Przegląd fotograficznego archiwum, zaowocował również wygrzebaniem takiej rajskiej sesji z wiosny 2009r. Liczę na to, że nie macie jeszcze dosyć rudowłosych dziewczynek, ponieważ jej bohaterką jest kolejne piegowate maleństwo o płomiennych włosach i nakrapianych policzkach. Ta lalunia dla odmiany ma brązowe oczy. Jest to Nikki Pajama - Party z 2006r, z cyklu Kelly Club. Ot, taka grzeczna mała, która ma przypominać dzieciom, żeby myły zęby.
Nie mam pojęcia, jak dziś jest z tą czynnością u maluchów. Mnie szybko nauczono operować szczoteczką i klarownie wyjaśniono sens tego rytuału. Stosuję się doń do tej pory bardzo gorliwie, skutkiem czego od piątego roku życia siedzę na fotelu dentystycznym, a w moje coraz słabsze kły, mimo zdrowego żywienia i skromnego korzystania ze słodyczy, poszło już tyle kasy, że miałabym za nią wszystkie lalki o jakich marzę ;-).
Pamiętam, że pod koniec podstawówki, vis a vis nas przez parę lat, mieszkali dwaj uczynni sąsiedzi. Jeden z nich miał około 30 - tki i pochodził z kresowej wioski. To, co opowiadał o swoim dzieciństwie, z pewnością zainteresowałoby etnografa. Jednak mnie w pamięci najbardziej utkwił inny szczegół... Sąsiad nigdy nie mył zębów! Tłumaczył dość nieporadnie, że go nie nauczono, bo tam gdzie wzrastał, nikt nie posiadał szczoteczki ;-) Braków w edukacji higienicznej, nie nadrobił też w dorosłości. Ponoć nie miał takiej potrzeby. Zresztą po dziś dzień pamiętam jego białe jak śnieg zębiska. Nie wiedział co to próchnica, czy zapalenie dziąseł i ze współczuciem patrzył na swego kolegę, dla odmiany czyściocha pod każdym względem, który wciąż przeżywał perypetie dentystyczne ;-)
Wniosek z tej groteskowej opowieści, jest jednoznacznie smutny. A konkluzja wynosi nas na poziom etyczno - filozoficzny. Jak masz w genach jakiś defekt, to i profilaktyka go nie wyeliminuje. Staram się być obiektywna, ale od lat porównuję pewne rzeczy i widzę, że z każdego z Rodziców, zgarnęłam najgorsze cechy. A przynajmniej te fizyczno - zdrowotne. Na dobrą sprawę, od lat zadaję sobie pytanie, czy nauka nie odkryje kiedyś w naszym genomie jeszcze innych rewelacji - że oprócz byle jakich zębów, dziedziczymy też nasze szczęście. Czy z chorobą krążenia i ilością pigmentu w skórze, nie dziabniesz też np.: pecha w realizacji swoich założeń, czy w miłości?... Nie wszystko umiem zwalić na błędy i niedopatrzenia wychowawcze, co nam serwuje współczesna psychologia. Pamiętam opowieść o pewnej ciotce i jej trzech córkach. Ona owdowiała i one wszystkie też. Groza. Nie mam danych na temat dzieci córek ciotki. Czy była kontynuacja tej śmiertelnej sztafety i czy jakieś dzieci w ogóle zdążyły się zrobić... No, dobra - odbiegłam od tematu ;-)
Laleczka nosi u mnie imię Ryfka. Kupiłam ją w ikonie PRL-owskiego handlu - warszawskim Domu Towarowym Smyk, który niedawno został zniszczony przez destrukcyjną głupotę. Zamknięty półtora roku temu, stoi jak widmo w centrum stolicy i nic tam się nie dzieje. A przecież mógłby dalej dawać miejsca zatrudnienia ludziom, którzy pracowali w nim od lat!
W czasach moich studiów, Smyk sprowadzał praktycznie na sztuki Shelly/Kelly z różnych serii. W ten sposób, udało mi się zdobyć kilka uroczych laleczek. Z finansami było u mnie wtedy trochę lepiej, a i samo kupowanie lalek, nie odbywało się już w ścisłej tajemnicy. Ot, po prostu lalki przybywały i nikt nie pytał, w jaki sposób następuje ich rozmnożenie. ;-)
Skrzydełka doczepiłam. Delikatny motylek miał być częścią upominku dla "przyjaciółki", o której pisałam przy okazji prezentacji lalki z Meksyku. Nie przewidziałam, że nastąpi nagły odpływ pozytywnych emocji (bo nasza relacja tak falowała przez lata, gdyż "przyjaciółka" łatwo się obrażała) i prezent trzeba było rozpakować...
Zainteresowanych zapraszam na drugiego bloga: simran2pl.blogspot.com
Rudych nigdy dość! Ślicznie (sfotografowane) śliczne (buźki)!
OdpowiedzUsuńAaaa, dzięki ;-) Będzie zatem kontynuacja...
Usuń;-)
Pozwolę sobie poprawić, bo ta mała to nie Tooth Time, tylko Pajama Party. Szczoteczka miała stanowić część imprezowych zabaw. Tooth Time była blondynką, zdecydowanie brzydszą i zaopatrzoną w braki w uzębieniu (ofiara wróżki - zębuszki ;-)
OdpowiedzUsuńUps. Bywa, gdy się całą wiedzę nosi tylko w głowie, a za teorię służą co najwyżej stare katalożki i bałaganiarskie zapiski sprzed lat w miniaturowym notesie ;-)
UsuńIm więcej rudzielców, tym lepiej :) Sama szaleję za rudością, więc mi się bardzo podobają takie bajkowe sesyjki!
OdpowiedzUsuńNo, rude mają mocne lobby!
UsuńBardzo ładna, kolorowa sesja :-) jak ja tęsknię za wiosną!
OdpowiedzUsuńNie cierpię wiosny, odkąd mi się źle kojarzy. Za to niezmiennie kocham zimę z jej magią długich gwiaździstych nocy, ostrych dźwięków i koronką nagich drzew - oczywiście pod warunkiem, że jakiś najęty sadysta nie zrobił z nich kikutów. A jak jest jeszcze śnieg, to już w ogóle bajka!
UsuńJak ja tęsknię za zimą ;-)
Cudne ma kucyki! Uwielbiam rude, piegowate maluchy Mattela :-) a sesja śliczna... wiosenna :) ps. skrzydła są świetne - wygląda jak mały chochlik :D
OdpowiedzUsuńCiekawe, że jednak sporo osób lubi ten typ urody u lalek. A skrzydełka się przydały. Może tak im było pisane ;-)
UsuńFotografie tej małej dziewczynki w kwiatach i trawie - prześliczne!
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńPodejrzane przez Zaczarowane Szkiełko - to moje pierwsze skojarzenie :):)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o zębatą historię to słyszałam już o KILKU takich przypadkach ...
Myślę , że dziedziczymy skłonności do przyswajania lub nieprzyswajania różnych związków chemicznych , co ma wpływ na nasze zachowania , a szczęście uważam za cechę charakteru :)
Wiesz, ja zawsze jak robiłam takie zdjęcia, czułam się właśnie, jakbym podglądała. Czaiłam się w trawach i podpatrywałam, co robią maleńkie elfy. A zdjęcia powstawały przy okazji ;-)
UsuńRany - "kilku"? Ale to znaczy, że kilka osób nie myło całe życie zębów, czy jeszcze w "nagrodę" za taki brak higieny im się nie psuły? ;-) Nie raz zastanawiałam się nad tym, jak było w dawnych czasach. Do pewnego wieku czymś tam jednak gryźli, a o szczoteczce nikt wszak nie słyszał.
Szczęście to tak naprawdę splot wielu czynników i poczucie naszego dobrostanu wewnętrznego. Gdy robiłam te zdjęcia, też czułam się szczęśliwa. Co chyba z nich emanuje.
A od czego zależy? Kwestię tę pozostawiam filozofom ;-)
... jeszcze w kwestii zębatej :) Ludzie o których słyszałam jedli rzeczy proste i nie przetworzone , czyste ekologicznie . Tworzyła im się naturalna, "zdrowa" płytka nazębna . Można o tym już zapomnieć , my nawet naturalnego ph nie mamy w paszczy . Pasta do zębów to też chemia :) , a próchnica jest zaraźliwa .
UsuńOsobiście piegów i rudych kitków nigdy nie mam dość. Przepiękne i kolorowe zdjęcia a małą ze skrzydełkami - boska:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Obiecuję powracać do rudości i piegów ;-)
OdpowiedzUsuń