niedziela, 19 czerwca 2016

Wampirzyca Elissabat. Monster High - kolorowe upiorki. Część 12.


Intensywny tydzień wycisnął ze mnie bieżące soki, a całość doprawił nutą uzasadnionej irytacji. Zatem gdy obowiązki zachowawczo ogarnęłam, zaś wyczerpanie po ich realizacji z grubsza minęło, najpierw zerknęłam sobie na wiele Waszych blogów i nacieszyłam oczy bardzo letnimi już wpisami, by następnie wyszperać ubiegłoroczne zdjęcia Elissabat. To jej wyrazistą postacią zapcham (nieprzypadkowo) dziurę w wątku japońskim, w którym nie postawiłam jeszcze kropki, bo autentycznie fajny facet w kimonie, czeka na swoje 5 minut ;-).
Gdy pierwsza Eli w serii "Frights, Camera, Action", pojawiła się pod koniec 2013 r. w ogóle nie zwróciłam na nią uwagi. Wydała mi się kolejnym wcieleniem Draculaury, którą już wtedy rynek był dostatecznie nasycony.




Mimo fajnego, gotyckiego stroju, nie mogła liczyć na mój entuzjazm. Jeszcze gorzej było z  "Ghoulebrities in Londoom" - trójpak, który ledwie mignął w Polsce, sprowadzony przez prywatne podmioty, potraktowałam kocim prychnięciem. (Jeśli coś mnie przy nim myślowo zatrzymało, to fajna gra słów). Nieco później, wampirzyca pojawiła się jako "Ghoul Fair" - w stylizacji, jaką zaproponował projektant lalki, w ogóle nie rozpoznałam nowej bohaterki upiornego story. Uznałam, że to kolejna Laura D. I to na domiar (złego?)... diablo przeciętna. ;-D. O czwartej odsłonie, swoją drogą wreszcie efektownej, dowiedziałam się ledwie z netu. Nie znalazłam jej w Polsce...



Pod koniec ubiegłego roku, w serii "Frightfully Tall Ghouls" Eli ożywa w swej pierwotnej wersji. To dokładna kopia lalki z 2013r. Z jedną różnicą: ma 43 cm. wzrostu! To ją widzieliście w poprzednim poście siedzącą obok lalek japońskich ;-D.
Pierwsza zwróciła moją uwagę dopiero po przeczytaniu wpisu na blogu u IHime. Ładnie wyeksponowana na ciekawych fotografiach, ujawniła swoje nienatarczywe piękno. Zatem, gdy niedługo po tym nowy golasek wpadł mi w łapki za 10, czy 15 zł, przygarnęłam wampirzycę do mojej kolekcji. Nadprogramowe ciuszki od Bratz okazały się dla niej "jak znalazł" pod każdym względem. Dziwiłam się, że przeoczyłam tak subtelną, ale mocno nakreśloną postać... Wstyd, Simran! Kup sobie wreszcie szkła ;-D.    
Co o postaci pisze jej kreator? Cytuję w dużym skrócie:
Elissabat – córka wampira. Ma 1601 lat. Jest sławną aktorką pod pseudonimemVeronica von Vamp. Zadebiutowała w filmie Strach, kamera, akcja!. Została wychowana wśród szlachty w Transylwanii, na królewskim zamku. Jest przyjaciółką z dzieciństwa Draculaury oraz córką jednego z najbliższych przyjaciół hrabiego Draculi. Wybrana została jako nowa Królowa Wampirów, jednak przeczuwając spisek dziewczyna uciekła, by potem zrobić karierę jako sławna aktorka w Hollyduch. Ostatecznie, jej prawdziwa tożsamość została ujawniona, przez co znalazła sposób na pogodzenie obowiązków królowej z pracą aktorki.
Elissabat jest aktorką, która traktuje swoje obowiązki bardzo poważnie. Przez to, że dziewczyna często ma tremę, wkłada wiele trudu i wysiłku, żeby właściwie przygotować się do roli. Większość potworów nazywa ją nieprzystępną i odosobnioną, ale to tylko dlatego, że dziewczyna koncentruje się na swoim rzemiośle i ukrywaniu swojego prawdziwego ja przed innymi.
Wielką tajemnicą Elissabat jest to, że 400 lat temu miała ona zostać Królową Wampirów, ale uciekła z Transylwanii w przeddzień koronacji, gdy dowiedziała się, że jej wuj - Lord Stoker spiskuje, by objąć tron przed nią. Z pomocą Heksycjusza Steam, ojca Robekki, Elissabat udała się do Londoomu i zaczęła nowe życie jako Veronica von Vamp.

Ups! Chętnie bym moje problemy zamieniła na jej ;-). Wuja bym potraktowała glanem i zajęła należyte mi miejsce w stadzie... 




A ta ciamajda skapitulowała! Niech ona sobie pojeździ w tych tiulach i gorsetach podmiejskim autobusem w upalną niedzielę. I pozgrzyta zębami, że kilo mrożonego mintaja topi się na przystanku z pseudo - wiatą. Zjedlibyście tyle na obiad? Wrrr. Po wczorajszych opowieściach ceramicznych znajomych, spanikowałam, że jak wrzucę naruszony temperaturą zakup do zamrażalnika, a później zechcę go wchłonąć, to bez lekarza się nie obejdzie. Na szczęście ryba przeżyła w stanie zadowalającym i budzącym zaufanie, stąd wniosek, że ja, koty i Babcia ocalimy życie po konsumpcji posiłku. Gdyby jeszcze nie przypięła się tego dnia do mnie pasażerka autobusu - grzeczna, młoda acz ciut tknięta na umyśle, która domagała się picia patrząc na moją wypchaną reklamówkę (skapitulowałam i dałam jej puszkę napoju - niech się odczepi, powędruje z Bogiem i nie uschnie po drodze) byłoby super! Nuż, ja kiedyś będę pełzła przez pustynię i ktoś wręczy mi szklankę ożywczego płynu - nigdy nic nie wiadomo!...
Fioletowa - kwiatowa  sesja z Eli w roli głównej, powstała równo rok temu.





Po wczorajszej pracowitej nocy w ceramicznej pracowni, idę w drodze wyjątku spać przed północą ;-) Spokojnych snów - pa, pa! 
Zainteresowanych nie tylko lalkami, zapraszam też TUTAJ:  simran2pl.blogspot.com




sobota, 11 czerwca 2016

Migawki z Matsuri


Kto by pomyślał, że nawet tam znajdę lalki?! W ubiegłą sobotę, na Torwarze odbył się "Piknik z Kulturą Japońską - Matsuri". Więcej informacji i zdjęć z tego barwnego przedsięwzięcia TUTAJ: simran2pl.blogspot.com


W ostatni jak do tej pory gorący dzień tego lodowatego czerwca, uczestniczyłam w zabawach i prezentacjach, ale takiego widoku się nie spodziewałam...


 Na ostrej krawędzi, dosłownie i w przenośni (stoisko z nożami)


- siedziały sobie 4 wpisane w kontekst imprezy, zjawiskowe istoty!


Przy tej okazji, po raz pierwszy ujrzałam na żywo dużą Monsterkę...
Ale to one ujęły mnie wdziękiem i mangowym "lookiem":


Nie miałyśmy czasu porozmawiać z właścicielkami... 
Działo się wszystko i na raz. A do tego trzeba było uzupełnić spalone kalorie:


Gdzie jeszcze wypatrzyłam lalkę? ;-) 
Podczas konkursu wiedzy o anime. Pomalowany na srebrno chłopak w przezroczystym kapeluszu dekorował swym wyrafinowanym stylem stoisko:  




A to strój, na który zachorowałam... Kimono w KOTY!!!




Dopisuję do Listy Marzeń...

Poniżej już kimona z bardziej standardowym wzorem, ale równie urocze. 
Konkurs na "Miss Yukaty". 



Czym jest yukata? To rodzaj kimona - lekkiego, cienkiego, a zatem tylko na lato. Nooo, z pewnością nie na takie badziewne, jakie mamy od tygodnia za oknem! 
Yukatę najłatwiej odróżnimy po braku dodatkowego kołnierza. No i wzór oraz kolor są właściwie dowolne, w przeciwieństwie do kimona używanego na okazje, co narzuca podporządkowanie powyższego. Pod kimono oprócz bielizny wkładamy też kolejną warstwę - nagajuban - aby materiał nie stykał się z ciałem.  
Kandydatki na Miss, musiały wykazać się różnymi umiejętnościami. A przynajmniej większość z nich, ponieważ były i takie, które chciały zabłysnąć jedynie... umiejętnością pozowania ;-) Mnie oczywiście najbardziej podobały się dziewczyny recytujące i śpiewające po japońsku, a największy szacunek zdobyła ta, która od 5 lat, samodzielnie uczy się tego języka.


Niestety był i mankament, tak to nazwijmy. Wpadka typowo nasza, polska. Karta do głosowania przypominała dowolne ogłoszenia na przystanku autobusowym. Jej bok pocięty był na paski. Na każdym paseczku widniał numerek pod którym występowała konkretna kandydatka. Można było odedrzeć tylko jeden i ten wrzucało się do urny. Chwilę po tym, gdy stałam w tłumie z wykorzystaną już kartą do głosowania, podbiegły do mnie jakieś dziewczyny i wyjęły mi ją z ręki. Zaczęłam oponować, że jest już  zużyta, ale one zawołały błyskawicznie: "nic nie szkodzi". Koleżanka dostrzegła jak ekspresowo odrywają drugi numerek na kandydatkę, która z uzasadnionych przyczyn, nie wzbudziła naszej sympatii. O, żesz! A ja myślałam, że to służby porządkowe. Jak widać nawet w zabawie niektórym Polakom trudno zachować uczciwość. Wkurzona zgłosiłam incydent do obsługi, nie podając jednak numeru. I tak, na szczęście panienka mająca takie zmyślne koleżanki nie zdobyła żadnego wyróżnienia! ;-D