Za co lubię święta, których już nie obchodzę? Za fakt, że mam motywację do wysprzątania zakurzonej, otulonej pajęczynami chałupy! A później wystawiam dekoracyjnie kilka żółtych kurczaków, oraz kurę z kogutem w miejscach niedostępnych dla kotów i przez kolejne dni, patrzę sobie na promienie słońca odbite w lśniącej wreszcie porcelanie ;-). Za to, że dwa razy do roku, chodzę roztrzepana i bez makijażu na totalnym luzie - nie muszę odbierać telefonów z reklamami, otwierać drzwi listonoszowi, tłumaczyć Świadkom Jehowy, że nikt mnie już więcej na żadną wiarę nie nawróci, kasować ze złością idiotycznych reklam ze skrzynki internetowej, których zawsze przychodzi do mnie wielokrotnie więcej niż wiadomości. Za to, że odzywają się do mnie w tych dniach, wyłącznie ci, którzy mają szczerą potrzebę. W związku z powyższym, doszłam do wniosku, że święta tego rodzaju mogłyby być w kalendarzu trochę częściej ;-)
Wiosenną porą, choć tej wiosny wcale jeszcze nie widać w płatkach przelotnego śniegu i równie przelotnym ostrzale gradowymi kulkami serwowanym przez sfrustrowaną Przyrodę, prezentuję barwnego faceta z Ameryki Północnej, który zamieszkał u mnie skutkiem wymianki z Ewą (blog: Porcelanowe Lale).
Duża koperta przyszła kilka dni temu, kiedy jeszcze Padlinka była na chodzie i wraz ze swą adoptowaną córką, wystartowała obejrzeć i obwąchać nowe nabytki. W końcu Ewa też ma koty. Może przekazały moim jakiś sekret?
Indianin był właściwym celem naszej wymiany. Amidalę dostałam jako gratis - niespodziankę. Bardzo mnie ucieszyła, bo chciałam mieć podwójny egzemplarz na ooak w japońskim stylu.
Lalek jest w całości pozbawiony artykulacji - tzn. ma głowę i kończyny zrobione z dwóch klejonych fabrycznie kawałków pustego w środku, ale masywnego plastiku starej generacji, gdzieś z początku ery tworzyw sztucznych, używanych w powszechnej produkcji zabawek (przydałby się ekspert w tej branży, aby precyzyjnie określić rodzaj).
Lalkę w niemal nietkniętym zębem czasu, zamszowym stroju z dodatkiem farbowanych piór, skrawkiem futerka i drewnianymi koralikami, datuję na lata '60 XX w.
Oczy i usta są oczywiście malowane ręcznie, włosy zrobiono z cienkich nitek.
Na lewym nadgarstku, zachowała się część oryginalnej metki.
Indianin wygląda, jakby przeniósł się w czasie z Ameryki sprzed kilkudziesięciu lat...
Powiem Wam, że jest niesamowity. Ma bardzo dobrą aurę i wiele osobistego wdzięku.
A która moja panna pojechała do Ewy? Zielonooka Summer z Fashion Fever. Doszłam do wniosku, że mam w kolekcji praktycznie każdą Summer, która mi się podobała, więc jedna może zmienić dom ;-)
Tutaj zaś, jako wesoły przerywnik Recydywka, która zainteresowała się własną miniaturką, wydobytą podczas wiosennych porządków. Nie pamiętam, skąd w naszym domu, wziął się ten mały futerkowy kotek w "tonnerkowym" wymiarze. Jemu także trafiło się solidne odkurzanie:
I biedna Padlinka, szukająca już tylko spokoju i ciepła grzejnika:
Wysokość: 23 cm.
Tworzywo: rodzaj plastiku, zamsz
Sygnatura: brak
Cechy szczególne: stara lalka regionalna
Data produkcji: prawdopodobnie: lata '60 XXw.
Kraj produkcji: prawdopodobnie USA
Height: 23 cm.
Material: type of plastic, suede
Signature: No
Special features: The old doll Regional
Date of manufacture: probably: '60 years of the twentieth century.
Country of production: probably the US
To aż niewiarygodne, jak Recydywa jest podobna do swojej miniaturki! Pan Indianin jest intrygujący, chciałabym wiedzieć o nim coś więcej. Co to za tajemniczy napis na ręku? Jakiś trop?
OdpowiedzUsuńJeszcze nic nie znalazłam. Ma ślad po drugiej metce na sznureczku - pewnie z nazwą firmy.
UsuńRecydywa zapatrzyła się w tego futrzaka jak we własne dziecię ;-) Albo w rzeźbę. Czy koty są narcyzami?
Hello from Spain: I really like your dolls. Your photos are great.Keep in touch.
OdpowiedzUsuńThank you for your visit. You yourself are doing great pictures.
UsuńWidzę, że Twoje kotki są z tej samej gliny co moje-nic nie może wydarzyć się w domu bez asysty kotów! :-)
OdpowiedzUsuńW domu, w którym jest tylko jeden człek i stadko kotów, takie zainteresowanie jest bezcenne.
UsuńWcale niepodobny, a mnie Johnnyego Deppa przypomina ten ciemnoskóry gentleman ;)
OdpowiedzUsuńA kociule, jak to kociule - musiały sprawdzić przesyłkę, czy aby bezpieczna oraz kreatywnie użyć plastikowych, lalkowych owijek, jako siedzisk. W domu, gdzie mieszkają koty, żadna rzecz się nieproduktywnie nie zmarnuje ;)
Deppa? Może... Tego z "Jeźdźca znikąd"...
UsuńLudzie powinni uczyć się od kotów podejścia do recyklingu. Papierek po cukierku = zabawka. Karton = dom. Mniejszy karton = WC. Zużyte ubranie = łóżko.
;-)
"Able Kable" to bardzo promienny Indianin . Może przywiózł ze sobą Wiosnę ???
OdpowiedzUsuńMoja Kicia też urzęduje cały czas przy grzejniku ...
Sądząc po dzisiejszym dniu, Wiosna już zajmuje hotel ;-)
UsuńMoja Padli od wczoraj jest podsadzana na grzejnik, bo tak słaba bidulka...
:(:( ....
Usuń... bo moje podesłały "wiadomość", aby Padlinka trzymała się, a one ją wspierają,
OdpowiedzUsuńode mnie też pogłaskaj ją :)
Indianin jest ciekawy reszty szczepu :D
Cieszę się, że spodobał się Tobie :)))
Pozdrawiam :)
Dziękujemy. Mamy przed sobą jeszcze/raptem kilka dni.
UsuńIndianin mieszka już w starej witrynie, w której Mama trzymała kiedyś badziewie w stylu porcelanowych serwisów ;-) Poznał wiele pięknych kobiet i przystojnego mężczyznę. Ma w czym wybierać. Zazdroszczę.
Indianin wygląda na bardzo przyjaznego :) Świetnie odziany i naprawdę ma dobrą aurę!
OdpowiedzUsuńZdjęcia kociaków fantastyczne! Zwłaszcza to z miniaturką!
Serdeczności!
Fajny facet ;-)
UsuńMiniaturka wylądowała na najwyższej półce z albumami, tak się spodobała Recydywie. Jeszcze ją sobie ukradnie. Jest w tym bezbłędna (w końcu imię zobowiązuje ;-))
Super! Widać, że wymiana udana :D
OdpowiedzUsuńBardzo udana! :-D
Usuńostatnia fota Indianina nawet by mnie doń przekonała, nawet...
OdpowiedzUsuńciekawa jestem Twego ooaku Amidali - a Padlince współczuję...
Sama jestem ciekawa! W mojej głowie wizja siedzi już od dawna. Muszę wreszcie zrobić przerwę w szyciu, makramowaniu i dekupażu, żeby lale doświadczyły metamorfozy.
UsuńPadlinka bardzo, bardzo biedna...
Ciekawa wymianka. Indianin jest absolutnie zjawiskowy. Mnie tak do konca na Indianina nie wygląda. Raczej na taka mieszankę Hawajczyka z Indianinem. Nie mniej masz świetną lalkę. Padlince życzę by nie cierpiała bólu. Tobie byś miała siłe znosić to. Sciskam CIę mocno Kasiu.
OdpowiedzUsuńDziękujemy. Dziś zgłosiła się do mnie Osoba, która udzieli własnego ogrodu jako kwatery cmentarnej. Kilka sztuk już znalazło tam wieczny spoczynek.
OdpowiedzUsuńZnieść - zniosę. Mam wprawę jak żołnierz. Najgorsze będzie pierwsze pół roku pustki. Czas bez czasu. Nie wiem, na ile zniknę.
Wiesz, że masz rację odnośnie urody Indianina?!