W ramach odskoczni od problemów nie tylko technicznych, w minioną sobotę wzięłam udział wraz z Przyjaciółmi w dorocznym warszawskim Pikniku z Kulturą Japońską. Szczegółowa relacja będzie za 2 dni na drugim blogu: simran2pl.blogspot.com
gdzie tymczasem możecie podziwiać kulturę... ale naszą, rodzimą:
Jednym zdaniem podsumowania powiem tyle: nowa lokalizacja rozwaliła fantastyczną imprezę. Mam nadzieję, że to tylko jednorazowy wybryk, bo zarówno Shi, jak i Wojtek mieli podobne odczucia ;-S
Na szczęście mimo kurzu, kolejek, bałaganu i komarów, udało mi się wypatrzeć kilka lalek.
1. Na stoisku turystycznym, w dusznych podziemiach Domu Kultury - bodaj najdziwniejszego, jaki widziałam w ostatnich latach:
2. W tym samym DK, w czymś co nie było ani salą, ani hallem, odnalazłam jedno z moich ulubionych stoisk ekspozycyjnych - z bronią białą (Polskie Stowarzyszenie Miecza Japońskiego). A tam kocina w przebraniu, (więc zahacza lekko o kolekcję lalek):
3. Te gumowe chłopaki, reprezentowały stoisko po chmurką. No, cóż - raczej mało japońskie. Biorąc udział w lekko potraktowanym Kole Fortuny, można było wygrać... rodzimy majonez, żurek, olej rzepakowy oraz saszetki z sosami (jedyne azjatyckie dodatki kulinarne). Ale lepsze to, niż nic ;-).
A mój klonik Kurhn, o bardzo mangowej aparycji tylko przejechał się w torbie do Warszawy. Na tegorocznym Matsuri zabrakło plenerów, w których chciałabym uwiecznić azjatycką lalkę...
Kewpiki i majonez , to by się zgadzało. O ile dobrze pamiętam przed laty właśnie te lalki w Japonii reklamowały majonez. hi,hi. Laleczka z misiami prześliczna. Jednak liczyłam na wielki wysyp lalek na takiej japońskiej imprezie. buuuu
OdpowiedzUsuńO, tak... Lalki powinny mieć swoją odrębną prezentację na takiej imprezie. Wpisaną w program.
UsuńFirma spożywcza mogłaby zadbać o produkty z japońską etykietą, a nie sięgać lekko do polskiej hurtowni... Przydałaby się też historyczna informacja. W końcu to nie jest Toyota, którą każdy zna ;-)
faktycznie - jakby popłuczyny -
OdpowiedzUsuńale i tak się cieszę, że nam
to pokazałaś - co do Muzeum
Azji i Pacyfiku - wciąż jestem
gotowa tam z Tobą wyruszyć!!!
Genialnie - z największą przyjemnością podrepczę z Tobą do MAiP :-) Urlop się zbliża!
UsuńTrudno powiedzieć, czy to faktyczne popłuczyny, czy tylko dziadowska organizacja, która nie ułatwiła uczestnictwa w wydarzeniach... Dodatkowo: Przyjaciółka w ciąży, ja z okazjonalną niedyspozycją, na zewnątrz komary, w środku duchota. Nawet W. się zmęczył, więc chyba było ciut ekstremalnie... ;-D
Fakt, że imprez programowych przygotowali trochę mniej, a odwiedzających, napłynęło znacznie więcej ;-S
To chyba było w jakimś dziwnym miejscu, prawda ?? Pamiętam, że właśnie dlatego nie poszłam.... :/
OdpowiedzUsuńOwszem - SDK, znacznie lepiej sprawdzał się w moich czasach akademickich, kiedy to dreptałam na spotkania fotograficzne do ... parterowego baraku - pozostałości po budowniczych warszawskiego metra.
UsuńTo, co wybudowali kilka lat temu, nie prezentuje się zbyt funkcjonalnie, a już kategorycznie NIE NADAJE się do realizacji większych, urozmaiconych tematycznie imprez. Buuu.
Laleczka z misiami piękna:))
OdpowiedzUsuńFakt. Tylko dlaczego nie należy do mnie!? ;-DDD.
UsuńMuszę się na taki cosik kiedyś wybrać. Koniecznie!
OdpowiedzUsuńBez wątpienia warto, choć w tym miejscu taka impreza to cień dotychczasowych. Kto nie jest absolutnym a); desperatem; b)mało wymagającym debiutantem - musi się zmęczyć taką prezentacją...
UsuńDziękuję za odwiedziny :-)
Chcę wierzyć, że za rok organizatorom wróci rozum...
Szkoda, że mało tych laleczek tam było... A lala i misie - rozczulająca... I te jej wielgachne oczęta... ;-)
OdpowiedzUsuńChyba napiszę do organizatorów, żeby za rok, przygotowali nowy kąt tematyczny - dot. japońskich lalek ;-)
OdpowiedzUsuńMangowa panna zachwycająca po prostu :) i tez nie rozumiem czemu nie moja :/
OdpowiedzUsuń