Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Japan. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Japan. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 18 lutego 2024

18 lutego - Dzień Lalki Drewnianej

Laleczki drewniane to pejzaż dzieciństwa wielu osób urodzonych w latach '70-80 XX w. i starszych. Można było kupić je w Cepelii, sklepach pamiątkarskich z krajów sąsiednich, a nawet w pospolitym kiosku Ruchu. Przywożono je z wycieczek turystycznych, były więc popularnymi upominkami. A także dekoracjami meblościanek i dziecięcymi zabawkami. Stały w biurach i przychodniach lekarskich. Krótko mówiąc: spotykaliśmy je wszędzie. Osobiście szczególnie zapamiętałam lalki z Gromady, Iłży i byłych krajów ZSRR. Zawsze budzą ciepło w moim sercu ilekroć natrafiam w sieci na ich zdjęcia. 💖

Dziś pokażę/przypomnę - bo niektórych przedstawicieli drewnianego rodu już prezentowałam na TYM blogu - zróżnicowaną kulturowo grupkę. Mamy więc japońskie Kokeshi, Chinki, Egipcjankę i oczywiście polską rodzinę!

Które najbardziej Wam się podobają? 😊

 







sobota, 27 czerwca 2020

Sailor Moon


Prawie każdy, kto urodził się na przełomie lat ’70 i ’80 XX, przynajmniej kojarzy tę serię. Tym bardziej osoby kilka lat młodsze, które autentycznie przeżywały losy dziewcząt z japońskiego komiksu i  kreskówki. Anime oglądali oni i one, choć dla tych ostatnich, księżycowe wojowniczki, stały się wzorem hartu ducha i mądrej siły. Myślę, że żadna z nas, nie myślała wtedy o historii emitowanej przez Polsat i TV 4, zręcznie łączącej fantasy z romansem w kategoriach feministycznych. A jednak: świetnie się czułyśmy jako dziewczyny w rolach od wieków przypisanych tylko chłopcom. Nie istniało wtedy pojęcie gender, a wraz z nim, wyczerpujące, ideologiczne spory. Było tylko uskrzydlające poczucie, że… kobieta też potrafi 😉. Wcale nie gorzej niż facet.


Manga stworzona przez Naoko Takeuchi, zyskała status nowatorskiej i kultowej. Animowany serial, z wyjątkiem Japonii, cenzurowano w każdym z krajów. Polska w tym przypadku, wbrew obiegowej opinii, wykazała się zrozumieniem innej kultury i ostrożnością w modyfikacjach oryginału, rodzima cenzura nie była więc zbyt daleko posunięta.
Nasi zagorzali fani „Czarodziejki z Księżyca”, chyba najlepiej pamiętają bałagan z tłumaczeniem imion w poszczególnych odcinkach 😉.
Ja za to świetnie, pamiętam z tamtego okresu życia… lalki.



Kiedy nie tak dawno Barbie trafiły z Pewexów na półki stosunkowo nowych w naszym krajobrazie supermarketów, ugruntowały w społecznej świadomości ideał plastikowo-gumowego piękna. Ówczesna Barbie, choć wszak tak bardzo karykaturalna - wyglądała jednak naturalnie na tle dostępnych w Polsce lalkowych bohaterek serii „Sailor Mooon”. Długonogie ciałka z obfitym biustem, przypominały amerykańską sex-bombę, ale dziwne twarze z monstrualnymi oczami, w naszej kulturze i na naszym rynku, były czymś nowym. Dla mnie wychowanej na azjatyckich przyborach szkolnych (piórnikach, kredkach, etc.), wielkookie buzie - kojarzyły się dość swojsko 😊. A jednak nie byłam w stanie się przemóc, by kupić którąś z postaci. Kiedy już miałam w ręku kieszonkowe i odłożone pieniążki z sezonowej pracy, wolałam jakąś lalkę Mattela, albo komiks. Lalki z „Sailor Moon” fascynowały mnie, ale budziły też jakiś dysonans.


No i chyba trochę się bałam posądzenia ze strony znajomych, Rodziny, o… fascynację kiczem.
Skusiłam się wtedy tylko na zakup KOTÓW.



Trochę kosztowały i wstydziłam się nieco tej ceny, więc Mamie powiedziałam, że kauczukowe figurki kupiłam za parę złotych na Kole, gdzie mknęłam tramwajem skoro świt w każdą niedzielę. Mama na szczęście nie prowadziła śledztwa. Wykrzyknęła tylko: „Ale super! W japońskim stylu” – i skonfiskowała je zaraz na swoją półkę z kolekcją kocich figurek. (ja też miałam własną, konkurencyjną). 


Kiedy kilka lat później, stałam się totalnie zakochaną fanką „WITCH” i z zainteresowaniem patrzyłam (wraz z Mamą) w stronę produktu: „WINX”, pożałowałam, że nie kupiłam mimo różnorakich przeciwności, żadnej lalki z serii „Sailor”. Tym bardziej, że robiłam już pierwsze próby graficzno-ilustratorskie w w.w. kierunku.      
Dopiero jako mocno pełnoletnia pannica, wylicytowałam po internetowym pojedynku tego oto pana:
„Deluxe Adventure Dolls Prince Darien” z 1997r., w oryginalnym pudełku miał jeszcze fiołkową marynarkę, takąż pelerynę i charakterystyczne okulary w grubych, białych oprawkach. Chłopak mierzy 30,5 cm. Wydał go „Irwin Toy Limited” (najstarsza kanadyjska, niezależna i rodzinna firma, produkująca nieprzerwanie zabawki – od 1926 do 2001r.)




Mars niemieckiej firmy „IGEL” (1999r.), kupiłam ze 2 lata temu. Golusieńką, z włosami w stanie – jak widać. Z oryginalnych dodatków, zachowała tylko 1 kolczyk 😉Na 99% jestem pewna, że to właśnie lalki z tej serii widziałam wtedy w polskich sklepach. W porównaniu z „Irwin”, wydają się troszkę bardziej toporne, ale to moja indywidualna opinia.



Sklejona para udała się na spacer wśród brzóz. Kto wie, może to ich ostatni w tej scenerii? Brzozom wydano u nas w tym roku, stanowczy wyrok śmierci. Znikają wszystkie fragmenty lasu, gdzie rosną te cudne, jasne drzewa, a wraz z nimi, nie tylko ulubione zakątki dla spacerowiczów i zakochanych par, ale też najlepsze kurkowe miejsca…

Przy okazji zapraszam TUTAJ: http://simran4.blogspot.com/2020/06/czerwcowe-kurki.html




Dzisiejszy wpis dedykuję wszystkim, którzy co roku w czerwcu brali udział w warszawskim Pikniku z Kulturą Japońską „Matsuri”. I jak zwykle wyrażę wątpliwość, czy nie lepiej byłoby przełożyć wydarzenie na jesień, niż całkowicie z niego rezygnować? Super, że organizatorzy pisząc: „Spotkamy się za rok”, dają nam gwarancję absolutną, że dożyjemy tego czasu i będziemy w stanie się bawić, ale wolałabym jednak mieć prawo decydowania o udziale, bądź rezygnacji – tak, jak decyduję na własną odpowiedzialność, czy wychodzę z domu w burzę, lub podczas epidemii grypy.

TUTAJ spotkacie się z japońskim fotografem kotów  :-)
https://simran2pl.blogspot.com/2020/06/shosei-iihoshi-i-jego-kot-nyankichi.html



Bądźcie zdrowi! 😊

piątek, 27 marca 2020

Blondynka w Zachęcie


Pamiętacie mój lekki cykl, bez aspiracji edukacyjnych o Blondynce (Jun Planning doll) w Podróży sprzed 2 lat? ;-)
Przeszło tydzień temu na dysku zewnętrznym, znalazłam ostatni odcinek tamtej serii...
W sam raz na dzisiejsze, trudne czasy, kiedy musimy zadowolić się podziwianiem sztuki wszelakiej przez internet. Dobre i to. Jeszcze dwie dekady temu nie było takich możliwości.



W Polsce, w 2018 r. upał z małymi przerwami trwał 7 miesięcy ;-)
Niebo było konsekwentnie błękitne i bezchmurne, a ciepłe, mocne światło, stanowiło raj dla fotografa plenerowego... W pamiętne, rekordowe pod względem wysokiej temperatury popołudnie, zabrałam Lunę do Narodowej Galerii Zachęta, aby pozowała w plenerze przy rzeźbiarskim projekcie Pawła Althamera i wspólników, (https://simran2pl.blogspot.com/2020/03/pawe-althamer-roman-stanczak-i-goscie.html)

a także pokazałam jej retrospektywną wystawę, którą Koji Kamoji, artysta, związany z Polską od 1959 r., udostępnił warszawskim odbiorcom. Japońska lalka idealnie wkomponowała się w japońską sztukę...







Trzymajcie się pozytywnie i przede wszystkim - ZDROWO! :-)
Na mnie w ciągu zaledwie tygodnia, spadły 2 hiobowe wieści...
Oby u Was, działo się lepiej. 


PS. Filigranowe, papierowe makiety, można było obejrzeć latem 2018 na jednej z wystaw w Zachęcie. Niestety, wykreowane pomieszczenia mogły pomieścić tylko gabaryty Petites...









Zapraszam też TUTAJ;
na bardzo ciekawą rozmowę z o. prof. Kijasem, autorem "Brewiarza Ekologa"

środa, 24 lipca 2019

Japonka na Matsuri - Pikniku z Kulturą Japońską


Zaczynam już szczerze wątpić w to, że kiedykolwiek ogarnę swoje życie na tyle, aby móc mówić:"mam tylko małe zaległości" ;-). Składa się na to wiele przyczyn - ostatnio bez reszty pochłonęła mnie zmiana pracy i nowe obowiązki, wypadek mojego pechowego Czarnobyla - aktualnie trójnoga - oraz sprawy i sprawki natury prywatnej...
Dlatego z tradycyjnym już u mnie opóźnieniem, pokazuję Wam ciekawego klonika, bez wątpienia inspirowanego filigranowymi J-dolls Jun Planning.



Lalka ma dużo większą główkę i standardowe ciało skopiowane z artykułowanych Barbie (choć dolne kończyny są niestety sztywne jak kołki), ale z daleka umiejętnie naśladuje japońskie produkcje. Nie ma żadnych sygnatur, a włosy wszyto jej tak skąpo, że broni się tylko w tzw. kitce. Jak dożyję emerytury (może wtedy będę miała więcej czasu?...) zrobię jej przyzwoity reroot.


Dotarła do mnie w tanim secie wypatrzonym na Allegro i po podzieleniu kwoty, przez ilość lal, kosztowała chyba nawet mniej niż 10 zł ;-) Ubranko pochodzi z zestawu kupionego za śmieszne pieniądze u Chińczyka, choć przesyłka płynęła 3 miesiące, he, he... Tkaniny ładne, naklejki też, ale szwy to chyba dzieło pijanej maszyny do szycia. Najchętniej, poprawiłabym większość ręcznie - efekt byłby o niebo lepszy, nawet jakbym szyła mą uszkodzoną ręką!



Lalkę zabrałam ze sobą na Matsuri - doroczny Piknik z Kulturą Japońską, który odbył się 15 czerwca br. w Warszawie.
Relację, zamieściłam TUTAJ: https://simran2pl.blogspot.com/2019/07/matsuri-piknik-z-kultura-japonska-2019.html




Wydarzenie oszołomiło rozmachem, choć miejscówka kolejny raz okazała się kłopotliwa. Przeszło 35 st. Celsjusa w cieniu, pozwoliło nie tylko mnie i Przyjaciołom cieszyć się wyłącznie pokazami na otwartej przestrzeni. Żal, że tyle fajnych prezentacji, organizatorzy wcisnęli do dusznych sal i salek... W tym układzie wymuszonym pogodą i miejscem lalka, która wciąż nie ma imienia, wędrowała ze mną w płóciennej torbie, wystawiając wdzięcznie łebek tak, że niektórzy z niepokojem zaczepiali mnie i pytali, czy aby nie wypadnie.


Pewnie nie powinnam aż tak narzekać, ponieważ Matsuri w SDK, była jedyną azjatycką imprezą, na którą załapałam się w tym roku. Doroczne Hanami nie odbyło się w ogóle, a Piknik z Kulturą Koreańską zorganizowano wcześniej i opatrzono słabą reklamą - tak więc przeoczyłam to wydarzenie... 



Tutaj, pozuje na tle palankinu. Żartowałyśmy z Shi że lalki w skali Pamelek, pasowały by jeszcze lepiej...







Widzowie i uczestnicy ceremonii, przeżyli chwile grozy, gdy podczas pochodu, palankin zaplątał się w konarach drzew. Na szczęście wszystko skończyło się pozytywnie - nie było ofiar ani zniszczeń.












A tu jeszcze jedna fotka pstryknięta roboczo... Juku :-D