I kto by pomyślał, że pod koniec czerwca złapie mnie… zwykła grypa? Ręka jeszcze do siebie nie doszła, ledwo odpuściły migreny, a tu już nowe „atrakcje”. Pocieszam się tym, że jednak dużo łatwiej jest chorować przy wysokich temperaturach niż ujemnych ;-) Dlatego dziś, bez nadmiaru własnych uzewnętrznień i nadprodukcji słów, chciałam pokazać Wam dla urozmaicenia tematyki, coś zamiast lalek.
Mieliście kiedyś klocki Lego? Ja tylko 3 zestawy: podstawowy, który dostałam w I klasie, oraz już później: zamek Robin Hooda i mały pojazd kosmiczny – ten ostatni, zachowałam po dziś dzień. Także do tej chwili pamiętam emocje towarzyszące otrzymaniu tamtych prezentów, a później miesiące kreatywnej zabawy i dumę z posiadania. 2 zestawy były prezentami od znajomych, a tylko na jeden wysupłano fundusz z domowego budżetu. Nigdy nie spełniło się moje marzenie o placówce pocztowej i posterunku Policji, które miał mój bogaty kuzyn, ale cieszę się, że mogłam choć kilka razy pobawić się tymi cudami, w czasach, gdy na lalki, (z wyjątkiem mojej jedynej etnicznej Carlssonki i Fleur) nie byłam w stanie patrzeć! Mój sentyment do klocków Lego nie wygasł całkowicie, choć dziś dużo więcej w nim szacunku dla cierpliwości budowniczych/konstruktorów, niż samego materiału…
Wystawa towarzyszyła Warszawskim Targom Książki,
które odbyły się w dniach: 23-26 maja. Zdecydowanie, moim faworytem jest
tramwaj! :-D
oraz sceny z „Gwiezdnych Wojen”! Autor zaznaczył, że to tylko
część ekspozycji ;-)
Życzę dużo zdrowia!
OdpowiedzUsuńKlocki LEGO miałam, uwielbiałam. To niezliczone godziny fantastycznej zabawy. Teraz moje dzieciaki odkrywają ich magię. :)
Dziękuję serdecznie, Kamelio!
UsuńTo musi być piękne uczucie - patrzeć jak kolejne pokolenie, odkrywa nasze zachwyty i podziela fascynację...
Bardzo fajne fotki :-) Ja nigdy nie miałam klocków Lego, miałam coś na ich kształt i podobieństwo, ale jednak to nie było to. Za to w pracy mam i często korzystam z okazji, żeby się nimi z dziećmi pobawić :P Kiedyś też widziałam cały wór takich klocków w ciucholandzie, żałuję, że nie wzięłam. Fajna sprawa z tymi klockami, bo nie dość, że usprawniają drobne mięśnie dłoni dziecka, to jeszcze faktycznie rozwijają kreatywność, przestrzenną wyobraźnię. Pozdrawiam i życzę zdrówka.
OdpowiedzUsuńTak :-) Pamiętam, był kiedyś polski odpowiednik Lego! Nie wiem, czy istniał w zgodzie z ówczesnym prawem, ale klocki robiły pozytywne wrażenie. Tylko chyba, nie dało się ich łączyć z właściwym Lego.
UsuńWiesz, wór był pewnie kompilacją różnych zestawów, więc chyba nie było sensu go brać. No, chyba że dla maluszków.
Pozdrawiam serdecznie.
Ja klocków Lego nie miałam, ale moje dzieci już tak. I nigdy z nich nie wyrosły. ;) Ostatnio kupiłam trochę w SH. Pozdrawiam i życzę zdrówka. ♥
OdpowiedzUsuńDziękuję, Sówko i odwzajemniam.
UsuńTak, to już jest. Jedni nie wyrastają z klocków, inni z lalek ;-)))
Kiduś zdrówka życzę <3
OdpowiedzUsuńKlocki te to fajna sprawa, moje chłopaki też chętni nimi się bawiły :)
Dziękuję, Ewuniu. Już wyzdrowiałam, ale jesienna pogoda dobiła mnie bardziej niż niejeden wirus...
UsuńNa dobrą sprawę, Lego to super demokratyczna zabawa - dla młodszych i starszych, babek i chłopaków :-) Tak, jak puzzle.
Lego to bardzo fajna sprawa. Sama miałam jeden zestaw, który dostalam od koleżanki babci. Uwielbiałam się nim bawić jak byłam dzieckiem
OdpowiedzUsuńA jaki zestaw miałaś?
Usuńlego zawsze mnie zachwycało
OdpowiedzUsuńchoć nigdy nikomu nie przyszło
do głowy mi sprezentować...
super, że pokazałaś i to tu :)
Ba, no u mnie taki był szczęśliwy układ w tej kwestii, że mogli, chcieli dać i dali. Ale masa ówczesnych hitów, przeszła mi koło nosa... Podziwiałam je więc tylko u innych.
UsuńTyle klocków.... byłoby co robić. Za moich czasów klocków nie było chyba jeszcze w Polsce, chyba że w jakimś Pewexie. Ale jak byłam starszą nastolatką to już można było kupić. I kupowałyśmy bratankowi. Uwielbiam takie kreatywne zabawki. Mamy sporo lego, bo pierwszych miałam chłopców, ale córeczka też lubi się bawić. Chociaż chyba mi to sprawia najwięcej frajdy 🙂
OdpowiedzUsuńW moich czasach też głównie Pewexy sprzedawały Lego. ;-) Chyba tylko mój ostatni zestaw pochodził ze sklepu za polską walutę.
UsuńWłaśnie w Lego, to jest cudowne, że dają radość całej rodzinie.
Dziękuję za odwiedziny na moim blogu :-D
Marzyłam o zamku z rycerzami i końmi. Miałam nawet jednego i mam po dziś dzień. Lego to najcudowniejsza z możliwych zabawek. Wiesz jak mówią, jak nie urok to sraczka. Zdrowiej 😘
OdpowiedzUsuńA, no... Teraz dopadł mnie szok termiczny... Brrrr.
OdpowiedzUsuńJejku, dałabym się pokroić z legowego rycerza z koniem ;-)
Serdeczności.
Nie miałam lego, choć bawiłam się nimi z bratankami. Super sprawa! Tyle cudeniek tu pokazujesz, nie miałam o tym wszystkim pojęcia!
OdpowiedzUsuńSerdeczności, Kiduś :-)
Ja też nie przypuszczałam,że Lego przeszło aż taką ewolucję! :-)
OdpowiedzUsuńMiło popatrzeć.
Widzę, że każdy - wcześniej, lub później, natknął się na te kreatywne klocki.
Cieplutkie pozdrowienia, Oleńko! :-)
Też miałam 3 zestawy: w 87 dostałam taki malutki Basic z jednym ludzikiem, po 3 latach dostałam zestaw Lego szpital na Mikołaja, a potem jeszcze wiaderko z różnymi uniwersalnymi klockami. Gdyby nie szereg przeprowadzek, może zostałyby mi do dziś. Teraz mam tylko K2SO z Lego Star Wars i walizkę Newta Scamandera, która czeka na złożenie od grudnia :P
OdpowiedzUsuń