Nie mam w zwyczaju pisania o lalkach, których nie posiadam... Ale ponieważ niemożliwością jest mieć wszystko, co by się chciało, kilka razy zrobiłam wyjątek, prezentując lalki Przyjaciół. Jedną z nich jest 18 - centymetrowa Lottie, interesująca mnie przynajmniej z 2. względów. Po pierwsze tę niedużą postać, osadzono w estetyce japońskiego komiksu. (!)
Po drugie, stanowi ciekawy temat dla socjologa, czy kulturoznawcy. Dlaczego? Otóż powstała w oparciu o oczekiwania rodziców dzieci przed okresem dojrzewania.. Inicjatorzy projektu: Ian Harkin oraz Lucie Follett, spędzili wraz z czołowymi brytyjskimi naukowcami, 18 miesięcy na badaniach potrzeb i lęków społecznych konsumentów lalek. I tak, doszli do wniosku, że trzeba wyjść naprzeciw potrzebom odbiorcy. W praktyce, oznaczało to walkę z sygnalizowaną przez rodziców seksualizacją dzieci. Dlatego zaprojektowano laleczkę opartą na standardowym wzorcu figury 9-latki. Lali powiększono jedynie głowę, co jak argumentowali projektanci, miało sprzyjać większej ilości włosów, pozwalającej dziewczynkom na szerszą, fryzjerską kreatywność.
Czy można się dziwić, że wpadła w oko chłopakowi z włoskiej komiksowo-filmowej serii "W.I.T.C.H", inspirowanej mangą?
Temu ważnemu dla mnie projektowi - (w końcu, w dużej mierze zainspirował mą artystyczną duszę do wyboru estetyki dla cyklu ilustracji, jakie wykonałam do przedwojennych bajek) - poświęcę niebawem 3 posty. Matt, to jedyny chłopak wśród piątki niezwykłych dziewczyn, który doczekał się własnej lalki. Dla porządku dodam, że w serii jest ukochanym głównej bohaterki, nieśmiałej, rudowłosej Will.
A teraz czas na autorskie, Kidowe Fotostory ;-)
Lottie przyjechała na wakacje do przyjaciół swoich rodziców, z małego miasteczka na północy Europy. Chciała poznać malownicze przestrzenie w woj. mazowieckim i nacieszyć się słońcem równin środka Polski. Jej opiekunem i przewodnikiem został syn owych przyjaciół, nieco starszy od Lottie - Mateusz. Jako miłośnik przyrody (zamierza zostać zoologiem) pokazał jej piękno polskiej natury.
O wszystkim opowiadał ze znawstwem tematu i uczuciem. Dziewczę patrzyło na niego z coraz większym zachwytem. Hmmm... Coś się zadziało pomiędzy tą parą, choć oboje nie byli tego jeszcze świadomi...
Matt uznał, że nie może ograniczać się tylko do oprowadzania młodszej koleżanki po ostatnich rubieżach, przebiegających pomiędzy nieubłaganie rozrastającymi się osiedlami bezwzględnych developerów. Postanowił zabrać ją do stolicy i zaprosić do kawiarni - takiej, wiecie, dla osób DOROSŁYCH! ;-)
A, że pracował tam jego starszy kuzyn, nikt chłopaka nie poprosił o pokazanie dowodu osobistego...
Funduszy z amatorskiego handlu na Allegro, starczyło mu tylko na sok, filiżankę capuccino i sernik z pianką. Ale Lottie i tak była zachwycona! :-)
Przypadkowo, koło kawiarni w starszej części Śródmieścia, przechodziła Will. Długo przyglądała się tej scenie:
Los chciał, że na ten dzień, pożyczyła aparat fotograficzny od Taranee (kto zna komiksy lub serial, kojarzy postacie i wątki ;-))
"Chętnie posłucham, co masz na swoje usprawiedliwienie", pomyślała wciskając z namysłem spust migawki...
Ciągu dalszego nie będzie, bo kilka dni później, Lottie wróciła do "Szydełeczkowa" :-D
Na szczęście?...
ha! i to lubię w opowieściach -
OdpowiedzUsuńniedopowiedzenie, pozostawienie
naszej wyobraźni i Losowi większej
swobody działania - zaręczam, że
Lottie będzie zawsze z sentymentem
a bijącym serduszkiem wracać myślami
do owych tygodni i pierwszej kawy :)
Wiem coś o tym, bo i ja, jako 9-latka, miałam taką swoją "pierwszą kawę" :-D
UsuńW razie czego, zawsze mogę przesłać Lottie pamiątkową fotografię ;-)
Cóż, nieco nie pasuje to do obrazu 9 latki. Idealnej czy nie. Natomiast sama laleczka ładna, tzn. buzia z mangowymi oczkami, ale mocno sztywna. Zdjęcia fajne i myślę, że jakaś dorosła lalka wypadłaby w tej scenerii o wiele ciekawiej. :)
OdpowiedzUsuńNo, tak... Sztywna jak na dzisiejsze standardy lalkowe, to ona jest. Faktycznie. Stąd nieco dziwi tak wysoka cena.
UsuńAle ja przywykłam do dopracowanych sesji z udziałem mattelowskich lalek z lat 80/90, więc i w tym przypadku drętwa modelka nie zniechęciła mnie do realizacji artystycznej wizji ;-)
Pomysł z "ożywieniem" Lottie i Matta, dopisanie historyjki i ozdobienie jej fantastycznymi wprost zdjęciami uważam za rewelacyjne! Miło spędziłam czas na czytaniu tego postu i obejrzeniu fantastycznych fotografii!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia, Kiduś :-)
Dziękuję serdecznie, Oleńko! Ogromnie się cieszę z Twojej recenzji :-) !!!
UsuńŚlę same serdeczności :-D
... ależ się zrobiło klimatycznie :D
OdpowiedzUsuńPrawda, Ewuniu?
UsuńAle i ciut sensacyjnie, bo ostatecznie nie wiemy, co zrobi z tym odkryciem nastoletnia, zazdrosna Will...
;-)
Sesja podoba mi się bardzo. Laleczka nie z mojej bajki. Ale twarzyczkę ma bardzo sympatyczną.
OdpowiedzUsuńDziękujemy serdecznie, Kamelio! :-)
UsuńLottie po raz pierwszy widziałam na żywo w londyńskim Natural History Museum w wydaniu przyszłych pań paleontolog, astronom i entomolog. Nie skusiłam się ze względu na dość wysoką cenę (gadam, jakbym droższych lalek nie miała...), ale ogólnie podoba mi się.
OdpowiedzUsuńO, rany!... A to ci dopiero przygoda, mocnego kalibru! :-) godna zazdrości namiętnego lalkoluba...
OdpowiedzUsuńCiekawe, że w aurze komentarzy/opinii dot. Lottie, wyskość ceny pojawia się na pierwszym, lub drugim miejscu ;-)
...
(bo wobec praktycznie zerowej
Usuńartykulacji cena jest niepojęta)
Pewnie dużo zainwestowali w promocję produktu i musi im się zwrócić ;-)
OdpowiedzUsuń