Krótkie wyjazdy i problemy zdrowotne, to główne przyczyny oprócz pracy, które sprawiły, że znowu narosły mi blogowe zaległości. Sięgam więc na chybił-trafił, po pierwszy z brzegu materiał, umieszczony w "wersjach roboczych"...
W 1998 r., także do Polski dotarła choć w wersji mocno okrojonej seria "Barbie Butterfly Art". W sumie liczyła 6 lalek, ozdobionych tatuażami: Barbie z drobno karbowanymi włosami pełnymi ciemniejszych pasemek i kolorowym motylem na brzuchu, otwierała ten plażowy cykl. Towarzyszyła jej brunetka Teresa o równie karbowanych włosach, Afroamerykanka Christie i Azjatka Kira. Brunet Ken i Afroamerykanin Steven, mieli włosy moldowane, (czyli uformowane odlewem na gumowej czaszce i pomalowane - to informacja dla świeżych lalkowiczów ;-). Charakterystyczną cechą dziewczyn z tego projektu, której w ciągu kolejnych 20. lat, Mattel nie odświeżał, były szydełkowe kostiumy kąpielowe i dżinsowa mini spódniczka. Coś tak uroczo realistycznego, że braku kontynuacji wypada tylko żałować...
Koniec wieku, w dziedzinie mattelowskich lalek, obfitował w same objawienia. Po kilku latach, produkowania masowej tandety, która wyglądała jak kiepska podróbka samej siebie, amerykańska firma, wróciła do tego, co najlepsze - staranności i imitacji realizmu.
Do serii Butterfly Art, dołączono tatuaże zmywalne - kalkomonie. Według wielu amerykańskich rodziców, taka ozdoba wystawczyłaby w pełni. Lalki wzbudziły dużą nieufność i oczywiście... kontrowersje. Pamiętam z tamtych czasów informację o tym, że pojawiła się edycja bez tatuaży, specjalnie skierowana na amerykański rynek, ale przyznam, że nigdy nie udało mi się jej zweryfikować. Może wiecie coś na ten temat?
Barbie kupiłam wtedy, 20 lat temu, za pieniądze odłożone z kieszonkowego i sprzedaży rękodzieła. Teresę i Christie zdobyłam wreszcie kilka lat temu na Allegro. Obie pochodzą z drugiej, a może nawet z trzeciej ręki, ale Teresa nie dość, że ma włosy w świetnym stanie, zachowała oryginalne ubranko i nawet plecioną tasiemkę na szyi. Motylek na piersiach, to właśnie kalkomonia. Ten na nodze, to "tatuaż właściwy" - niezmywalny nadruk.Niestety, sporą część moich lalek popakowałam w ostatnim czasie do pudeł, na rzecz zmiany ekspozycji i nie dałam tym razem rady zrobić im rodzinnego zdjęcia. Zamiast tego, na spacer w upalne popołudnie kilka tygodni temu, zabrałam adopcyjną córeczkę ;-) Miss Milly
i jej piegowatą koleżankę, która przyjechała na wakacje z Szydełeczkowa - obie firmy Zapf Creation.
Czyż małe w szydełkowych ubrankach hand-made nie komponują się pięknie? Towarzyszy im kocur (uwierzcie, jest tak realistycznie odwzorowany, że ma nawet przyrodzenie ;-) Belzebub. To moja pierwsza figurka firmy Schleich. Jej wykonanie, choć masowe, budzi podziw i szacunek.
Dziś seria Butterfly Art, to uosobienie słodkiej niewinności, a przy tym śliczne lalki o delikatnych twarzach. Kto po wytatuowanych dziewczynach z kolejnych edycji Hard Rock Cafe, czy tym bardziej Tokidoki, gorszyłby się kolorowym motylkiem?
Chociaż... Totally Stylin' Tattoos Barbie, z 2009 r. znowu wystraszyła rodziców... Na szczęście, lalki "zbyt dorosłe" dla dzieci, niemal zawsze znajdują uznanie w oczach Kolekcjonerów :-)
Zainteresowanych folklorem, zapraszam TUTAJ: simran2pl.blogspot.com
Dobrego tygodnia :-)
Mam Barbioszkę z motylem, ale zdecydowanie bardziej podoba mi się właśnie Teresa i Kira z tej serii. Prześliczna panienka.
OdpowiedzUsuńKot też u mnie zagościł już jakiś czas temu i uważam, że to fantastyczna figurka. :)
Kira też jest przecudna. Wiem, bo widziałam u Przyjaciółki na żywo. Wielki żal, że nie było jej w Polsce, a i na Allegro nigdy nie zauważyłam...
UsuńNo, proszę, też masz kota! ;-) Myślę, że tak realistycznie wykonane figurki, znajdują sporo odbiorców wśród dorosłych.
Śliczne te maleństwa, szczególnie piegusek :o) Teresa i kocisko oczywiście też mi się podobają :o)
OdpowiedzUsuńBardzo ładna szydełkowa miseczka :o)
Pozdrawiam :o)
Piegusek należy do Ineczki. Skromną artykulację, nadrabia "żywą" buzią. To niepozorne maleństwo w rzeczywistości robi duże wrażenie.
UsuńMiseczkę dostałam w prezencie. Idealnie sprawdza się jako naczynie na kordonki, mulinę i szpulki nici.
Dziękuję Ci za odwiedziny :-)
lubię te maleństwa od Zapf :)
OdpowiedzUsuńJa też :-D
UsuńMiałam Butterfly Art Barbie przez chwilę. Z moldem Mackie, ciemniejszą karnacją i masą włosów :)
OdpowiedzUsuńNo, właśnie! Te wszystkie cechy, które opisałaś, szalenie mnie urzekły. Włosy w drobnych falach, wyglądały jak ludzkie, potraktowane karbówką, a karnacja miała odcień naturalnej opalenizny. Rzadko robiono lalkom takie fryzury...
UsuńMoim zdaniem ta seria świetnie przetrwała próbę czasu i zachowała wyjątkową oryginalność.
Ciekawy opis tej serii. Nie pomyślałem że coś takiego jak zmywalne tatuaże mogą wzbudzać kontrowersje :)
OdpowiedzUsuńNo, właśnie nie te zmywalne tak zjeżyły amerykańskich rodziców, ale te nadrukowane na stałe - każda lalka miała raptem po jednym takim elemencie...
UsuńMnie się to wydaje nadgorliwym dziwactwem, ale ostatecznie trudno polemizować z rodzicielską troską.
Pozdrawiam serdecznie.
When we were children, such tattoos were very popular to put on our arms :-). Controversial dolls depend on the country I guess, usually the controversial Barbies are the most fun ones for collectors :-). The cat is adorable!
OdpowiedzUsuńYes it's true. When I was a kid, you could find tattoos in bubble gum packaging. But the prisoners did the real thing ;-)
UsuńI will show the cat more often :-)
Zaskoczyłaś mnie :-) Nie przypuszczałabym, że Mattel wypuścił na rynek pannę z szydełkowym ubrankiem. Gdybym takową zobaczyła w SH, pewnie pomyślałabym, że to dzieło poprzedniego właściciela. A tu niespodzianka! Oryginał! Bardzo fajne i z pewnością Mattel już do tego nie wróci. Nawet drogie serie kolekcjonerskie nie mają już takich ubranek jak dawniejsze "dzieciowe" lalki. Tatuaże bardzo subtelne, pasujące do delikatnych rysów panny. A rodzicielskie wątpliwości... Cóż, sama Barbie była wątpliwością kiedyś. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńTak, teraz to się w głowie nie mieści: Mattel każdy wzór drukuje na sztucznym materiale: od haftu, poprzez koronkę skończywszy na dżinsie. Niektóre takie nadruki są nawet fajne i z daleka można się pomylić, ale faktycznie wprowadzają fałsz i nie uczą dzieci różnorodności faktur/tkanin.
UsuńSerdeczności :-)
Nie miałam pojęcia o tych lalkach i nie spotkałam jeszcze. Zawsze czegoś nowego się uczę. Maluszki od Zapf urocze, zwłaszcza rudaska. Kocham też zwierzaki od Schleicha, mam kilka, nawet małe prosiaczki mają anatomiczne szczegóły. ;)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że ta seria spośród innych plażowych, została jakoś szybko zapomniana. Nie zyskała statusu kultowej. Może właśnie dlatego, że była tak oryginalna, że bardziej przypominała jakiś eksperyment.
UsuńNawet nie sądziłam, że zwierzaki od Schleicha mają tylu dorosłych sympatyków ;-)
Kocurek chyba zaś skradł całą sesje :D
OdpowiedzUsuńNadrabiaj, nadrabiaj zaległości <3
Bardzo bym chciała, Ewuniu wreszcie nadrobić, ale sprawy zdrowotne póki co - znowu mnie tylko przyblokowały :-(
UsuńPiękna ta twoja Teresa. Mam Barbie z tej serii z dzieciństwa ale niestety zgubiło się od niej wszystko po za spódniczką :(.
OdpowiedzUsuńBardzo szkoda że pogorszyła się jakość ubrań u lalek Barbie. Szczególnie widać to u najnowszych Fashionistas gdzie większość ciuchów jest zszytych jako jedna całość :(
Czasem na Allegro w takich setach z używanymi ubrankami, można znaleźć ten szydełkowy kostium, zwłaszcza różowy. Moja Christie ma dorobiony na szydełku, w żółtym kolorze, dość podobny do oryginału. W tym celu chyba trzeba uśmiechnąć się ładnie do Inki ;-)
UsuńZszywane ubranka, potrafiły już występować w latach '80. Np. spodnie od garnituru dla Kena, zszywane były wraz z koszulą, jak jakiś kombinezon ;-) W latach '90 było to nagminne - np. do koszuli doszywali jeszcze przód kamizelki ;-) Ale podobne brakoróbstwo dotyczyło głównie ubrań męskich. Dziś to ogólna tendencja. Pamiętam Kena Fashionstas z koszulką na której doszyto połowę kamizelki i nadrukowano krawat ;-)
Ale tu znowu przypominają mi się rajstopy drukowane na nogach i niezdejmowalne buty z końca lat '90...
Swietny wpis <3 ja niestety nie posiadam ani jednej lalki z tej serii. Raz mialam prawie kupic Christie ale dalam sobie spokoj bo to nie sa ramy czasowe mojej kolekcji ,ktora i tak mocno naciagam w te i we wte ;)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia <3
Czasem takie naginanie ram kolekcji, wnosi w nie prawdziwe perełki :-)
OdpowiedzUsuńSerdeczności :-)