Miało być tylko o Mirelli. Czyli Barbie's Lil Friend z 1993 r.
Ale trudno przemilczeć obecność Moniki ( z prawej strony) - mojej pierwszej laleczki z okresu podstawówki. Pierwszej pod szyldem Heart Family. Pierwszej tak maleńkiej. Pierwszej, jaka trafiła pod mój dach z logo Mattela. To było w 1989r. Data na pudełku, jest o rok wcześniejsza. O ile pamiętam, zielonooką pieguskę, kupiono mi nawet za dolary! Nie ma już dziś nikogo, kto potwierdziłby, lub zaprzeczył, że pamięć nie spłatała mi figla...
Jest też ta ta trzecia - Mystery. ( z lewej strony). Odkryta w styczniu b.r., gdy rozpakowywałam po czterech latach kartony i zapełniałam witrynę. Zapewne tylko Gabriela może przyporządkować ją do danej serii ;-). Ja wybałuszyłam równie jak jej zielone ślepia i zawołałam do Padlinki: "Rany, a skąd ja to mam?!". Kotka obwąchała dziewczynkę o miedzianych włosach i nie wydała z siebie nawet "mrrrr". Cóż, dzięki za wsparcie!
Tak, to nie żart. Zdarzało mi się zapomnieć na chwilę, że mam jakąś lalkę zwłaszcza, gdy od razu wędrowała do pudełka z braku miejsca. Ale w momencie takiego odkrycia, a już na pewno po wydaniu z siebie "och", natychmiast rekonstruowałam okoliczności kupna. Tu zaś - biała plama. Nic. Zero wspomnień. Backspace.
Wygląda jak nowa, nowe było też jej różowe ubranko zdjęte do sesji porównawczej ciałek i nie włożone do sesji porównawczej twarzy. Ale czuję, że to nie jej oryginalny ciuch, gdyż nie pasuje do kolorytu dziewczynki. Zresztą - czy to takie ważne, skoro nie mam pojęcia jak weszłam w jej posiadanie? (np. przy pełni księżyca, w lunatycznym letargu wlazłam po gzymsie i wymordowawszy przyzwoitą rodzinę, uciekłam z trofeum pod własny dach? Albo: włamałam się do sklepu?)
Mirella ma także tajemniczą biografię, choć w inny sposób.
Miałam już wtedy Hollywood Hair Teresę (1992r.), moje marzenie życia ;-) kupione za pieniążki, które otrzymałam w prezencie i co rzadko mi się zdarzało, trzymałam je przy sobie na wypadek jakiejś nieokreślonej okazji. Gdy zobaczyłam serię małych laleczek, tak podobnych do mojej z dzieciństwa, a wśród nich piegowatego rudzielca uznałam, że nie spocznę dopóki jej nie zdobędę. Toż to Hebe (tak nazwałam Teresę) jako dziewczynka! A z czasem może grać w inscenizacjach jej córkę. Bowiem, jeśli jako panienka "bawiłam" się jeszcze lalkami, (skoro nie robiłam tego w dzieciństwie) zawsze były to prawdziwe przedstawienia z drobiazgowo ustawioną scenografią i teatralnymi dialogami ;-)
A poniżej z Midge z serii Barbie and the Beat z 1990r., którą nabyłam dopiero kilka lat temu:
No i która mamusia lepsza? A może jedna z nich to starsza siostra Mirelli? ;-)
Problem zakupu Mirelli, został rozwiązany przez tajemniczą siłę.
Ta lalka zasługuje na uwagę jeszcze z dwóch względów: to już chyba ostatnia seria sprzed firmowej rewolucji, czyli sprzed zastąpienia Heart Family, drobnymi Shelly/Kelly. A także, w odróżnieniu od typowych HF, na ciałku i moldzie Rosebud zanurzonych w połowie lat '70 XX, lalki z tej edycji mają inaczej malowane oczy, poszerzone o białka wokół tęczówek:
Na tym tle, chronologicznie pierwsza z prezentowanych lalek, czyli Monika ma najzwyklejszą biografię. Jeśli za zwyczajne uznamy, że na początku maja zabiera się dziecko ze szkoły, aby przejechało się na Mazury, spało na poddaszu pośród skór upolowanych dzików i sterczącego ze ścian poroża i godzinami grało w badmintona, dochodząc do takiej perfekcji, że niebawem ogrywało każdego dorosłego faceta ;-) A w małym plecaczku, tkwiła sobie wtedy jako maskotka - talizman Monika wraz ze swym ekwipunkiem, czyli plastikowym "wc - tronem". Poniżej zdjęcie znalezione w sieci:
Mam kilka takich wspomnień z dzieciństwa, bez pęknięć i zadr, do których zawsze wracam z przyjemnością, nawet gdy komary cięły jak wampiry ;-)
Monika urzekła mnie kolorytem i strojem, a w nim zachwyt wzbudzała przede wszystkim mała czapeczka z plastikowym daszkiem, oraz staniczek. Symboliczny detal, którego mnie tak brakowało na drugich w życiu koloniach, że wstydziłam się kąpać. Każda dziewczynka miała to magiczne "coś", na wyrost zazwyczaj, ale tak się utarło. A mnie w domu, z praktycznej oszczędności poskąpili tego paska materiału, wprawiając w ogromną frustrację!
I to by było na tyle wspomnień różnego kalibru... Jutro rocznica śmierci Mamy. Jutro też promocja mojej książki. Będę sama. Nie ocalała żadna z osób, które od początku ściskały kciuki za ten projekt. Jedni nie żyją, inni zostawili mnie w momencie, gdy miałam problemy i stałam się uciążliwym kompanem. Kilka pijawek pognałam samodzielnie. Babcia za porozumieniem stron wybrała cmentarz.
Pewnie wpadnie ktoś z nowych znajomych, więc "sama" to określenie stanu ducha. Będą ci, którzy przeczytali wczorajszy wywiad ze mną, a także znajomi środowiska. Nowe relacje, nowe emocje.
Szkoda, że to wszystko dzieje się tak późno...
Czasem i ja, chciałabym przytulić się do kogoś, jak normalny człowiek, (a nie baba, która na każdą okoliczność musi udawać cyborga) i usłyszeć, że "będzie dobrze". Nie tylko danego dnia. Ale ot tak, w ogóle...
Tymczasem tulę resztkę Padlinki, która wpycha mi się na klawiaturę z właściwym sobie wyczuciem mojego nastroju ;-).
Mogę na odległość przytulić Cię, poklepać lekko po łopatce i powiedzieć -
OdpowiedzUsuńBĘDZIE DOBRZE :)))
Śliczne maluchy i świetna historia z tą 50-tką, mi na przystanku udało się kiedyś znaleźć tylko 10 pln ;-)
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze, a nawet LEPIEJ! Jak to mawiają: "Everything will be OK in the end. If it's not OK it's not The End". Pozdrawiam ciepło!
No to już wiem, na czyim odlewie jest wzorowany mały klonik, którego posiadam... ;)
OdpowiedzUsuńHello from Spain: I love your dolls. They are lovely. Great pics. Keep in touch
OdpowiedzUsuńUśmiechaj się, Kida...bo nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś zakocha się w Twoim uśmiechu...
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno!
Ola
Ktoś, kto zawsze przytuli i powie, że "będzie dobrze" to ideał. W praktyce może się okazać, że ten ktoś, bliski, zwykle cierpliwy i kochany, będzie miał jeszcze gorszy dzień i burknie tylko "przecież sama tego chciałaś" albo "a ja mam jeszcze gorzej".
OdpowiedzUsuńI co? I samo życie.
Tak to już jest, że będąc samotne tęsknimy za kimś obok, a mając kogoś obok - nierzadko zazdrościmy tym samotnym...
O Twojej niezidentyfikowanej dziewczynce i jej koleżankach z serii napiszę dziś posta :-)
Miałam takie paskudy - chłopca i dziewuszkę, w dzieciństwie. Pamiętam ogólny zarys twarzy, ale makijaży już bym nie rozpoznała. Najzabawniejsze jest to, że najlepiej w pamięci utkwiły mi ich tłuściutkie rączki i nóżki, nie buźki :)
OdpowiedzUsuńKiduś - mnie zawojowała Twoja Tereska -
OdpowiedzUsuńmam niewyobrażalny sentyment do tego pysiałka -
inne lale mogą nie istnieć w dzisiejszym poście :)
nie wiem, czy dobrze rozumiem, kwestię Babci -
napisz mi, proszę, sms-a - ściskam ♥
Zbiorczo odpowiadam. Dziękuję z serca za uściski :-)
OdpowiedzUsuńSzczegółowo i osobiście na "priva".
Znalezione pieniądze to prawdziwa szara strefa. Ja w styczniu przed sklepem znalazłam 10 zł, ale już w lutym, w mieście: 50 przy krawężniku w pobliżu apteki. Dobrze by było, abym co miesiąc miała coraz większy dochód z tego nienotowanego źródła ;-)
Fajnie, że niektórzy z Was kojarzą jeszcze te trącone myszką maluchy...
Olla, dziękuję raz jeszcze.
Gabrielo, to nie taki znowu ideał. Bywają normalni w rodzinach, bywają też przyjaciele, a nie wydry. Ja umiałam mówić "będzie dobrze", więc nie widzę w tym nic wydumanego ;-) Na posta czekam.
Ineczko - poszedł priv.
Ściskam Cię wirtualnie i uściskam na żywo :) Pomimo tylu przeciwności losu doprowadziłaś książkowy projekt do końca . BRAWO !!!
OdpowiedzUsuńSłodkie są te maluszki , oj słodkie :) Każdą lalkę wzbogaca jeszcze historia jej pozyskania :):)
:-)
UsuńHistorie sprawiają, że zamiast lalki, mamy dziewczynkę z własnym życiorysem.
Tak to właśnie jest .... :):)
UsuńOch i znowu te kochane pyzy! W końcu sama się na jakąś skuszę :) Ściskam i trzymam kciuki aby wszystko Ci się powiodło z promocją
OdpowiedzUsuńWarto byś wzbogaciła kolekcję o taką postać, bo zobaczysz wtedy, ot chociażby, jak inny mają plastik, jaka to solidna jakość wykonania.
OdpowiedzUsuńI już po promocji... ;-)