piątek, 12 czerwca 2015

Diorama skończona. Pół roku naprzeciw wieczności/Bedroom completed. Half a year opposite eternity.


Nie melduję jeszcze swojej systematycznej obecności i nie obiecuję, że już zacznę czytać zaległe wpisy na Waszych blogach. Ale przyjdzie czas, że z przyjemnością nadrobię te braki... Być może jestem na trochę innym etapie życia... Nielicznym pamiętającym - daję jednak jakiś sygnał... Hop - hop! Gdzieś tam jesteśmy. Moje lalki i ja. Czas po bardzo trudnej śmierci Padlinki, przedostatniego łącznika z własnym, dawnym światem, raz jest krótki jak dzień, raz długi jak wieczność. Byłyśmy całkiem same, ale ktoś obcy o dobrym sercu, dał nam kawałeczek własnego ogrodu, pod bujnym krzakiem jaśminu... Dwie Osoby z blogosfery wsparły mnie też swoim zrozumieniem i empatią. Ewo, Kasiu - dziękuję Wam gorąco!
Sporo się zmieniło przez to niemal półtora miesiąca. Minął paskudny, zimny maj; zniszczono kolejne drzewa na moim osiedlu, mamy nowego Prezydenta! ;-) I wreszcie kolekcja rosyjskich lalek z porcelany, które tak zachwycały mnie u Shi, trafiła do naszych kiosków.
Ciut zdegustowana też, choć na właściwym mej osobie luzie, wobec tego, co szumnie nazywają "życiem", pakowałam w siebie medykament sterydowy. I zastanawiałam się, pamiętając niepokój w oczach lekarki, czy potrzebna będzie biopsja i czy w ogóle mam chęć na takie upierdliwe bajery... Pocieszyłam się jednak szybko: "Kobieto! W razie złego obrotu spraw - zostawiasz tylko jedną Osobę, żadnych rozpaczających sierotek, siwiejących  rodziców, więc daruj sobie marudzenie. Wszak nikt nie jest wieczny". I pokrzepiona tymi odkryciami, z umiarkowanym entuzjazmem, przeszłam do porządku dziennego. Na wszelki wypadek przypomniałam sobie niektóre ulubione książki i filmy oraz zrobiłam z grubsza inwentaryzację lalek. Do realizacji ostatniego punktu chyba potrzebowałam mocnego pretekstu ;-) A przezorny zawsze ubezpieczony i nie zostawia po sobie bałaganu ;-). Sytuacja zmotywowała mnie również do zagospodarowania ostatniego okienka ikeowskiej witryny, wciśniętej w najmniejszy z pokoi. Tej, którą w całości zaaranżowałam na podobieństwo kamienicy.



Nazbyt masywne, syjamskie kocisko na poniższej fotografii, pochodzi z zestawu: Teresa & Mika 2006. Zwierzaki Mattela dodawane do lalek, to w ogóle bardzo obszerny temat, a ostatnia dekada jest pod tym względem wyjątkowa płodna.








Przedostania komora witryny, przez 2 lata przypominała magazyn: nagie lalki, pudełka, mebelki w częściach ;-) Sprawy ostateczne, czy też nie - co za różnica. Toż trzeba bezładną przestrzeń wreszcie ucywilizować...
A później alarm minął, wróciłam do stałych trudów codzienności. Do użerania się z ludźmi, oczekiwania na odpowiedzi od tych, od których nie tylko dobre wychowanie tego wymaga, ale też zwykły, urzędniczy obowiązek, więc nie wiem, czemu robią taką łachę. Pogarda tych, którzy mogą, wobec tych, którzy nie mogą, osiągnęła granice porzy(...)nia. Im miejscowość mniejsza, tym arogancja większa. Zasada niepodważalna jak zasada zachowania energii w fizyce.
W loggi, wciąż stoi kartonik należący do Padlinki ze starym swetrem i odciśniętym weń kocim kształtem... Jak milcząca niezgoda na stratę kolejnego przyjaciela, nawet jeśli ktoś sucho stwierdzi: czworonożnego.


Chińską sypialnię dla lalek o gabarytach Barbie, tak misternie wykonaną, że współczesny Mattel może się schować do mysiej dziury, kupiłam 4 lata temu, w tym samym miesiącu, w którym zmieniłam życie, dom i miasto. Składała się z łoża z baldachimem i dwóch szafek z lampkami nocnymi na baterie. Oraz zestawem śniadaniowym dla damy, której usłużny mąż podaje jedzenie i kawę do łóżka ;-)


Tych, którym zdarzyło się jeszcze nie zetknąć z projektem Mattela pt. "Generation Girl" (pierwsza edycja 1999r.), informuję, że zjawiskowa, nowoczesna Japonka na pierwszym planie (z edycji "Dance Pary"), to Mari. Wprawne oko, wychwyci jeszcze 4 dziewczyny Generation na dzisiejszych zdjęciach ;-)



Drugi komplet z toaletką, flakonikami perfum imitującymi kryształowe szkło, wieszakiem i krzesłem, zakupiłam tego samego, upalnego dnia w likwidowanym sklepiku, opatrzonym obiecującym plakatem: "Wyprzedaż od - 50% do i - 80%". Za oba komplety zapłaciłam... 20 zł! :-)



Jeszcze dodatkowe słowo o maleńkich, mattelowskich kotkach (z zestawu Barbie Posh Pets Kitten Style 2003) , oraz tym czarnym na szafeczce (chyba od Polly Pocket), w moim zamyśle kompozycyjnym - udającym figurkę z kamienia ;-).


Kiedy jesienią snułam się po naszym miejskim pchlim targu, przy straganie pełnym naczynek z drobiazgami, narzekałam, na brak małych kotków, które są mi bardzo, ale to bardzo potrzebne. Pani mnie wysłuchała cierpliwie i obiecała gorąco, że za tydzień je dostarczy. Ale najpierw pogoda, później kwestie losowe, następnie lenistwo, w końcu inne aktywności - cały ten katalog spraw tak dobrze każdemu znanych, sprawił, że następna moja wizyta na targowisku wypadła dopiero... pół roku później. Starsza kobieta zawołała na mnie już z daleka: "Mam dla pani te miniaturki, o które pani prosiła!". Czym jest pół roku naprzeciw wieczności? ...

Wygrzebałam też jeszcze takiego cudnego, realistycznego szczura!



Pani wszystkie 5 sztuk, zapakowała mi w papierową torebkę z... Pewexu:


Czas nie istnieje.


Przy okazji pokażę Wam oryginalne pudełka i fotki innych produktów producenta tych wyjątkowo udanych mebelków.

Zapraszam też na drugiego bloga, gdzie pokazuję całkiem sporo moich własnych projektów:
 simran2pl.blogspot.com



22 komentarze:

  1. Kamienica z Klimatem - każda pojedyncza komórka
    to oddzielna opowieść jak z notesu podróżnika :)
    cieszę się, że jesteś w blogosferze, w lalkosferze ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama mieszkałam kiedyś w takiej kamienicy...
      Chwilowo jeszcze, będę istniała w fazie przypływów i odpływów...

      Usuń
    2. będę zatem wypatrywać tych przypływów
      z włączoną latarnią empatii i pamięci :)

      Usuń
  2. Przykro mi, że Twoja kocia przyjaciółka odeszła. Ja sama jestem bardzo związana ze swoimi łobuzami i dla mnie też nie są to wyłącznie istoty czworonożne, to przyjaciele. Pozdrawiam serdecznie! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że masz taki bliski kontakt ze swoimi zwierzakami. To bardzo wzbogaca i jest bez wątpienia jakimś darem.

      Padlinka przeżyła i kilkumiesięczne "przyjaźnie" i te trwające 2/3 mojego życia. Żaden, nawet najgłupszy kot, czy pies nie kopnie Cię tylko dlatego, bo relacja przestała dostarczać mu rozrywki...
      Serdeczności :-)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Oj, a mnie jak bardzo! Brak tego "mrrrr" pod drzwiami i na dzień dobry. Tego narastania na kolanie, choćbym tylko przyklękła w celu zawiązania buta ;-) Brak ciepłego ciałka, wtulonego pod kołdrą w moją nogę nawet w upały...

      Usuń
  4. Ktoś kiedyś powiedział mi, że z biegiem lat nosimy w sobie taką małą kamienicę: bliscy, którzy odeszli, wydarzenia, utrwalone niczym fotograficzne kadry. Jedne chcemy zachować, inne nie, ale w kamienicy też zdarzają się niechciani lokatorzy. Choć jest to skojarzenie daleko związane z Twoją dioramą, tak barwną i tętniącą życiem. Zasmuciła mnie wiadomość o odejściu Padlinki. Pamiętam czas, kiedy umierała moja starsza kotka, podpinana raz za razem do kroplówki i dysonans: moje niespełna dwuletnie bliźniaki, które niewiele rozumiały z tej sytuacji, hałasowały i śmiały się jak zawsze. Czarny kot na szafeczce to kot lego, wiem na pewno, bo moje dzieci mają takich kilka (wpisz sobie w wujka google "lego crouching cat", to otrzymasz wysyp tych maleństw o różnych umaszczeniach)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja to czuję bardzo podobnie. Taka wewnętrzna kamienica jest naszym "domem duchowym", gdy zabraknie tego fizycznego, albo zbyt go ogołocą. Pisałam o tym kiedyś w mojej magisterce, choć ona dotyczyła... II Wojny.

    Ty dawałaś kroplówkę, a ja nawet nie miałam możliwości podawać środków przeciwbólowych, gdy wdała się gangrena. Weterynarz daleko. Autobus jeździ rzadko. Kotka panicznie bała się transportu.
    A kiedyś, w dawnym mieście, wet na sąsiedniej ulicy, bliscy do pomocy, a gdy już nic się nie dawało zrobić - miejscówka na naszym prywatnym, działkowym cmentarzyku... To były łatwe czasy!

    Wiesz, taki nieświadomy ruch obok, daje jakąś nadzieję. Jest normalny i zdrowy. Pokazuje, że prócz strat i cierpienia jest też radość i nowe życie. U mnie właśnie tego brakuje.

    Lego, o rany! Ale ewolucja gatunku!!! ;-))

    OdpowiedzUsuń
  6. Kamienica jako budynek może i taki sam jak kiedyś, ale ludzie w niej jakby dalej od siebie i nie znają się wcale... Pogoń, właściwie nie wiadomo za czym a priorytety zaczynają się od końca a kończą początkiem...dziwne, obce czasy...
    Nie sposób pocieszyć po stracie przyjaciela, tylko czas ledwie zaleczy rany.
    Twoje lalki mają u Ciebie wspaniały, ciepły, kochany dom i tego się trzymajmy!
    Pozdrawiam bardzo serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, czasy odczłowieczone. I na dobrą sprawę, dzisiejsza architektura miejska też zimna, obca i mało funkcjonalna. Ale autentycznie wierzę, że ta epoka ludziom wreszcie obrzydnie i na powrót zatęsknimy za sobą nawzajem, za przytulnymi uliczkami i kojącą zielenią za oknem...
      Na półmetku żywota jest dziś pierwsze pokolenie "ery wyścigu szczurów". Myślę, że dużo więcej straciło niż zyskało.
      Póki co, jak zwykle - lalki pozostają bezkonkurencyjne ;-)
      Serdeczności.

      Usuń
  7. Hello from Spain: I love seeing the dolls and furniturea. Awesome collections. Lovely rooms. We keep in touch

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I always like to look at the rooms dolls, I feel like I'm spying on strangers to me people. Just like in Big Brother. And I wonder if I can just look;-)

      Usuń
  8. Piekna lalkowa kamienica!!!

    Zycie jest jak morze kazda fala przynosi cos ze soba...i cos zabiera :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to "morze", zachowuje się jak współczesne państwo - dużo opłat mało zysków... ;-)

      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Cos w tym jest ;) Najgorsze ze jest to tendencja globalna...

      Usuń
  9. Choć tak na smutno to cieszę się, że jesteś.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniałą pracę wykonałaś!!!
    Tak się ucieszyłam z powodu Twojego posta, jak go zobaczyłam, a teraz tak mi przykro z powodu Padlinki, dzielna z niej była kota. Ty też jesteś bardzo dzielna i... Utalentowana, dziękuję że mimo wszystko dzielisz się sobą i swoją pasją z innymi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wciąż nowe przykrości sprawiły, że coraz częściej ręce mi opadają i sił brak nie tylko w przenośni. Ale takie komentarze jak Twój dodają "poweru" mimo wszystko. Serdecznie dziękuję! :-)

      Usuń
  11. No cóż ja mogę powiedzieć, masz farta do lalkowych zakupów. Gratuluję !!!
    I tylko zazdroszczę tego pchlego targu w pobliżu.
    A figurka szczura bardzo fajna.
    Zapraszam też do siebie i tutaj - http://marilles-outfit.blogspot.com/
    Pozdrawiam ciepło :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Niestety "pchła" w większym wymiarze, działa u nas tylko 2 x w miesiącu...
    Z chęcią zajrzę na Twojego bloga :-)
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń