Miał być urlop - wyszła podwójna praca, zero czasu wolnego i zmiany w życiu,
zatem wpis opracowany 5 czerwca, wrzucam ostatecznie dopiero dziś.
A stanowi on podsumowanie mojego świętowania Dnia Dziecka ;-) No,
tylko mi nie mówcie, że w tym wieku już nie wypada ;-D Na dobre emocje, czas
jest zawsze!
Tak bawiłam się 1 czerwca na warszawskich Wyścigach z „Fundacją
Hipoterapia”,
o perypetiach której, pisałam niemal półtora roku, dorzucając kilkunastoma
tekstami interwencyjnymi swoją cegiełkę do szczęśliwego zakończenia.
A nazajutrz wieczorem, pojechałam do Centrum Nauki Kopernik
czując, że bohaterka tego posta, idealnie odnajdzie się wobec sezonowej
ekspozycji, trwającej zaledwie 3 doby…
O wydarzeniu i autorze, piszę TUTAJ: https://simran2pl.blogspot.com/2019/06/ksiezyc-na-wyciagniecie-reki.html
Za przysłowiowym ciosem, pod ten adres: https://simran2pl.blogspot.com/2019/06/na-styku-wiary-folkloru-i-historii.html
- zapraszam zainteresowanych polskim folklorem, wiarą katolicką i historią.
Serii Monster High nie śledzę już przynajmniej od dwóch lat.
Zabawne, bo przecież lalki w stylu fantastycznym, powinny być moim
kolekcjonerskim priorytetem. I pewnie tak by się działo, nawet mimo ograniczeń
finansowych, gdyby nie fakt, że machina produkcyjna, nie pozwala złapać
konsumentowi oddechu. Te najpopularniejsze postacie, wypluwane po kilka w ciągu
roku, nie dają szansy polubienia bohatera i zagłębienia jego stylu. Ledwo
przyswoisz sobie daną fryzurę i strój, a już masz następną odsłonę. Takie tempo
zwyczajnie męczy, osłabia bodźce, a co za tym idzie, zapewne wbrew intencji
producenta – nie motywuje do zakupu kolejnego modelu ;-) Na szczęście, ten
pazerny trend, nie dotknął jeszcze bardzo fantastycznej postaci, jaką jest Elle
Eedee (2 odsłony: „Boo York” oraz „City Ghuls” – obie bardzo do siebie podobne;
maj i lipiec 2015 r.)
Niebieskawa dziewczyna, tylko gdy na nią spojrzałam, zaraz
skradła moje serce. Nieco podobna do Robecci Steam, przypomniała mi jednakowoż
Kidę z disneyowskiej „Atlantydy”, a także skojarzyła się z Jill Bioskop z filmu
na podstawie komiksu mego ulubieńca - Enkiego Bilala.
O Elle czytamy na hobbystycznej stronie Wiki, poświęconej
tej postaci: Elle Eedee – córka robota. Ma 16 lat i pragnie zostać
profesjonalną DJ'ką. Co jakiś czas musi przeprowadzić aktualizację swojego
systemu; często również kupuje nowe kawałki do modernizacji swojego ciała, by
później poprosić rodziców o pomoc przy ich instalacji. Mimo, że dziewczyna
uwielbia muzykę, a zwłaszcza czerpie radość z jej komponowania, nadal ma
problemy z tańczeniem. Elle jest także specjalistką w mechanice - sama buduje
swojego zwierzaka. Qrczę: a mogłaby odbudować moją zmarłą syjamkę - Padlinkę??? Starsi Czytelnicy bloga, dobrze
znają tę czworonożną Bohaterkę wielu moich wpisów….
Lalka z pierwszej serii dotarła do mnie za pośrednictwem
aukcji Allegro, w oryginalnym stroju, ale bez ozdobnych dodatków. Nie
narzekałam, skoro zamiast przynajmniej 80 zł, kosztowała mnie 20 zł ;-)
Surrealizm w czystej postaci! A sama lalka wyłamuje się
trochę ze standardowej estetyki MH, którym bliżej do bajki niż s-f. Dla mnie to
gratka. Wychowana na książkach Lema, a trochę późnej O.S. Carda, czy S. Kinga –
jestem z niezwykłością za pan brat. Nie wspominając już o „Nowej Fantastyce”,
czy „Fantastyce”. Nieziemskie opowiadania i grafiki, zamieszczone w tym
miesięczniku, budowały moją wrażliwość od końca podstawówki i zachęciły także
do przygody z filmem fantastycznym, która nieprzerwanie trwa do dziś. W okresie
studiów, zdradziłam ten gatunek na rzecz literatury faktu, ale filmy i seriale
fascynowały mnie niezmiennie, odkąd złapałam przysłowiowego „bakcyla”…
I gdy wczoraj, dowiedziałam się o śmierci Macieja
Parowskiego, który zmarł „po ciężkiej chorobie”, (w świecie hipokryzji, to niebudzący
rewolucyjnych odruchów eufemizm na nowotwór złośliwy – epidemię XXI w., z którą
jednostki decyzyjne w Polsce wciąż „walczą” jakby chciały, a nie mogły; lub,
bardziej adekwatnie do stanu rzeczy: mogły, ale bez przekonania chciały) -
zmroziło mnie na wiele godzin. Pamiętam, jak kilkanaście lat temu, jako
młodziutka studentka, poszłam do niego z jedną z 3. książek napisanych do
szuflady. Jego odmowa była stanowcza, ale grzeczna i pełna szacunku. Po
ojcowsku poinstruował, gdzie warto się udać. W żadnym wypadku nie mówił, bym
dała sobie spokój z pisaniem. Był jedynym recenzentem, który nie zmieszał mnie
z błotem… Gdy w grudniu 2017r. spotkaliśmy
się w tym samym miejscu pracy – pracował w lewym skrzydle, w tygodniku; ja w
prawym – w dzienniku, trwał akurat redakcyjny „śledzik/opłatek”. Po raz drugi
zobaczyłam go kilka miesięcy później. Zapamiętałam wymianę uśmiechów. On czekał
na windę. Ja vis a vis, w korytarzu, na parapecie z komórką i notatnikiem - na
ważny telefon. Jestem pewna, że nie poznał w skupionej kobiecie z dredami i
resztkami irokeza na czubku głowy, ufnej, egzaltowanej dziewczyny z kucykami do
pasa, która pytała go: „Proszę pana, no i co dalej powinnam robić?”
„Wrócić na studia, ale nie przestawać pisać”.
Wciąż patrzyliśmy na siebie; kurczę, jakieś niewyartykułowane
słowa, myśli, zastygły na wysokości tego 4. piętra w przedwojennej, eleganckiej
kamienicy, gdy otworzyły się drzwi windy…
księżyc to idealny kompan Elle ♥
OdpowiedzUsuńJeszcze Twyla jest bardzo "księżycowa", ale to Elle bezkonkurencyjnie wstrzeliła się w tę unikalną, sezonową ekspozycję...
UsuńŚwietna lalka. Ja też nie nadążam za seriami MH. Zdecydowałam się trzymać pierwszych wydań danej lalki, późniejsze wersje wydają się być przekombinowane
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba Twoje podejście do rzeczy :-)
UsuńJa poszłam w warianty danych postaci, tworząc prawdziwe "rodziny", "plemiona" - ale nawet mnie w końcu zmęczyła ta niekończąca się machina rynku...
Nigdy nie pociągały mnie lalki MH. Może za stara jestem? Odstręczały mnie ich pokrzywione sylwetki, jak po polio i chudość anorektyczek. Mam jedną, prezent od koleżanki, która starała się mnie nakłonić do polubienie. Nie wyszło. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGdybym opierała się na estetyce samych ciałek, też bym nie polubiła. No, chyba że za artykulację.
OdpowiedzUsuńAle u mnie ciałko, to zawsze rzecz drugorzędna. W przeciwnym razie, nie zniosłabym współczesnych Fashionistas i masy Mattelek "basic" z lat 80-90 XXw.
MH pokochałam za sam pomysł, fantastyczne główki i świetnie dobrane ciuszki.
Serdeczności :-)
No cóż... kiedy robiłam Parowskiemu ostatnie zdjęcie rok temu na konwencie w Mierkach, nie wiedziałam, że to już ostatnie ever, jakie mu zrobię... A jak masz jakąś fantastykę napisaną do szuflady, zapraszam do mnie, obecnie zbieram materiały do numeru o robotach, AI i androidach do jubileuszowego Czerwonego Karła :)
OdpowiedzUsuńEch... "Ostatnie" - spotkanie, działanie, etc. tak rzadko daje się przewidzieć. Cała tajemnica życia... Ba, głupia grypa spadła na mnie na dniach, całkiem nieoczekiwanie, komplikując mi plany.
UsuńChętnie bym Ci coś szufladowego przesłała, ale muszę najpierw znaleźć pliki, spojrzeć świeżym okiem, a poza tym niektóre rzeczy są nadal w formie rękopisów...
No to szukaj, szukaj :) Zapraszam!
UsuńBardzo spodobało mi się zdjęcie MH na tle księżyca...
OdpowiedzUsuńCo do ilości nowych odsłon tych lalek to zupełnie się już pogubiłam i, mówiąc szczerze, wcale mnie to nie martwi :-)
Żaden wiek nie powinien pozbawiać nas przyjemności zabawy i miłego spędzania czasu tym bardziej, że przeplatane to jest zupełnie przeciwnymi emocjami i żalem...
Mnie też już przestało "boleć" gubienie się w tym temacie, w myśl zasady: co za dużo, to niezdrowo.
UsuńWłaśnie: im człowiek starszy, tym więcej trudnych emocji. Trzeba szukać odgromników ;-)
Pozdrawiam ciepło, Oleńko :-)
Świetne zdjęcia. MH to zupełni nie moja bajka, ale bardzo lubię oglądać je u innych. :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że czytałyśmy niemalże to samo... ;)
Tak, hobbystyczne blogi, to fajna sprawa. I ja, dzięki nim, czasem ogarniam moje szaleństwo ;-) Pewnymi tematami nasycę oczy u innych, co mi w zupełności wystarczy do szczęścia.
OdpowiedzUsuńO, jak miło :-) A masz jakieś ukochane tytuły do których wciąż wracasz?
Ślicznie wyszły te zdjęcia o zmroku i przy księżycu, bardzo klimatyczne :)
OdpowiedzUsuń