Na naszych peryferyjnych trawnikach o leśnej glebie, trwa na dobre wymiana roślinnych pokoleń środka czerwca, choć aura raczej z końca września. Tam, gdzie bezduszny człowiek nie przeleciał z kosiarką, roi się od wszystkich kolorów tęczy. Nic tylko fotografować lalki... W sobotę mieliśmy zakończenie sezonu ceramicznego i święto miasta. Jedni bawili się na koncertach, my w pracowni. Było ziołowe wino, truskawkowe ciasto i czekolady z orzechami. Jako chudzina, mogłam używać do woli - nikt nie protestował, wprost przeciwnie. Jak zwykle, każdy czuł się w obowiązku dokarmienia "niewyględnego" bliźniego ;-). Na żaden koncert nie poszliśmy. Deszcz się rozpadał, koleżanka, miała nazajutrz egzamin, ja zamierzałam od rana koczować na pchlim targu (dzień bez opłat placowych ;-)). Wróciłam do domu po 22., zasiliłam konserwą skretyniałą Hołotę i przysposobioną córkę Padlinki - Recydywkę, nakręciłam budzik na 4.30 i trzasnęłam w kimono. Śniło mi się, że ktoś dzwoni do drzwi. Bardzo natarczywie. Z tego snu... wyrwał mnie dzwonek (czytaj: przenikliwy gwizdek - bo obrzydliwy, nerwożerczy sygnał to spadek po poprzednich lokatorach). Usiadłam w totalnej ciemności, zaskoczona, że budzik nie zadźwięczał. Rolety zasunięte, komórka wyłączona, zegar utonął w czerni. Jedyne ulotne źródło światła, to migający solarny motyl na zewnątrz - najnowszy prezent urodzinowy od jednej z koleżanek. Zielony, granatowy, fioletowy, różowy, czerwony, żółty, więc robi się na moment widniej. Po dzwonku następuje łomot do drzwi. Serce zaczyna mi tłuc, miotam się w łóżku, usiłując namacać budzik, zanim motyl zmieni kolor. 1. 35. Jasna cholera, ktoś się upił i pomylił drzwi?! Cóż, po tym incydencie, sąsiedzi na pewno pokochają mnie jeszcze bardziej... Znowu przenikliwy gwizd i walenie. Boję się zapalić światło. Serce mi tłucze. Przypominam sobie relacje na podstawie których pisałam moją magisterkę. Walenie, jak gestapo. Pewne siebie, żądające wpuszczenia. Brrr! Byłam w życiu napadnięta, doświadczyłam też innej przemocy, moje drzwi raz zostały sforsowane, więc jaki anioł da gwarancję, że to się nie powtórzy, hę? Sorry: mózg mi się zwiesił. Nie myślę racjonalnie. Jestem po prostu samotną kobietą z paskudnymi wspomnieniami. Ale kogo to obchodzi? Na zewnątrz: przemiennie: gwizdanie - łomotanie. I tak przez kilka minut. Ktoś się dobrze bawi moim kosztem. Jestem mokra. Jestem pewna, że sąsiedzi już wstali. Hołota wyje w łazience, Dywka, ociera się o mnie w ciemności. Wysyłam sms - a do przyjaciółki mojej Mamy. " Ratunku! Ktoś w amoku szturmuje moje drzwi. Czy numer na policję to 112?" Walenie i gwizdanie w końcu cichnie, choć ja mam wrażenie, że przestałam być sobą. Wyskakuję z łóżka i na palcach mknę do kuchni, by tam zapuścić żurawia przez bambusowe rolety. Po drodze, walę kantem stopy w drukarkę, której nie zdążyłam wynieść za dnia do piwnicy. Nawet zakląć nie mogę. Już jestem przy oknie. Bardzo dyskretnie, żeby nikt nie dostrzegł ruchu. W srebrnym samochodzie zapala się światło, ale nie odjeżdża. On stoi, ja stoję. W końcu daję za wygarną. Mokra, jak po kąpieli wracam do łóżka. Nadal nie zapalam światła. O śnie nie ma mowy. Czuję się jak po ciosie maczugą w łeb. Dlaczego inni mogą mieć spokojne, normalne życie, a ja bez przerwy użeram się z... No, własnie z czym tym razem? Co to było do licha ciężkiego? Ktokolwiek mi to zrobił, niech zostanie impotentem po wsze czasy! Na kołdrze świeci komórka z wyciszonym dzwonkiem. Dochodzi druga. Dzwoni Babcia. O, jak super. Idealna godzina na pogawędkę...
- A gdzie mam być o tej godzinie? - odwarkuję - We własnym łóżku.
Cóż, na dobrą sprawę w moim wieku można też bywać w innych łóżkach, albo dla przykładu, bawić się pod chmurką w związku z naszym świętem, ale nie czas teraz na edukowanie Babci.
- Może pogadamy rano, co? - sugeruję szczękając zębami, szlag wie - ze strachu, czy ze złości - Za dwie i pół godziny muszę wstać.
Od słowa do słowa, zagadka rozwiązuje się. Czuję że mam ochotę zawyć i pogryźć. Babcia zgłosiła moje zaginięcie, bo nie zadzwoniłam do niej wieczorem. Do drzwi waliła policja. Ale obudzili się tylko sąsiedzi. Funkcjonariusze odnotowali, że zaginionej nie było w mieszkaniu. Jaka szkoda, że nie zadzwoniłam pod 112. Nasłałabym policję, na policję. Też miałabym swój udział w zabawie ;-) Nie wiem, śmiać się, czy płakać? Starość ma swoje prawa, choć Babcia i za młodu słynęła z fantazji... Argumenty, że taką akcją przywołała tylko moje paskudne wspomnienia, nie wzruszyły. Zapytałam więc, czy naprawdę jako człowiek rozumny oczekiwała, że otworzę w środku nocy drzwi, nieproszonemu gościowi?
- No, nie... - odparła po chwili namysłu.
I niechaj to będzie konkluzja. Czasem trzeba zrobić takie "klik" i włączyć mózg, zanim się coś zrobi.
Oczywiście do rana nie spałam, na pchli targ nie pojechałam, na obiad do koleżanki nie poszłam. Krótko mówiąc: udana niedziela ;-)
Dziś zgodnie z obietnicą, pokazuję to, co wtedy było niedostępne, czyli moją pierwszą Skipper. Za jej posiadanie, przed laty, w czasach gdy podstawówki były jeszcze w miarę sensownymi miejscami dla młodych ludzi, wybaczam Babci nocny nalot ;-) Ten rok obfitujący w lalki, wspominam sobie z rozrzewnieniem... Skipper Pet Pals z 1991 r. miała burzę karbowanych włosów i ciekawą rzecz, rzadką u tych laleczek - jedną ugięta rączkę, przystosowaną do trzymania pieska. Jak dziś pamiętam, że lalkę nazwałam Ines, a jej pupila - Pepi.
Gdy dwa lata po niej, pojawiła się bardzo podobna, choć bez dodatków i dużej ilości ciuszków Glitter Beach, byłam już młodziutką panienką i tylko na odległość, jako sentyment, mogłam poczuć do tej lalki "miętę przez rumianek". Trafiła mi się w zestawie innych lalek, jakieś 3 lata temu, może dawniej - potargania, przybrudzona z oryginalną opaską i kolczykami zaledwie. Ale wspomnienia, tchnęły ciepło w serce.
Jak już pisałam, ten trochę komiksowy mold, jest jednym z moich ulubionych. Występował on również jako Courtney (ciemnowłosa przyjaciółka Skipper), a także po raz pierwszy jako - Skipper ciemnoskóra.
Poniżej, jedna z bardziej niezwykłych, której nie znałam w latach dzieciństwa (i całe szczęście, bo chyba bym zwariowała): Teen Fun Skipper (1987)
Camp Skipper (która była u nas w horrendalnych cenach; zatem także musiałam odczekać 20 lat, by kupić ją za kilka złotych na Allegro ;-) - jedna z ostatnich laleczek na tym moldzie:
W 1993 r, Mattel projektuje nową, realistyczną, bardzo dziewczęcą twarz Skipper. Jestem zachwycona! Jej delikatność, w jakiś sposób, przywodzi mi na myśl pierwszy mold Skipper:
Ciałko pozostaje to samo co u wielkookich, według projektu z 1987r.:
Jako pierwsza trafia do Polski w 1995. Sparkle Beach Skipper (z prawej strony fotografii). W oryginale ma różowy, opalizujący kostium i pryzmatyczny wisiorek:
Natychmiast znika z półek, załapuje się na nią moja bogatsza koleżanka, u której mogę do woli ją podziwiać ;-) W tym samym roku, wyszła też Phone Fun Skipper. Na, którą znowu czekałam dwie dekady:
Niesamowicie delikatna i promienna. W oryginalnym stroju, urzekły mnie zwłaszcza koronkowe podkolanówki. Oczywiście dłuuuugo musiałam o niej marzyć, nim upolowałam nieco wybawiony i poluzowany w szyjce egzemplarz.
Ale już rok później los gotuje mi wspaniałą niespodziankę. Bardzo podobną do pierwszej plażowej na nowym moldzie: Skipper Splash 'n Color, u nas znaną jako Miami Skipper.
Na dobrą sprawę, różnią ją tylko kolczyki i włosy przetykane złotą nitką, na punkcie których jestem zawsze chora. Tym razem miałam pieniążki i mogłam zrealizować kolekcjonerskie marzenie! Uznałam, że jestem wygrana, gdyż moja lalka wydaje się bardziej atrakcyjna niż Skipper koleżanki ;-) Sparkle Beach znów wpada w moje ręce po latach, zesłana tchnieniem przypadku.
Z opóźnieniem dowiaduję się, że w 1994 r, wyszła jeszcze seria nastolatków ze Skipką w roli głównej: Pizza Party. W Polsce oczywiście, ani widu, ani słychu...
Opisana Skipper, była jedną z najkrócej emitowanych sióstr Barbie.
Do serii plażowych, Skipper wróciła dopiero w 1999r. (Hawaii) Ale była to już całkiem inna lalka, na znacznie wyższym, odchudzonym ciałku. O czym w następnym odcinku...
współczuję zarwanej nocy a przede wszystkim -
OdpowiedzUsuńgonitwy myśli złych i najgorszych...
piwnooka najbardziej mi się podoba - buźkę ma
równie słodką jak chyba bardziej znana fleur...
No, dziękuję. Ja już z grubsza ochłonęłam, jakkolwiek nawet odważniejszym ode mnie, takich doznań nie życzę ;-)
UsuńWielkookie Skipki, rzeczywiście pasują do Fleur, czy starych Sindy. Niestety żadna z Flerek nie miała brązowych oczu...
Tak piszesz o tych lalkach, że od razu też chcę je mieć:D Ale bardziej te z komiksowym, ja je nazywasz, moldem, niż te nowsze:)
OdpowiedzUsuńNiestety, już wszystkie nadprogramowe puściłam w świat... Zawsze jakaś sztuka w miesiącu pojawia się na Allegro, więc są do upolowania.
UsuńMiałam podobną "przygodę" tylko w dzień, więc ciężar gatunkowy o wiele mniejszy. Najpierw grzebanie kluczem w zamku, oczywiście nie dało się otworzyć, potem łomotanie i przekleństwa. Okazało się, że Pan sobie drzwi pomylił. Nie raczyłam otworzyć, wydarłam się przez drzwi. Kocham moich sąsiadów ;-)
OdpowiedzUsuńSkipperki są śliczne, właśnie te starsze, o istnieniu tej z 1993 r. nie miałam pojęcia, została moją faworytką :-)
Uuuu, brrrr. Też milutkie ;-) No, mnie ciut odmóżdżyło, gdzie bym tam wrzeszczała na intruza; byłam naprawdę wystraszona, a przecież jakby ktoś chciał mnie ukatrupić, nie stawiałby kamienicy na równe nogi ;-)
UsuńTe wdzięczne dziewczynki żyły strasznie krótko. Osobiście nie kojarzę innych z tym moldem, prócz 4. opisanych...
Jak to czytałam aż mnie ciarki przeszły... Często mam koszmary, w których ktoś dobija się do moich drzwi i szarpie klamką. Jak się budzę to sama nie wiem czy to był sen czy nie... Współczuję więc, naprawdę, to musiał być horror... Życzę Ci żeby już nic takiego nie miało miejsca. Wracając do miłego tematu - strasznie mi się twoje lalki podobają, są urocze :) Nie przepadam za klasycznymi Barbie ale Skipperki zdecydowanie podbiły moje serce :) Aż sobie przypomniałam swoją lalkę z dzieciństwa... Pamiętam tylko, że miała piękne karbowane włosy i świecącą kurteczkę, mam nadzieję, że kiedyś ją znajdę :)
OdpowiedzUsuńO, u mnie takie sny to chlebuś powszedni. Szczerze współczuję. Trudno sobie radzić z projekcjami naszego mózgu, gdy ciało śpi ;-)
OdpowiedzUsuńA ta kurteczka to cała świeciła, czy tylko jakieś napisy, rysunki, gwiazdki na tkaninie?
Moje sny też są okropne... Czasami myślę, że mogłabym napisać na ich podstawie niezły horror :P Najgorsze jest to, że często śnię o tym samym - tyle, że akcja idzie już do przodu...
UsuńCo do mojej laleczki:
pamiętam, że kurtka miała różowe rękawy i holograficzny przód. Jak się naciskało guziczek pod biustem to te diody tak fajnie mrygały. Nigdzie nie mogę znaleźć jej zdjęcia :( A to była moja ulubiona lalka z dzieciństwa :( Mam gdzieś u mamy zdjęcie, które zrobiła mi i siostrze jak robiłyśmy lalkom wybory miss :P Zrobię wtedy wielkie poszukiwanie :D Niestety swoją komuś oddałam, nie pamiętam komu :(
Z diodami to pamiętam tylko Fashion Show Barbie z 2004r. Kurteczka istotnie była różowa, ale włosy chyba proste. Ja mam z tej serii Christie, miałam też Tereskę, lecz wymieniłam na inną.
UsuńMoże istotnie zacznij coś pisać na podstawie tych snów, a bardziej nad nimi zapanujesz....
Znalazłam ją! To wcale nie Barbie tylko Sindy Popstar z 1995 roku :D Nazwę już mam - teraz tylko pozostaje ją odnaleźć i kupić :D Dzięuję Ci bardzo za pomoc :) Dzięki Tobie przypomniałam sobie o mojej ukochanej lalce z dzieciństwa :)
UsuńBardzo się cieszę :-)
UsuńKoszmaru nocnego Ci nie zazdroszczę! Też bym się trzęsła ze strachu! Trochę dziwne, że policja zareagowała na zgłoszenie Babci...no, ale to może dobrze, że tak sprawnie działa! Szkoda tylko, że wali w drzwi!
OdpowiedzUsuńNo popatrz, a wystarczyło zadzwonić wieczorem do Babci :)
Co do Skipperek, to wszystkie są urocze, choć nie miałam pojęcia, że jest ich aż tyle! Super Kolekcja!
Pozdrawiam serdecznie!
Babcia potrafi być bardzo przekonująca, zresztą ze względu na wiek, ludzie często jej ustępują i pomagają. Powiedziała ponoć, że wokół gęste lasy ;-) No i imprezy plenerowe tego dnia, zapewne zmobilizowały policję do aktywności.
UsuńWiesz, meldować się jak 15 - latka, już nie potrafię, zresztą u Babci w młodości miałam ogromny luz i kredyt zaufania. Ale to była całkiem inna Babcia, młodsza i nowocześnie tolerancyjna...
Skipperki, to ogromnie pojemny i śliczny temat ;-)
Oj Bidulko, to się strachu najadłaś ... Na filmach oprócz walenia w drzwi krzyczą "Policja ! Proszę otworzyć ! " :/
OdpowiedzUsuńSkipperki są śliczne , zabiorę swoja na spotkanie :)
Nie wiem, czy o 1.30 taki okrzyk, by mnie ośmielił do konfrontacji, czy uruchomił wyobraźnię i podsunął myśl, że oto przyszli zaaresztować ;-) Albo bym stwierdziła, że jakiś groźny psychopata ma tyle tupetu, by pod władzę się podszywać ;-)
UsuńDo zobaczenia!
Dwa wpisy wcześniej, pokazałam jedyną jaką mam Skipper, ale te Twoje
OdpowiedzUsuńpanienki są bardzo urodziwe :)))
Brrr... tylko u Ciebie można poczytać takie "dreszczowce" .... Łał!
Widziałam Twoją Skipkę, jest bardzo ładna!
OdpowiedzUsuńEch, całe moje życie, to jeden wielki dreszczowiec ;-)