Z grypą każdy żyć może - chciałoby się zanucić. Ale niekoniecznie wtedy, gdy trzeba pojechać do miejskiego banku, bo w portfelu podzwania tylko równowartość kociej konserwy i biletu po podwyżce :-)
A żeby się ogrzać w ten znów śnieżny dzień, przedstawiam dziś, najbrzydszą lalkę w mojej kolekcji, czyli mieszkankę Hawajów, wyprodukowaną w Chinach.
Rano, gdy robiłam te zdjęcia, z ciekawości, po raz pierwszy, uchyliłam klapkę w podstawie plastikowego pudełka o kształcie dzwonu, ukrytego pod spódniczką. A, że miałam 2 świeże baterie typu paluszki, zaaplikowałam je czym prędzej i przesunęłam, mały, czerwony włącznik. Lalka ryknęła tak głośno dźwiękim elektronicznej, piskliwej pozytywki, że nie wiem, która z nas podskoczyła wyżej - ja, czy kotka. Nie byłam w stanie wysłuchać melodyjki do końca, choć podchodziłam do tego 2 razy. Jedno powiem: nie był to dostojny hymn Hawajów.
Lalka, jak widać na fotografii, ma jeszcze pod spodem cały system obrotowych kółeczek, co w zestawieniu z gumowymi, plastycznymi rączkami, pozwala przypuszczać, że wykonywała hula przy tej koszmarnej kakofonii. Jeśli jakość tańca, była zbliżona do jakości melodii, cieszę się, że ta funkcja została spacyfikowana przez czas.
No, cóż... Trudno o bardziej kiczowaty pod każdym, niemal względem, wytwór. No, może tylko strój trzyma jakiś standard... Bo choć dobrane kolorem tło i kwiaty zbliżone do hibiskusa hawajskiego, miłosiernie niwelują zjadliwie pomarańczową barwę skóry, oblicze mojej Hawajki do rdzennie polinezyjskich nie należy. Pomijam milczeniem, bo kto wie, może chiński autor chciał zaznaczyć poprzez błękit oczu, sympatię dla Brytyjczyków (widoczną także w układzie flagi tego najmłodszego stanu USA :-), ale dla mnie ta estetyka, to totalna porażka, albo żart średniej jakości. Wątpię, czy na którejś spośród 137. wysp archipelagu Hawajów, znalazłoby się podobne stworzenie.
Nie wspomnę o wykonaniu: włosy laleczce wszyto z tak smętną oszczędnością, że wolałam nie pozostawiać estetycznych any - wrażeń, a przy tym nie kompromitować mimo wszystko, hawajskiej damy. Toż to nie jej wina, że taką ją zrobili! :-)
A jednak, uparłam się by ją kupić na Allegro. Przemówiła do mnie własnym językiem. Z sygnatury na dole podstawy wynika, że jest produktem wykonanym dla Hawajów.
Brzydka, ale w jakiś sposób sympatyczna. I bez wątpienia - oryginalna. Kiedy odebrałam ją z poczty, z lekkim rozczarowaniem, wepchnęłam zaraz pod łóżko. Zresztą i tak, nie miałam już miejsca na ekspozycję. Ani głowy.
Gdy kilka miesięcy później, pakowałam bez segregacji własne rzeczy i rzeczy po Mamie, szykując się do wyprowadzki, może nie na Hawaje, ale dostatecznie daleko od przeszłości, wygrzebałam spod łóżka i moją brzydką lalkę. A za parę kolejnych dni, wyjęłam ze skrzynki list, bez adresu nadawcy. Z koperty wypadł sznur żółtych, materiałowych kwiatków, oraz karteczka: "Lalka Hawajka zgubiła swój naszyjnik".
Już nawet nie pamiętałam, że lalce czegoś brakowało i poczułam się szczerze wzruszona skrupulatnością anonimowej Sprzedającej, której pewnie nawet w natłoku własnych dramatów, nie wystawiłam komentarza, że o podziękowaniu za naszyjnik nie wspomnę...
Dziś Hawajka, godnie wyeksponowana, pośród innych mniej, lub bardziej udanych koleżanek, patrzy sobie z góry na świat i straszy koty, elektroniczną pozytywką :-)
Wysokość: 28 cm.
Czas powstania: 1993.
Tworzywo: plastik, guma.
Cechy szczególne: mechanizm z pozytywką.
Sygnatura: TZU LING (HAWAII) INC.
PATENT U.S.
1993 MADE IN CHINA
NO. 5273479
Kraj produkcji: Chiny
Height: 28 cm.
Period: 1993.
Material: plastic, rubber.
Special features: a music box mechanism.
Signature: TZU LING (HAWAII) INC.
PATENT U.S.
1993 MADE IN CHINA
NO. 5273479
Country of production: China
To pewno nie świadczy najlepiej o moim guście, ale
OdpowiedzUsuńlalka jest według mnie caliente.
Ja dopiero po zrobieniu zdjęć, odkryłam, że jest nieco mniej paskudowata niż mi się zdawała wcześniej :-) Co znaczy dobre światło, dobre tło i ... dobre chęci :-)
OdpowiedzUsuńOna w tej całej kiczowatości ma w sobie coś słodkiego, a jej buźka jest całkiem sympatyczna. I zawiało latem pomiędzy padającymi płatkami śniegu ;)
OdpowiedzUsuńEj no, ona wygląda jak dorosła Lilo z "Lilo i Stich", a od Lilo proszę mi się odstosunkować!
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba sobie nabyć taki kiczyk, ot tak żeby cieszył oko :)
A melodii z chęcią bym posłuchała, a to dlatego że ogłuchłam od grypy na jedno ucho i chcę zobaczyć czy już coś lepiej.
przemiła, lubie takie"inne lalki" ... Ta dodatkowo jest z Hawajów xD Ciekawa!
OdpowiedzUsuńNo, widzę, że Hawajka, organizuje własne lobby! :-)
OdpowiedzUsuńLilo, tak, gdyby tylko Chińczyk nie zrobił jej tych niedorzecznych niebieskich oczu. To nie Barbie, że mogła sobie "kontakty" zainstalować.
Ale tak na serio - ja ją też lubię :-) Cieszy, słodzi, przypomina kolorowe lata'90. Chyba wezmę ją na następny Zjazd DP, by przekonać, że na żywo ma naprawdę mniejszy urok osobisty :-)