sobota, 22 czerwca 2019

Elle Eedee/Maciej Parowski/Księżyc /Monster High. Kolorowe Upiorki - część kolejna.



Miał być urlop - wyszła podwójna praca, zero czasu wolnego i zmiany w życiu, zatem wpis opracowany 5 czerwca, wrzucam ostatecznie dopiero dziś. 
A stanowi on podsumowanie mojego świętowania Dnia Dziecka ;-) No, tylko mi nie mówcie, że w tym wieku już nie wypada ;-D Na dobre emocje, czas jest zawsze!
Tak bawiłam się 1 czerwca na warszawskich Wyścigach z „Fundacją Hipoterapia”, 








o perypetiach której, pisałam niemal półtora roku, dorzucając kilkunastoma tekstami interwencyjnymi swoją cegiełkę do szczęśliwego zakończenia.
A nazajutrz wieczorem, pojechałam do Centrum Nauki Kopernik czując, że bohaterka tego posta, idealnie odnajdzie się wobec sezonowej ekspozycji, trwającej zaledwie 3 doby…





Za przysłowiowym ciosem, pod ten adres: https://simran2pl.blogspot.com/2019/06/na-styku-wiary-folkloru-i-historii.html - zapraszam zainteresowanych polskim folklorem, wiarą katolicką i historią.  




Serii Monster High nie śledzę już przynajmniej od dwóch lat. Zabawne, bo przecież lalki w stylu fantastycznym, powinny być moim kolekcjonerskim priorytetem. I pewnie tak by się działo, nawet mimo ograniczeń finansowych, gdyby nie fakt, że machina produkcyjna, nie pozwala złapać konsumentowi oddechu. Te najpopularniejsze postacie, wypluwane po kilka w ciągu roku, nie dają szansy polubienia bohatera i zagłębienia jego stylu. Ledwo przyswoisz sobie daną fryzurę i strój, a już masz następną odsłonę. Takie tempo zwyczajnie męczy, osłabia bodźce, a co za tym idzie, zapewne wbrew intencji producenta – nie motywuje do zakupu kolejnego modelu ;-) Na szczęście, ten pazerny trend, nie dotknął jeszcze bardzo fantastycznej postaci, jaką jest Elle Eedee (2 odsłony: „Boo York” oraz „City Ghuls” – obie bardzo do siebie podobne; maj i lipiec 2015 r.) 


Niebieskawa dziewczyna, tylko gdy na nią spojrzałam, zaraz skradła moje serce. Nieco podobna do Robecci Steam, przypomniała mi jednakowoż Kidę z disneyowskiej „Atlantydy”, a także skojarzyła się z Jill Bioskop z filmu na podstawie komiksu mego ulubieńca - Enkiego Bilala.  






O Elle czytamy na hobbystycznej stronie Wiki, poświęconej tej postaci: Elle Eedee – córka robota. Ma 16 lat i pragnie zostać profesjonalną DJ'ką. Co jakiś czas musi przeprowadzić aktualizację swojego systemu; często również kupuje nowe kawałki do modernizacji swojego ciała, by później poprosić rodziców o pomoc przy ich instalacji. Mimo, że dziewczyna uwielbia muzykę, a zwłaszcza czerpie radość z jej komponowania, nadal ma problemy z tańczeniem. Elle jest także specjalistką w mechanice - sama buduje swojego zwierzaka. Qrczę: a mogłaby odbudować moją zmarłą syjamkę -  Padlinkę??? Starsi Czytelnicy bloga, dobrze znają tę czworonożną Bohaterkę wielu moich wpisów…. 
Lalka z pierwszej serii dotarła do mnie za pośrednictwem aukcji Allegro, w oryginalnym stroju, ale bez ozdobnych dodatków. Nie narzekałam, skoro zamiast przynajmniej 80 zł, kosztowała mnie 20 zł ;-)




Surrealizm w czystej postaci! A sama lalka wyłamuje się trochę ze standardowej estetyki MH, którym bliżej do bajki niż s-f. Dla mnie to gratka. Wychowana na książkach Lema, a trochę późnej O.S. Carda, czy S. Kinga – jestem z niezwykłością za pan brat. Nie wspominając już o „Nowej Fantastyce”, czy „Fantastyce”. Nieziemskie opowiadania i grafiki, zamieszczone w tym miesięczniku, budowały moją wrażliwość od końca podstawówki i zachęciły także do przygody z filmem fantastycznym, która nieprzerwanie trwa do dziś. W okresie studiów, zdradziłam ten gatunek na rzecz literatury faktu, ale filmy i seriale fascynowały mnie niezmiennie, odkąd złapałam przysłowiowego „bakcyla”…



I gdy wczoraj, dowiedziałam się o śmierci Macieja Parowskiego, który zmarł „po ciężkiej chorobie”, (w świecie hipokryzji, to niebudzący rewolucyjnych odruchów eufemizm na nowotwór złośliwy – epidemię XXI w., z którą jednostki decyzyjne w Polsce wciąż „walczą” jakby chciały, a nie mogły; lub, bardziej adekwatnie do stanu rzeczy: mogły, ale bez przekonania chciały) - zmroziło mnie na wiele godzin. Pamiętam, jak kilkanaście lat temu, jako młodziutka studentka, poszłam do niego z jedną z 3. książek napisanych do szuflady. Jego odmowa była stanowcza, ale grzeczna i pełna szacunku. Po ojcowsku poinstruował, gdzie warto się udać. W żadnym wypadku nie mówił, bym dała sobie spokój z pisaniem. Był jedynym recenzentem, który nie zmieszał mnie z błotem… Gdy w grudniu 2017r.  spotkaliśmy się w tym samym miejscu pracy – pracował w lewym skrzydle, w tygodniku; ja w prawym – w dzienniku, trwał akurat redakcyjny „śledzik/opłatek”. Po raz drugi zobaczyłam go kilka miesięcy później. Zapamiętałam wymianę uśmiechów. On czekał na windę. Ja vis a vis, w korytarzu, na parapecie z komórką i notatnikiem - na ważny telefon. Jestem pewna, że nie poznał w skupionej kobiecie z dredami i resztkami irokeza na czubku głowy, ufnej, egzaltowanej dziewczyny z kucykami do pasa, która pytała go: „Proszę pana, no i co dalej powinnam robić?”
„Wrócić na studia, ale nie przestawać pisać”.
Wciąż patrzyliśmy na siebie; kurczę, jakieś niewyartykułowane słowa, myśli, zastygły na wysokości tego 4. piętra w przedwojennej, eleganckiej kamienicy, gdy otworzyły się drzwi windy…


14 komentarzy:

  1. księżyc to idealny kompan Elle ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze Twyla jest bardzo "księżycowa", ale to Elle bezkonkurencyjnie wstrzeliła się w tę unikalną, sezonową ekspozycję...

      Usuń
  2. Świetna lalka. Ja też nie nadążam za seriami MH. Zdecydowałam się trzymać pierwszych wydań danej lalki, późniejsze wersje wydają się być przekombinowane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi się podoba Twoje podejście do rzeczy :-)
      Ja poszłam w warianty danych postaci, tworząc prawdziwe "rodziny", "plemiona" - ale nawet mnie w końcu zmęczyła ta niekończąca się machina rynku...

      Usuń
  3. Nigdy nie pociągały mnie lalki MH. Może za stara jestem? Odstręczały mnie ich pokrzywione sylwetki, jak po polio i chudość anorektyczek. Mam jedną, prezent od koleżanki, która starała się mnie nakłonić do polubienie. Nie wyszło. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdybym opierała się na estetyce samych ciałek, też bym nie polubiła. No, chyba że za artykulację.
    Ale u mnie ciałko, to zawsze rzecz drugorzędna. W przeciwnym razie, nie zniosłabym współczesnych Fashionistas i masy Mattelek "basic" z lat 80-90 XXw.
    MH pokochałam za sam pomysł, fantastyczne główki i świetnie dobrane ciuszki.
    Serdeczności :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. No cóż... kiedy robiłam Parowskiemu ostatnie zdjęcie rok temu na konwencie w Mierkach, nie wiedziałam, że to już ostatnie ever, jakie mu zrobię... A jak masz jakąś fantastykę napisaną do szuflady, zapraszam do mnie, obecnie zbieram materiały do numeru o robotach, AI i androidach do jubileuszowego Czerwonego Karła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech... "Ostatnie" - spotkanie, działanie, etc. tak rzadko daje się przewidzieć. Cała tajemnica życia... Ba, głupia grypa spadła na mnie na dniach, całkiem nieoczekiwanie, komplikując mi plany.
      Chętnie bym Ci coś szufladowego przesłała, ale muszę najpierw znaleźć pliki, spojrzeć świeżym okiem, a poza tym niektóre rzeczy są nadal w formie rękopisów...

      Usuń
    2. No to szukaj, szukaj :) Zapraszam!

      Usuń
  6. Bardzo spodobało mi się zdjęcie MH na tle księżyca...
    Co do ilości nowych odsłon tych lalek to zupełnie się już pogubiłam i, mówiąc szczerze, wcale mnie to nie martwi :-)
    Żaden wiek nie powinien pozbawiać nas przyjemności zabawy i miłego spędzania czasu tym bardziej, że przeplatane to jest zupełnie przeciwnymi emocjami i żalem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też już przestało "boleć" gubienie się w tym temacie, w myśl zasady: co za dużo, to niezdrowo.
      Właśnie: im człowiek starszy, tym więcej trudnych emocji. Trzeba szukać odgromników ;-)
      Pozdrawiam ciepło, Oleńko :-)

      Usuń
  7. Świetne zdjęcia. MH to zupełni nie moja bajka, ale bardzo lubię oglądać je u innych. :)
    Widzę, że czytałyśmy niemalże to samo... ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, hobbystyczne blogi, to fajna sprawa. I ja, dzięki nim, czasem ogarniam moje szaleństwo ;-) Pewnymi tematami nasycę oczy u innych, co mi w zupełności wystarczy do szczęścia.

    O, jak miło :-) A masz jakieś ukochane tytuły do których wciąż wracasz?

    OdpowiedzUsuń
  9. Ślicznie wyszły te zdjęcia o zmroku i przy księżycu, bardzo klimatyczne :)

    OdpowiedzUsuń