No i kończę (tymczasem) bardzo piękny i kruchy wątek - fenomenalnej kolekcji porcelanowych lalek, należącej do mojej Koleżanki. Dwie panie, które zaraz zaprezentuję, celowo zostawiłam na użytek ostatniego odcinka, bo urzekły mnie wyjątkowo i przełamały stereotyp, że lalka porcelanowa kiepsko pozuje do fotografii. Przyjęło się sądzić, że jest sztywna jak drewno i wiele się z niej nie wyciosa.
Ale ja tego nie czułam. W końcu też mam kilkanaście porcelanek, które z radością fotografowałam, wlewając w nie życie. Można zrobić drętwe zdjęcie Tonnerki, stworzonej do pozowania i autentyczne, nieartykułowanej lalki porcelanowej. No, a jeśli są to jeszcze taaaakie lalki...
I tu pojawia się kolejny aspekt. Lalki porcelanowe dostępne w Polsce, przypominają filmy sensacyjne klasy C, które przeciętny rodak, mógł znaleźć w wypożyczalniach video, we wczesnych latach '90 XX w. Mają tyle wspólnego z porcelanowym pięknem ile ja z Saddamem H.
Większość z nich to zwykłe kiczyki o twarzach z jednej matrycy. Do tego w źle odszytych, jednakowych sukienkach. Niby retro, ale w istocie to ani dworska estetyka, ani gospodarska. Zazwyczaj jeszcze brak im prawidłowych proporcji. Chińczyk odlał wielki łeb, ale już zaoszczędził na kończynach dolnych. Bo wszystkie te panie wywodzą się z taśm produkcyjnych odległej, komercyjnej Azji. Nic więc dziwnego, że w Polsce, laki porcelanowe nie cieszą się dużą popularnością. Skoro nie ma z czego wybierać?...
I ostatni aspekt, nie do przemilczenia. Lalki porcelanowe z wyższych półek, mają też odpowiednio większy gabaryt! A to nie każdemu mieszkańcowi bloku, dzielącemu wąskie pokoje z rodziną, dodaje motywu do ich gromadzenia :-)
Oddaję już głos dziewczynom...
Zniewalająca Roszpunka Cindy McClure, Ashton Drake Galleries liczy aż 52 cm. I jest najpiękniejszą Roszpunką, jaką widziałam:
A to już wdzięczna Nonie. Thelma Resch z 1982 r. 53 cm.
No, czyż nie wygląda, jak żywa?
Ach, gdyby w polskich kwiaciarniach były dostępne takie panie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz