środa, 25 grudnia 2013

Paczka rozpakowana po trzech latach. Barbie Bake Shop & Cafe./Pack unpacked after three years.



Trzy lata temu, dokładnie w grudniu, wyszperałam na Allegro zestaw, który zajarz ujrzałam oczyma wyobraźni na moich zaaranżowanych fotografiach. Nic o nim nie wiedziałam, ale ponieważ sama mieszkałam wtedy w dzielnicy kawiarni i lokali rozrywkowych, klimat wydawał mi się swojski, a akcesoria starannie wykonane i dające dużo możliwości kreacji przestrzeni. To był początek choroby Mamy, a przede mną ostatnie w życiu, prawdziwe polskie święta z dwunastoma potrawami i całą tradycyjną oprawą. Nadzieja na spontaniczną remisję nie opuszcza nawet ciężko chorych, więc i my starałyśmy się żyć wtedy jeszcze bardzo normalnie, ciesząc się każdym dniem, każdym gestem, każdym zakupem, nawet lalkowym. Ale gdy przyszła do naszego ciasnego, zapchanego po sufit mieszkania kolejna duża paczka, zaangażowałyśmy kolegę, by wywiózł ją razem z innymi klamotami do Babci. W planach miałyśmy przeprowadzkę i tu nie chciałyśmy już mnożyć bytów nad potrzebę.
Mama umarła. Ja zmieniłam miasto, zmieniłam mieszkanie. Świat sunął przed siebie, ja mechanicznie dotrzymywałam mu kroku, jednak myślami zostałam w innym czasie i innym miejscu. Paczka tkwiła nierozpakowana u Babci aż do zeszłego roku, gdy następny znajomy, został wykorzystany do przywiezienia moich rzeczy. W nowym mieszkaniu, wstawiłam ją do pokoju - składziku i tam stała kolejny rok, przesuwana, aż w końcu ostatecznie wylądowała za regałem, gdzie miała stać zapewne do dnia Sądu Ostatecznego, bowiem nic nie zapowiadało jej rozpakowania. Ale kilka dni temu, przypomniałam sobie o smętnym, zaniedbanym pakunku i pomyślałam, że na dobrą sprawę już nie pamiętam, co zawiera. Pretekst do rozpakowania pudełka wysłanego na mój stary adres, jak kapsuła z przeszłości, nadarzył się dzisiaj. Zobaczcie, co tam tkwiło...





I tu niespodzianka! Akcesoria były zapakowane w świąteczne torebki :-) Czułam się całkiem, jakbym otrzymała prezent.









No, tak - to teraz warto zaprosić gości.





Ten przystojny tata niech nie udaje, że przyszedł z córką tylko na ciasteczka, gdy w kawiarni stoi za ladą taaaaka dziewczyna.  



Babcia uparła się, że do takiej scenki potrzebny jest koniecznie pies, zatem wyszperała w szufladzie kredensu, dalmatyńczyka z modeliny, którego zrobiłam jeszcze w liceum. No i stare psisko też się załapało na zabawę :-)



O Padlince nie wspomnę. Ona uwielbia bawić się lalkami!




Oczywiście Barbie Shop & Cafe z 1999r. Mattela, doczeka się kiedyś profesjonalnej sesji i opisu. Teraz, gdy po trzech latach zestaw opuścił paczkę, wszystko jest możliwe! :-)

2 komentarze:

  1. Świetny zestaw! ...i jaka prezentowa niespodzianka!

    Wesołych Świąt! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, aż się weselej zrobiło :-)

    OdpowiedzUsuń