Muszę ochłonąć. I zacząć się śmiać, jak zwykle ;-). W samą porę otworzyłam skrzynkę mailową z krzepiącym felietonem Haliny Bortnowskiej, który ukaże się w najnowszym numerze miesięcznika "Charaktery" o hejtowaniu. Temat jak na moje zawołanie! Dwa dni boksowałam się korespondencją. Która swój łagodny początek miała, 2 - 3 tygodnie temu. Od słowa do słowa nabierała rumieńców, głównie za sprawą ostrej krytyki mej książki. Muszę wyjaśnić, że Osoba jej nie czytała i pewnie nie przeczyta, bowiem na początku zaatakowała ilustracje. Szanuję, że się komuś taka grafika nie podoba. Toleruję, że nie uważa komiksu za dziedzinę sztuki. Nie musi. Ale nie dam się przekonać, że popełniłam badziewie! Ponieważ nie pozwoliłam się zepchnąć z mego stanowiska, korespondencja coraz bardziej przypominała bokserski ring, na którym jeden siedzi i się zasłania rękoma, a drugi wali go młotem coraz bardziej osobistych słów. I choć kilka razy usiłowałam zakończyć ten bezsensowny, hejterski pojedynek, co chwilę w mej skrzynce pojawiały się nowe wiadomości, zaprawione narastającą nutą nie tylko topornej, ale i agresywnej ewangelizacji. Więc musiałam się bronić, tym razem oddając "ciosy" ;-)... Jak ja kocham takich "skromnych" ludzi, którzy mają się za lepszą część społeczeństwa, bo mienią się "wierzącymi". Jakby ta niemal intymna kwestia każdej jednostki, legitymowała wyższość jednych nad drugimi. I z tego tronu wiedzy objawionej, znokautowano mnie ostatecznie serią obelg - bluźnię, przodków krzywdzę, jestem starą, leniwą panną, bo powinnam pisać do brukowca za 1000 zł, ja zaś nie chcę, a w końcu Van Gogh też umarł w biedzie, więc czego oczekuję? ;-)))) Rykoszetem dostało się również Babci;-)Brawo!!! Ile miłości do bliźniego... Rozumiecie chyba, że musiałam pójść z aparatem do lasu. Dla lenia to najlepsza rozrywka ;-) A, że wczoraj rano odebrałam z poczty w mieście wielkie pudło zawierające aż 3 Indianki przysłane mi przez Ewę z bloga Porcelanowe Lale, zaczynam od prezentacji tej, która była pretekstem naszej nie pierwszej już, wymiany.
To cudo o ufnej twarzyczce sarny, podobało mi się u Ewy już dawno...
Laleczka ma vinylową buzię, oraz niemal całe kończyny. Reszta jest szmaciana. Na włosach miała złotą opaskę z metalizowanej tasiemki, ale ja wolałam ją zdjąć i zastąpić dodatkowym czerwonym piórkiem, które sama nosiłam wetknięte w ucho ;-) Napis z tyłu głowy mówi nam, że powstała na Filipinach. Z tego na butach, dowiadujemy się także, kiedy. Ale najwięcej odkrywa metka pod spodem sukienki! Sarenkę stworzyła/stworzył ? Sandy Dolls.
Rekonesans w sieci pokazał mi, jak wiele lalek tej firmy istnieje na rynku wtórnym: są wspaniałe, dopracowane, takie autentyczne. Różnią się wielkością, płcią, regionalną przynależnością. Jest seria wojowników, księżniczek (taaak, mają i Pocahontas), a także tradycyjna. Lalki te spotkamy na Ebay, Etsy i na stronach kolekcjonerów. A także tych, którzy interesują się kulturą Ameryki Północnej. Ale za czorta nie namierzyłam oficjalnej strony firmy!!
Zdjęcia robiłam w dużym pośpiechu, bowiem gdzie nie stanęłam, atakowały mnie mrówki. I one dziś były pełne nienawiści, gdyż wgryzały się boleśnie w moje stopy, nawet jak szłam! Nigdy w życiu nie spotkałam się z czymś takim... Pisałam wcześniej w komentarzach, że mam zły dzień ;-) Dobrze, że Indianka na wszystko odporna.
A tak było parę godzin później:
Wysokość: 33cm.
Tworzywo: vinyl, tkanina.
Sygnatura na głowie: Made in Philippines.
Cechy szczególne: pierwsza lalka tej firmy w mojej kolekcji.
Data produkcji: 1994.
Kraj produkcji: Filipiny.
Height: 33cm.
Material: vinyl, cloth.
Signature on the head: Made in Philippines.
Special features: the first doll of this company in my collection.
Date of manufacture: 1994.
Country of production: Philippines
sarenka jak malowanie!
OdpowiedzUsuńI zostanie już u mnie Sarenką...
UsuńAleż Ci się cukiereczek trafił :D
OdpowiedzUsuńOna chciała bardzo, do lasu, a piórka są lepszym rozwiązaniem niż opaska :D
U nas wczoraj też przeszła taka pompa :)
Bardzo Ci za nią dziękuję! :-)
OdpowiedzUsuńA macie po nawałnicy jakieś zniszczenia?
... i to cała masa zniszczeń !
UsuńTo u nas jakoś umiarkowanie. Może w myśl zasady: małe miasto - małe straty?
UsuńNigdy nie rozumiałam tego rodzaju oszołomstwa. Coś mi się podoba mi się - nie czytam, nie oglądam. Półki księgarni uginają się pod nawałem bajek poprawnych politycznie i zgodnych z wartościami, opatrzonych równie poprawnymi ilustracjami. Jest w czym wybierać. Po co obrzucać autora błotem? Czy obecność jego książki na rynku odbiera mi dostęp do innych?
OdpowiedzUsuńLalka jest świetna, bardzo mi się podobają jej buty :-)
Na tym właśnie polega hejt. Bez żadnych konsekwencji (bo przecież zdalnie gęby nie zakleję plastrem) wywalamy bez selekcji wszystko, co nam wirtualna ślina na wirtualny ozór przyniesie, aż do granicy wycieczek na terytorium osobiste.
UsuńTych butów nie odważyłam się jeszcze zdjąć - strasznie mocno przylegają do stopy, choć raczej nie są przyklejone.
Zawsze mnie zastanawia czy tacy ludzie wiedzą jaką robią piękną "reklamę" Jezusowi... Laleczka jest piękna, delikatna, faktycznie Sarenka.
OdpowiedzUsuńTaaak, ja tym nadgorliwym zawsze mówię, że odstraszacie gorzej niż cokolwiek innego od swojej religii. Mam też znajomego, skądinąd sympatyczny, pomocny człowiek. Ale też nie był w stanie zrozumieć, że szanuję wiarę, ale nie jestem już wierząca. Usłyszałam: "Masz sobie kupić różaniec i się modlić". Jak zareagowałam? Oddałam mu mój własny różaniec, który jako ciekawe rękodzieło wisiał u mnie dekoracyjnie pośród innych rzeczy;-)
OdpowiedzUsuńOrtodoksyjne kręgi, głównie za sprawą dwóch znanych publicystów, są uprzedzone do komiksu i nawet słodką Hello Kitty uważają za narzędzie szatana ;-). U mnie w książce, dodatkowo, opracowałam dwie bajki na podstawie polskich wierzeń demonologicznych. I nikomu nie przychodzi do głowy, by traktować to jako rodzimy folklor.
Sarenka pozdrawia ;-)
Z fanatyzmem dyskusji nie ma . Ludzie są w stanie spaskudzić najpiękniejsze ideologie . Ilustracje do Twojej książki są magiczne , to już jest podejrzane :):) .
OdpowiedzUsuńZ pewnością biegasz do lasu w czarnej szatce ozdobionej białymi wizerunkami czaszek a za Tobą podąża stado czarnych kotów ...
Laleczka śliczna :)
A w torebce noszę składaną miotłę ;-))
OdpowiedzUsuń... a o tym nie pomyślałam, ja swoją targam pod pachą :/
UsuńNie przepadam za lalkami dziećmi ale te, które pokazujesz są magiczne :) Tak jest i w tym przypadku :)
OdpowiedzUsuńHejterami się nie przejmuj. Wiem, że to banalne stwierdzenie ale oni tylko czekają na to, żeby ktoś się nimi przejął, żeby wlać gorycz do czyjegoś życia...