wtorek, 20 listopada 2018

Pani Jesień. Hula Hair Barbie AA 1996


Przeszło tydzień temu złapała mnie grypa i nadal nie chce puścić.
W ciągu 9. dni, kolorowa jesień zmieniła się w szarą, ciemną zimę...








Myślałam, że najbardziej zjadliwe paskudztwo, zaliczyłam w lutym br. Nic bardziej mylącego. Chyba, że się starzeję i tracę kondycję ;-S Miesiąc wcześniej wirus, teraz ten "urok". Jeszcze w ramach powikłań padło mi na oczy. Z jednej strony kijem, z drugiej pałką. A tu świat otwiera nowe bramy; nie wiem wprawdzie co się za nimi kryje/czai?, ale tak, czy inaczej czas oraz forma są mi bardzo potrzebne. Ja zaś biernie oglądam rzeczywistość z perspektywy łóżka, nie licząc tych dni, kiedy trzeba było wyjść i dokupić leki, oraz żer dla nas.





Malutkie powoli zaczynają jeść zewnętrzny pokarm: ser biały i gotowanego mintaja. Nadzieja już nie zawsze chce wydawać posiłki, wtedy gdy one tego oczekują i sznur krzyczących dzieciorów biegnących za matką nie jest jednorazowym widokiem.




RecyDywka może tylko dotrzymywać im towarzystwa, co z ochotą czyni.


Od lewej: Północ/PółNocy (bo się urodził punktulanie o północy z 30 września, na 1 października); pasiaste to Żywia (kotka, która zanim wyciągnięto ją z brzucha, dwukrotnie została uznana za martwą, raz nawet przez USG ;-)); w obiektyw jak zawsze bystro patrzy - Czarnobyl. Imię przyszło mi do głowy spontanicznie, gdy jak co wieczór opracowywałam do jutrzejszego wydania blok wydarzeń kulturalnych. Przy informacji o wykładzie, pt. "Czarnobyl i Fukushima", poczułam na sobie spojrzenie. Przestałam klikać. Spojrzałam w kierunku kartonu. Para granatowych, kontaktowych oczu, przyglądała mi się z zainteresowaniem. A nawet wyczekująco - co jak zdołałam zauważyć z biegiem czasu - jest jego charakterystyczną cechą. Pomyślałam: "Kurczę. No, przecież jesteś czarny! Będziesz Czarnobylem :-)"

Nie da się ukryć, że miło mi chorować w takim towarzystwie ;-) Szkoda tylko, że nie potrafią zrobić herbaty i kanapki... O zakupach nie wspomnę.




Zanim zaległam bezproduktywnie w łożu, miałam całkiem sporo wolnego czasu, który udało mi się wykorzystać na grzybobrania i lalkowe sesje. Tę pannę chwyciłam z góry witryny dość spontanicznie. Zdmuchując kurz i kichając, uświadomiłam sobie, że ta lalka sprzed 22 lat (!!!), dość rzadko gości na Waszych blogach.
I choć wtedy, gdy chodziłam jeszcze do szkoły, seria Hula Hair, składająca się z 3. lalek, (z czego do Polski sprowadzono tylko 2) doprowadzała mnie do szału, swoją rokokowo-bazarową estetyką, muszę przyznać jej, że świetnie zniosła próbę czasu.


XXI wiek, dużo lepiej rozumie burzę tęczowych włosow, które spotyka się dziś na europejskich ulicach (a także w wielu projektach Mattela) i przerysowane stroje. Rok 1996, nie był łaskawy dla Barbie. Te klasyczne, przypominały chińskie klony samych siebie, a człowiek, pamiętający jeszcze lalki z lat '80 XX w. tęsknił do jakości, subtelności i klasy, z jakich słynęły amerykańskie lalki. Co gorsza, do Polski sprowadzano wtedy same pospolite pozycje - jednakowe blondynki z wulgarnymi ustami i wielkimi placami niebieskich, bezrozumnych oczu. W buncie przeciw temu i tęsknocie za minionym, nie umiałam wtedy docenić powszechności pierwszego tak mocno artykułowanego ciałka typu "pajacyk", które dano m.in. i Hula Hair, i bardzo ciekawej serii Galaxy, In Line Skating, czy Barbie Gimnastyczkom. Owszem, pojawiły się w tamtym roku ciekawe "Dolls of The World", z których część zyskała status kultowych w obrębie serii, (co najważniejsze - trafiły do Polski), niesamowite Jewel Hair Mermaid, u których znowu wkurzały mnie błyskotki i monstrulanie długie włosy, czy plażowa seria: Sparkle Beach. Z niej po raz pierwszy od lat, sprowadzono do Polski Afroamerykankę na moldzie Shani, jednakże zielone oczy brązowej lalki, znowu irytowały miłośniczki realizmu. Wygląda na to, że wszystko w tamtych czasach, miało jakiś swój mankament ;-) Sporo winy stało po stronie dystrybutorów, którzy osadzeni w skostniałych schematach PRL-u uważali, że polskie dziewczynki nie są gotowe na różnorodność i sprowadzali najzwyklejsze pozycje, często wybierając tylko 1-2 z serii, czego przykładem jest bohaterka dzisiejszego posta.


Gwoli sprawiedliwości dodam, że zachwycily mnie wtedy pierwsze Shelly: Chelsie, Becky i Susie, które śniły mi się po nocach, oraz nowy, bardziej realistyczny mold Skipper, o znacznie mniejszych oczach.

Seria Hula Hair, przerosła moją estetyczną wrażliwość. Z Lalkową Siostą, żartowałyśmy, że zaprojektował ją chyba daltonista. Mieniące się hawajskie spódnice z tzw. anielskiego włosa, jaskrawe biustonosze, ze złotymi nadrukmi, sztuczne kwiatki w tęczowych włosach o źle dobranych kolorach. Najgorzej ze wszystkiego prezentowała się Barbie, (choć i Teresa w niebieskościach wygladała osobliwie) To był szczyt kiczu! I oczywiście to ta paskuda występowała powszechnie w naszych sklepach. Jej odpowiednikiem, o 100 x lepiej dobranej kolorystyce, była śniada Barbie AA, na moldzie Ashy, zarezerwowanym wtedy dla Christie. Niestety tej pogodnej, wyrazistej lalki, nie sprowadzono do Polski i nim trafiła do mnie z 2. ręki bez oryginalnego ubranka, przez wiele lat znajdowała się na mojej liście marzeń. Dziś łagodniej patrzę na tę serię - co by nie mówić była bardzo oryginalna. Nigdy później, nie sięgano już po podobne wzorce ;-) Jest czego żałować?






Poniżej, stosunkowo nowy gość w naszych lasach - Borowik Wysmukły, zwany też Amerykańskim:  



O sezonie grzybowym, należy już raczej zapomnieć. Pani Jesień, oddaje Ziemię we władanie Pani Zimy...

14 komentarzy:

  1. Zdrowiej, ze zwierzakami fajnie się choruje, zawsze gotowe by człowieka wygrzać. Gdyby zrobiły herbatę i zakupy to już by było cudownie. Cieszę się, że przybliżyłaś historię tych lalek, choć ja jestem zdecydowaną zwolenniczką nowszych panien to straciłam zupełnie serce dla starszych koni. Lubię oglądać lalki u Ciebie, bo opowiadasz i nich z wielką pasją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz na myśli konie Barbiowe? Te faktycznie kiedyś były bardzo piękne i naturalne...
      Ba! Gdyby nasze Czwórnogi umiały zrobić herbatę i zakupy, po co by nam byli interesowni i chimeryczni ludzie? ;-)
      Dziękuję ze miłe słowa i pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
  2. Przede wszystkim dużo zdrowia!
    Koty są cudne. :)
    U nas w domu były obie Hula Hair, jedna moja, druga Siostry. I ja je dobrze wspominam, żałuję bardzo, że już ich nie mam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie :-)
      Oj, tak - lalki z dzieciństwa zawsze są bezkonkurencyjne i zajmują wysoką półkę w naszych sercach...
      Zawsze też po pewnym czasie wraca żal, że z jakiś względów je utraciliśmy/oddaliśmy.

      Usuń
  3. Życzę powrotu do zdrowia. Co powinno być łatwe przy tylu kocich lekarzach. Wszak na przeziębienie najlepsza jest kocia skórka, i trzeba zaznaczyć, że tylko żywa! Bo emituje dobroczynne jony. Więc zalecam częste głaskanie kotów :) Hula Hair to dziś bardzo pożądana pozycja w baśkowych kolekcjach. Choć ja nie przepadam za kolorowymi włosami, to artykułowane ciałko jest super. Grzybki piękne, szkoda, że już po nich. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żal, że sezon grzybowy tak nagle wymroziło...
      Zostało mi kilka pustych słoików i przyprawy :-(

      Kociny tulą się do mnie i chętnie kładą w bolącym/chorym miejscu. Martwa skórka zdjęta, chyba nie miałaby takiego radaru ;-) Oczywiście nie wszystkie są równie emapatyczne, ale większość.
      A ja mam w czym wybierać ;-D

      Qurczę, 20 lat temu przez myśl by mi nie przeszło, że Kolekcjonerów zainteresuje Hula Hair...

      Pozdrawiamy cieplutko w mroźną noc.

      Usuń
  4. zdrowia więcej niż pomysłów
    na sesje - bo tych jak widzę
    nie brakuje - no ale przy takich
    modelkach, nie ma co się dziwić :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesień w Twoim obiektywie - CUDNA!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiduś wracaj do zdrówka szybciutko :) tego mocno Ci życzę :)))
    Kocia sesja przebiła Hula :P
    Fajnie, że podała ich imiona :D
    Buziaki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ciągną się za mną te powikłania, że aż strach. Oby do końca roku przeszły...
      Żal, że te dni, w których miniaturowe koty stawiały pierwsze, samodzielne kroki i inicjowały pierwsze zabawy zespołowe, spędziłam w łóżku.
      Imiona tym razem, narodziły się bardzo szybko. Zazwyczaj moje koty przez wiele tygodni, pozostawały bezimienne.

      Ściskamy Cię cieplutko i pozdrawiamy Pasiaczka :-)

      Usuń
  7. Radoscie i futrzasto u Ciebie <3

    Christie jest cudowna <3 Ogomnie mi sie podoba <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękujemy Ci serdecznie!
    Ta Christie faktycznie jest jedyną lalką w takiej estetyce w historii Mattela. Nie było powtórek, ani pobocznych "special edition"...

    Tak, wreszcie po latach ciężkich emocji, paszcza sama mi się mimowolnie śmieje w domu.
    Przy takiej ilości Czwórnogów, jest to nieuniknione.

    OdpowiedzUsuń