wtorek, 21 lipca 2015
Indianka w stylu vintage i mikro wyprzedaż ;-)/ Vintage Indian and micro Sale;-)
Odreagowałam już agresywne oszołomostwo i hejterka chyba też się znudziła wymianą ciosów. Powoli, bez nerwów zaczynam zaglądać do kompa, nie żywiąc obaw, że znowu jakieś mailowe błoto naruszy mój mir ;-). Mogę więc pokazać kolejną Indiankę, która dotarła do mnie w trójpaku od Ewy:
Widziałam ją już wcześniej na blogu i wtedy nie załapałam podobieństwa do lalki z mojego przedszkola. Zresztą w tamtych najpierwszych latach życia, zdawało mi się, że to mała Afroamerykanka, którą oczywiście nazywało się bez poprawności językowo - politycznej: "Murzynką". Po krótkim, na szczęście pobycie w pierwszym przedszkolu, w którym to przybytku rodem z koszmaru, panowała bieda, rygor, a panie opiekunki chętnie zaglądały do butelki, trafiłam do normalnej placówki oświatowej i tam też wreszcie miałam kontakt z zabawkami innymi niż te, które posiadałam w domu. Choć preferowałam autka i pistolety, lubiłam sobie popatrzeć na lale o miłych w dotyku gumowych główkach i zamykanych oczach.
Kilka takich cudeniek w różnych kolorach ciała siedziało na półkach - niestety, każda była naga, jak je fabryka stworzyła! Fraza "dary z zagranicy" funkcjonowała nie tylko na terenie naszego przedszkola we wszystkich możliwych odmianach. Z owych "darów", jak pamiętam, pochodziły te laleczki. Ciekawe, czy przedszkole dostało je w ubrankach, czy bez? A może zapodziały się w międzyczasie, tylko mnie wrył się w umysł etap braku odzienia? Nie rozwieję już mgły tajemnicy...
Indianka od Ewy, którą datuję na lata '70 XX wieku, sprawiła mi dużo radości. Biegając z nią po lesie, w gigantyczny upał, więc widowni nie miałam, poczułam się na moment jak mała dziewczynka, którą byłam zbyt krótko ;-) Ubranko Indianeczki, na fotografii przypomina zamsz, ale to po prostu filcowana tkanina, ozdobiona charakterystyczną, wzorzystą tasiemką. Nie ma zapięć, ani nawet rozcięcia, więc jest w zasadzie niezdejmowalne. Chyba, że zdejmie się głowę, ale to byłoby paskudne barbarzyństwo białego człowieka ;-). Ciało lalki zrobiono z pustego w środku plastiku. Brak na nim sygnatur, z wyjątkiem napisu "Made in China". A to już misternie wykonane przez Ewę buty!
Jadowite mrówki (może przed tymi nawałnicami tak się wściekły?) nie pozwoliły mi na zrobienie większej ilości zdjęć ;-(
Zatem dorzucam coś z innej beczki - mini wyprzedaż. Może u Was znajdzie nowy dom: Pretty Surprise Barbie z 1991r. (25 zł).
Wysokość: 27 cm.
Tworzywo: plastik, guma
Sygnatura: Made in China.
Data produkcji: prawdopodobnie lata '70 XXw.
Kraj produkcji: Chiny.
Height: 27 cm.
Material: plastic, rubber
Signature: Made in China.
Date of manufacture: probably the '70s twentieth century.
Country of production: China.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cześć, czy lalka jest jeszcze dostępna? Byłabym zainteresowana. :)
OdpowiedzUsuńJesteś pierwsza, która się po nią zgłosiła ;-)
UsuńPodaj maila, to dogadamy szczegóły. :)
UsuńKliknij w: "Kida" pod "O mnie". Wtedy znajdziesz moje pozostałe blogi. Wejdź na: "Człowiek tu był", ponieważ tam mam formularz kontaktowy.
UsuńOstatnie ataki hejterki, sprawiły, że ostrożniej szafuję swoimi danymi. Przepraszam za utrudnienia, ale nikomu nie życzę takiego potwora z jakim się zmagałam.
Hello from Spain: I really like these sandals. Lovely dolls. Nice photos.We keep in touch
OdpowiedzUsuńThank you for your visit. These sandals I myself would put on a warm day ;-)
UsuńWyobrażam sobie bieganie po lesie i ten upał :))) Zdjęcia za to się udały doskonale, bo i modelka posiada niezwykły urok :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Nie musiałam przy każdej zmianie miejsca, chować lalek do torby ;-) Byłam tylko ja i... mrówki ;-) Serdeczności.
UsuńTak, to wkładanie lalek do torby jest bardzo uciążliwe! Skąd, u licha, takie nerwy u mrówek?
UsuńKida, ty to masz pamięć! A może to ja mało co pamiętam z przedszkolnych zabawek bo lepsze zabawki niż w przedszkolu byly w domu i często przynosiłam je, żeby się bawić z innymi dziećmi... Z calej szkoły chyba najmilej wspominam te pierwsze lata... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTak, ludzie mówią, że mam dobrą pamięć ;-) Pamiętam imiona i nazwiska wszystkich moich koleżanek oraz kolegów od przedszkola, imiona wychowawczyń, mam też w głowie skan naszej przedszkolnej sali ;-) Kilka lat temu, gdy pracowałam w Komisji Wyborczej, pewna młoda kobieta podała mi dowód osobisty. Po przeczytaniu nazwiska i daty urodzenia, zapytałam czy Paulina, z którą chodziłam w pierwszej klasie do szkoły podstawowej (później rodzice ją przenieśli), to jej starsza siostra (Pamiętałam, że koleżanka miała młodszą o rok siostrę, o tym samym imieniu, jakie ujrzałam w dokumencie). Niewiasta przytaknęła i zrobiła ogromne oczy ;-)). W domu żartowano, że można mnie zapytać, jaka pogoda była na Wielkanoc 10 lat wcześniej ;-)))
OdpowiedzUsuń... no właśnie jak była ta pogoda 10 lat wcześniej ;-)
UsuńWidzisz jak ona chciała do lasu? Jak jej tam dobrze :)))
bo ze mną to by nie weszła do lasu za nic na świecie!
2005, powiadasz? He, he! Byłam w tym roku tak obłędnie zajęta, że wiosną nie miałam głowy do patrzenia za okno. Pamiętam tylko, a był to okres moich młodzieńczych, silnych potrzeb duchowych, że tamtej Wielkanocy wzięłam po raz pierwszy udział w całym Triduum ;-) To był jeden z najlepszych roczników w moim życiu. Studiowałam na wymarzonym kierunku, dodatkowo, w tamtym roku zapisałam się na warsztaty dziennikarskie, co okazało się wyborem mojej głównej drogi zawodowej, wynalazłam sobie też dwa darmowe kursy fotografii - dziś nie wiem, jakim cudem mieściłam to wszystko w jednej osobie ;-))). Ale pamiętam dość ciepłe lato, choć z małą ilością zaporowych upałów ;-)
UsuńPS. Ze mną nawet las niestraszny!
Kido, takiej pamięci to tylko pozazdrościć. Ja mam bardziej taką jak sito i to miejscami dziurawe ;)
OdpowiedzUsuńTwoja mała Indianeczka ma przeciekawy wyraz twarzy.
I dobrze, że jednak mrówki Was nie zjadły ;)
Pozdrawiam ciepło :-)
Oj, nie wiesz, co mówisz. Taka pamięć to przekleństwo, bo na wyciągnięcie ręki pamiętasz świat, który już nie istnieje. Sklepy, które 10 x zmieniły swoje oblicze, ludzi, którzy od lat nie żyją, ich głos, stroje, codzienne sytuacje, stare etykiety produktów spożywczych, rozmowy urwane przed nastu laty. Owszem, też mam już trochę dziur, po tzw. "przejściach losowych", ale i z pewnymi lukami, które odczuwam jak rodzaj punktowej zasłony na linearnej projekcji wspomnień, czuję się jak komp z baaaardzo zapchanym dyskiem ;-) Konkluzja? Ogromny ból za tym, co już minęło fizycznie, a jest tak wyraziste w niematerialnej sferze. Wiesz, kiedyś myślałam, że każdy wszystko pamięta i jak mi ktoś mówił, że zapomniał, w którym sklepie kupił dwa lata wcześniej jakąś zabawkę, brałam to za przejaw niepoważnego traktowania, ot żartuje sobie; tylko po co? Latami, porównując swoje wspomnienia z różnych etapów i wspomnienia rówieśników, odkrywałam, że ludzie naprawdę więcej zapominają... I pewnie dlatego, łatwiej im żyć w teraźniejszości.
OdpowiedzUsuńPS. Mrówki próbowały intensywnie nas konsumować ;-)
Czytając tutaj Twoją odpowiedź, nasunęłam mi się myśl, jak podobna jesteś
Usuńdo Ashleya z "Przeminęło z wiatrem" ;-)
Oj piękna ta indianeczka, piękna! :)
OdpowiedzUsuńwspołczuję napadu hejterki...
OdpowiedzUsuńA lala piękna ;D Wpasowała się w klimat lasu idealnie :D