wtorek, 31 marca 2015

Nagły wpis na życzenie/The sudden posting on request


Specjalnie dla Kasi Zbieraczki - odpowiedź, jak wygląda artystyczna przeróbka zmasakrowanej lalki :-)



Miałam w tym tygodniu myć okna i załatwiać ważne sprawy w stolicy, ale ekstremalna pogoda, zredukowała moje plany. Przysiadłam więc przy kompie, przeszukałam foldery z ubiegłego roku i znalazłam to, co zaraz zobaczycie. Skąd pomysł na tego posta? Po przeczytaniu wpisu o Pocahontas Bead-So-Pretty u Kasi i wymianie komentarzy.
Ta 46 - centymetrowa lalka została wyprodukowana przez Matela w 1995 r. Sztywne, vinylowe ciałko z ruchomą talią, bazuje na starym odlewie z 1976 r. kiedy to jako ciekawostkę Mattel wydał jednorazowo Supersize Barbie.
Ponadnormatywna Pocahontas pojawiła się w Polsce oprócz swych standardowych 29 - centymetrowych sióstr. Stała na wystawie Kidi Landu przy Pl. Konstytucji w okresie gwiazdkowym, wraz z innymi lalkami i zabawkami nawiązującymi do hitu Disneya. Jeździłam tam wielokrotnie bez żadnego pretekstu. Chciałam tylko postać z nosem przyklejonym do szyby i popatrzeć na to, co było dla mnie jak zjawisko. Nawet nie myślałam, by jej zapragnąć. Była całkiem poza moją galaktyką ;-)
Dużo lat później, gdy jako dorosła kobieta zaczęłam robić zakupy na Allegro, zobaczyłam, że bardzo rzadko pojawiają się "wybawione", pozbawione oryginalnego stroju i dodatków, egzemplarze tej niezwykłej lalki. Nie były drogie, bo i płacić nie było za co. Włosy obcięte, ciała pomazane. Przez lata kupiłam w sumie 3 w cenach od 10 do 15 zł - takie, które uznałam za najmniej zmasakrowane. Ale i tak, każda z tych, które przewinęły się przez moje ręce, nosiła wszelkie blizny po czymś, co trudno nazwać nawet bardzo spontaniczną zabawą. Ukruszone ramiona, pogryzione palce, choć chyba przez piranię, bo tworzywo jest tak twarde, że ludzki ząb raczej by poległ. Pomazane, pocięte, jakby ktoś sprawdzał możliwości noża, włosy wyszarpane, albo skołtunione prawie w dready.








Pewnie tylko rozklekotana talia i ubytki w makijażu, mogą być wynikiem po prostu zabawy. Reszta, to jak dla mnie, niepojęte pastwienie się nad lalką. To już nie ważne, że w Polsce 20 lat temu była monstrualnie droga, a gdzie indziej mogła kosztować równowartość kieszonkowego. Chodzi mi o sam fakt, że można do takiego stanu doprowadzić niewinną rzecz. Wychowano mnie w niesamowitym wręcz szacunku dla przedmiotów i świata. Przodowała w tym Mama. Zawsze słyszałam łagodne, budujące empatię: "Pomyśl, czy chciałabyś, żeby tobie ktoś wyrywał włosy?", "A wiesz, że jak obetniesz, to już nie odrosną?","Ktoś poświęcił dużo czasu na zrobienie tej rzeczy", "Jak urwiesz kółeczko to samochodzik nie będzie już jeździł i będzie mu przykro" ;-)) Do mnie to trafiało i jakoś nie miałam potrzeby rzucać autkiem o ścianę, czy mazać lalek, które znajomi domu znosili mi w prezencie mimo, że nie cierpiałam zabawek dla dziewcząt ;-). Licho wie, czy dlatego zawsze wolę kwiaty w ogrodzie, lub w doniczce niż te ucięte do wazonu? Czy dlatego 5 razy pomyślę, nim coś wyrzucę? Albo pomijając dwa wyjątki w życiu, gdy doprowadzona do ostateczności powiedziałam komuś, co o nim sądzę - standardowo z dokuczliwych relacji wycofuję się po prostu rakiem? Żadna satysfakcja kogoś znokautować. Nie lubię ranić, nie lubię niszczyć, nie wiem nawet, czy umiem. Nie muszę tego sprawdzać. Lubię za to ratować, jeśli mam czas ;-) I to chciałam uczynić z tymi dwiema wojennymi sierotkami, noszącymi ewidentne ślady przemocy. Niestety, wiele się nie dało zrobić z lalki, której ktoś pomazał twarz, uszy w środku, poranił palce i w bardzo nieporadny sposób próbował na już skołtunionych włosach, robić cienkie warkoczyki. Skromniutko pomógł wrzątek, mycie, czesanie, suszenie. Jedną w miarę ocaliłam. W przypadku drugiej, pozostała mi tylko przeróbka zniszczonych włosów w świadomą konstrukcję.








Mazaki na twarzy przykryłam po swojemu, mając w pamięci mój ukochany serial z lat szkolnych: "Shehaweh" (1993r. - 5 odcinków).




Choć aktorka nie ma etnicznej urody, jej dopracowane stylizacje, działały na mnie bardzo inspirująco, a muzyka porywała. Szczęśliwie nagrałam ten serial na własny użytek na vhs, a później przegrałam na dvd, mimo nędznej jakości, zatem wciąż mogę wracać do przygód głównej bohaterki.

CDN...              

Wysokość: 46 cm.
Tworzywo: vinyl
Sygnatura na głowie: Disney
Cechy szczególne: Lalka OOAK
Kraj produkcji: Chiny
Data produkcji: 1995r.

czwartek, 26 marca 2015

Chorwatka z porcelany, moje podróże i miłość/Croatian porcelain doll, my travels and love


Chorwację zjeździłam wzdłuż i wszerz w ciągu kilku sezonów. Przez miesiąc na blogu mogłabym dzielić się własnymi przygodami i spostrzeżeniami. Na dobrą sprawę to kraj, który najbardziej "zajeździłam", podczas moich mniej lub bardziej zwariowanych podroży, uprawianych na wszelkie sposoby. W którymś momencie zakochałam się w nim do tego stopnia, że zaczęłam samodzielnie uczyć się chorwackiego i pod koniec studiów, szukałam tam wolontariatu.




Trochę egoistycznie czekałam aż Chorwację wchłonie UE, bowiem marzyła mi się nawet emigracja. Dlatego egoistycznie, bo nastroje miejscowych względem Unii, były wtedy mocno mieszane. Większość bała się podwyżek i zalewu obcego kapitału, a więc ingerencji w nienaruszalność chorwackich struktur - demograficznych, ekonomicznych i krajobrazowych. Ale i tu spotykałam różne opinie. Miejscowości bardziej nastawione na turystykę cechowała większa otwartość i optymizm. Zresztą niemal całą Chorwację, można nazwać w sezonie letnim "miejscowością turystyczną". Mimo wielkiego bezrobocia w "martwych" miesiącach, niewielu wtedy paliło się do emigracji na zachód Europy. Chorwaci dużo silniej niż Polacy deklarują swój patriotyzm. Ot, cecha wspólna wszystkich młodych państw... Rozmawiałam po rosyjsku - wtedy znałam go całkiem dobrze. Myślano, że jestem z Białorusi - podobno mam taki akcent ;-). Nie wiem - brak mi danych porównawczych. Inni nabierali się, że z Rosji, zatem 2 - 3 razy zdarzyło mi się, że ktoś potraktował mnie nieuprzejmie. Z czasem więc, przerzuciłam się na mało wyszukany angielski. Ale wielokrotnie dogadywałam się po prostu po polsku! Znowu zabawnie, ponieważ moją urodę kojarzyli z południowymi krainami i bywało, że ktoś patrząc na długie czarne, falowane włosy i mocną opaleniznę, na czuja odzywał się po... hiszpańsku ;-). Chorwatów na ogół wspominam ciepło i wesoło, choć w bliższych rozmowach, można było między słowami wychwycić ból, złość, zaciętość - pamiątki wojny, o której większość nie chciała rozmawiać z turystami. Pierwszy raz pojechałam tam pod koniec lat '90. I choć od dramatycznych zdarzeń, upłynęło już dobrych parę lat, wciąż można było bez problemu znaleźć na poboczach dróg takie oto pamiątki:


W trawie leżały pogięte, podziurawione tablice informacyjne, niektóre przystanki nadal były tylko smętnymi słupami sterczącymi oskarżycielsko w niebo, hotele ledwo przywracano do stanu jako takiej używalności, domy posiekane kulami niczym pumeks, do drzew poprzypinane zdjęcia poszukiwanych, często zbrodniarzy wojennych, na ulicach i targowiskach przygarbione kobiety w czerni, matki, wdowy, dużo wdów... Przejeżdżałam przez miasteczka, wioski, gdzie bezokienne budynki, zastygły jak puste muszle na wyschniętej plaży. A obok krzyże i tylko jedna snująca się jak strażniczka staruszka w czerni. Cisza.  
Ale wiosną, bielą kwiatów pokrywały się także drzewa. Spośród gruzów, jak ze szczelin skalnych, wyrastały miniaturowe, barwne kwiatki.



Kobiety z macierzyńską miłością spoglądały na swe krągłe kształty (tak, tak, sporo młodych mam wtedy widziałam), zwierząt, zwłaszcza psów było mało, koty koszmarnie zaniedbane (dopiero podczas ostatniej podróży zaczęły nabierać ciała, widać im dalej od wojny, tym wyższy poziom dobrobytu),


turystów z biegiem lata dużo, a na targowiskach czerwieniły, zieleniły się i odbijały seledynowo, wszelkie rodzaje papryki. Powrót życia, nadzieja, genialna kuchnia i alkohole,



balsamiczne powietrze, rajska przyroda,







muzyka, śpiewny język, fascynująca historia, wspólnota doświadczeń. Po Italii, Norwegii i Indiach - przeżywałam swą kolejną miłość! ;-)          




Bez wątpienia jak w wielu przypadkach, moja fascynacja zaczęła się od filmów Kusturicy, muzyki Bregovića i książek Dubravki Ugresic. Ale mogłam przecież po pierwszym tam pobycie, odfajkować kraj i myśleć o nowej podróży. Lecz mnie było mało. Ostatnim razem Chorwację odwiedziłam 7, czy 8 lat temu. Jeszcze nie wstąpiła do Unii, ale czuło się, że wejdzie. Lecz ja zaczynałam już odnosić pierwsze sukcesy zawodowe i z wolna wyhamowywałam swój pęd do emigracji. A może po zauroczeniu zaczął nadchodzić obiektywizm? Jedno jest pewne - odkryłam, że wciąż nie mam chorwackiej lalki. Zatem ostatnią podróż, zdominowało poszukiwane we wszystkich miastach, odpowiednich reprezentantów do mojej kolekcji. I wszędzie ten sam problem. Albo podróbki Barbie i Kena, albo chińskie badziewie. Tylko w Zagrzebiu oszołomiły mnie lalki drobiazgowo dopracowane, autentycznie regionalne, o delikatnych twarzach - coś jak ta z Rumunii:


Ale cena też oszałamiała. W przeliczeniu jakieś 300 zł. Za takie pieniądze wolałam kupować srebrną biżuterię. Wybaczcie młodej kobiecie... ;-) Zresztą srebro mają tam obłędne!


Jeśli na coś zostawało mi trochę kasy, to były to zazwyczaj drobne suveniry. W większości na prezenty dla znajomych. Miałam ich tłumy, jak teraz lalek ;-). Ludzie ciągną do szczęśliwych.



W Dubrowniku skapitulowałam. Rzekłam: "Jeśli nie tu, to już nigdzie!". Chwiejnym krokiem na skutek degustacji rożnych smakowitych, ale strasznie mocnych cieczy ;-) zeszłam z pokładu. I przez najbliższą godzinę wędrowałam tylko od sklepiku do sklepiku z pamiątkami, ciągnąc za sobą poderwanego chłopaka.


Wybrałam chińskie badziewie, ale chociaż uszlachetnione tworzywem. Porcelaną. Zobaczcie i bądźcie litościwi:










A dla tych, którym podobały się moje futerkowe, stare zdjęcie, gdy była jeszcze czwórka:


Już dziś życzę Wam smacznego jajka i dyngusa mokrego, lub suchego wedle indywidualnych potrzeb ;-)
Dziękuję za liczne odwiedziny. Ściskam!

Fanów mojego rękodzieła, zapraszam na drugiego bloga:



Wysokość: ok. 22 cm.
Tworzywo: porcelana
Sygnatura: brak
Cechy szczególne: lalka przywieziona przeze mnie z podróży
Data produkcji: czasy współczesne
Kraj produkcji: Chiny (no, w końcu Chorwatka;-))

Height: about 22 cm.
Material: porcelain
Signature: No
Special features: doll brought my travel
Date of manufacture: modern times
Country of production: China.