Podczas gdy u nas (w Polsce) spośród lalek obrzędowych, przetrwała tylko Marzanna, na Białorusi w szczątkowej formie zachowały się żadanice, na Ukrainie wciąż robi się tradycyjne motanki i wiele wskazuje na to, że ten miły zwyczaj - odżywa. Mają chronić i pomagać, dlatego robiąc lalkę, trzeba myśleć o spełnieniu jednego, konkretnego marzenia. Warunek? Nasze życzenie może być tylko dobre.
17 sierpnia, byłam w Lublinie na Jarmarku Jagiellońskim, gdzie ujrzałam pośród innego rękodzieła, wiele tych niezwykłych lalek. A, że właśnie zaliczam pierwszą jesienną infekcję, która wpakowała mnie do łóżka (oby na krótko!), postanowiłam sięgnąć do zaległych tematów i przybliżyć Wam trochę zapomnianej, słowiańskiej historii.
Słowiańskie lalki-amulety, robi się bez użycia ostrych narzędzi, aby nie skaleczyć losu, dlatego brzegi materiałów mogą być nieobrębione. Wykonuje się je ze ścinków tkanin; użycie naturalnych materiałów, potęguje magiczne działanie lalki. W środku zazwyczaj znajduje się patyk, deseczka, albo wiązka słomy. Robienia motanki nie można przerwać, ponieważ nasze życzenie się nie spełni. Należy pamiętać o tym, by nie zaznaczyć lalce rysów twarzy, bo uzyskawszy tożsamość, mogłaby zacząć spełniać własne życzenia, a nie nasze. O czym marzy motanka? Może o figurze Barbie, albo o ferrari? Chyba lepiej nie wiedzieć ;-)
Istnieje też ewentualność, że lalka obdarzona twarzą, mogłaby wchłonąć duszę osoby, która ją wykonała. Brrr... Gotowy materiał na horror.
Czasem, zamiast oczu i ust, motankom robi się krzyż, który symbolizuje pozytywną energię i wszystko, co jest z nią związane. Lalki ze ścinków i włóczki, wymyśliły i motały panie, by chronić dom oraz najbliższych.
Poniżej przykład motanek-zabawek. Byłam już tak zmęczona i spłukana finansowo, że nawet nie chciałam pytać o cenę koniny. Po co, skoro i tak nie kupię? Za rok też będzie Jarmark :-)
Tradycja robienia motanek na Ukrainie, jest wciąż żywa, a w ostatnich latach znajduje również nowych kontynuatorów.
To jedyne maleńkie motanki, jakie kupiłam w Lublinie. Wszak pokus było dużo więcej niż pieniędzy w portmonetce...
Tu natomiast prezent od Kamelii - przepiękne spodnie, które wylosowałam w rocznicowej rozdawajce :-)
Jak się wykuruję, pokażę Wam w nich moją Kyori.
I coś dla miłośników kotów:
Rosną, jak na sterydach, a czarne otworzyły już oczki ;-)
TUTAJ, simran2pl.blogspot.com pokazuję trochę bliższy nam folklor; nie obyło się też bez niepowtarzalnych lalek ;-)
Bardzo ciekawe te motanki i tylko dziwi mnie fakt, że największy nasz badacz Słowian, prof Kazimierz Moszyński w swoim dziele "Kultura ludowa Słowian" nic o nich nie wspomina. Kociaki cudne, już niedługo zaczną hasać po domu i staczać kocie walki :) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPS. Zerknij na mój nowy nabytek, może Ty wiesz, co to za lala.
Hmmm. Ja też dopiero od kilku lat wiem o istnieniu tych laleczek... Podczas studiów pociągały mnie kultury bardziej odległe ;-)
UsuńMoże profesor, napisał o nich w innej publikacji, albo dopiero zamierzał napisać, albo przeciwnie - temat uznał za zbyt błahy?
Lepiej niech one uskuteczniają zabawy pacyfistyczne; w przeciwnym razie, będę musiała wydać nakaz eksmisji ;-)
PS. Widzę, że nowy nabytek niestety nadal jest anonimowy...
PS.2 A może spróbuj skorzystać z tej zagranicznej grupy, która identyfikuje figurki, o której wspomina Eibhlin?
UsuńSerdeczności :-)
Nigdy nie słyszałam o motankach a to bardzo ciekawe istotki :)))
OdpowiedzUsuńNie miałam też pojęcia, że takie laleczki mogą spełniać życzenie i w takim celu się je tworzy! Jarmark bogaty zbiorami i kolorami! Cuda tam można zobaczyć i nabyć!
Lecz się Kiduś i dbaj o kociaczki :-)
Pozdrawiam serdecznie ♥
Kto by pomyślał, że lalki tak nam bliskie, są dziś tak dalekie?...
UsuńOj, naprawdę cuda nie z tej ziemi! W życiu nie widziałam takiego nagromadzenia różnorodnych sztuk w jednym miejscu. Niebawem wrzucę zdjęcia na drugiego bloga; oj będzie czym sycić oczy :-)
Dziękujemy serdecznie, Oleńko.
O ten dodatek "koci" to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńWszystkie są przepiękne i pogłaskaj ode mnie :D
Gratuluję wygranej :D
Dziękujemy serdecznie, Ewuniu!
UsuńTy też pogłaszcz swoje w naszym imieniu :-)
Pierwszy raz słyszę o Motankach, wspaniała informacja. :)
OdpowiedzUsuńKocięta słodkie.
Cieszę się bardzo, że spodnie dotarły. :)
Chyba trzeba bardziej rozpropagować te motanki ;-)
OdpowiedzUsuńKocięta co dzień słodsze; zaczynają już przypominać miniaturę prawdziwego kota.
Spodnie miały swój oficjalny debiut na wczorajszym Zjeździe Kolekcjonerów Lalek :-)
Czyli jak coś ma twarz, to ma własną tożsamość. Ciekawe te ludowe wierzenia.
OdpowiedzUsuńA jak widać - ta tożsamość okazuje się bardzo egoistyczna... ;-)
OdpowiedzUsuńpiękne te hafty, krajki, koszule!!!
OdpowiedzUsuń