czwartek, 10 stycznia 2013

Dziewczyna z Macon/Girl with Macon


Grypa powoli odpuszcza, więc mogę przedstawić kolejną, ciekawą postać...
Za oknem osobliwa chlapa, ni to deszcz, ni to śnieg, zatem, by choć w przestrzeni wirtualnej odpędzić szare chmury, dziś także wędruję do dość ciepłego kraju, mianowicie - do Francji.




Parę lat temu, gdy miałam jeszcze coś takiego jak duchowe potrzeby, rzec mogę, że byłam nawet mocno zakręconą metafizycznie niewiastą, wybrałam się bardzo spontanicznie do Taize.  W poszukiwaniu religijnego przeżycia, w sposób inny, niż znany mi do tej pory, wielobarwny, wielokulturowy, łatwo przyswajalny, ale nie płytki, wtopiłam się pewnego lata w przestrzeń krajobrazów, przypominających te z malarstwa niderlandzkiego oraz radosnych, bardzo współczesnych ludzi, mówiących chyba wszystkimi językami świata.


(A to już ja :-)


A, że trafił nam się jeszcze dopasowany do miejsca, żywotny, rubaszny i co równie ważne, przedsiębiorczy ksiądz, uprowadził pewnego dnia autokar i zgarnął na pozaprogramową wycieczkę do Macon, grupkę, którą akurat miał w zasięgu wzroku. Szczęśliwie, w gromadzie dzikich turystów, znalazłam się i ja.



No, nie mogę powiedzieć, że Macon poznałam, raczej przemknęłam w upale, jak we śnie, dźwigając torbę ze sprzętem fotograficznym, ale traf chciał, że na trasie pospiesznego maratonu, wyrósł nam taki oto uroczy, zagospodarowany co do centymetra sklepik.


W takiej pasmanterii nic, tylko spędzić pół dnia, badając jak archeolog kolejne warstwy skarbów, ale ja nie miałam choćby pół godziny. Nie miałam nawet kwadransa. No, toż to zbrodnia w biały dzień! Na szczęście, w ostatniej chwili dostrzegłam tę oto damę:





Urzekła mnie swoją delikatną, wprost eteryczną urodą, tym realizmem, sprawiającym, że można ją pomylić z żywą istotą, zaklętą w nieruchomy plasik.



Oczy malowane ręcznie, filigranowa posturka i bardzo zgrabne nóżki trzymające się na gumce - choć nie wiem, czy wypada bez pytania, robić lalce taki striptiz :-)


Była bezkonkurencyjna, choć i jak zwykle w moich podróżach, przedwczesna posucha w portfelu, zadecydowała, że nie wzięłam do pary jej ciemnowłosej koleżanki odzianej w zieloną suknię.

Jaką epokę reprezentuje ten strój, nie jestem w stanie ocenić. Może ktoś mi podpowie? :-)
Typuję, że jest to strój mieszczański. Niczego więcej typować - nie śmiem.
A tak wyglądają detale. Krzyżyk ukryty pod żabotem, wypatrzyłam dopiero rok później, przy gruntownym czyszczeniu.



Sama sukienka jest z tafty, która niestety, nim zauważyłam i zainterweniowałam, wykarmiła niejedno pokolenie moli...




Wysokość: 20 cm (wraz z sukienką)
Czas powstania: lata '70 XXw., albo starsza.
Tworzywo: plastik.
Cechy szczególne: oczy malowane ręcznie.
Sygnatura: brak.
Kraj produkcji: prawdopodobnie Francja.

Height: 20 cm (with dress)
Period: XX '70s or older.
Material: plastic.
Special features: hand - painted eyes.
Signature: no.
Country of production: France (probably)

7 komentarzy:

  1. O.o

    Znalazłaś skarb w skarbnicy skarbów!
    Ta lalka urzeka. Z jej twarzy bije uduchowienie.
    Chyba wolę takie bardziej "brzydkie" lalki. Mogę się pośmiać i idę dalej. Tu się nie da...
    Za ładna, za tajemnicza!

    Szkoda, że ja nigdy nie miałam odwagi na "spontaniczne i duchowe" wyjazdy.
    A jak pojechałam do Wiednia to przywiozłam miśka pluszowego :|

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi brakuje we współczesnych lalkach tamtego delikatnego uroku. Lalka wykonana z wielkim pietyzmem i jaką dbałością o szczegóły!
    Ciekawi mnie jak prezentowała się brunetka w takim wydaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękna, zachwycająca! Śni mi się po nocach, że znajdę kiedyś równie delikatną lalkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Misiek? Czemu nie? :-)
    Z "duchowych" wyjazdów, wyleczyła mnie terapia szokowa, zwana "życiem", ale obiektywnie przyznam, że w pewnym wieku to pomaga i otwiera. Oby tylko nie oduczało samodzielnego myślenia...

    Tak, i ta lalka ma w sobie jakiś duchowy pierwiastek, bez względu na to, w jakiej znajduje się scenerii. Brunetka była ładna, lecz zwyczajna. Czegoś jej brakowało, choć zdecydowanie, nie urody. Może, po prostu - pięknej duszy? :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale czemu dopiero teraz chwlisz się tą lalką?! Jaka ona piękna - naprawdę eteryczna. Rzadko spotyka się takie delikatne twarze u lalek i... duszę.

    OdpowiedzUsuń
  6. A, no właśnie... Do prezentowania konkretnych lalek, też trzeba mieć konkretny nastrój. I nigdy się nie przewidzi, co kogo ujmie, co rozbawi, a co się nie spodoba.

    OdpowiedzUsuń