Za oknem tyle żółci i czerwieni. Klucze gęsi i żurawi wypełniają przestrzeń swoim klangorem, który niesie się nad lasem jak tęskna pieśń wróżek. Po kapryśnym lecie, mamy przepiękny październik…
Nie wiem, jakiej długości będzie dzisiejszy wpis, bowiem nie doszłam jeszcze do siebie zarówno po zjadliwym choróbsku, które dopadło mnie po raz pierwszy od wielu lat, jak też duch mój podupadł po trudnych towarzysko i zawodowo miesiącach, co zaowocowało m.in. rozstaniem z jedną pracą. Pewnie powinnam zagryźć zęby i nie dać się podpuścić. Nie wchodzić w narrację, która... faktycznie była intrygą. Z drugiej zaś strony – gdy wynagrodzenie umiarkowanie motywuje, a mobbing staje się coraz bardziej widoczny, czasem trzeba podjąć drastyczne decyzje. A, że ludzie znów okazali się fałszywymi marionetkami dbającymi tylko o własne stołki? Rany, Kida, ile ty masz lat? Przywyknij wreszcie, że Polak na ogół Polakowi wilkiem… Czasy solidarności ludzkiej i walki o sprawiedliwość, zostaw kronikom. To już w naszym rozpieszczonym, egoistycznym, zdemoralizowanym społeczeństwie - nie wróci!
Oj, zabrakło obok Porcelanowej Ewuni, z jej dojrzałą i przenikliwą oceną rzeczywistości.
Bohaterką posta jest Erin S. LE 1000 (2009r. produkcji) – druga Integritka z niedawnej wyprawy do lasu. Pokazywałam ją Wam niemal równe 4 lata temu i wtedy też, również w październiku miała swoją urokliwą sesję, w dzień właściwie upalny, pamiętnego lata stulecia (2018r.)
http://simran1pl.blogspot.com/2018/11/making-of-erin-s.html
W oryginale lalka ma cudowną, czarną ramoneskę, realistyczną biało-czarną arafatkę i lakierkowe buty za kostkę z motywem panterki. To jedna z nielicznych moich FR-ek w pełnym rynsztunku. Co jeszcze napiszę o samej lalce? Mnie osobiście kojarzy się trochę z aktorką Olgą Bołądź, którą bardzo lubię. Nieco negatywnie zaskoczyła mnie artykulacja, która kiedyś zdawała się tak zachwycająca.
Dziś człowiek rozsmakował się w doskonale pozujących lalkach MTM. A nawet stara Fashionistas, którą też miałam okazję ostatnio wykorzystać do sesji z łapanki podręcznej, lepiej poradziła sobie z klękaniem i więcej miała plastyczności, choć niby punkty artykulacyjne te same. Dużo jednak robi różnica tworzywa i świadomość, że jak damę FR dociśniesz, to możesz jej członki zbierać z ziemi. No i ciężar vinylowych ciałek nie współgra z ziemską grawitacją.
Tyle ponarzekałam, a przecież te lalki były kiedyś ukoronowaniem moich marzeń. Dziś wiele mattelowskich pozycji kolekcjonerskich zaczęło bardzo przypominać Fashion Royalty. Szkoda tylko, że nietania obecność tych piękności na rynku zbiegła się ze sztucznym kryzysem, w który wpędzili nas politycy dla tzw. dobra klimatu. Plastikowe lalki przeżyją nas i ich. 😄😄😄
PS. Czy wiecie może, jak zablokować natrętnego bota? Od pewnego czasu pojawia się to to i pisze po angielsku te same, nieadekwatne komentarze. Przejrzałam ustawienia w bloggerze, ale bez skutku. Kiedyś można było zlikwidować niechcianego komentatora, teraz nie mogę znaleźć tej funkcji…
Współczuję nieprzyjemnych przeżyć. Mam nadzieję, że nowa praca będzie lepsza. Trzymam kciuki. I dużo zdrowia.
OdpowiedzUsuńPanna jest przepiękna i wspaniale komponuje się z leśnym tłem. IT to nie moja bajka ogólnie, choć przypadkiem trafiły do mnie dwie 16-stki i jedna 12-stka. Są bo są, ale więcej ich raczej nie będzie. ;)
Z tym botem to jak kilka razy w dziale komentarze zaznaczy się go jako spam, to później zazwyczaj blogger sam to wychwytuje i nie pokazuje pod postem. Lepszej rady nie mam.
Bardzo Ci dziękuję, Kamelio za poradę anty-botową! Brzmi logicznie, tak będę robić.
OdpowiedzUsuńJesteś jedną z wielu Osób, które mają dystans do IT. Ciekawe... Ale też co się dziwić? To wysublimowane byty lalkowe, w których trudno odbić własną osobowość. A do tego jeszcze te ceny i limity. Jednego nakręcą, drugiego zniechęcą ;-)
Ja jednak wzdycham czasem do ich wyrafinowanej, niejednoznacznej urody. Wzdycham do marzeń zrealizowanych, do czasów, w których mocniej stanowiłam o sobie, a jednocześnie tonęłam wśród pasjonatów wszelkiej maści. To był ekscytujący czas, choć w cieniu żałoby osobistej. Ale umiałam czerpać z niego dobro.
Moc serdeczności, Kamelio! :-)
Gorzej, że blogger interpretuje jako spam również to, czego nie powinien. ;) Warto sprawdzić czasem listę komentarzy, czy coś nie zostało przez ten nieszczęsny algorytm ukryte.
UsuńTo nie do końca tak z tymi IT. Wzdycham do kilku, w tym rudej Popki i jednej z Agnes sprzed paru lat. Ale ceny zniechęcają bardzo skutecznie. Poza tym, ich garderoba powinna być odpowiednio do nich dopasowana, a to nie bardzo mój styl. Trzymam się więc swojej bajki. ;)
16-tek nie będę sprzedawać, o ile oczywiście nie zmusi mnie do tego nieszczęsny wszechświat. Ale gdybym zdecydowała się sprzedać Color Infusion, to dam Ci znać. :)
:-)
UsuńPS. Jakbyś chciała kiedyś pożegnać się ze swoimi IT, do daj mi znać. Za rok spłacę te pożyczki i znów będę wolnym człowiekiem ;-).
OdpowiedzUsuńKocham jesień i październik, a Twoje zdjęcia pięknie oddają jego urok! Lalki nie z mojej bajki, ale doceniam ich 'wyniosły' urok :). Bardzo podoba mi się to zdjęcie, na którym obie pozują spomiędzy drzew - takie tajemnicze, piękne! Co do Twoich problemów...Nie znam oczywiście szczegółów ale myślę, że możesz mieć podobny problem, jak mój - bo ja w każdym człowieku widzę tylko dobro, a zło odczuwam dopiero jak już mnie kopnie w tylną część ciała... ufam ludziom, bo nie umiem inaczej... A potem się okazuje że znów bez sensu zaufałam, znów nie zauważyłam w porę 'sygnałów ostrzegawczych'... Myślę że życie w dżungli byłoby łatwiejsze niż życie w społeczeństwie...Ale nie smęcę już! Dużo siły i pozytywnej energii Ci życzę! ❤️
OdpowiedzUsuńO, qrczę, Miru... No, właśnie i ja mam ten sam problem z funkcjonowaniem w społeczeństwie. Gdziekolwiek się pojawiam, obiecuję sobie i światu, że będę cicha, elastyczna, nastawiona pokojowo. A później znów, nie wiem jak; nie mam pojęcia, z której strony, nadlatuje pocisk, który rozwala wszystko. Spokój, linearność działań, wiarę w siebie i ludzi...
OdpowiedzUsuńNie chcę już popełniać tych samych błędów. Mam ochotę schować się pod dywan z liści... Zasłonić oczy, zatkać uszy...
Lala przepiekna <3 Tak samo jak cala sesja w naturze <3
OdpowiedzUsuńNiestety coraz trudniej sie zyje wiec ja dziekuje Bogu ze mam to swoje hobby, ktore robi swiat bardziej znosnym i kolorowszym.
A ludzie...sa chyba wszedzie podobni. Nie wazne gdzie ,ale zawsze sie znajdzie ktos kto potrafi uprzykrzyc zycie, sprawic ze z niechecia sie idzie do pracy :/
Smutno sie zrobilo bez Ewuni. Kiedy odchodzi ktos kogo sie znalo i cenilo to tym bardziej dostrzega sie kruchosc egzystencji. Patrze na lalki ,ktore mam od niej albo dzieki niej i wsponinam ja cieplo <3
Co do botow ...ja juz nie wytrzymalam tego zalweu. Codziennie mialam nowe komentarze o tej samej tresci do X moich postow na kilku blogach. Jedynym rozwiazaniem bylo wprowadzenie moderacji, mam nadzieje ze czasowe. W tej chwili dzieki moderacji jest tych komentarzy mniej lub wcale.
Sciskam :*
Sama nie wiem, Uleńko, czy ulżyło mi Twoje spostrzeżenie n.t. współczesnych relacji międzyludzkich, czy zasmuciło... Niestety, coraz więcej takich opinii płynie do mnie z różnych stron. To pokazuje chyba 2 rzeczy: 1, że bardzo zmienił się świat i kontakt z drugim człowiekiem (o czym nie raz pisałam) nie jest już wartością; 2, że w pewnym wieku nie ma się już wielu złudzeń w kwestii przyjaźni, współpracy, zdrowego sąsiedztwa... Dodatkowo, im jesteśmy starsi, tym więcej i częściej doświadczamy odejść ostatecznych. To też nie wpływa pozytywnie na całokształt samopoczucia. Wiele z moich lalek przypomina mi kogoś, choć staram się oddzielać te emocje, by istniały, ale nie dominowały konkretnej, lalkowej postaci - chyba, że to jednoznacznie ciepłe wspomnienia jak te o Babci, Mamie, Przyjaciółce z lat szczenięcych, etc., czy ot, chociażby... Ewuni :-) Szkoda, że coraz rzadziej istnieje połączenie pomiędzy lalką, a osobą, która mi ją dała, lub się wymieniła. Że praktycznie te kolorowe kawałki plastiku, uśmiechają się do mnie niezmiennie, gdy z człekiem od lat już nie rozmawiam, nie wiem gdzie jest - czy w ogóle jest jeszcze wśród żywych?...
UsuńPS. Chyba ten sam bot nam dokuczał ;-)
Ściskam serdecznie, Uleńko!
Bardzo Ci współczuję takiej paskudnej sytuacji. Ja wciąż i wciąż na nowo zrażam się do ludzi, coraz bardziej trzymam dystans w stosunku do tych, którzy wydają mi się podejrzani, a i tak co jakiś czas okazuje się, że byłam zbyt ufna, przeceniłam czyjąś emptię albo dobrą wolę... Z drugiej jednak strony zwykle po czymś takim nieoczekiwanie przychodzi jakiś znaczący gest pociechy ze strony ostatniej osoby, jaką o takie zachowanie bym podejrzewała. Świat pozostaje w równowadze...
OdpowiedzUsuńPanna przepiękna, w tej soczystej czerwieni świetnie się komponuje z wszechobecną jesienią. Widać, że ciekawi ją plener, może ruszy na grzybki ;)?
Boty jak do tej pory przyczepiały się do mnie na krótko, ale myślę, że rada Kamelii jest bardzo dobra.
Oj, tak... Znowu podobne doświadczenia. "Dziiiwny jest ten świat, gdzie jeszcze wciąż mieści się wiele zła" - można by zaśpiewać... Czemu ten tekst jest ciągle aktualny?
OdpowiedzUsuńTeż do niedawna doświadczałam tej równowagi, na razie jednak coś się zaburzyło... Gdy rzecz dotyczy pracy, to jeszcze pół biedy. Środowisko, w którym siłą rzeczy jesteśmy wystawieni na wewnętrzną rywalizację, aż zachęca do nieetycznych zachowań i korci do robienia świństw. Zwłaszcza gdy nasze "akcje" są uzależnione od humorów niestabilnego szefa, czy szefowej. A jeszcze gdy na najwyższych szczeblach są konflikty, lub choć nieprzejrzyste sytuacja, jak było u mnie w ŚDSS, to już w ogóle trzeba szykować szalupą ratunkową.
Dużo mocniej i bardziej trwale naruszyło mnie działanie osoby, która tyle lat mnie wspierała nie tylko mentalnie, która mnie lubiła, dzieliła życie, a później tą samą ręką, która ciągnęła w górę, wepchnęła pod wodę. Cóż, znowu nasuwa się powiedzenie o zjedzeniu beczki soli...
Tak, lalki są dużo bezpieczniejsze. Nie zdradzają jak ludzie i nie umierają tak szybko, jak koty ;-(
Erin bardzo żałowała, że maleńki wiklinowy koszyczek jest nadal spakowany, bo bardzo chciała nazbierać grzybków na zupę. Wszak dla lalki każdy gatunek jest jadalny ;-)
Serdeczne pozdrowienia!
sesja urokliwie jesienna wbrew kreacji panny...
OdpowiedzUsuńBa! Ależ tegoroczny październik był cieplejszy niż większość lipcowych i wrześniowych dni ;-)
UsuńJesień ma jednak w sobie ogromny urok i choćbym nie wiem jak bardzo kochała lato i wyśpiewała wszelkie możliwe pieśni pochwalne dla mojego kochanego lata, to muszę się uderzyć w pierś i przyznać, że jesień ma piękniejsze kolory niż lato. Trzymam kciuki za zdrówko. A Ewy i mnie bardzo brakuje. Dostrzegam wszędzie pamiątki po niej i przechowuję je z ogromną nostalgią, dbając pieczołowicie, aby się nie zniszczyły. Schowała w nich swój talent, dusze i serce i ja je tam odnajduję, ilekroć spoglądam na prezenty od Ewy.
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś o Ewie, Ayu...
OdpowiedzUsuńZgadzam się również co do jesieni. Bo choć i ze mnie zdecydowanie typ jaszczurki, to jednak jesień przez dekady mego życia, działała na mnie natchnieniotwórczo. Akumulatory naładowane energią lata i koloryt końca roku, same układały słowa w historie, a detale w całościowe kompozycje.