Dziś dla odmiany proponuję post z kategorii "pożyteczny", czyli trochę lalkowych dat i faktów. Odpuszczam sobie i Wam tym razem osobiste wycieczki, oraz etnograficzne ozdobniki, bo materiału i tak jest sporo...
Powyżej inwazja Chinek, mieniących się jak barwne motyle pośród marcowej zieleni. Od lewej możemy podziwiać: Chinese Empress Barbie, Princess of China, Chinese Barbie. Siedząca to: Silkstone Chinoiserie Red Moon.
Ukłon w kierunku Chin, firma Mattel, wykonała już dawno. Był to pierwszy rok nowego projektu Dolls of the World (1980), w którym to została wydana Hong Kong Barbie, zwana też Oriental. Do tej lalki użyto prekursorskiego, charakterystycznego moldu o azjatyckich rysach - małych, wąskich oczach i wystających kościach policzkowych. Mold ten to oczywiście późniejsza Kira/Marina, czyli etatowa, etniczna przyjaciółka Barbie, funkcjonująca do 1999 r.
Druga Chinka zeszła z taśmy produkcyjnej dopiero w 1993r. Nadal pod szyldem serii Dolls of the World, nadal na moldzie Oriental/Kira/Marina, choć główka została już powiększona. Na pudełku miała po prostu napis Chinese Barbie. Kupiłam ją 4 lata temu na Allegro, pozbawioną oryginalnego obuwia:
Trzecia Chinka, tym razem ekskluzywna, z niemniej ekskluzywnej serii o ambicjach historycznych (The Great Eras Collection) - Chinese Empress Barbie (mold Diva/Midge z 1985r.), ukazała się w 1996 r. Mijałam ją codziennie, stojącą w witrynie sklepu z zabawkami przy warszawskim Nowym Świecie i marzyłam o niej na lekcjach tak długo, dopóki pewnego ranka na wystawie... nie powitało mnie puste miejsce ;-) Upolowałam ją kilka lat temu w okazyjnej cenie, pewnie dlatego, że ubranko nosi trochę śladów kurzu, a pudełko jest mocno podniszczone:
Czwarta mattelowska Chinka, to świetnie wszystkim znana Mulan z disneyowskiego filmu. W tamtym roku (1998) wyszły jeszcze 2 postacie dzielnej feministki ;-) Od zawsze mam tylko jedną (nie licząc zapudełkowanej z Disney Store) i to mocno wybawioną po jakiejś młodej, niestałej w uczuciach pannicy. Ale i tak ją kocham, choć parę dni temu dostrzegłam, że nawet pożółkła! Hmm, w końcu Azjatka z krwi i kości.
Dla porządku, jako piątą Chinkę, doliczam mega projekt autorski, artysty - wizjonera Boba Mackiego - Fantasy Goddes of Asia (1998r.). Niby to Boginii całej Azji, ale bez wątpienia patrząc po stroju i wachlarzach w smoki, najsilniej zainspirowana Państwem Środka. Ta wybitna, powalająca rozmachem lalka, której przypadkowy zakup 4 lata temu, ocalił mnie przed jeszcze większym zamętem w mym życiu, doczeka się odrębnego wpisu.
W 1999r. ukazała się Mann's Chinese Theatre Barbie w wersji podstawowej (blondynka) i African American. Widziałam ją tylko w necie i na 2 blogach. Z Chinami najwięcej ma wspólnego pudełko i w porywach strój w nieco azjatyckie motywy. Nie jest też Chinką, ale tytuł nakazał o niej wspomnieć przy tym poście.
Szósta Chinka już na moldzie Kayla/Lea, to efektowna, delikatna i dopracowana Princess of China (na zdjęciu pozuje piękność Magdy) z 2001r. z zachwycającej bez wyjątku serii Księżniczek Świata:
Siódma, z 2004 r. to już całkiem inna "bajka". Chinoiserie Red Moon. Lalka stricte kolekcjonerska z projektu Silkstone, nawiązującego estetyką do pierwszych Barbie.
Na studiach nie mogłam pozwolić sobie na taki zakup, zresztą była niedostępna w Polsce i znowu pozostawała pomoc zaangażowanej bratniej duszy z dostępem do Ebay. Kilka lat później zjawiła się w kraju nad Wisłą, sprowadzona przez jedną osobę, w dość jak na ten typ okazyjnej cenie. Ale był to moment, gdy skoncentrowana na karierze zawodowej, podróżach, konkursach, rzadko dokupywałam jakieś lalki. Wolałam gromadzić ciekawych ludzi wokół siebie. Wtedy wierzyłam, że jest to lepsza "inwestycja" ;-) No i wprowadzanie nowego typu lalki do kolekcji zawsze niesie ryzyko, że pociągnie za sobą niebezpieczeństwo gromadzenia kolejnej podgrupy. Po paru następnych latach, gdy stwierdziłam, że jednak lalki są wierniejsze od ludzkich przyjaciół i trafiła mi się okazyjnie Red Moon, a ja akurat miałam na nią fundusz, nie wahałam się z zakupem. W końcu to na swój sposób "lalka świata". O Silkstone też obiecuję kiedyś odrębny wpis.
Poniżej ze Star Doll, trochę jak Chinka, trochę jak Justyna Steczkowska ;-)
Ósma, chyba najpiękniejsza, a przynajmniej jedna z... to Chinese New Year (2006r.), na moldzie Kayla/Lea z zakupu której zrezygnowałam przez własną głupotę, bo nie miałam wtedy braków pieniędzy, ani deficytu miejsca. Ma fantastyczną, prawdziwie chińską fryzurę z misternymi ozdobami i klasyczny, czerwony strój.
Chińską opowieść kończy dość powierzchowny projekt, choć fajny, z reaktywowanej serii DOTW (2011r.). To lalka w czerwonej, wąskiej sukience, powielającej strój Mulan i tej noworocznej. Do ręki przyczepiono jej plastikową pandę. Ma ładną twarz na moldzie Kayla/Lea, ale w świetle powyższych pozycji - nie umiem się nią zachwycić. Za dużo w życiu widziałam ;-)
Dawno nie promowałam moich kotów, a Padlinki już tak niewiele zostało...
Zapraszam na mojego bloga do zapoznania się z pożytecznym wpisem z innej dziedziny: simran4.blogspot.com
Hello from Spain: great dolls. Fabulous collection. Keep in touch
OdpowiedzUsuńPiękne lalki :-) a koty są jak widzę dobrymi przyjaciółmi :-)
OdpowiedzUsuńRecydywa (białe w kolorowe łaty) jest adoptowaną córką Padlinki ;-)
UsuńWow! Z każdym Twoim postem jestem pod coraz większym wrażeniem tego, jak niesamowitych i pięknych lalek jesteś właścicielką :-) kotki kochane, fajnie że się tak lubią :D
OdpowiedzUsuńPowiem Ci tak zupełnie z ręką na sercu, że sama nie raz jestem pod wrażeniem tego, co mam, zarówno lalek z krajów, w których nigdy nie byłam, jak i staroci sprzed mojego narodzenia oraz takich, z najwcześniejszego dzieciństwa, które, gdy oglądałam je 10 - 15 lat później w starych katalogach, wydawały mi się stracone na zawsze ;-) No i oczywiście te kolekcjonerskie jak np. Bob Mackie, czy prezentowany w zeszłym roku Spirit of the Earth - lalki, których posiadanie wydawało mi się niemożliwością.
UsuńZ serdecznością starszej koleżanki powiem Ci, że jak się uprzesz też kiedyś będziesz miała tyle :-)
A kocice bardzo się kochają!
Och mam taką szczerą nadzieję :) niesamowite, że udało Ci się je wszystkie zebrać, taka kolekcja to prawdziwy skarb :-)
UsuńPozdrowienia !
Posągowe, jak boginie z przeszłości i bardzo wyraziste. Tylko Kira ma róźowiutkie usta, a cała reszta chodzi w drapieżnej czerwieni.
OdpowiedzUsuńSerce mi się raduje, gdy tyle czarnowłosych lalek widzę zebranych razem :)
Czerwone usta! Masz rację! Przez to ta Kira tak nie przystaje do reszty. Jak nastolatka na balu absolwentów...
UsuńEgzotyka, coś innego ... to zawsze wzbudza ciekawość zainteresowanie, przedstawione lalki mają znajome moldy ale są inne ... kolorowe :) reprezentują kulturę jakże inną od naszej.
OdpowiedzUsuńTe lalki zawsze mi się podobały i z miłą chęcią znów mogę je oglądać u Ciebie! Cieszę się, że udało Ci się zdobyć takie piękności i z miłą chęcią przeczytam osobny wpis o Fantasy Goddes of Asia! Pozdrawiam serdecznie :D
Właśnie, te swojskie moldy, tak świetnie znane np. z serii Rockers, czy po prostu każdemu, kto żył w latach '90 i miał coś wspólnego z Barbie oraz jej koleżankami. Efekt jak przy znanych aktorach, ucharakteryzowanych na potrzeby zupełnie innego filmu ;-)
UsuńPostaram się szybko spreparować wpis o Boginii. Przede wszystkim muszę wdrapać się na górę po piękne pudełko od niej, które warte jest pokazania.
Pozdrawiam ciepło.
Piękne, czarnowłose, kolorowo odziane i wspaniale ozdobione dodatkami lalki. Cudowna kolekcja!
OdpowiedzUsuńKotki są urocze...
Dziękuję. A kotki są zawsze bezkonkurencyjne ;-)
UsuńW tym gronie posągowych piękności moje serce podbiła najbardziej niepozorna Chinese Barbie na moldzie Kira :-) Zdjęcia Twoich kotów wzruszają i ściskają za serce.
OdpowiedzUsuńA to miłe, że taka grzeczna dziewuszka znalazła Twoje uznanie. I ja bardzo ją lubię.
UsuńKoty mam kochane. Nie przeoczą żadnego mojego smutku, ani uszczerbku na ciele. Oj, będzie płacz, jak jednej zabraknie...
Ja mam Mann Chinese Theatre w wersji AA. Wygląda dziwnie... Ani to Chinka, ani Murzynka... Nic specjalnego, jak za taką cenę ;)
OdpowiedzUsuńŚliczne masz te futra, szkoda, że chore ;(
A jaki mold ma ta AA? Poszukam jej u Ciebie na blogu.
UsuńTeż ubolewam nad chorym futrem!!!
AA ma mold Goddes: http://zapieczlotych.blogspot.com/2013/05/ech-te-skrajnosci.html
UsuńMulan to ja wszędzie wytropię! a moja Mulan od Ciebie! od kilku dni
OdpowiedzUsuńprzycupnęła sobie jak kocica na pudełku obok kłębków włóczek, kiwa
gicorami i melancholijnym uśmiechem puentuje wszelkie zdarzenia ♥
Cieszę się, że bliźniaczka mojej u Ciebie akurat znalazła domek. I bardzo miło, że znowu tutaj jesteś :-)
OdpowiedzUsuńJakie CUDNE ciuchy !!! Lalki też śliczne ... :)
OdpowiedzUsuńA jakie dodatki! ;-)
OdpowiedzUsuńPrzytul i pogłaszcz ode mnie Padlinkę :)
OdpowiedzUsuńWszystkie Twoje panny prześliczne :)
łącznie z dodatkami :)