niedziela, 26 lipca 2015

Ciemnoskóra Sasha i inne Bratz + mikro wyprzedaż/The dark-skinned Sasha; and other Bratz.


W przedostatnim wpisie przed przerwą, ograniczę słowa. Niech się lalki same bronią, bez mojego gadania. Zresztą co tu mówić? Apokaliptyczne prognozy pogody, wystraszyły mnie z lekka, bo gdy wyobraziłam sobie 40 - minutowe oczekiwanie pod gotującą mi prysznic chmurką, zastanowiłam się 3 x nim podjęłam decyzję. Nawet w aucie bym się bała, brrrr. Doszły jeszcze inne sprawy, ciut bardziej osobiste, skutkiem czego z bólem wyciągnęłam kilka lalek ze spakowanej torby i w minorowym nastroju pstryknęłam parę fotek w loggii i mieszkaniu. Wy z lalkami w Arkadii, ja tutaj - no cóż... Różnie bywa, a różowo prawie nigdy ;-). Ale to nie powód do rozpaczy. Zresztą jak usłyszałam o ataku arkadyjskiej ochrony na Was, to zaraz żal zredukowałam. I już myślę, gdzie trzeba zaaranżować następny meet, co by stres nas ominął...
Kto jest główną bohaterką dzisiejszego posta? Kolejna Bratz Kidz z 2007r, z tej samej serii, co prezentowana w tym miesiącu Jade. Tak jak ona, w oryginale miała 2 zestawy ubrań i 2 pary butów.



Do mnie dotarła w ubraniu od innej Bratz i w nim już pozostała, ze względu na bezbłędne zestawienie kolorystyczne. Partneruje jej psiak LPS, którymi to zwierzakami zarzucała mnie Mama na okazje, jak i bez (czytaj: promocje cenowe w Rossmanie obok naszego domu). Myślę, że tak naprawdę to była Jej krypto - kolekcja ;-)). Sesja w naszych niezapominajkach i dąbrówce, pochodzi z wiosny 2010r. Prawda, że całość słodka i pastelowa jak cukierki pudrowe?





A  poniżej kilka lalkowych bytów, które miały przyjechać do stolicy na sobotnie spotkanie:  










Teraz kruszyny muszą grzecznie wrócić na półki...
PS. Może ktoś z Was przygarnie podwójny egzemplarz jedynego w swoim rodzaju Kena (tylko raz użyto ten mold) z kultowej serii Totally Hair z 1991r.? Cena: 35 zł, naprawdę okazyjna (+ koszt przesyłki, albo odbiór w stolicy). Długo mieszkał u mnie, a jego brat - bliźniak w stanie NRFB oglądał świat zza szybki pudełka. Ale radykalnie redukuję podwójne egzemplarze, przy takim stanie liczebnym kolekcji. Ken ma jeszcze dwie fajne cechy: głowę na kulce - trick już dawno zarzucony przez Matella i naprawdę gęste włosy.



sobota, 25 lipca 2015

Disney i wróżki - feministki. Fira./Disney and fairies - feminists. Fira.


Do dzisiejszego wpisu, zmotywował mnie ostatni post Inki, pokazujący tę samą lalkę, ale w zupełnie innej aranżacji. W ów trudny pogodowo dzień, pokażę Wam Firę i postaram się powierzchownie, (bo inaczej to tylko tematyczny mega - ekspert potrafi) przedstawić bardzo pojemną produkcję lalek ze świata Disneya.
Na ekranach kinowych, wszystko zaczęło się w 2008 r. kiedy to pojawił się film, pt."Tinker Bell" ("Dzwoneczek"). Animowana bajka opowiada historię sympatycznej wróżki, zanim poznała Piotrusia Pana. I tak z postaci epizodycznej, magiczna istotka dostaje pierwszoplanową rolę. W zmaganiach z przygodą, Dzwoneczkowi towarzyszy 5 innych elfów, z których każdy, podobnie jak Witch, Winx, a jeszcze wcześniej, matki nieziemskich dziewczyn z anime "Sailor Moon", ma swoją specjalizację związaną z rodzajem talentu, jakim włada. I tak, Fira ( u nas przetłumaczona na "Iskierkę"), posiada moc światła. Podobnie jak w przypadku Witch i Winx, przyjaciółki Disneya, oprócz podziału umiejętności, charakteryzują się też różnorodnością etniczną. Mamy więc i Azjatki i panienki ciemnoskóre.




A wszystko to w imię idei, jaką jest dobro Ziemi... Film oprócz pięknej animacji, ma wyraźną wymowę ekologiczną. Według mnie, to wartościowa pozycja nie tylko dla najmłodszych widzów. Ale w przypadku przyjaciółek Dzwoneczka, jeszcze jedna rzecz przykuwa uwagę: na tle tak wielu kobiecych bohaterek, do których przyzwyczaiło nas studio Disneya - grupa ekologicznych elfów, (lub raczej "elfiń"), wyróżnia się mocą siły kobiet. I nie ma tu już motywu poszukiwania księcia, który rozwiąże problem. Wszystko odbywa się w babskim gronie. Co ważne - z satysfakcjonującym skutkiem!    
Producenci zabawek, a zwłaszcza lalek, nie mogli pozostać obojętni na sukces filmowej produkcji. Playmates Toys w roku premiery ekologicznej bajki, wydał 8 efektownych, 20 - centymetrowych lalek pod szyldem: Tinker Bell & Friends. Ja z powyższej serii posiadam tylko Firę.


Oczywiście to dopiero wierzchołek góry produkcyjnej. Tak filmowej, jak i lalkowej. Wielkości Barbie, ale też mniejszych, niczym prezentowana Fira. Oraz tych, przypominających bardziej figurki - z włosami moldowanymi i elementarną artykulacją. Liczba serii jest trudna do ogarnięcia. Natykamy się na edycje, w których każda lalka posiadała własne pudełko i można było nabyć ją indywidualnie, ale bardzo popularne stały się też zestawy liczące od 4 do 8 sztuk laleczek w jednym opakowaniu. Elfy są produkowane głównie dla Disneystore, lecz nie tylko. Z uroczych zestawów, które kojarzę z sieci, są przynajmniej trzy bardzo udane: "Pirate Fairy", "Flovers Collection" i "Sparkle Blossom Collection". Towarzyszą oczywiście kolejnym filmom o ekologicznych wróżkach. Za produkcję tych lalek odpowiedzialna jest firma Jakks Pacific. Niestety, nie podejmuję się przedstawić Wam chronologii wydań, wszystkich jednostek produkcyjnych i sieci sklepów, dla których lalki powstawały. Order dla tego, kto jest w stanie! :-)

A tu już porównanie z Hay Lin (WITCH) i Musą (Winx).        



Muszę Wam powiedzieć, że z podzbiorem elfów/wróżek, mam pewien problem. Dla mnie to lalki stworzone do mieszkania w ogrodzie. Ich kolory i kształty są jak część przyrody... Kiedy wreszcie doprowadziłyśmy z Mamą naszą botaniczną działkę, do względnie satysfakcjonującego nas stanu, patrząc na ilość rajskich kwiatów wyrwanych chwastom, rozmiłowałam się w elfach. A, że jeszcze był to ten czas, kiedy nie istniały Monster High, za to na półkach i w necie swe triumfy święciły właśnie skrzydlate, barwne laleczki, miałam zielone światło dla ich zakupu. Nazbierałam więcej niż półkę, tym bardziej, że nie były to drogie rzeczy. I tak zostałam sama z tą magiczną gromadką, pozbawioną już naszego ogrodu, nieco nieprzystającą do obecnego profilu mojej kolekcji, jeśli w ogóle w czymś tak pojemnym można jeszcze zasłaniać się hasłem "profil" ;-). Był taki okres, że chciałam je sprzedać - kilka lub wszystkie z pominięciem Witcha. Skończyło się na rozstaniu z dwiema skrzydlatymi paniami... Trudno wywalać z życia coś, co w nim się odznaczyło, co miało swoją szufladkę w sercu.


Fira podczas pachnącej sesji z 2008r, pozuje w mych ukochanych od lat wczesnego dzieciństwa szafirkach.



Były to pierwsze kwiaty, których bukiecik otrzymałam w prezencie ;-). Ale za rok już nikt nie pamiętał, jakie zielsko tak zachwyciło moje dziecięce zmysły i gdy powiedziałam: "Kupcie mi takie maleńkie fioletowe dzbanuszki na łodyżce", dorośli wydedukowali, że chodzi o sasanki ;-)). Szkoda, że nie znałam jako 4 - 5 latka słowa "kiść", ale być może uraczono by mnie wtedy... hiacyntem ;-)). Koniec końców, kiedy moja tajemnica została wreszcie odkryta, Babcia posadziła w ogródku szafirki, a później my na naszej działce odkryłyśmy szpalery tych roślin - spadek po poprzedniej właścicielce. I tak, aż do 2011r. dostawałam zawsze minimum jeden bukiecik tych filigranowych kwiatuszków na urodziny! Oczywiście szafirki, posiadają kilka odmian. Najbardziej zwariowaną, przywiozłam w kubeczku po lodach ze środkowej Chorwacji. Spójrzcie tylko na tego roślinnego, rozczochranego kosmitę:


Pewnie zmarniały biedactwa u nowego właściciela naszej działki, bardzo nietrafionej osoby, czego nie dało się przewidzieć... Ale radość, którą podarowały mi wtedy, jest ponadczasowa w moich wspomnieniach.  

Wysokość: 20 cm.
Tworzywo: guma, plastik.
Cechy szczególne: pięknie wyprofilowana, naturalna sylwetka ciała.
Data produkcji: 2007r.

Height: 20 cm.
Material: rubber, plastic.
Special features: a beautifully contoured, natural body.
Date of manufacture: 2007.

wtorek, 21 lipca 2015

Indianka w stylu vintage i mikro wyprzedaż ;-)/ Vintage Indian and micro Sale;-)


Odreagowałam już agresywne oszołomostwo i hejterka chyba też się znudziła wymianą ciosów. Powoli, bez nerwów zaczynam zaglądać do kompa, nie żywiąc obaw, że znowu jakieś mailowe błoto naruszy mój mir ;-). Mogę więc pokazać kolejną Indiankę, która dotarła do mnie w trójpaku od Ewy:


Widziałam ją już wcześniej na blogu i wtedy nie załapałam podobieństwa do lalki z mojego przedszkola. Zresztą w tamtych najpierwszych latach życia, zdawało mi się, że to mała Afroamerykanka, którą oczywiście nazywało się bez poprawności językowo - politycznej: "Murzynką". Po krótkim, na szczęście pobycie w pierwszym przedszkolu, w którym to przybytku rodem z koszmaru, panowała bieda, rygor, a panie opiekunki chętnie zaglądały do butelki, trafiłam do normalnej placówki oświatowej i tam też wreszcie miałam kontakt z zabawkami innymi niż te, które posiadałam w domu. Choć preferowałam autka i pistolety, lubiłam sobie popatrzeć na lale o miłych w dotyku gumowych główkach i zamykanych oczach.


Kilka takich cudeniek w różnych kolorach ciała siedziało na półkach - niestety, każda była naga, jak je fabryka stworzyła! Fraza "dary z zagranicy" funkcjonowała nie tylko na terenie naszego przedszkola we wszystkich możliwych odmianach. Z owych "darów", jak pamiętam, pochodziły te laleczki. Ciekawe, czy przedszkole dostało je w ubrankach, czy bez? A może zapodziały się w międzyczasie, tylko mnie wrył się w umysł etap braku odzienia? Nie rozwieję już mgły tajemnicy...
  

Indianka od Ewy, którą datuję na lata '70 XX wieku, sprawiła mi dużo radości. Biegając z nią po lesie, w gigantyczny upał, więc widowni nie miałam, poczułam się na moment jak mała dziewczynka, którą byłam zbyt krótko ;-) Ubranko Indianeczki, na fotografii przypomina zamsz, ale to po prostu filcowana tkanina, ozdobiona charakterystyczną, wzorzystą tasiemką. Nie ma zapięć, ani nawet rozcięcia, więc jest w zasadzie niezdejmowalne. Chyba, że zdejmie się głowę, ale to byłoby paskudne barbarzyństwo białego człowieka ;-). Ciało lalki zrobiono z  pustego w środku plastiku. Brak na nim sygnatur, z wyjątkiem napisu "Made in China". A to już misternie wykonane przez Ewę buty!


 

Jadowite mrówki (może przed tymi nawałnicami tak się wściekły?) nie pozwoliły mi na zrobienie większej ilości zdjęć ;-(
Zatem dorzucam coś z innej beczki - mini wyprzedaż. Może u Was znajdzie nowy dom: Pretty Surprise Barbie z 1991r. (25 zł).





Wysokość: 27 cm.
Tworzywo: plastik, guma
Sygnatura: Made in China.
Data produkcji: prawdopodobnie lata '70 XXw.
Kraj produkcji: Chiny.

Height: 27 cm.
Material: plastic, rubber
Signature: Made in China.
Date of manufacture: probably the '70s twentieth century.
Country of production: China.

niedziela, 19 lipca 2015

Indianka Sandy Dolls (na ukojenie nerwów)/Indian Sandy Dolls (to soothing the nerves)


Muszę ochłonąć. I zacząć się śmiać, jak zwykle ;-). W samą porę otworzyłam skrzynkę mailową z krzepiącym felietonem Haliny Bortnowskiej, który ukaże się w najnowszym numerze miesięcznika "Charaktery" o hejtowaniu. Temat jak na moje zawołanie! Dwa dni boksowałam się korespondencją. Która swój łagodny początek miała, 2 - 3 tygodnie temu. Od słowa do słowa nabierała rumieńców, głównie za sprawą ostrej krytyki mej książki. Muszę wyjaśnić, że Osoba jej nie czytała i pewnie nie przeczyta, bowiem na początku zaatakowała ilustracje. Szanuję, że się komuś taka grafika nie podoba. Toleruję, że nie uważa komiksu za dziedzinę sztuki. Nie musi. Ale nie dam się przekonać, że popełniłam badziewie! Ponieważ nie pozwoliłam się zepchnąć z mego stanowiska, korespondencja coraz bardziej przypominała bokserski ring, na którym jeden siedzi i się zasłania rękoma, a drugi wali go młotem coraz bardziej osobistych słów. I choć kilka razy usiłowałam zakończyć ten bezsensowny, hejterski pojedynek, co chwilę w mej skrzynce pojawiały się nowe wiadomości, zaprawione narastającą nutą nie tylko topornej, ale i agresywnej ewangelizacji. Więc musiałam się bronić, tym razem oddając "ciosy" ;-)... Jak ja kocham takich "skromnych" ludzi, którzy mają się za lepszą część społeczeństwa, bo mienią się "wierzącymi". Jakby ta niemal intymna kwestia każdej jednostki, legitymowała wyższość jednych nad drugimi. I z tego tronu wiedzy objawionej, znokautowano mnie ostatecznie serią obelg - bluźnię, przodków krzywdzę, jestem starą, leniwą panną, bo powinnam pisać do brukowca za 1000 zł, ja zaś nie chcę, a w końcu Van Gogh też umarł w biedzie, więc czego oczekuję? ;-)))) Rykoszetem dostało się również Babci;-)Brawo!!! Ile miłości do bliźniego... Rozumiecie chyba, że musiałam pójść z aparatem do lasu. Dla lenia to najlepsza rozrywka ;-) A, że wczoraj rano odebrałam z poczty w mieście wielkie pudło zawierające aż 3 Indianki przysłane mi przez Ewę z bloga Porcelanowe Lale, zaczynam od prezentacji tej, która była pretekstem naszej nie pierwszej już, wymiany.





To cudo o ufnej twarzyczce sarny, podobało mi się u Ewy już dawno...
Laleczka ma vinylową buzię, oraz niemal całe kończyny. Reszta jest szmaciana. Na włosach miała złotą opaskę z metalizowanej tasiemki, ale ja wolałam ją zdjąć i zastąpić dodatkowym czerwonym piórkiem, które sama nosiłam wetknięte w ucho ;-) Napis z tyłu głowy mówi nam, że powstała na Filipinach. Z tego na butach, dowiadujemy się także, kiedy. Ale najwięcej odkrywa metka pod spodem sukienki! Sarenkę stworzyła/stworzył ? Sandy Dolls.




Rekonesans w sieci pokazał mi, jak wiele lalek tej firmy istnieje na rynku wtórnym: są wspaniałe, dopracowane, takie autentyczne. Różnią się wielkością, płcią, regionalną przynależnością. Jest seria wojowników, księżniczek (taaak, mają i Pocahontas), a także tradycyjna. Lalki te spotkamy na Ebay, Etsy i na stronach kolekcjonerów. A także tych, którzy interesują się kulturą Ameryki Północnej. Ale za czorta nie namierzyłam oficjalnej strony firmy!!
Zdjęcia robiłam w dużym pośpiechu, bowiem gdzie nie stanęłam, atakowały mnie mrówki. I one dziś były pełne nienawiści, gdyż wgryzały się boleśnie w moje stopy, nawet jak szłam! Nigdy w życiu nie spotkałam się z czymś takim... Pisałam wcześniej w komentarzach, że mam zły dzień ;-) Dobrze, że Indianka na wszystko odporna.


A tak było parę godzin później:







Wysokość: 33cm.
Tworzywo: vinyl, tkanina.
Sygnatura na głowie: Made in Philippines.
Cechy szczególne: pierwsza lalka tej firmy w mojej kolekcji.
Data produkcji: 1994.
Kraj produkcji: Filipiny.

Height: 33cm.
Material: vinyl, cloth.
Signature on the head: Made in Philippines.
Special features: the first doll of this company in my collection.
Date of manufacture: 1994.
Country of production: Philippines