wtorek, 22 stycznia 2013

Mała z Kaukazu. Miłość po grób, cz. 2/Little of the Caucasus. Love the Grave, part. 2


Zgodnie z obietnicą, dziś w Dzień Dziadka, zakończenie babcinej love story. Bo maleńka, drewniana Gruzinka, to druga z lalek, otrzymanych od adoratora mojej Babci. Myślę, że Kaukaz zjeździł cały, podobnie jak inne, jeszcze bardziej egzotyczne rejony świata. Ale choć mnóstwo kobiecych piękności, musiał widzieć w dalekich podróżach, zawsze, przy kolejnych spotkaniach z Babcią, potrafił wyrecytować jej, że znają się tyle lat, tyle miesięcy, tyle tygodni i tyle dni.
Ona sama nie umie powiedzieć, ile razy oświadczał się jej, mimo posiadania własnej żony i dwóch synów. U jej boku przeżył kilkadziesiąt lat, ale wciąż miał nadzieję, że Babcia wreszcie powie: "tak". Lecz nikt jeszcze nie zakochał się na życzenie... Chodził nawet na seanse hipnotyczne, by raz na zawsze odkochać się w Babci, a zakochać w tej właściwej. Widać bez skutku, skoro ostatnim razem, oświadczył się Babci, gdy skończyła 80 lat, krótko po śmierci żony. Wrócił wtedy od syna, zza Oceanu, gdzie nie było dla niego miejsca. I tu też biedak, jak zwykle, nie miał szczęścia - Babcia, trudno się dziwić - na związek w tym wieku, nie miała już siły, ni odwagi. Umarł samotnie, a informacja ta, dotarła do nas kilka miesięcy później.


O Gruzji nasłuchałam się od Babci od wczesnego dzieciństwa. Była tam w czasach ZSRR, a efektowne, jedyne w swoim rodzaju, długopisy przywiezione z Tbilisi, służyły mi jeszcze na początku szkoły podstawowej.
Mam, więc jakiś sentyment do tego kraju. I śmiać mi się chce na wspomnienie historii z Gori, miejsca urodzenia Stalina, gdzie nie wpuścili Babci do muzeum wodza, bo miała na sobie obraźliwy strój, czyli krótkie spodnie :-) Z tego, co się dowiedziała później, Anglikom nie stawiano żadnych ograniczeń w kwestii ubioru. Widać, za wszelką cenę chciano zapoznać ich z tak znakomitą postacią, w nadziei nawrócenia na komunizm, choćby stawili się w bikini :-)


Moja Gruzinka wykonana jest z drewna i starannie oklejona ubiorem poprawnym politycznie i nie siejącym zgorszenia. Tkaniny są malowane ręcznie, podobnie jak i detale twarzy. Ilekroć na nią patrzę, myślę o miłości po grób i zastanawiam się, jak ja zachowałabym się wobec tak cierpliwego uczucia? I jakim nowym dziadkiem, byłyby dawny właściciel moich laleczek?



Była ostatnio celuloidowa Łowiczanka, wczoraj Rosjanka, dziś Gruzinka. Czas pojechać jeszcze dalej :-)


Wysokość: 12,5 cm.
Czas powstania: lata '70 XX w.
Tworzywo: drewno, tkanina.
Cechy szczególne: cała wykonana ręcznie.
Sygnatura: brak
Kraj produkcji: Gruzja

Height: 12,5 cm.
Period: '70 years of the twentieth century.
Material: wood, fabric.
Special features: all made ​​by hand.
Signature: no.
Country of production: Georgia

3 komentarze:

  1. Simran, wszystkie lalki, które pokazujesz, a szczególnie historie, które im towarzyszą budzą mój zachwyt. Mam nadzieję, że nie pogniewasz się, że Cię nominowałam http://ihime.blogspot.com/2013/01/liebster-blog.html Możesz spokojnie poczuć się doceniona i zignorować pozostałą część zabawy, jeśli tak wolisz. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutne to nieodwzajemnione love story...
    Lalka zachwyca ręcznie malowanymi detalami. Zwłaszcza wśród współczesnych chińskich masówek. Gdzie te czasy, gdy regionalki były faktycznie wykonywane ręcznie i w regionie, który miały reprezentować.

    Ps. Normalnie mam gdzieś talerz z identycznym wzorem w kwiaty z tła :)

    OdpowiedzUsuń
  3. IHime, bardzo mi miło, cokolwiek to znaczy! :-) Muszę, zagłębić się w szczegóły, bo dość to enigmatyczne, póki co...

    Talerze i inne kwieciste naczynia, przywozili nasi rodzice lub znajomi z ZSRR. Pamiętam ten folklor lat '80, a także rodzime talerze z Włocławka. Dzisiejsza, kuchenna estetyka, poszła w zupełnie inną stronę - szkoda!

    OdpowiedzUsuń