niedziela, 13 stycznia 2013
Prawdziwa Kobieta Północy/The real woman of the North. Kelly RuBert Native American Porcelain Doll
Gdy nudny świat za oknem zmienia się w bajkową Narnię, nie pozostaje nic innego, jak ciepły obiad zjeść na śniadanie, włożyć dodatkową parę skarpet i udać się prosto przed siebie, po śladach lisa...
Jak się ma szczęście, można też spotkać w takiej scenerii, zjawiskowo piękną Kobietę Północy :-)
I łatwo się nabrać, że to Kanada, bo takiego dnia, nawet porcelana nabiera życia...
Ale moja Indianka musi sama, podobnie, jak ja teraz, napisać od nowa swoją historię...
Kupiłam ją w ubiegłym roku na Allegro, czemu nie towarzyszyły specjalne okoliczności. Ktoś tam jeszcze licytował, ale bez większych emocji. Sprzedający nie potrafił mi powiedzieć, skąd lalka pochodzi. Biały strój - biała karta. Całe szczęście, że z tyłu głowy odkryłam sygnaturę: Kelly RuBert.
Nie znalazłam wielu projektów Pani RuBert w Internecie, ale ze zdziwieniem przeczytałam, że studiowała w Europie i w europejskich muzeach szukała inspiracji. Zapewne, nie do tej lalki :-).
Zatem nazwałam ją Kanina, na cześć bohaterki wspaniałej, mądrej i wzruszającej książki Freda Bodswortha, pt.: "Odmieniec". Nie ma już przy mnie tych, dla których historia bernikli białolicej rozgrywająca się na tle ludzkiej relacji, targanej różnicami kulturowymi, była ukochaną lekturą. Ale sympatia w moim sercu dla dziewczyny o pogmatwanych losach, pozostała.
Kelly RuBert, oddała mistrzowsko w tej lalce indiański smutek i dumę, tak uderzające na większości archiwalnych fotografii.
A poniżej, jak zwykle, kilka detali:
Wysokość: 56 cm.
Czas powstania: 2002
Tworzywo: porcelana.
Cechy szczególne: realizm.
Sygnatura: Kelly BuBert, nr 782
Kraj wykonania: USA (prawdopodobnie)
Height: 56 cm.
Period: 2002
Material: porcelain.
Special features: realism.
Signature: Kelly BuBert, nr 782.
Country of production: USA (probably)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo ciekawa twarz. Urzekły mnie jej kości policzkowe.
OdpowiedzUsuńU mnie niestety pogody do biegania nie ma... i lisa też nie ma.
Jaka ona piękna ;) Bardzo pasuje do tej zimowej atmosfery.
OdpowiedzUsuńA kim są dwie brunetki w tle?
Zagadka brunetek z tła, już się wyjaśniła w kolejnym poście :-)
OdpowiedzUsuńA braku lisa nie należy żałować. Zeżarł mi wiosną kotkę, którą pochowałam w lesie. No, nie wiem, czy konkretnie ten egzemplarz, ale od tamtej pory wszystkie lisy mają u mnie przechlapane!
Ta lalka to nie moja bajka (w przeciwieństwie do Barbie i do Indian), ale to "squaw' w opisie nie pozostawiało mnie obojętnej. Jak sama wiesz określenia Eskimos czy Cygan są obraźliwe, taka sama jest sytuacja ze "squaw". Powiedzieć o Indiance ''squaw'' to tak jakby powiedzieć o czarnoskórym człowieku "czarnuch" .
OdpowiedzUsuńKurczę, widać nie nadążam za poszerzającymi się granicami językowej poprawności politycznej. Od dziecka i mnie nazywają "squaw", ilekroć uczeszę się w warkocze. Ostatnim razem tak mnie ochrzcił jeden profesor, parę miesięcy temu - widać i on nie wiedział, że to obraźliwe. Zastanowię się, czy zmienić tytuł, czy dopisać stosowne sprostowanie w wątku... A jaka jest poprawna alternatywa dla "squaw"?
OdpowiedzUsuńNajlepiej napisać po prostu "kobieta". Termin squaw nie jest używany przez Indian, którzy uznają to słowo za bardzo rasistowskie, uznawane za pejoratywne już od lat 70 'tych. Tytuł profesora nie gwarantuje wszechwiedzy, trudno znać się na wszystkim, najwyraźniej akurat "squaw" umknęło uwadze profesora.
OdpowiedzUsuń