Słońce za oknem myli; czuję jakby czas w kalendarzu cofnął się o miesiąc. Wiatr jest tak lodowaty, że nawet Recydywa siedziała skurczona pod ścianą, a Padlinkę zabrałam w obawie, by się nie zaziębiła. Mam wrażenie, że przestała już czerpać radość z życia. To zawieszenie w rutynowym, coraz bardziej ubogim trwaniu, jest swego rodzaju poczekalnią na pociąg, którym pojedzie tylko jedna z nas, a druga zostanie sama na peronie. Dużo już było tych "pociągów" w moich ostatnich latach, zabierających i ludzi i zwierzęta. To nigdy nie boli mniej, choć zawsze trochę łatwiej mi było, gdy na "peron" przychodziłam z kimś jeszcze...
Do dzisiejszego wpisu nazbierało się sporo zdjęć, więc postanowiłam podzielić go na dwa - tak, jak mam dwa bezczelne klony mattelowskiej Toralei Stripe.
Najpierw kilka słów o samej postaci. To bez wątpienia jedna z najmłodszych potworzyc, licząca zaledwie 15 lat swojego pierwszego, kociego życia. Cóż, może i Padlinka nie wykorzystała jeszcze limitu 9 żyć. Tak się pocieszam na niby, bo jestem wielką realistką i jeśli czegoś nie doświadczę - to nie uwierzę...
Toralei jest kotołakiem, czyli istotą mogącą zamieniać się w kota, jak egipska Bastet, lub, wedle drugiej interpretacji - połączeniem człowieka, z kotem. Kotołaki cieszą się mniejszą popularnością w mitologiach i pop kulturze niż wilkołaki. Nie wiem czemu, ponieważ mają mniej drapieżną naturę.
O ile niemal każdy bohater społeczności Monster High cechuje się jakimś stopniem koleżeństwa i pozytywnym nastawieniem do otoczenia, o tyle Toralei można nazwać dokuczliwym, przekornym "czarnym charakterem". Być może wynika to z trudnego dzieciństwa jakie ma na swoim koncie. Jej rodzeństwo przygarnięto, ale ona sama nie znalazła kochającej rodziny, tylko trafiła do schroniska, gdzie zaprzyjaźniła się z kocimi bliźniaczkami Purrsephone i Meowlody. Nikt przecież nie chce być pozbawionym miłości i opieki... Także image kocicy, wskazuje na niepokorną, drapieżną oportunistkę. Jej ostry styl najlepiej wyraża prezentowana tutaj pierwsza, spośród 8 lalek, wyprodukowanych przez Mattela: "Campus Stroll" z końca 2011r. I tak jak miałam z Robeccą, tak w przypadku tej pomarańczowej kotki, uparłam się na posiadanie pierwszej. Zresztą przeszło rok trzeba było czekać, by Mattel wrócił do pomysłu i reaktywował zadziorną kotołaczkę wraz z siostrami Purr i Meow (Go Monster High Team! - początek 2013r.). Ponieważ tamtych kotek utrzymanych w czarno - biało - szarej tonacji też nie posiadam, myślałam o zakupie trójpaku. Lecz i cena i skromne, sportowe stroje, skutecznie mnie zniechęciły. Za to sama Toralei była w tej edycji podobna do pierwszej, przez co bardzo udana. Dwie kolejne edycje ognistej kotki, dużo ujmują z jej stylu i charakteru przez długie włosy. Tak ugrzeczniona mojej uwagi już nie przyciąga: "Power Ghuls" (lato 2013r.) i "Coffin Bean" (początek 2014r.) Ale w tym wpisie zatrzymajmy się na pierwszej, którą wreszcie upolowałam w okazyjnej cenie, ze względu na złamaną i na stałe sklejoną rączkę. Tym bardziej musiałam ją przygarnąć ;-)
Ta pierwsza edycja stała się bazą bezczelnej, pirackiej kopii, którą kupiłam już ze 3 lata temu, nim zdobyłam tę właściwą Toralei:
Oczywiście piracka kopia nie ma sygnatury nad ogonkiem:
A i sam ogon zrobiono z innego plastiku względem reszty:
Podobieństwo w każdym calu tyleż powala, co niesmaczy. Ale przecież Chińczykowi wolno wszystko!
Za to jakość - każdy widzi:
Starej daty jestem, bo mam ochotę zapytać: A co na to autor? Pewnie zgrzyta zębami... Od kilku lat bezczelne kopiowanie popularnych lalek stało się plagą. Musi więc przynosić krociowe zyski. W końcu czy w XXI wieku istnieje coś ważniejszego niż pieniądz zdobyty na zasadach bez żadnych zasad?
Zapraszam na drugiego bloga, gdzie piszę o głupocie z nutą quazi matrymonialnej groteski:
Piękne, bo koty. A jeśli chodzi o koty, to podobają mi się wszystkie i zawsze, nawet te wyleniałe i z pogryzionymi uszami. Abstrahując od słusznego podejścia do kwestii kopiowania popularnych lalek, kotom metryki się nie sprawdza ;-)
OdpowiedzUsuńI ja mam podobne podejście do kotów, choć psy też bardzo kocham. Nauczona doświadczeniem - najmniej kocham ludzi ;-)
Usuńale ma ogonek i to najważniejsze!
OdpowiedzUsuńja jednak zwróciłam uwagę na tę
bardziej nieśmiałą niunię za liśćmi -
tę z dłuższymi uszkami i sukienusią
ciut w klimatach Bollywood :)
Ona będzie bohaterką kontynuacji tego wątku. Fakt, sukieneczka choć z dziwnego tworzywa, jest nieco bollywodzka.
UsuńNiestety "bez żadnych zasad" jest coraz bardziej powszechne w każdej dziedzinie...
OdpowiedzUsuńKolorystyka tych lalek bardzo mi odpowiada. Nie miałam jeszcze w rękach pokazanej rudej kotki a pewnie jeszcze bardziej by mi się wtedy spodobała :)))
Serdeczności!
Tak, masz rację - kultura, polityka, praca, a nade wszystko: relacje międzyludzkie - zasady wykasowano.
UsuńMam nadzieję, że ruda kotka wreszcie trafi do Ciebie.
Pozdrawiam serdecznie.
Hello from Spain: great cats dolls. Fabulous pics. Keep in touch
OdpowiedzUsuńWe are pleased that you are visiting me:-)
UsuńBardzo mi się podobają monsterkowe kotki-niestety nie mam jeszcze żadnej ;-( ale nie tracę nadziei :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJest ich coraz więcej na rynku - z pewnością trafisz swoją okazję! :-)
UsuńBardzo polubiłam Toralei, na nią pierwszą polowałam. Marzyła mi się również pierwsza seria, a trafiła nie wiadomo jaka. Ma krótkie włosy i charakterystyczne czarne rękawiczki z palcami nastawionymi do drapania (nie rozcapierzone), heh.
OdpowiedzUsuńTwój klonik też na swój sposób łady, a kolekcjoner przygarnie wszystko, co ładne :)
I ja kierowałam się "zasadą kolekcjonera". Zawsze wiedziałam, że zdobędę oryginalną, a ta kopia to tak w ramach ciekawostki, jako coś dodatkowego, pretekst do dyskusji. Nigdy nie myślałam, że klon, zastąpi mi właściwą...
UsuńSuper kotka! Egipskie pochodzenie bardzo do mnie przemawia! Najgorsze, że przy podróbkach, zwłaszcza tak dosłownych, niewprawne oko nie zauważy różnicy... I potem zamiast wymarzonej lalki jest rozpadający się klon... (przykra niespodzianka pewnie najczęściej dla rodziców/dziadków kupujących lalki dla dzieci na prezent). Paradne są także nazwy lalek widniejące na pudełkach... Ileż to razy znajdowałam pod nazwą Moxie laleczki MAXIE...
OdpowiedzUsuńDotknęłaś ważnego wątku. Ja też przeżywałam w dzieciństwie takie rozczarowania. Ktoś Ukochany kupił mi wymarzoną małpkę monchhichi, a ona okazywała się albo rzemieślniczą interpretacją tematu właściwego, albo produktem nieznanej chińskiej firmy, który z racji obcego pochodzenia znalazł się w "komisie". Tyle lat upłynęło, a bezczelne kopie radzą sobie coraz lepiej na rynku, jak jakiś gatunek ekspansywny...
Usuń... żeby zaraz kotkom pod ogon zaglądać ... :) Też mam krótkowłosą ale moja jest bezogoniasta , łatwiej ją ubrać :):) . To piękne kolorystycznie lalki , a charakterek .. cóż , musi być jakieś urozmaicenie :)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja przez całe życie funkcjonuję w kocim stadzie. Mieszka ich ze mną po kilka sztuk. Czego mnie nauczyły? Że najpierw wącha się pyszczek, a później (sorry) - pod ogonkiem. Stąd i u mnie takie maniery ... ;-)
Usuń...a mnie koty też zdominowały ;-)
OdpowiedzUsuńa pociągi odjeżdżają i odjeżdżają :(
Psy kocham, ale koty są o tyle fajne, że nie trzeba z nimi wyłazić 3 x dziennie na siusiu. ;-)
UsuńGęś by kopnęła te "pociągi". Mam dosyć grobów! Chcę jasności i ruchu ŻYCIA!!!!
Ponieważ dawno już postanowiłam, że MH zbierać nie będę, to i teraz dotrzymam słowa, ale nie ręczę za siebie, jeśli los postawi na mojej drodze takiego "klona".
OdpowiedzUsuńKocham koty i kocie motywy. Torka jest wysoko na liście lalek, które mi się podobają jak dzikie.
Nie sprowadzę jej jednak do domu, bo mój lokalny sierściuch mógłby się pogniewać ;)
Koty wbrew obiegowej opinii są bardzo stadne, rodzinne i towarzyskie - więc się zastanów ;-) Sierściuchowi w samotni zapewne się nudzi, jako i mnie... ;-)
UsuńNawet nie wiedzialam ze powstaly tak "doslowne" klony Torelay ... u nas w Niemczech jakos ich nie widac na kazdym kroku i jedynym klonikiem (bardzo udanym) jaki mam zanim udalo mi sie kupic oryginal jest Webarella.
OdpowiedzUsuńKocice ta bardzo lubie i ciezko mi bylo przejsc obojetnie wobec kazdej jednej nowo wydanej dlatego mam ich kilka... dzieku Bogu ze istnieje mozliwosc kupienia lalek z odzysku bo przy tych cenach to bankructwo murowane ...
My mamy pieska choc przyznam ze najpierw zastanawialam sie nad przygarnieciem kota :)
O, Ty z Niemiec! Moja najlepsza kumpela tam się zaszyła ;-)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem Twojego klona Pająka. U nas, widziałam też całkiem udane.
Wbrew pozorom pies z kotem dogada się lepiej niż człek z człekiem - tym bardziej Polak z Polakiem...
Jesli odwiedzilas moja kolekcje to napewno ja widzialas...cala na czarno ;) Musze obfocic reszte mojej Monsterkowej bandy bo ciagle sa osobniki nie pokazywane na blogu ;)
UsuńOj to pewnie smutno kiedy najlepsza przyjaciolka wyjechala tak daleko?? Moj psinka jest ogromnie kochany jednak ma szczekane i swoja sympatie wyraza masowym zaszczekaniem na smierc ;)
Ja ogolnie jestem bardzo tolerancyjna osoba i dogaduje sie raczej z kazdym. W kazdym razie nie mialam nigdy zlych doswiadczen ani z Polakami ani osobami innych narodowosci.
Widziałam, jest super!!!
UsuńWiesz: straty, rozstania i oddalenia, to u mnie chleb powszedni. Taka karma ;-)
Ja mam pazur jak Toralei, więc dogaduję się z wybranymi jednostkami - chyba, że muszę z tymi spoza wyboru ;-))
beautiful your doll!
OdpowiedzUsuńvisit me http://rosesvioletsandpink.blogspot.pt/
Thank you for your visit. You have a very nice doll.
UsuńNie jestem fanką MH , jakoś mnie nie urzekły. Za to jestem fanką Twoich zdjęć i opisów lalek, w tym i klonów. Klony co tu dużo mówić, wprost uwielbiam. Mam ich sporo , głównie to Petry i inne kopie lalek z lat 60-70.
OdpowiedzUsuńCo do pociągów i wogóle znikania nam z życia ludzi i zwierzaków, to ja już dawno odkryłam, to co pewnie już dawno odkryte ha, ha. Otóż chodzi mi o to, że całe to nasze i nie tylko nasze życie, to nieustanne przemijanie. Smutne i wręcz depresyjne, ale towarzyszy nam od naszych początków. Jak jesteśmy dziećmi, to mniej to bolesne, bo jakiś tam dziadek, babcia mało znani, ale pózniej, to już jest ból, który co najgorsze tkwi w nas, z czasem mniej kłuje i boli, ale tkwi w nas jak kolec niestety....
Takie klony vintage z patyną czasu, wykorzystują nasz sentyment i spychają kwestie moralne na plan dalszy ;-)
OdpowiedzUsuńCo do zagadnień filozoficznych to lata temu stwierdziłam, że życie nie ma innego sensu z wyjątkiem tego, który my sami mu nadamy. I mądrzejszy ode mnie rzekł, że: "jedyną stałą jest zmienność" ;-). Lecz ja mam chyba defekt, bo wszelkie zmiany źle znoszę, tym bardziej im mniej nowych rzeczy/ludzi wchodzi na puste miejsca.
Zdaje mi się także, iż wciąż mamy w genach "pamięć Matuzalema". Nie godzimy się na szybkie przemijanie, starczą degenerację ciała i umysłu, a śmierci w jakiś sposób boi się każdy, wnioskuję więc, że człowiek w najlepszym razie jest stworzony do długowieczności, jeśli nie nieśmiertelności. Zaś w pędzie współczesnych zmian, gubimy się bez wyjątku niczym dzieci, w mniej lub bardziej gęstej mgle...
Pozdrawiam ciepło.