W czasach komunizmu, oprócz kiosku "Ruchu", to właśnie Cepelia była zawsze niezawodnym miejscem, w którym można było znaleźć, bez narażania się na stanie w długich kolejkach, jakiś kolorowy drobiazg. W latach, w których każda znana mi dziewczynka snuła niezaspokojone marzenia o lalce Fleur, czy Barbie, a ja o posterunku policji Lego, dostępnych wyłącznie w Pewexach, koleżanka, Agnieszka przyniosła mi tę oto specyficzną laleczkę.
Słomiane włosy, twarz pokryta damską pończochą, zawiązaną na supełek i ukrytą we wnętrzu tekturowej spódnicy, oklejonej materiałem przypominającym bardziej tkaninowy plaster - krótko mówiąc: typowa kreatywność zrodzona przez niedobory rynkowe głuchej komuny.
Rączki ze słomy ściskające materiałowe kwiaty i chusta w koguty. Coś maksymalnie umownego, naiwnego i bardzo, bardzo archaicznego w zakazanej nam, ale znanej estetyce Mickey Mouse :-)
Ale ta prostota była tak ujmująca, że zaraz z dumą, ustawiłam Kwiaciarkę na półeczce ze sklejki, pełnej plastikowych rycerzy i samochodów.
Nie pamiętam, co otrzymałam od pozostałych dziewczynek. Białka, stała u mnie wyeksponowana, długie lata, odporna na zmiany zainteresowań, niczym kogut z logo Cepelii, nim nie schowałam jej z obawy przed kurzem.
Agnieszce, podobnie, jak i innym uczestniczkom tego przyjęcia, podarowałam przedwojenne karty pocztowe i zabytkowe monety z rodzinnej kolekcji, nauczona, że z przyjaciółmi dzielimy się tym, co dla nas najcenniejsze :-) Większość darów wróciła do nas już nazajutrz, oddana przez zaniepokojonych rodziców moich kilkuletnich gości, a ja dowiedziałam się, że gościnność i szczodrość mają jednak swoje granice.
W 1995 roku (gdy Białka 10 lat stoi u mnie na półce), 100 zł zmienia się za pomocą denominacyjnej magii w 1 grosz.
Dziś nie istnieje zapewne Spółdzielnia Rękodzieła Ludowego "Chałupnik", nie ma mojego mieszkania, gdzie odbyło się Kinder Party, nie ma moich rodziców, nie wiem też, co stało się z Agnieszką....I nikt z wyjątkiem, być może cepeliowskiego koguta, już nie pamięta, czym była "cena umowna" w gospodarce socjalistycznej:-)
Wysokość: 14 cm.
Tworzywo: tektura, tkanina, słoma.
Czas powstania: 1985r.
Cechy szczególne: wierzchnia warstwa twarzy pokryta pończochą.
Sygnatura: "Chałupnik" Spółdzielnia Pracy Rękodzieła Ludowego.
Kraj wykonania: Polska
Miałam taką. Bosz, ale to były czasy! Lalka z Cepelii. Dawno temu dostałam w prezencie od rodziców, ale nie przetrwała, była wybawiona.
OdpowiedzUsuńAle miło... Zastanawiałam się, że czy ktoś potraktował Kwiaciarkę, jako przedmiot do zabawy :-) Ja odgórnie przeznaczyłam ją do dekoracji pokoju. W zabawkach ceniłam ich funkcjonalność. Brak artykulacji, niedomówienia, jak brak nóżek pod spódnicą - dusiły moje zabawowe zapędy, choćby nawet lalka miała odegrać rolę żony żołnierza, policjanta, czy zakładniczkę indiańskiego wodza :-).
OdpowiedzUsuńKida, w czasach kiedy miało się często tylko jedną lalkę, to taka mała z Cepelii też brała udział w zabawach. Ta stała u mnie na półce, ale na pewno mocno się kurzyła i z czasem musiała ulec zniszczeniu. Mam jeszcze Krakowiankę, ale z innej serii.
OdpowiedzUsuńNo, racja. I ja miałam takie zabawki - aktorów, zmieniające czasem płeć, a czasem nawet gatunek (miso w roli tygrysa:-) na potrzeby aktualnej roli! Wyobraźnia i kreatywność dzieci, a jeszcze dawnych dzieci, nie zna(ła) granic...
OdpowiedzUsuńRozbroiła mnie ta główka powleczona pończoszką. Słodka ta laleczka ;)
OdpowiedzUsuń