję ;-)
UsuńPanny, po zabiegach pielęgnacyjnych, wyglądają przepięknie i rozczulająco. Cieszę się, ze znalazły u Ciebie ciepły domek :-) Zaczął się dla nich kolejny etap w ich lalkowym życiu :-) To bardzo miłe. Uściski.
OdpowiedzUsuńDorosła nie potrzebowała ode mnie niczego, ale mała naprawdę, solidnie zajęła mi ręce. I tak cud, że nie musiałam robić jej rerootu. W pierwszej chwili zwątpiłam, że uda mi się uratować jej włosy.
UsuńMyślę, że u mnie mają już etap docelowy :-D
Pozdrawiam Cię ciepło, Ayu.
Też widzę je po raz pierwszy, ale nie jestem znawcą lalek i wielu nie znam. Zaproszenie na sesję plenerową było idealnym pomysłem, bo wyglądają na bardzo szczęśliwe!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię, Kiduś serdecznie :-)
Ja też wielu nie znam ;-) Nie raz coś potrafi mnie ostro zaskoczyć, a bywają też takie, których nie uda się w ogóle zidentyfikować - jak moje porcelanowe lalko-koty...
UsuńMoc serdeczności, Oleńko.
Z daleka myślałam, że ta mała to Skipper z lat 80.
OdpowiedzUsuńBo one naprawdę są podobne ;-) Ale w tamtych latach Skipper wychodziła tylko w wersji blond...
OdpowiedzUsuń