Zmęczona badaniami lekarskimi, odreagowująca niespodziewane sytuacje, dochodzę do stanu delikatnej jak dmuchawiec... równowagi.
W czym, oczywiście - pomagają mi lalki ;-) Póki żaden nowy wiatr nie wieje i czas nie ma nic przeciwko temu - mogę sobie pozwolić na wizytę na blogu. I wrzucić kolejną sesję (a nawet 2) z udziałem mojej J-doll, Luny, zjawiskowej dziewczyny, wykreowanej przez Jun Planning. Jeśli nie macie jeszcze dosyć tej modelki - ZAPRASZAM ;-)
Zgodnie z obietnicą, daną wyjątkowo subtelnej lalce, która aż 7 lat, przeleżała u mnie, zaklejona w firmowym pudełku (o tych okolicznościach losowych pisałam w ostatnich tygodniach) - zabrałam niewiastę niespełna 2 miesiące temu (19 maja, br.) na Jarmark Staropolski do Przasnysza.
Więcej o tym malowniczym mieście i historycznej imprezie, znajdziecie TUTAJ:
Mimo atrakcji programowych, przygotowanych przez organizatorów, udało mi się na moment oddalić od epicentrum wydarzeń. Luna, owinięta przez kilka godzin foliową reklamówką, mogła wciągnąć w swe lalkowe płuca, rześkie, majowe powietrze ;-)
Ostatecznie, po tylu latach pudełkowego więzienia, plastikowa torba, nie zrobiła na niej większego wrażenia.
Niestety, na koniu nie udało się jej pogalopować...
Niespełna miesiąc później, w upalny, duszny dzień 17 czerwca, pojechałyśmy do Kadzidła, na doroczną imprezę folklorystyczną - Wesele Kurpiowskie.
Ale kadzidlański skansen, choć bardzo malowniczy nie stał się dla nas przedmiotem szaleństw fotograficznych. Poprzedni dzień spędziłam na Pikniku z Kulturą Japońską i kolejna noc przespana w granicach niespełna 4 godzin, nie dodała energii następnej wyprawie ;-S Temperatura sięgająca przeszło 40 stopni C w słońcu, nawet jak na moje umiłowanie wysokich pomiarów, w zaistniałych okolicznościach, nie okazała się sprzymierzeńcem - pod koniec festiwalu, snułam się jak przysłowiowa mucha z smole ;-)
Dowiedziałam się, że 2 dni przed imprezą do skansenu, przyjechała straż pożarna i polewała budnynki oraz teren wodą, aby zmniejszyć ryzyko pożaru. Deszcz w tamtym regionie, nie padał od wielu tygodni...
Panna jest urocza :) i do tego pięknie pokazana w ślicznych okolicznościach :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę zdrowia :)
Bardzo serdecznie Ci dziękuję.
UsuńZdrowie się przyda, bo ostatnio wszystko wskazuje na spore jego niedobory...
Przepiekna okolica w ktorej twoja panienka czuje sie wysmienicie :)
OdpowiedzUsuńZdrowka zycze <3
Dziękuję Ci serdecznie.
UsuńMoja dziewczyna, po tylu latach "zapudłowania", wszędzie czuje się świetnie ;-)
Śliczna. Nie byłam w Przasnyszu, ani w Kadzidle. Trzeba by się kiedyś wybrać. Majowa zieleń o wiele lepiej wygląda niż obecne, wypalone słońcem otoczenie budynków z ostatnich zdjęć. U nas upał zelżał, ale też nie pada. Straszna susza. Pozdrowionka. :)
OdpowiedzUsuńSusza w tym roku rekordowa... Już w początkach czerwca, trawniki i pasy zieleni, przypominały mi Bułgarię, czy Hiszpanię... pod koniec lipca ;-)
OdpowiedzUsuńKadzidło zdołałam już poznać, ale do Przasnysza chciałabym wrócić. Czuję, że ma przede mną jeszcze sporo tajemnic do odkrycia...
Pozdrawiam serdecznie.
Mnie się podoba Twoja fotka - J-dollka siedząca obok stojący Jezusek (chyba), drewniany domek i takie zderzenie starego z nowym :D Super <3
OdpowiedzUsuńZresztą cała foto-relacja ciekawa :D
Pozdrawiam gorąco :)
Dziękuję, Ewuniu. Faktycznie, nie tylko sesja fotograficzna, ale i cała podróż, okoliczności wydarzenia, to nic innego, jak spotkanie teraźniejszości z bardzo minionym...
UsuńFigura, to klasyczny Chrystus Frasobliwy. Bardzo lubię to ujęcie.
Pozdrawiam cieplutko!
Zdjęć takiej ślicznotki nigdy dosyć!
OdpowiedzUsuńPiękne fotografie, ciekawe imprezy i przefajne komentarze :-)
Pozdrowienia ♥
Miło się czyta takie opinie; moja panna narcyzem nie jest i zastanawia się, czy wypada jej tak często ukazywać swoje wdzięki ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Super sesja, tyle zieleni i piękna panna. Czego tu więcej chcieć. ;)
OdpowiedzUsuńPrawda?... Dziękujemy za odwiedziny :-)
OdpowiedzUsuń