niedziela, 22 grudnia 2013

Tara Lynn w dwóch artystycznych odsłonach/Tara Lynn in two artistic facets.


W czasie, w którym kraj grzęźnie w kuchniach i oddaje się ogólnemu amokowi przedświątecznych przygotowań, ja patrzę na to wszystko z bezpiecznej odległości jak na film z efektami pirotechnicznymi albo inny "Park Jurajski". Bowiem, odkąd zostałam całkiem bezrodzicowa, żadnych świąt nie obchodzę. Ma to swoje dobre strony na tydzień przed, bo nie muszę z drżeniem stać nad prodiżem, albo zamęczać nóg w kolejkach po śnięte ryby. Nie wariuję z porządkami i jeśli dziś umyłam okna, to jedynie dlatego, żeby sąsiedzi nie pokazywali mnie palcami. Zresztą i tak, tylko połowę. Własny, nastroszony od żelu łeb, zostawiłam na wieczór i to był błąd - bo szlag trafił wodę.

Złą stroną świąt jest to, że idę jutro do pracy, gdyż szef dał wolne tylko ludziom z rodzinami. A równouprawnienie???
Drugą złą stroną złej strony, są same te dni, w których mimowolnie wspominam to, co już nie może być moim udziałem. Dobrą stroną złej strony jest za to fakt, że mogę dowolnie i bezkarnie bawić się wtedy lalkami, jako osoba nie obdarzona mężem, żoną i potomstwem.

   
Dziś przedstawiam Tarę Lynn, bardzo szczególną lalkę Mattela na moim ulubionym moldzie Steffie.
Nie ukrywam, że gdy Western Stampin Barbie pojawiła się na rynku w 1993 r, byłam bardzo zdegustowana jej kiczowatym strojem i plastikowym kapeluszem. Po genialnej, kultowej już dziś serii w westernowej estetyce - Western Fun z 1989r., obowiązkowej w każdej kolekcji małych lalek - Mattel mógł postarać się bardziej. Niestety, czas zapaści firmy, zbliżał się wielkimi krokami i dużo oczekiwać się nie dało. O ile Barbie jeszcze jakoś broniła się w błękicie paryskim, o tyle jej czarnowłosa przyjaciółka w odpustowej czerwieni z czernią w złote grochy, raziła mój nastoletni gust. Jak, nie przymierzając - płachta byka.


Sama lalka też nie była wtedy z mojej bajki. Jaskrawe usta i oczy z genetycznego punktu widzenia mało prawdopodobne, przy kruczych włosach, nie wzbudziły we mnie namiętności. Ale lalki na moldzie Steffie z początku lat '90 XXw. charakteryzowały się ostrą kolorystyką. Poniżej 2 Teresy Benetton z mojej kolekcji. Zdjęcie Tary w pudełku, pożyczyłam z Internetu.


Dopiero kilka lat później doceniłam urok tej lalki, która aż do 2007 roku, była jedyną w takiej tonacji, kiedy to pojawiła się Miss Garnet w serii kamieni urodzinowych (Birthstone Beauties). Ale nawet ona nie ma aż tak żywych barw. Sama tej lalki nie posiadam, więc poglądowe zdjęcie zaczerpnęłam z sieci.


A teraz przechodzę do meritum, czyli do tego, co można zrobić z Tary Lynn, gdy obedrze się ją z kostiumu a la Dom Publiczny:


Z prawej strony przedstawiam lalkę typu OOAK (w tłumaczeniu: jedyna w swoim rodzaju, czyli klasyczna, sztampowa lalka, przekształcona przez artystę). Nie zrobiłam jej, ale kupiłam ją na Allegro w tej postaci. Wtajemniczony kolekcjoner łatwo odkryje, że twórca nawiązał do lalki Matella: Barbie jako Scarlett O'Hara z 1994 r. (Hollywood Legends).


 A tu już porównanie:




Jak misternie ułożył jej włosy! Przy takim nakładzie pracy, wybaczam nawet tej autorskiej Scarlett brak zielonych oczu. Wszak: licentia poetica :-)


Druga Tara pozuje w zgodnej z duchem czasu dioramie, jaką zrobiłam na potrzeby sesji w ubiegłym roku, gdy otrzymałam od Camilli piękną anielską suknię. Jak widać - pomysłowo zaprojektowaną i perfekcyjnie odszytą. Był to prezent mikołajkowy:






Co łączy obie Tary oprócz tego, że z bazaru zostały wyciągnięte na salony?
Przykry fakt. Tajemniczym zbiegiem okoliczności, obie połamały rączki w transporcie. Scarlett straciła dłoń i Sprzedająca dosłała mi ciałko w identycznym kolorze. Niestety, już z prostszymi rączkami. Angel jak w horrorze, upuściła na moją dłoń, całą kończynę. Brrrr! Dobrze, że tym razem miałam ciałko na zmianę! Przezorny zawsze ubezpieczony...

Wysokość: 29 cm.
Tworzywo: plastik, guma.
Sygnatura: Mattel INC.
Cechy szczególne: lalki OOAK.
Kraj produkcji:
Data produkcji: 1993.

Height: 29 cm.
Material: plastic, rubber.
Signature: Mattel INC.
Special Features: OOAK dolls.
Country of production:
Date of manufacture: 1993.

5 komentarzy:

  1. Uuu, muszę się przyznać, że mnie się westernowa panna podobała nawet w tym kiczowatym, czerwono-złotym stroju, ale prawdą jest, że zyskała na szlachetności po zmianie ubioru. Co więcej - zgasiła prawowitą Scarlett, a to duże osiągnięcie, bo przecież tylko jedna z nich to lalka "kolekcjonerska".
    Wielkie brawa za zimową dioramę - jest bajkowo magiczna! A i lalka do niej pasuje - ciemnowłosa krasawica w genialnej sukni.

    OdpowiedzUsuń
  2. I use to feel the same way with the western doll line especially the steffie face mold but Ive come to like the older steffie faces than all the new steffie faces that are out now. I think because they are from my childhood thats why i prefer them.
    Christine

    OdpowiedzUsuń
  3. I like new faces Steffie for their accuracy and sophistication, but the old faces I love, because it's also my childhood :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Scarlett w kasztanowych włosach jest absolutnie boska. Bardzo mi się podoba. I Twoja zabawa lalkami również mi się podoba :) pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  5. Pozdrawiam serdecznie, również :-)

    OdpowiedzUsuń