czwartek, 7 marca 2013

Hinduska z warszawskiego targowiska/Indian of the markets in Warsaw


Dzisiejsza historia nie będzie długa, bo i ja sama nie jestem w formie po ostatnich przeżyciach, związanych z rocznicą śmierci Mamy i rzezi drzew na moim, jeszcze 2 dni temu, bardzo zielonym osiedlu. I jedyne, co mogłam zrobić, to jak zwykle, napisać tekst do lokalnej prasy, za który pewnie oberwę od osób rozmiłowanych w betonie...





A w uszach, oprócz dźwięku pił, wciąż mam fragment ballady Jacka Kleyffa: "Schulz", który jakoś dziwnie mi tu pasuje: Sprawdź, czy nie czas zacząć się pakować i nowego szukać miejsca...




Ale wróćmy do rzeczy, a raczej tam, gdzie zieleni nadal jest pod dostatkiem:




Moja Hinduska własnych Indii nie widziała już dawno, bo ja sama kupiłam ją na warszawskim targowisku przy Hali Banacha, jakieś 8 - 9 lat temu. Z zaskoczeniem spostrzegłam metkę pod spodem podstawy, zdradzającą, że zapewne w czasach PRL - u pojawiła się jako luksusowy towar z importu:


O samym targowisku, nie będę się rozpisywać, choć miejsce to dla mnie bardzo ważne i silnie związane z moim życiem. Ale obszerny wpis na ten temat, zrobiłam na drugim blogu, więc nie chcę się dublować. Kto ciekaw magii i specyfiki tego handlowego zakątka, z pewnością zajrzy do: "W poszukiwaniu skarbów..." :-)
Bez wątpienia, była to pierwsza lalka tego rodzaju w mojej kolekcji i nawet jej się wtedy nie śniło, że po latach, zyska do towarzystwa siostrę.


Mimo widocznych oznak czasu, nadal zachwyca starannością wykonania i detalami, takimi jak: biżuteria, czy kosz owoców z plastikowych perełek:




Chyba Paulina Wilk w swym zbiorze, malarskich wprost reportaży z Indii, pt.: "Lalki w ogniu", napisała, że nie ma bardziej wdzięcznego widoku od Hinduski z naczyniem na głowie, przechadzającej się pomiędzy polami. I rzeczywiście ten, kto wyrzeźbił w czymś w rodzaju gliny tę postać, idealnie uchwycił naturalność sylwetki.




Jedyny mankament materiału, z którego powstała niemal w całości lalka (bo chyba tylko korpus jest miękki, ale może to jedynie kwestia tkaniny - Hinduska ubrana jest na stałe, zatem nie dam rady tego ocenić) to jego kruchość. Już dwa razy kleiłam jedną ze stóp.


Ale subtelność rysów, łagodność spojrzenia i wspomniana dokładność wykonania - rekompensują wszystko!
Nawiasem mówiąc, była to pierwsza lalka w moim życiu, tym, w którym fotografowałam jeszcze wyłącznie ludzi, inspirująca mnie do artystycznego eksperymentu. "A gdyby tak ustawić ją przed obiektywem i wydobyć z niej jakiś ludzki rys? Wszak jest taka naturalna..." Mogę więc powiedzieć, że w tej niedużej, glinianej Hindusce z warszawskiego targowiska, znalazłam swoją pierwszą, nieruchomą modelkę, której postanowiłam nadać życie.



Wysokość: 20 cm.
Czas powstania: prawdopodobnie lata '80 XX w.
Tworzywo: glina, tkanina.
Cechy szczególne: ręcznie malowana.
Sygnatura: brak.
Kraj produkcji: Indie

Height: 20 cm.
Period: probably the 80 twentieth century
Material: clay, fabric.
Special features: hand painted.
Signature: no.
Country of production: India





3 komentarze:

  1. Przykro mi z powodu tych niemiłych wydarzeń. Mamy nic nie zastąpi, ale wiem, że drzewa będą rosły długo po tym jak nas już nie będzie...
    A teraz lalka ;)- Dużo bardziej lubię jak pokazujesz lalki egzotyczne dla mnie. Czyli właśnie takie "wygrzebane" na targowiskach. Barbie, Tonner i inne "firmowe" mogę popatrzeć gdzie indziej. Tutaj... czasem czuję się jakbym podglądała czyjś kufer ze skarbami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie miękkie, łagodne spojrzenie! Ma bardzo ciekawą pozę, podoba mi się też, że jej ubranie nie jest jaskrawe-lalka z takim makijażem w kolorowym sari wyglądałaby chyba zbyt pstrokato.
    Piękna jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaak, drzewa rosną długo - znamienne, że w Polsce tak bezwzględnie walczy się z zielenią od metropolii, po małą wioskę. A jednak ktoś te drzewa kiedyś posadził, choć dziś słyszę, że pomiędzy blokami nie powinno być żadnych nasadzeń.
    Przestaję lubić ludzi. Koty i lalki biją dwunogich barbarzyńców na głowę!!!

    OdpowiedzUsuń