piątek, 18 maja 2018

Clawvenus i Venus McFlytrap


Kiedy w piątek wieczorem, zrywam z kalendarza-zdzieraka karteczkę wtorkową, a ten sam piątek usuwam w kolejny czwartek, już widzę, że totalnie pogubiłam się w pędzie życia ;-) A ono, w ciągu ostatnich kilkunastu dni, wystartowało niczym Ferrari. Było więc gorąco w pracy i huśtawkowo w czasie pozostałym. Ale wreszcie postanowiłam, że nie samymi obowiązkami człowiek żyje, więc trzeba się na tyle przeorganizować, aby wyszarpać codzienności coś więcej. Efekt zobaczycie poniżej ;-)




W niedzielę 2 tyg. temu, po wykonaniu pracy na ten dzień (w nocy), mogłam już rano wyruszyć do stolicy.  Na Polach Mokotowskich, odbywał się doroczny Festiwal Kultury Japońskiej - Hanami. Nie było możliwe zostanie do końca imprezy, którą zrelacjonuję w następnym poście, ponieważ popołudniu, byłam umówiona z drugą Koleżanką na Ursynowie ;-) Tam właśnie, odbywał się dwudniowy Festiwal Roślin Owadożernych.


Wśród fantastycznych bytów roślinnych, nie mogło zabraknąć takich lalek jak zielonoskóra Venus McFlytrap (drobiazgowo przedstawiałam jej sylwetkę i całą koncepcję Mattela, w poście z dn.1 maja 2017r.)




oraz Clawvenus.



Ta ostatnia zrodziła się na podstawie dziwnej koncepcji producenta: serii - "Freaky Fusion" (projekt: 2014 r.) Lalki - hybrydy (połączenie 2. bohaterek/bohaterów w jedną postać opatrzoną scalonym imieniem), racjonalnie są ciężkostrawne, a wizualnie - moim zdaniem - przekombinowane. Ale mimo tych oczywistości, niejedna trafiła w moją estetykę, pociskiem barwnej ekspresji: Clawvenus o uszach w kształcie liści - czyli hybryda wilkołaczki Clawdeen Woolf, oraz eko-punka Venus Mc Flytrap, jest póki co mą faworytką tego kosmicznego projektu, do którego będę wracać w innych postach poświęconych MH.




Nową, acz golusieńką, znalazłam na Allegro za przysłowiowe grosze. Nie było na co czekać.



Kolorowe ubranko nabyłam kiedyś od utalentowanej Allegrowiczki, w myśl zasady - przezorny Kolekcjoner ma nadprogramową garderobę. Buty od Spectry, to chyba dar Porcelanowej Ewuni z Wrocławia...
Seria w dwóch odsłonach liczyła 8 niesamowitych lalek. Jako pierwsze wyszły: Dracubecca (połączenie Draculaury i Robecci Steam), Cleolei (kotka Toralei Stripe + Cleo de Nile - mumia egipska; tu widzę jakąś logikę); Lagoonafire (Lagoona Blue i Jinafire Long) oraz bohaterka dzisiejszego posta...Clawvenus! ;-D


Po wystawie, w ten letni, niemal upalny wieczór, wyskoczyliśmy na pyszne frytki i herbatę owocową. Jednakże głośniki emitujące koszmarny hałas, skutecznie wypłoszyły zarówno Nas jak i nasze damy... ;-)





Ineczko, dziękuję! :-D

A tych z Was, którzy chcą zobaczyć, więcej Stworzeń Zielonych, zapraszam TUTAJ:
simran4.blogspot.com



Zainteresowanych kulturą, zapraszam TUTAJ:


- na kolejne rewelacyjne Warszawskie Międzynarodowe Targi Książki




- choć najlepiej, jeśli sami wpadniecie. Trwają do niedzieli :-) 

piątek, 4 maja 2018

Kid Kore: Family of The Heartland Native American Dolls


W pierwszej połowie lat ’90 XX w. na fali animowanego dzieła Disneya „Pocahontas” z 1994r., wiele firm lalkowych, wzięło na warsztat rdzennie amerykańską tematykę. Nie inaczej było w przypadku bardzo mało znanej w Polsce – Kid Kore, która chętnie prezentowała lalki w typie tzw. ”etnicznym” – ciemnoskórym i azjatyckim. Dziś postacie z tym logo, pojawiają się w sklepach z używaną odzieżą, albo na Allegro, ciesząc oczy Kolekcjonerów. Jednak wiadomości o historii firmy, czy blogów dedykowanych lalkom, jest jak na lekarstwo. Nie znalazłam żadnej, specjalistycznej strony…
Mama i córka – obie wdzięczne, zakupione na Allegro w odstępie dwóch lat. Mała golusieńka, ze skołtunionymi włosami. Praca nad nimi kosztowała mnie przeszło godzinę czasu, kompilacja pasujących na nią ubranek, też zajęła więcej niż chwilę. Na szczęście już nie przypomina tego zapuszczonego, żałosnego kocmołucha. 



Wtedy jeszcze nic nie wiedziałam o tej serii, choć jakieś lalki firmy Kid Kore, przewinęły się przez moje ręce, jednak żadna nie została w kolekcji dożywotnio.
Moja dziewczynka niemal na pewno pochodzi z zestawu , „Family of The Heartland Native American Dolls” (1994r.)  liczącego 4 lalki: Dancing Brook, jej starszą siostrę, zapewne w rozmiarze zbliżonym do Skipper, mamę Princess Running Deer, oraz tatę Chief White Eagle.
Druga seria do jakiej dotarłam w sieci to „Native American Family” (acz nie jestem w stanie ustalić precyzyjnej chronologii) – a w niej znowu 4 lalki: Dancing Brook, Princess Running Deer, niemowlę i mały chłopiec w rozmiarze zbliżonym do mattelowskich Shelly/Kelly – niestety nigdzie nie znalazłam danych. Wyobraźnia działa. Niemowlę, to może młodsza siostra, a lalka wyglądająca jak Brook, jest w istocie tą w rozmiarze mattelowskiej Skipper. Ale co u licha stało się z chłopcem??? Chętnie ujrzałabym go w starszej wersji…
Część z tych lalek wyszła także w oddzielnym pudełku, solo, choć w nieco innym stroju – Deer miała 2 indywidualne odsłony: jako mama z uroczym bobaskiem, oraz jako Shenandoah Kelsey Ridding Club, wraz z pięknym mustangiem – właśnie z tego zestawu, pochodzi bohaterka mojego posta. Dotarła do mnie w fabrycznym stanie. Widać ktoś chciał zdobyć tylko koninę ;-)


Oddzielnie wyszedł także White Eagle w czerwono-kakaowym odzieniu i buraczkowo-niebieskim, oraz słodka Dancing Brook – 2 warianty: żółty oraz niebieski strój. Do tego punktu doprowadziły mnie moje internetowe poszukiwania. Prawdziwą zagadką, jest to, co ujrzałam, na tyle jednego z pudełek: z rysunku i podanego pod nim numeru katalogowego wynika, że także Brook, miała swoją wersję z konikiem. Na drugiej fotografii widać już tylko lalki i konie. Wszystko było tak nieczytelne, że nie odgadłam nawet, jakiej płci są jeźdźcy ;-) Nie znalazłam też tych lalek w sieci, a więc nie wiem, czy zostały faktycznie wyprodukowane i trafiły na sklepowe półki, czy zaistniały jedynie w planach producenta?  





Sesja powstała we wrześniu 2017r., dzień po Zjeździe Kolekcjonerów Lalek, kiedy naładowana pozytywną energią, szybko załatwiłam służbowe telefony i zafundowałam sobie lalkowo-fotograficzną zabawę (miałam przy sobie kilka panien), połączoną z grzybobraniem. 





Jedynym zgrzytem tego cudownego dnia, jak ze snu, było zgubienie beżowego bucika od Fashionistas, który pożyczyłam dla Petry. Równie beżowe liście dębów, przykryły go na amen. Może kiedyś znajdą go archeolodzy. Godziny uwiecznione na barwnych kadrach, wspominam z rozrzewnieniem, bowiem później przyplątało się wiele trudnych chwil…



Dancing Brook - wyskość: 19 cm.
Sygnatury: KID KORE 1990 - na głowie; 1992 Kid Kore China (na ciele)
Data produkcji: prawdopodobnie 1994. 
Dancing Brook - height: 19 cm.
Signatures: KID KORE 1990 - on the head; 1992 Kid Kore China (on the body)
Date of production: probably 1994.