W południe usłyszałam krzyk żurawi, ale nie mogłam ich
wypatrzyć na wreszcie szafirowym niebie… A więc jesień… Dziwnie mi z tą myślą,
skoro lata praktycznie nie było. Na cud zakrawa fakt, że dojrzały się u mnie
jakieś pomidory…
Po raz pierwszy wracałam wieczorem ogrzewanym autobusem. Co
oznacza, że końcówka sierpnia jest w tym roku naprawdę bardzo zimna…
W roku 1974, Barbie cieszyła się w miarę nowym moldem
Steffie, który stał się bodaj jedynym ponadczasowym, wykorzystywanym po dziś
dzień. Była zdecydowanie piękna, elegancka i nowoczesna. Co ciekawe, Mattel w
tym samym czasie, zdecydował się na odważny krok i wypuścił na rynek specyficzną
serię, które zaprzeczała wymienionym cechom ówczesnej Barbie. Czy był to uśmiech
w kierunku nonkonformistycznych „dzieci kwiatów”? Prawdopodobnie tak. Pełna,
biała rodzina: mama, tata, babcia, dziadek oraz dwoje dzieci, miała do
towarzystwa swój czarnoskóry odpowiednik – sympatyczną rodzinę sąsiadów, opartą
na tym samym schemacie.
Ciałka dużych lalek, oraz niemowlęcia, wypuszczono na rynek rok wcześniej. Żeńskie ciałko, wykorzystano m. in. w roku 1977, do kultowej serii Big Jim (1972 – 1986) czerpiącej inspiracje z produkcji filmowych. Można rzec, że były to lalki celebryckie, odwzorowujące postaci z filmów o Winnetou, czy nawiązujące do motywów Agenta 007. Ale to tylko dygresja…
Ciałka dużych lalek, oraz niemowlęcia, wypuszczono na rynek rok wcześniej. Żeńskie ciałko, wykorzystano m. in. w roku 1977, do kultowej serii Big Jim (1972 – 1986) czerpiącej inspiracje z produkcji filmowych. Można rzec, że były to lalki celebryckie, odwzorowujące postaci z filmów o Winnetou, czy nawiązujące do motywów Agenta 007. Ale to tylko dygresja…
Jaka idea stała za „Sunshine Family”? Z pewnością był to
uśmiech w kierunku klienta niestandardowego. Lalki miały ogólną estetykę Liddle
Kiddles, sięgającą połowy lat ’60 XX wieku. Rodzina wykreowana przez Mattel,
realizowała skromny model życia, oparty na pracy własnych rąk: hodowli zwierząt
i rękodziele. W dzisiejszym odcinku przedstawię bliżej tylko pocieszne
latorośle: dziewczynkę, mierzącą 11,5 cm z artykułowanymi kolanami, oraz bobasa
bez wyodrębnionych stawów, a jedynie z ruchomą główką, który liczy 7 cm.
Wszystkie lalki z serii, mają wprawione akrylowe oczy i rootowane włosy. Warto
nadmienić, że niemowlęce ciałko, wykorzystywano od 1973 r. praktycznie po czasy
współczesne – np. w przypadku dzidziusia dołączonego do „Peruvian Barbie” z
1999r. odkryjemy ten sam korpus, choć zwieńczony już małą, realistyczną główką…
Produkcji Sunshine Family, zaprzestano w 1978r.
Powyższe lalki gromadziłam na przeciągu 7. lat za
pośrednictwem polskiego Allegro, które dziś, stało się do bólu niefunkcjonalne.
Tylko rzadki nadmiar czasu i prywatna desperacja sprawiają, że w porywach,
jeszcze tam zaglądam…
Maluchy Sunshine Family to jedyne lalkowe maleństwa, które naprawdę lubię.
OdpowiedzUsuńŚliczne są.
O, ja mam Wielką słabość do Małych laleczek ;-)
UsuńNie wiem, na czym to polega, ale odnoszę wrażenie, że choć trudno dopasować do nich roślinną skalę, a i kompatybilne akcesoria też nie są łatwe do zdobycia, maluszki wychodzą mi na fotkach najładniej - nawet takich pstrykniętych pospiesznie w loggi....
Sliczna cala rodzinka <3
OdpowiedzUsuńJa ogolnie specjalnie za nimi nie przeadalam a i tak chyba ze 3 laleczki jednak nie Afro mi sie przyplataly ;)
Dziękuję. Po tylu latach, rodzina wreszcie w komplecie ;-)
UsuńRany, pierwsze z tych lalek, kupowałam jeszcze jako mieszkanka stolicy!... Figlarny dzidziuś to najnowszy nabytek.
Bardzo mi się podoba ta seria lalek. Niestety nie mam żadnej, a Metka tylko białego faceta. Licytowałam na allegro, ale zostałam przelicytowana. Może kiedyś i mi się trafi.
OdpowiedzUsuńBiały dzidziuś, powinien być jeszcze na Allegro. Widziałam go - dopiero co... Powodzenia, Sowo :-)
Usuńmają mnóstwo niewytłumaczalnego wdzięku ♥
OdpowiedzUsuńSą bezpretensjonalne ;-)
UsuńNiezaprzeczalny urok pokazanych tu maluchów rywalizuje z ogromną wiedzą, którą tu umieściłaś... teraz nie wiem, czym bardziej się zachwycam :-)
OdpowiedzUsuńSerdeczności :-)
Dziękuję, Oleńko. Cała przyjemność po mojej stronie :-)
UsuńNajfajniejsze to te pomidorki z Twojego udanego zbioru :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ktoś z odwiedzających bloga, dostrzegł mój ogrodniczy wysiłek :-) Loggia w bloku w mazowieckim, to nie to samo co działka na obrzeżach stolicy... Zwaliły mnie koktajlowe pomidorki brązowe - ponoć jakaś nowa odmiana. Podeszłam do nich bardzo nieufnie. Pierwotnie, patrząc na ten kolor, uznałam, że "coś z nimi nie tak". Że zapadły na jakąś chorobę... Ale subtelny aromat i słodki smak, pokazały, że warzywo jest całkowicie jadalne...
UsuńMają takie uśmiechnięte pyszczki :):)
OdpowiedzUsuńTrochę tego lata jednak było , chociaż dla nas zmarzluchów zdecydowanie za mało ....
Daj spokój... 2 upalnie dni na 7 mokrych i wietrznych... Kpina z kalendarza...
Usuń