wtorek, 19 lutego 2013

Inuit Legend


Zaczynam być gościem na własnym blogu, co mnie nie zachwyca. Ale inne aktywności, na szczęście także ciekawe, oraz nerwożercze śledztwo, dotyczące znikających tajemniczo wpłat z mojego konta (to już mniej ciekawe) - skutecznie odciągają mnie od lalek.
Tymczasem moja ulubiona pora roku nie odpuszcza i świat za oknem, powlekł się jak balsamem na skołatane nerwy, delikatną, ulotną szadzią...





Przypomniałam sobie zatem o mojej, zdobytej dość przypadkowo Inuitce, wtłoczonej na co dzień do gabloty w pracowni, wespół z wszelkimi możliwymi Indiankami. Nie wiem, czy odnalazła się w takim towarzystwie, ale ja z pewnością kilka dni temu, odnalazłam w niej prawdziwe piękno, które wydobyło się bez wielkiego nakładu mojej inwencji, w scenerii zbudowanej na kilka godzin wyłącznie przez Naturę, a godnej bajki o Królowej Śniegu.   





Inuickie wierzenia, to forma szamanizmu oparta na animizmie. Ten barwny świat odnajdujemy w poetyckich legendach, gdzie granice pomiędzy człowiekiem, a zwierzęciem są bardzo płynne, natomiast wszystkie przedmioty oraz istoty żywe posiadają swojego ducha. I tak, w jednej chwili siostra może zmienić się w słońce, a brat w księżyc, zaś matka po stracie syna, otrzymuje na jego miejsce niedźwiadka, którego obdarza jeszcze silniejszą miłością, niż pierwsze dziecko.
Wspólnota łowiecka i rodzinna, stanowią największą wartość, choć trudne warunki życia, nie są przyjazne dla starców. I tak, jak dawni Inuici uwielbiali godzinami opowiadać sobie fantastyczne historie, tak i ja uległam magii aury, która pomogła mi opowiedzieć o wędrówce dziewczyny z włosami jak liście dębu.   






Inuit Legend Barbie, została zaprojektowana w 2005 r. przez Kanadyjkę Christy Marcus. Jej strój stanowi kompilację tradycyjnych, północnych motywów i stylu nowoczesnego.  
Tak, wyglada na fotografii promocyjnej, z oficjalnej strony Mattel:


Ja jednak, rozplotłam jej warkocz, a głowę w zamian, ozdobiłam niby - futrzanym toczkiem, wyglądającym, jakby sam został zrobiony z igiełek szadzi.
Ponieważ lalka dotarła do mnie bez górnej części ubrania, musiałam także w tej kwestii, popisać się inwencją:




Dla Christy Marcus, zaprojektowanie kanadyjskiej Barbie, adresowanej wyłącznie do kolekcjonerów, było największym marzeniem. Tym bardziej, że jej babcia sama jest Inuitką i ona także z niecierpliwością, oczekiwała na realizację przedsięwzięcia wnuczki. Chyba się udało!
Jeden z ciekawszych makijaży Barbie, przypominający skrzydła motyla, wzbogacony o ciąg drobnych kropek pod dolną powieką i wzorzysta suknia, z futrzaną lamówką, musiały ująć kolekcjonerów, skoro cena nowej lalki w pudełku, przekracza dziś nawet 500$!



Wysokość: 29 cm.
Czas powstania: 2005 r.
Tworzywo: plastik.
Cechy szczególne: projekt autorski Christy Marcus
Sygnatura: Mattel Inc.
Kraj produkcji: Indonezja

Height: 29 cm.
Period: 2005
Material: plastic.
Special features: original project Christy Marcus
Signature: Mattel Inc.
Country of production: Indonesia


5 komentarzy:

  1. Wybaczam zimie, że powróciła. Grzechem byłoby nie sfotografować Inuitki na tle śniegu.
    Lalka jest piękna, ubranie jeszcze piękniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty ją masz! Dziękuję za przepiękną sesję! Pierwszy raz widzę Inuitkę na fotach właściciela.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Może wiesz lepiej ode mnie, dlaczego Inuitka wzbudziła kontrowersje?

      Usuń
  3. Może dlatego, że to przede wszystkim impresja autorska, bardzo indywidualna, a nie odwzorowanie typu urody i stroju kultury jaką reprezentuje? Nazwa może sugerować coś stricte etnicznego, bardzo rdzennego - tu mamy ducha narodu, ale przekształconego w nieco abstrakcyjny obraz... Tak to oceniam. Edyta Górniak też odśpiewała nasz hymn narodowy, jak jej w duszy zagrało, ale hymn, to hymn: oczekuje się kanonu, nie interpretacji.

    OdpowiedzUsuń
  4. inuitka wyznacza nowe trendy, nowe kanony! - kreacja bardzo malarska co już samo w sobie jest ciekawe - a rozwichrzona i niepokorna przyroda tryumfuje i świetnie jej to wychodzi - jestem pod wrażeniem obrazów i tworów Pani Zimy, która po mistrzowsku oswaja i listki i nas...

    OdpowiedzUsuń